Zadzwoniła nasza sąsiadka i chyba pierwszy raz słyszałam, jak Babcia się skarżyła na ból. Zawsze mówiła, gdy pytałam czy boli, albo jak się czuje, że można wytrzymać, że taki stan należy do "uroków" starości, że mogło być gorzej. Po moim powrocie okazało się, że pootwierały się Babci nowe rany na nogach i to w takich wrażliwych miejscach, bo na stopach w pobliżu kostek. Sączy się z tego wydzielina. Lekarz powiedział, że widział gorsze. Przychodzi Pflege. Całkiem nowa pani, która opatruje Babcię zupełnie inaczej, bo nie używa żadnych maści, plastrów z lekarstwem, tylko przykłada kompres i bandażuje mocno nogę. Przy zmianie opatrunków, zrywa kompres jednym ruchem, często wraz ze skórą. Babcia ledwo to wytrzymuje, potem płacze. Dzisiaj pierwszy raz słyszałam, jak właśnie mówiła do sąsiadki, że dłużej nie wytrzyma, że jak nie przejdzie, to pójdzie do szpitala, niech coś w końcu z tym zrobią, bo z bólu nie chce się jej żyć. Zawsze broniła się przed szpitalem, że względu na Dziadka. Dziadek ma demencję i Ona robi wszystko, aby go nie zostawiać. Teraz się poddaje.