PDP z Alzheimerem - po czyjej stronie leży odpowiedzialność

17 marca 2017 11:25 / 10 osobom podoba się ten post
63.dzień – czwartek
 
Miler pół nocy latał po domu. Słyszałam go, ale nie reagowałam na to. Rano normalnie ogarnęłam się i dopiero zeszłam na dół. Siedział w fotelu w swoim typowym odrętwieniu. Myślę, że był też fizycznie zmęczony po bezsennej nocy. Był troszkę poplątany, ale grzecznie dołączył do śniadania.
 
Następnie pojechałam po zakupy do Lidla (około 3km od nas). Nie było mnie około godziny. Kiedy wróciłam pana nie było w domu. Rozpakowałam zakupy i zaczęłam gotować obiad, w ogóle nie przejmując się jego zniknięciem. Wrócił za jakieś pół godziny z pieczywem zakupionym w pobliskiej piekarni – niepotrzebnie, bo ja też kupiłam chleb.
 
Na dzisiaj zaplanowałam wycieczkę dla PDP do centrum, a dokładnie do Rezidenz (pałacu książąt bawarskich), a jeszcze dokładniej zwiedzanie Schatzkammer, czyli królewskiego skarbca. Berbel ciągle mi przytruwa, żebym woziła jej ojca w takie miejsca, więc dzisiaj podjęłam to wyzwanie. Wcześniej mu o tym nie mówiłam, bo nie byłam pewna czy pojedziemy z powodu jego dziwnego nastroju. Dopiero po załatwieniu obiadu zapytałam go, czy ma ochotę na taką wyprawę. Naturalnie od razu zbystrzał i jak najbardziej był na „tak”. Ok, zebraliśmy się i pojechali. Pierwszy raz wybrałam się z nim komunikacją miejską. Wcześniej obcykałam sobie jak dojechać do obranego celu: najpierw autobus, potem Ubahn (tylko jeden przystanek) i w końcu tramwaj. W drodze był spokojny, aczkolwiek w pewnym momencie pojawił się problem toalety. Na szczęście jakoś tam powstrzymał te swoje potrzeby i na starówkę dojechaliśmy bezawaryjnie.
 
Pogoda była wspaniała, wielu ludzi siedziało na uskoku muru tego budynku od nasłonecznionej strony i zażywało kąpieli słonecznych. Weszliśmy do zamku, kupiłam bilety i poszliśmy do pomieszczeń muzealnych. W momencie wchodzenia do tego miejsca Miler zaczął coś grymasić, stał się niecierpliwy i nieprzyjemny (atak AL). No trudno, nie można mu przykazać, aby nie świrował. Trzeba to przeczekać. Samo zwiedzanie było porażką. Nie pozwolił mi spokojnie pooglądać tych zbiorów, tylko złościł się, żeby iść dalej. Szkoda bo naprawdę było co oglądać i podziwiać. Jest to kilka pomieszczeń (chyba osiem), w których rozstawione są gabloty z tymi skarbami: kosztowne przedmioty z królewskiego skarbca, insygnia władzy, kosztowne przedmioty sakralne, zastawy stołowe, szkatułki itd. Wszystko to stanowi bezcenny skarb, niektóre przedmioty moją 1000-letnią historię. Naprawdę cudowności i chętnie pooglądałabym to powoli i na spokojnie. Mimo że ja nie mam jakiegoś zacięcia na tle muzealnym, to tutaj wszystko mnie zauroczyło. Niestety PDP zepsuł tę ucztę kulturową i musiałam podążyć za jego chorym popędem. W sumie to szkoda było tylko pieniędzy na bilety (14€). Nasze zwiedzanie trwało może 10 minut, a normalnie można tam spędzić 2 godziny. Trudno, tak to jest z psychicznie chorym człowiekiem. Może kiedy wybiorę się sama w to miejsce, bo naprawdę warto dokładnie pooglądać te zbiory.
 
Obsługa muzealna była bardzo miła i pomocna. Od samego wejścia asekurowali nas, aby ułatwić seniorowi zwiedzanie. Po wyjściu z pomieszczeń Schatzkammer poprosiłam, aby zaprowadzili nas do WC. Ponieważ w tej części do toalety trzeba było wejść po stromych schodach, zaprowadzili nas do drugiej części muzealnej (pomieszczenia królewskie), gdzie WC było wygodnie dostępne. Po wyjściu z toalety Milerowi powoli przechodził już atak AL i zobaczywszy jaśniej otoczenie wyraził chęć zwiedzania tej części muzeum. Dobrze, że obsługa w miły sposób wytłumaczyła mu, że to jest bardzo długa oraz męcząca trasa i dzisiaj jest już za późno na podjęcie tego szlaku. Takim to akcentem zakończyliśmy nasze zwiedzanie i wyszliśmy z pałacu.
 
Na zewnątrz oślepiło nas fantastyczne słońce. PDP chciał przysiąść na murku razem z innymi ludźmi, aby trochę się wygrzać. Zatrzymaliśmy się tam na kilka minut, ale nie długo, bo obawiałam się o jego zdrowie, gdyż nie miałam dla niego wody. Zaprowadziłam go do pobliskiej kawiarni i tam zamówiliśmy kawę (ja), espresso (PDP). Dokupiłam jeszcze wodę dla niego, aby nie było jakichś sensacji. Posiedzieliśmy tam z pół godziny i udaliśmy się w drogę powrotną tym samym szlakiem. Miler już odzyskał ruhe i rozmawiał ze mną w dość klarowny sposób. Zaczął mnie przepraszać, że był taki niemiły w muzeum, że zepsuł mi zwiedzanie i w ogóle dziękował mi za tę wycieczkę, podziwiał mnie, że ja tak dobrze orientuję się w mieście z komunikacją itd. Taka to była sobie wycieczka. Trochę mi było szkoda, że on to popsuł, ale w sumie dla niego wyprawa była zaliczona. Nie mogę oczekiwać, że on będzie się zachowywał jak normalny, zdrowy człowiek i takie sensacje zawsze mogą się zdarzyć.
 
Po powrocie do domu (17.00) chciałam chwilkę odpocząć, staruszek był jednak tak zaaferowany, że sam zaczął nakrywać do stołu na kolację. Ok, przejęłam tę rolę i zrobiłam nieco wcześniejszą kolację. Być może wygłodniał przez taką wyprawę. Przy stole był rozmowny i roztaczał swoje teorie na znane mu tematy. Troszkę przystanęłam z nim, ale około 18.00 powiedziałam, że jestem zmęczona, idę odpocząć i zabrałam się do swojego pokoju. On też w niedługim czasie ewakuował się do sypialni. Miałam jeszcze zamiar pojechać do kościoła na Neuperlach na godzinę 19.00, gdzie polski ksiądz co tydzień prowadzi konferencje pasyjne dla Polaków. Nawet już zaczęłam się szykować, ale zaniechałam tego pomysłu, bo rzeczywiście byłam nieco zmęczona, a gdybym tam pojechała, to miałabym zbyt krótki wieczór na swoje medialne sprawy.
 
17 marca 2017 12:47 / 3 osobom podoba się ten post
Nie cytuję Zosia,bo długie.
1/PDP często tak znika od Twoją nieobecność?Chyba nie powinien chyba mieć możliwości wyjścia z domu, jak zostaje sam,w końcu to AL...różne pomysły mogą mu w głowie zakwitnąć....
2/AL nie jest chorobą psychiczną-to choroba neurodegeneracyjna,nieuleczalny zespół otępienny ,nie mający nic wspólnego z chorobami psychicznymi.To tak na marginesie.
17 marca 2017 12:58 / 10 osobom podoba się ten post
kasia63

Nie cytuję Zosia,bo długie.
1/PDP często tak znika od Twoją nieobecność?Chyba nie powinien chyba mieć możliwości wyjścia z domu, jak zostaje sam,w końcu to AL...różne pomysły mogą mu w głowie zakwitnąć....
2/AL nie jest chorobą psychiczną-to choroba neurodegeneracyjna,nieuleczalny zespół otępienny ,nie mający nic wspólnego z chorobami psychicznymi.To tak na marginesie.

Kasiu,a nie sądzisz że to rodzina decyduje o takich rzeczach ,a nie opiekunka? Przecież nigdy tak nie było,że robiłysmy coś wbrew zaleceniom rodziny,wciąż powtarzamy,że nadorliwość gorsza od faszyzmu,a teraz sugerujesz,że Zosia powinna krok w krok chodzić za swoim pdp i go pilnować,żeby sobie krzywdy nie zrobił? 
Dziwi mnie trochę,że takie pytanie wyszło od ciebie..
17 marca 2017 13:15 / 2 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Kasiu,a nie sądzisz że to rodzina decyduje o takich rzeczach ,a nie opiekunka? Przecież nigdy tak nie było,że robiłysmy coś wbrew zaleceniom rodziny,wciąż powtarzamy,że nadorliwość gorsza od faszyzmu,a teraz sugerujesz,że Zosia powinna krok w krok chodzić za swoim pdp i go pilnować,żeby sobie krzywdy nie zrobił? 
Dziwi mnie trochę,że takie pytanie wyszło od ciebie..

Toteż ja nie krytykuję ,tylko pytam:)
17 marca 2017 14:40 / 3 osobom podoba się ten post
kasia63

Nie cytuję Zosia,bo długie.
1/PDP często tak znika od Twoją nieobecność?Chyba nie powinien chyba mieć możliwości wyjścia z domu, jak zostaje sam,w końcu to AL...różne pomysły mogą mu w głowie zakwitnąć....
2/AL nie jest chorobą psychiczną-to choroba neurodegeneracyjna,nieuleczalny zespół otępienny ,nie mający nic wspólnego z chorobami psychicznymi.To tak na marginesie.

Masz rację, Kasiu, w przypadku AL trzeba inaczej postępować. Ta choroba całkowicie redukuje u pacjenta racjonalne zachowania. Na razie wraca do domu, następnym razem pójdzie przed siebie. 
Reszty nie komentuję, bo będzie, że się czepiam.
17 marca 2017 14:55 / 4 osobom podoba się ten post
Nie, to zależy od rozsądku opiekunki, jeśli w domu nie ma innej osoby, która jest w stanie przypilnowac pacjenta. Tak samo mialam, rodzinę tylko informowalam o faktach. Nikt nie stawiał sprzeciwow.
Jesli to jest zdiagnozowany AL,  a i w przypadkach ciężkiej demencji z zaburzeniami miejsca, ja też tak robilam.
17 marca 2017 15:00 / 8 osobom podoba się ten post
To zależy od rodziny. Często dzieci, a zwłaszcza córki (ja je nazywam biocórki) nie zgadzają się na "otępianie" rodzica czyt. podawanie leków, "ograniczanie" swobody czyt. zamykanie drzwi itd. Nie wiem jak jest u Zosi, być może rodzina sobie nie życzy, albo Zosia szanuje suwerenność podopiecznego? Jeżeli Pdp ma dostęp do pieniędzy (wyszedł po bułki) to może choroba nie jest jeszcze zaawansowana? Jak będziemy cierpliwe to Zosia na pewno się określi.

17 marca 2017 15:19 / 2 osobom podoba się ten post
Ja nie odczytałam tego jako złej oceny
17 marca 2017 15:29 / 4 osobom podoba się ten post
Od rozsądku opiekunki jak mówi Emilia,ale przede wszystkim jak sugeruje Ivanilia od decyzji rodziny-jeśli się na to zgadzają.....Niemcom ciężko wytłumaczyć ,ze ich mama czy papa nie są już tymi co kiedyś,że klucze trzeba zabrać.Ja uważam ,że osoba z AL nie może mieć mozliwości samodzielnego wychodzenia  z domu.Co zarządzi rodzina to jedna sprawa a co jeśli np.zgubi się PDP albo wpadnie pod samochód?.Kogo rodzina będzie winiła,kogo obarczy odpowiedzialnością?Może nie,ale to my odpowiadamy za PDP na co dzień.Nie chodzi o to ,żeby być nadgorliwym i krok w krok za nimi chodzić ,nie.Ale elementarne zasady bezpieczeństwa PDP z AL /demencją powinny obowiązywać,takżę dla naszego komforu pracy.Miałam pana z demencją zaledwie,z kluczami,pieniędzmi do dyspozycji...Info o tym ,że rodzina to akceptuje dostałąm dopiero jak któegoś dnia wróciłamz  przerwy,pana nie było i narobiłam rabanu.Wrócił,nic mu się nie stało,ale okazało się ,że pojechał sobie na drugi koniec Norymbergi.Wrócił,bo na szczęście pamiętał gdzie ma wrócić,a gdyby nie pamiętał?Syn się z tego smiał,mnie tam do śmiechu nie było.Może u Zosi tak jest,że rodzina to akceptuje-dlatego zapytałam.
 
17 marca 2017 15:46 / 5 osobom podoba się ten post
emilia

Nie, to zależy od rozsądku opiekunki, jeśli w domu nie ma innej osoby, która jest w stanie przypilnowac pacjenta. Tak samo mialam, rodzinę tylko informowalam o faktach. Nikt nie stawiał sprzeciwow.
Jesli to jest zdiagnozowany AL,  a i w przypadkach ciężkiej demencji z zaburzeniami miejsca, ja też tak robilam.

Sama podjęłam decyzję,że podczas pauzy i w nocy,chowam klucze.Nie potrzebuję żadnych sensacji.Wystarczy,że pdp podnosi mi ciśnienie.Nadmiaru wrażeń nie chcę.
17 marca 2017 15:50 / 6 osobom podoba się ten post
kasia63

Od rozsądku opiekunki jak mówi Emilia,ale przede wszystkim jak sugeruje Ivanilia od decyzji rodziny-jeśli się na to zgadzają.....Niemcom ciężko wytłumaczyć ,ze ich mama czy papa nie są już tymi co kiedyś,że klucze trzeba zabrać.Ja uważam ,że osoba z AL nie może mieć mozliwości samodzielnego wychodzenia  z domu.Co zarządzi rodzina to jedna sprawa a co jeśli np.zgubi się PDP albo wpadnie pod samochód?.Kogo rodzina będzie winiła,kogo obarczy odpowiedzialnością?Może nie,ale to my odpowiadamy za PDP na co dzień.Nie chodzi o to ,żeby być nadgorliwym i krok w krok za nimi chodzić ,nie.Ale elementarne zasady bezpieczeństwa PDP z AL /demencją powinny obowiązywać,takżę dla naszego komforu pracy.Miałam pana z demencją zaledwie,z kluczami,pieniędzmi do dyspozycji...Info o tym ,że rodzina to akceptuje dostałąm dopiero jak któegoś dnia wróciłamz  przerwy,pana nie było i narobiłam rabanu.Wrócił,nic mu się nie stało,ale okazało się ,że pojechał sobie na drugi koniec Norymbergi.Wrócił,bo na szczęście pamiętał gdzie ma wrócić,a gdyby nie pamiętał?Syn się z tego smiał,mnie tam do śmiechu nie było.Może u Zosi tak jest,że rodzina to akceptuje-dlatego zapytałam.
 

dobrze napisalas - ja szybciej jezdzilam do osob najczesciej chorych na Parkinsona , ale szkole zycia dopiero dostalam , jak moja wlasna babcia potrzebowala pomocy - AL - tego sie nawet nie da opisac , kto nie przezyl -- nie zrozumie , ale odpowiedzialnosc byla inna -- bo bylam rodzina ! Nigdy w zyciu nie zostalam bym z PDP z AL , ktory ma dostep do wszystkiego-- wiem , ze rodziny w DE podchodza do tematu bardzo lajtowo ( oczywiscie sa wyjatki - jak wszedzie ) , ale klucze to podstawa! na tym miejscu , gdzie jestem juz 5 lat , problem ucieczek zdarzyl sie u dziadka -- ale pod wplywem silnych lekow przeciwbolowych i morfiny ( na szczescie cierpial ktotko ) -- nigdy , ale to NIGDY nie zostalam bym na szteli , gdzie chory na AL - posiada pelna wolnosc
17 marca 2017 15:58 / 9 osobom podoba się ten post
A ja chciałam tylko dodać, że zamykanie pdp wbrew jego woli z punktu widzenia prawa jest zabronione. Nie twierdzę, że to właściwe, stwierdzam tylko fakt.
17 marca 2017 16:04 / 6 osobom podoba się ten post
salazar

A ja chciałam tylko dodać, że zamykanie pdp wbrew jego woli z punktu widzenia prawa jest zabronione. Nie twierdzę, że to właściwe, stwierdzam tylko fakt.

Masz rację, ja jestem u Podopiecznej po wylewie. Jedna z córek reprezentuje mamę i w szpitalu to ona musiała podpisać zgodę na zamontowanie barierek przy łóżku. Z zamykaniem domu jest podobnie.
17 marca 2017 16:29 / 12 osobom podoba się ten post
kasia63

Nie cytuję Zosia,bo długie.
1/PDP często tak znika od Twoją nieobecność?Chyba nie powinien chyba mieć możliwości wyjścia z domu, jak zostaje sam,w końcu to AL...różne pomysły mogą mu w głowie zakwitnąć....
2/AL nie jest chorobą psychiczną-to choroba neurodegeneracyjna,nieuleczalny zespół otępienny ,nie mający nic wspólnego z chorobami psychicznymi.To tak na marginesie.

Kasiu już Ci odpowiadam:
Tak, on może sam wychodzić, nie można go zatrzymywać, bo nie jest ubezwłasnowolniony. Corka zdecydowała i pozwoliła na jego swobodę. Ja ogarniam i nadzoruje go z dystansu. On zresztą nie dałby się ograniczyć. Przy mojej poprzedniczce wyjeżdżał rowerem na miasto i czasami policja go przywoziła. Opiekunka za to nie odpowiada.
2. Tu masz rację, to było takie moje skrótowe wyrażenie.
17 marca 2017 16:32 / 13 osobom podoba się ten post
ivanilia40

Kasiu,a nie sądzisz że to rodzina decyduje o takich rzeczach ,a nie opiekunka? Przecież nigdy tak nie było,że robiłysmy coś wbrew zaleceniom rodziny,wciąż powtarzamy,że nadorliwość gorsza od faszyzmu,a teraz sugerujesz,że Zosia powinna krok w krok chodzić za swoim pdp i go pilnować,żeby sobie krzywdy nie zrobił? 
Dziwi mnie trochę,że takie pytanie wyszło od ciebie..

Powiem więcej, kiedy raz wyjechałam za nim (rower) to ja zrobiłam sobie krzywdę i powiedziałam córce, że więcej nie będę za nim jeździła. Ona na to, że wcale nie muszę tego robić