Włóczykijka

12 lipca 2017 21:29 / 2 osobom podoba się ten post
Asik1

Wiesz kochana ja to przerabilam już. Ale mój problem dotyczy osób z którymi pracowałam.

Teraz to ja też mam za sobą. Chyba jedno i drugie. Co nie zmienia faktu, że kiedy za dużo myślę, to przykro. Trzymaj się
12 lipca 2017 21:35 / 6 osobom podoba się ten post
Kobietka

Teraz to ja też mam za sobą. Chyba jedno i drugie. Co nie zmienia faktu, że kiedy za dużo myślę, to przykro. Trzymaj się :uśmiech ona:

Chyba jednak trzeba nie myslec za dużo  Albo podzielić się swymi myslami z przyjaciółmi, życzliwymi osobami aby nie upsć na duchu. I dlatego to uczyniłam. Podzieliłam się. I podnieśliście mnie. Teraz spadam na film. "Chata". O ile wiem tez mnie podniesie na duchu  
12 lipca 2017 21:35 / 6 osobom podoba się ten post
Asik1

A skąd wiesz że ja nie mam z tym problemu? :wystawia jezyk:

Bo byś była mocno skupiona, cokolwiek to znaczy 
12 lipca 2017 21:36 / 3 osobom podoba się ten post
Alaska

Bo byś była mocno skupiona, cokolwiek to znaczy :zaskoczenie1:

14 lipca 2017 18:37 / 15 osobom podoba się ten post
Wiecie coś ze mną ni tak. Ten demencyjny detox chyba będzie u mnie przebiegał wolniej niż kilka dni. Wczoraj miałam chandrę. Nie chciało mi sie pisac, mówić z Mannem...koszmarny sen. Własciwie bez sensu był i dlatego koszmarny. Miałam gdzieś wyjeżdżać a nie wiedziałam gdzie. No i to zapominanie. Dzis było apogeum. Miałam w planie upiec "Malinowe marzenie". Mój hit ciastowy. Sernik z malinami. Zakupiłam wszystkie produkty zabieram się do robienia ciasta i nagle?! Nie kupiłam twarogu! Myk na rower i po twaróg do Netto jade. Pan Jegomość boki zrywa że ja bardziej chora od niego jestem.
Tu nie mam pauzy jako takiej. Pan Jegomość nie uskutecznia drzemki po obiedzie. Ale nie narzekam. Mogę wyjść kiedy chcę. Warunek - musze dopilnować aby jeden lek Pan Jegomość brał co 4 godziny. Levodope.
Poza tym nikt tu nie przychodzi mnie kontrolować. Jedyna siostra Pana Jegomościa, która ma czuwanie nad jego finansami i aby miał opieke jeszcze się nie pojawiła.
Dziś spytałam delikatnie dlaczego. Pan Jegomość odpowiedział że nie ma takiej potrzeby. Codziennie do niej dzwoni i mowi że jest wszystko w porządku. Poza tym ona ma ciężko chorego męża i nie dysponuje czasem by co chwila biegac do brata.
- Asza - jeśli coś mi się nie będzie podobalo, albo coś innego to mogę ci to sam powiedzieć. Nie potrzebuje do tego mojej siostry.
Poniekąd racja ale to nowa sytuacja dla mnie.
A teraz zmykam. Ciasto w piekarniku i boje się ze zapomne że wogóle tam jest
16 lipca 2017 08:29 / 4 osobom podoba się ten post
Bardzo zdroworozsądkowy ten Twój Gość! potrzebujesz do pełni "szczęścia" jego siostry?
16 lipca 2017 19:08 / 1 osobie podoba się ten post
Alaska

Bardzo zdroworozsądkowy ten Twój Gość!:-) potrzebujesz do pełni "szczęścia" jego siostry?:-)

Nie potrzebuję ale miałam z nią dzis kontakt pierwszy telefoniczny. Zaraz opiszę.
16 lipca 2017 19:47 / 17 osobom podoba się ten post
Ciasto sie udało. Smakowało. I w ogóle "zbieram punkty" nie wiadomo za co
Wczoraj Pan Jegomość był bardzo niespokojny. Już przy śniadaniu powiedział ze martwi sie o grób jego żony. Ja bez prawa jazdy to i nie ma okazji pojechac na cmentarz. No i poprosił mnie czy jak znajdę czas, to nie pojechałabym na rowerze i obejrzała ew. przetarła płyte grobu i zapaliła znicz.
Ale że ja nie wiedziałam gdzie ten cmentarz a tym bardziej grób to wymyślił sobie że poczeka na sąsiadów i ich poprosi żeby mnie tam zawieźli. Czekał w kuchni przy oknie całe przedpołudnie ( nie zna numeru telefonu do nich). W końcu po obiedzie zwątpił i narysował mi jak mam jechac, jaką ulicą gdzie zakręt i w którą stronę.
Ok. Wsiadłam na "wielocypied" i w drogę. Pojechałam inną drogą i dotarłam w punkt bez GPSa na kartce. Wcześniej po drodze zakupiłam kwiatki i znicze. Odnalezienie grobu nie było trudne Pani Jegomościowa leży prawie za brama cmentarza. Przetarłam grób, postawiłam kwiatki i zapalilam znicz. Potem zrobiłam zdjęcie. A co? Pan Jegomość musi zobaczyć.
Powiem wam. Był przeszczęśliwy. Na drugi dzień się pyta czy dostalam już pieniądze. Ja że tak za tydzień ale wolę aby pieniądze wysyłano mi na konto.
Powiedzial ze zadzwoni do siostry i z nią porozmawia.
Dzis zadzwonił i podał mi słuchawke mówiąc:
-Asza, powiedz sama bo to twoje pieniądze.
No i pogadałyśmy sobie. Wyjasniłam o co mi chodzi i siostra Pana Jegomościa była nawet zadowolona.
Mam tylko podać Panu Jegomości nr konta a on prześle jej na maila!
No mam Pana Jegomościa inernautowego
I to był pierwszy kontakt z siostra Pana Jegomościa
Poza tym na obiad zrobiłam guros z ziemniaczkami i salata niemiecką i Pan Jegomość powiedział: Lecker.
No, moi państwo to jest w jego ustach dowód uznania.
A jutro?
Pan Jegomość zaprosił wieczorem na małe party sąsiadów aby mnie poznali. Bo tu ponoc taki zwyczj że jak kto nowy sie wprowadza ( ja się wprowadziłam?) to się zaznajamia z sąsiadami.
Nic nie mam robic tylko flaszkę wina w południe z piwniczki przynieść i do lodówki wsadzić. Podac mam ciasteczka, praliny i orzeszki.
Orzeszszsz...
17 lipca 2017 22:06 / 6 osobom podoba się ten post
Asik1

Obys miała rację. Ale nie o nową sytuację mi chodzi. Nie o Pana Jegomościa. O ludzi ,o osoby dla których wydawało mi się ze jestem ważna. Nie rodzinę bo dla nich byłam i jestem ważna. O przyjaźnie, które okazały się ineresowne :-(

Zawsze tak jest trza sie do tego przyzwyczaic. Ja przez interesownosc i to,ze inni chcieli mi zycie ukladac stracilam duzo ludzi przez lata a najwiecej po rozwodzie. Najwazniejsza i tak jest rodzina i prawdziwi przyjaciele co ciebie nie oceniaja i nie zazdroszcza ino sie ciesza twoim szczesciem, tego ucze swoje dziecko.
18 lipca 2017 22:19 / 10 osobom podoba się ten post
Wizyta sąsiadów ,aczkolwiek poźną wieczorową porą,byla udana. Sasiedzi Pana Jegomościa okazali się być nauczycielami. Pan sąsiad gra uczy muzyki, gra na pianinie. No fajnie ja tez gram na pianinie. Pani sąsiadka uczy historii. Tez fajnie bo historia to mój konik. Tylko obawiam się że okres, który mnie interesuje nie bardzo by im się podobał, wiec uogólniłam to. Ich dwie córki tez są nauczycielkami. No ja tez byłam No i tak gaworzylśmy do 22giej. Nawet nie wiem jak czas upłynął. Przy okazji nasłuchałam sie miejscowych plotek. Toast wzniesiony lampkawina (osobiście nie lubie) był na moją cześć, aby ten czas mojej pracy u Pana Jegomościa był dobrym czasem. Na razie jest. I oby tak dalej.
19 lipca 2017 22:26 / 11 osobom podoba się ten post
Sroda. Goracy i burzowy dzień. Pan Jegomośc mieł za to bardzo intensywny. Ja tez . Bo do Pana Jegomościa Fußpflege przyszła, potem Krankgymnastik i był totalnie kaput . A ja zajęłam się swoim pokojem i piwnicą, znaczy pralnią. Z całą przyjemnością zreszta bo chłodek był cudowny. W Kolonii podtopiny został ponoć dworzec kolejowy ale tu na peryferiach tylko boczkiem ,boczkiem. Niemniej. Pan Jegomość w radiowych porannych wiadomościach o orkanie się dowiedział i nakazał kubły na odpady przestawić. Znaczy do garazu . Potem osobiście poczynił lustrację...bo niby się upewnic czy Asza dobrze zrozumiała, dobrze ustawiła. Był z tym korowód cały bo Pan Jegomość słabiutko nóżkami przebiera. Ale w koncu uspokojony zasiadł w fotelu i czekał na orkan. Miałam zamknąć wszystkie okna i lufciki. Orkan nie nadszedł. Tylko pare razy mocno grzmotnęło. Raz tak mocno że wbiłam sobie igłę w palec . Tak się przestraszyłam. Wtedy Pan Jegomość mnie zawołał i powiedział zebym z nim posiedziała w salonie bo raźniej we dwoje gdy burza. Zrobiłam kawę, podałam ciasto i siedzieliśmy ogladajac jak wariaci na rowerach zjeżdżaja prawie pionowo w dół z predkością 72 km/h (Tour de France ). Dzień minął. I oby tak dalej
21 lipca 2017 21:17 / 12 osobom podoba się ten post
Czwartek
Już w środę wieczorem zauwazyłam ze nogi Pana Jegomością sa mocno spuchniete. Następnego dnia rano było ok ale tylko do południa. O 12tej przyszła ergoterapeutka i zwróciła uwagę na te nogi. Pan Jegomość bardzo się zaniepokoił i zadzonił do lekarki. Ta że ma natychmiast przyjechac. On, że nie może bo Asza nie ma prawa jazdy. Ona że zaraz bedzie. Nie mineło pół godziny i przyjechała z asystentka. Obadała postukała, zmierzyła ciśnienie, osłuchała. Powiedziała że trzeba zwiekszyc dawke Torasemidu przez trzy dni. W poniedziałek przyjdzie i pobierze krew. To sie nazywa domowa opieka.
Dziś natomiast mało nie zeszłam na zawał.
Ok 12tej , kiedy prasowałam na górze, zadzonił ktos do drzwi. Zbiegam, otwieram i widze przed sobą POLIZEJ !!!!
Policjantka i policjant. Musialam miec bardzo niewyraźną minę bo po "dzień dobry" szybko oboje powiedzieli , że nic się nie stało tylko chcą rozmawiać z właścicielem mieszkania.
Pan Jegomość tez się wystrzaszył jak ich zobaczył. Ja uciekłam na górę a oni rozmawiali.
Po ich wyjściu Pan Jegomość mnie zawołam, ze niebezpieczeństwo minęło 
Okazało isę że przyszli zrobić wywiad o sąsiadach Pana Jegomościa. 
To jest małżeństwo. Pani ledwo chodzi ale prowadzi samochód , w dodatku alkoholiczka ,a jej mąż ma demencję. Widziałam go. Zarośnięty jak Robinson. I wrzeszczy co wieczór. Wg opinii sąsiadów i wczesniejszej kontroli policji w domu panuje tzw Sodoma i Gomora. Pan Jegomość powiedział że nie był u nich od 20 lat więc niewiele moze powiedzieć. Ale to co wtedy zobaczył starczyło żeby unikał późniejszych odwiedzin.
Kiedy po południu wyjeżdżałam rowerkiem na rekonesans, zauważyłam dwie dziewczyny u sąsiadow. Jedna myła okna a druga sprzątała kuchnię.
Szybka interwencja.
Pan jegomość przypuszcza że ktos z sąsiadów zgłosił jaka tam panuje sytuacja.
Poza tym kwitnę w Kolonii jak lilija.
Spokój i noce przespane.
Pan Jegomość jest nadal OK.
A ja wyszywam jak szalona. Bo nie wiem czy nastepna sztela mi na to pozwoli.

27 lipca 2017 18:54 / 11 osobom podoba się ten post
No to jestem...jakoś ostatnio nie mam weny. Normalnie niemoc jakaś na mnie spadła. Pogoda ostatnio tez nie była rewelacyjna.
Czas nie wiadomo dlaczego szybko biegnie. Jeden podobny do drugiego. Ale wczoraj....
Miałam wczoraj małą wtopę
Po wizycie lekarki miałam udac się do jej gabiinetu po receptę. Basia mi pokazywała, Pan Jegomość trase narysował ale to akurat zbagatelizowałam. No bo ja przecież wiem!
No i pojechalam. Zatrzymałam swojego mustanga przed przychodnią. Bardzo okazałą i wmaszerowałam do środka. Kiedy powiedziałam z czym przychodze to pani w recepcji kazała mi podejść do koleżanki. No i ja znowu wyłuszczam z czym przyszłam. Podaję karte ubezpieczonego a pani się pyta czy o tego pana chodzi.
No mówię że tak, że lekarka kazała tu po recepte przyjść.
I słysze odpowiedź:
- Prosze pani to jest przychodnia ginekologiczna. Lekarz domowy ma gabinet po drugiej stronie ulicy.
Matko i córko!
Wyskoczyłam jak z procy cała czerwona ze wstydu.
Kiedy wracałam do domu przeczytałam szyld nad w/w przychodnią.
Ot kobieto- myslę sobie- więcej pokory. Nawet przeczytac ci się nie chciało bo wiesz lepiej. Jak zwykle zresztą
28 lipca 2017 17:52 / 10 osobom podoba się ten post
Całe życie człowiek się uczy.
Pierwsza zasada: Nie meldować!
Nieopatrznie "zameldowałam", że ide na ogród chwaściki na tarasie unicestwić.
No i zaczęło się. Pan Jegomość chwycił za laskę i wyszedł na taras. Zadysponował abym przyniosła krzesło ogrodowe. Usiadł i laską zaczął mi chwaściki denuncjować. No bo chyba w konspiracji były i tak się te zielone zakamuflowały na szarych kaflach że na pewno ich nie widze.
Na początku mało mnie coś nie trafiło.
Siedzi jak pasza na tarasie i dłubie w powietrzu laską.
O żeszsz!!
Ale za chwilę śmiech mnie ogarnął i wszystka złość minęła.
Od miesiąca namawiam Pana Jegomościa, aby wyszedł na powietrze i posiedział w słonku a nie w salonie.
Niech sobie siedzi, niech sobie dziuba laską:
-Asza tam. Asza tu. Asza na rogu. Asza za tobą.
Całą godzinę dłubałam i tylko zerkałam na Pana Jegomościa.
I wiecie co? On się pierwszy zmęczył i poczynił ewakuacje do salonu.
28 lipca 2017 18:11 / 4 osobom podoba się ten post
Asik1

Całe życie człowiek się uczy.
Pierwsza zasada: Nie meldować!
Nieopatrznie "zameldowałam", że ide na ogród chwaściki na tarasie unicestwić.
No i zaczęło się. Pan Jegomość chwycił za laskę i wyszedł na taras. Zadysponował abym przyniosła krzesło ogrodowe. Usiadł i laską zaczął mi chwaściki denuncjować. No bo chyba w konspiracji były i tak się te zielone zakamuflowały na szarych kaflach że na pewno ich nie widze. :wystawia jezyk2:
Na początku mało mnie coś nie trafiło.
Siedzi jak pasza na tarasie i dłubie w powietrzu laską.
O żeszsz!!
Ale za chwilę śmiech mnie ogarnął i wszystka złość minęła.
Od miesiąca namawiam Pana Jegomościa, aby wyszedł na powietrze i posiedział w słonku a nie w salonie.
Niech sobie siedzi, niech sobie dziuba laską:
-Asza tam. Asza tu. Asza na rogu. Asza za tobą.
Całą godzinę dłubałam i tylko zerkałam na Pana Jegomościa.
I wiecie co? On się pierwszy zmęczył :wystawia jezyk: i poczynił ewakuacje do salonu.

Czekam na desant w Kolonii