No- pobijcie mnie nawet, albo co, ale mnie przysmaki PRL-u wyraźnie nie służyły. Dorastałam w tamtych czasach i byłam okropnym niejadkiem-jak bum- bum- chyba nic mi nie smakowało oprócz naleśników z serem. Nie przeczę natomiast, że ten okres wykształcał pewną inwencję kulinarną. Przecież w czasach gdzie półki sklepowe uginały się od sera żółtego i octu z odrobiną wyobrażni i siły przebicia ( alkohol na kartki) , mozna było wyczarować np. fondue :-) Pieczywo było i temu nie mozna było niczego zarzucić.
A obecnie bez żadnych wyrzutów sumienia cenię sobie możliwość zakupu awokado i krewetek- uwielbiam i gdyby nie to , że natłukłam dziś schabowych ( o to było za komuny ciężko ) , to bym zrobiła dziś na kolację...

Ciągle w głowie przelatują mi myśli, jak na jakiejś taśmie filmowej, o tym co kiedyś mama gotowała, czy później ja swojej rodzinie, a od dawna nie wracałam do tamtych potraw. W czasach, kiedy wiele produktów mamy dostępnych w każdej chwili, a dawniej były to artykuły dostępne w "delikatesach",zapominamy o prostym jedzeniu, dodając gdzie się da, a to oliwki ,a to krewetki, bez avocado czy mango, to nie można sobie kuchni wyobrazić . Trochę szkoda, bo ta dawna, chociaż często skromna kuchnia, była naprawdę smaczna.
Kto pamięta z dawnych lat potrawę ,którą lubił, a dawno do niej nie wracał?