U mnie sie jeszcze nie skończył,a za chwilę ja nie wytrzymam psychicznie.Z seniorka od rana żle,nie była komunikatywna,zero pomocy z Jej strony,tylko płacz i powtarzanie,że była w domu,gdzie jest syn ?! Ciśnienie też wysokie.Zadzwoniłam do syna,powiedziałam-co sie dzieje,kazali mi obserwować i zadzwonić po godzinie.Koło 10 było prawie o.k,a oni zafuniali do lekarza,a mnie wysłali po receptę,która wypisał.Przychodnia była już zamknięta,ale mnie wpuszczono i poproszono do lekarza.od nowa tłumaczyłam ,co sie działo-zmienił leki,ale...aptekazamknięta.Węc dopiero w piątek.Najgorsze,że mój Piotruś siedzi w przychodni sam z nienajlepszymi wynikami,a ja tu odchodze od zmysłów.Zastanawiam sie nawet,czy na jakiś czas nie zostać w domu,o ile znajdę pracę.Pieniądze to nie wszystko,choć poprawiają komfort życia.Ale ja mam Go tylko jednego,z dziećmi kontakt prawie żaden,tylko jak ja odwiedzę.Jeżeli wróci i powie mi prawde,dokończę zlecenie i ...pomyślimy.Teraz najbardziej Jego zdrowie leży mi na sercu-nie jest już młody,no ja też nie,ale różnica 16 lat.Trzymajcie kciuki za dobre wiadomości.

A później jedziemy do Damessy na imprę



Biorę dziadka, a co, niech babcię od Damessy pozna... Zmiennik będzie domu pilnować
