WerskaSię za panią nałaziłam, bo się rozpakowywała. Poza tym nie bardzo wiem, czego ode mnie oczekuje- chyba jej się wydaje, że powinnam być w zasiegu wzroku od rana do wieczora... Zobaczymy.
Ona była do tej pory sama i się kręci wszędzie, niby ja robię, niby ona chce- ale nie bardzo może...
Musimy się dograć, powoli...
Werska, to mi przypomina moją pierwszą podopieczną. Dwa tygodnie żeśmy się dopasowywały. Też musiała mnie ciągle mieć na oku, przyglądała się co i jak robię w kuchni, początkowo wszystko było nie tak. Jak tylko znalazłam się poza zasięgiem jej wzroku, słyszałam-wo sind Sie, Was machen Sie, wohin gehen Si-,tragedia po prostu

W końcu poprosiłam, żebyśmy usiadły i porozmawiały. Zapytałam czego ona ode mnie oczekuje i przedstawiłam jej moje wyobrażenie o pracy u niej i dla niej. Rozbieżności, między jej a moją wizją współpracy, były naprawdę duże.
Powiedziałam, że w ciągłym stresie i widząc jej ciągłe niezadowolenie, ja pracować nie mogę i nie chcę, bo nie muszę. Poprosiłam, żeby to przemyślała i jeśli nie wypracujemy jakichś kompromisów, to ja rezygnuję. Dałam jej czas na przemyślenie do następnego dnia . Pomogło,chociaż podczas rozmowy powiedziała, że ona na kompromisy żadne nie pójdzie, bo zawsze było tak, jak ona chciała i tak ma zostać. Całe życie była szefową, bez wykształcenia, ale bogata z domu, bogato wyszła za mąż, i przez całe życie tylko się bogaciła jeszcze bardziej. Mimo swoich 93 lat, zero demencji i bardzo samodzielna.
Spróbuj porozmawiać i ustalić z nią jakieś zasady. Mnie się udało. Wracałam do niej jako jedyna opiekunka 6 razy

Bardzo dobrze wspominam to miejsce.
Powodzenia
