Już po kolacji, babcia przed telewizornią z książką w ręce, a ja na tarasie, pod markizą, z Wysokimi obcasami. Próbuję czytać, ale ciężko to idzie. Upał nie odpuszcza, teraz 29 st, a tu nie ma gdzie się schować. Żadnego przyjemnego miejsca w cieniu, a w chałupie duchota. Na szczęście wiatr zaczął trochę podrygiwać, może coś przywieje, bo narazie deszcz i burza tylko w tv w prognozach pogody

Chyba skoczę jeszcze wody dokupić, bo zostało nam 2 butelki, a od wczoraj poszlo 6 × 1,5 l. Edeka pi drugiej stronie ulicy, więc daleko nosić nie trzeba. Ja mogę pić nawet kranówkę, ale Pdp tylko Gerolsteiner czy jak jej tam. Do nowonabytej karafki dodałam cytrynę, limonkę, arbuza i miętę i tak się nawadniamy. Namieszałam,ale smakuje smakowicie, jak mówi moj wnuk.
Jeszcze pół godzinki i babcia zbierać się będzie do łóżka. Nie wiem czemu dziewczyny tak ją przyzwyczaiły, zimą to jeszcze ok ,ale teraz? Szkoda mi jej trochę, bo długo widno i mogłaby wieczorkiem posiedzieć na powietrzu, jak się trochę chłodniej zrobi. Mnie tam by to nie przeszkadzało, bo ona sama szykuje się do spania, a ja i tak siedzę dlugo na tarasie. Nawet gadać za dużo z nią nie trzeba, więc dla mnie nie ma różnicy, kiedy ona dobranoc mi powie.
No nie, nie da się tu wysiedzieć, lecę po tę wodę, żeby nie daj panie jutro miało zabraknąć.
Przyjemnego wieczoru Wam życzę
