Wiecie co,zmęczona jakaś dzisiaj jestem. Chyba za dużo świeżego powietrza się nałykałam ?
W sumie większość czasu na nogach. Rano zakupy,póżniej gotowanie też na stojąco ,a na pauzie poniosło mnie hen daleko na spacer,a właściwie szybki marsz,bo pogoda cudna była,wiosną pachniało. I tak prawie 2 godz maszerowałam. Po powrocie namówiłam Pedepcię na spacer. Broniła się przed nim bardzo, ale jakoś się udało.Szkoda by było gdyby w taka pogodę nosa z domu nie wychyliła. Te pół godz dreptania chyba bardziej mnie zmęczyło niź długi i szybki marsz. Po kolacji jeszcze Piramiden obowiązkowo zaliczyć trzeba było i kuniec na dzisiaj. Seniorka też zmęczona nie wiem czym,bo szykuje się juź do łóżka

. Zdziwiona jestem, bo jak na nią to wcześnie jeszcze,najczęściej ok 22-23 idzie do swojej sypialni. Oj,długa będzie dla niej ta noc,na pewno ze dwa razy do kuchni zajrzy bo zgłodnieje

. Najważniejsze,że sama sobie radzi,a ja należę do tych szczęśliwców ,którzy jak się w nocy budzą, to potrafią za minutę zasnąć .
Tak sobie myślę,że wrócę tutaj chętnie w połowie maja,o ile nic się nie wydarzy. Za każdym razem jak wychodzę sobie gdzieś,odkrywam nowe miejsca,w których posiedziałabym sobie w pięknym otoczeniu natury. Tak sobie dzisiaj podziwiałam i doszłam do wniosku,że tak tu ładnie,jak w tym pensjonacie u Mleczko,a może nawet jeszcze ładniej

.Jeszcze całego ,pobliskiego parku nie obeszłam ,bo w dwie godziny nie da rady,chyba że biegiem a ja ostatni raz biegałam chyba przed pandemią. Już mi się jakoś nie chce,wolę szybki marsz,kijki,rower. Jak już będzie można zdjąć ciepłą kurtkę,to może podbiegnę trochę od czasu do czasu ,bo jak teraz o tym piszę,to nawet zatęskniłam za bieganiem. Takim wiecie,trochę " chodu", trochę biegu. Z Tiną czy innymi "siksami" wyścigować się na pewno nie będę,przegrałabym w przedbiegach

. Cóż ,z moim PESELem to trzeba się bardziej szanować,stawy swoje znaczy się ,bo siebie jako całokształt ,szanuję zawsze i wszędzie ?