Dzień dobry w ostatni,dla mnie, weekend w domu. Niebo w jakimś mlecznym kolorze, jeśli wierzyć prognozom,ma być ładny dzień. Ostatnie porządki, pakowanie walizki. Poprasowane rzeczy leżą w kupkach na stole,przede mną najgorsze,sortowanie co do szafy a co do walizki. Najchętniej wzięłabym i to i jeszcze tamto,ale już nauczyłam się rezygnować. Nie jadę zadawać szyku,ma być wygodnie,schludnie co nie znaczy brzydko. Mam już apkę audioteka więc książek,takich prawdziwych które lubię najbardziej, taszczyć nie muszę. Ściągnę sobie jeszcze jakieś ze dwa filmy na tableta, żeby podróż nie dłużyła się za bardzo. Jakoś nie mam szczęścia do ciekawych towarzyszek podróży,takich co to nie tylko opowiadają o tym,jak to sobie babcię czy dziadka ustawiły,jak im pokazały "kto tu rządzi". Zatykam uszy słuchawkami i się wyłączam. Inaczej mogłabym się z czymś wyrwać, niekoniecznie miłym,ale po co?
Popołudnie wyjazdowe, jadę na cmentarz bo tak jakoś wyszło, że ostatni raz byłam przed Wielkanocą. Dręczyły by mnie wyrzuty sumienia,że nie znalazłam czasu no i mam "do pogadania",z mamą i innymi,których już nie ma. Potrafią słuchać jak nitkt

. Nawet podpowiedzą coś czasami. Trochę daleko,godzina pociągiem w jedną stronę,ale cóż, już się nie przeprowadzą.
Dobrego, słonecznego dnia Wam i sobie życzę
