Wczoraj dzień minął bardzo. Trochę pośpiechu przed południem,a potem lajtowo. Po fizjoterapii poszłyśmy na lody. I nie do Włoskiej lodziarni,tylko do niemieckiej kawiarenki. Kupujemy tam czasem pyszne ciasta,ale wczoraj pierwszy raz posiedziałyśmy w ogródku. Cukiernia w bocznej uliczce,niepozorna z zewnątrz a w środku cudeńka dla oka i podniebienia. Ogródek schowany wśród zieleni za budynkiem,bardzo klimatyczny,mnóstwo kwiatów,kwitnących i zielonych krzewów,drzew. Żółte parasole p.słoneczne,żółte serwety na stolikach,błogi spokój i cisza. A tak smacznej kawy mrożonej dawno nie piłam. Później spacer "krajoznawczy " ,pdp chciała sobie przypomnieć,jak wyglądają uliczki,którymi dawno nie chodziła. Krótki przystanek we włoskiej knajpce bo nie miałyśmy ze sobą nic do picia,a w gardłach nam zaschło od gadania i powrót do domu. Pdp przed tv a ja pobiegłam po świeżą rybę . A jak wróciłam,to znów wypad do "naszego" bistro,czas minął szybko i przyjemnie,trzeba było wracać do domu. Praktycznie większa część dnia upłynęła nam na świeżym powietrzu. Po kolacji słyszałam tylko "was four ein wunderschoener Tag"
Dzisiaj powtórka bo pogoda sprzyja