Zakupy

31 marca 2014 14:16
kasiachodziez

Właśnie dlatego że masz zezowate szczęście teraz niczego nie zapłacisz:))

trzymam cie za slowo:)
31 marca 2014 18:16 / 2 osobom podoba się ten post
Udało mi się kupić tanio torbę, taka z materiału na zamki. Nie ma bata, bez niej się nie zabiorę. Że też ja muszę na te promocje ciągle włazić !!
31 marca 2014 18:21
magdalena_k

wiesz co znajac moje zezowate szczescie kurcze to napewno zaplace:(

oni w sinbadzie ważą jak jest duża gabarytami torba ,nie lubią tych dużych ile razy jechałam tak robili ja miałam 2 mniejsze i nigdy nie płaciłam
31 marca 2014 18:23
Mycha

Udało mi się kupić tanio torbę, taka z materiału na zamki. Nie ma bata, bez niej się nie zabiorę. Że też ja muszę na te promocje ciągle włazić !!

ja mam to szczęście że mój mąż jadąc na parę dni do domu podjechał do mnie i zabrał to co już miałam i dziś w nocy przywiózł  mi pustą która już jest zapełniona a jeszcze na większe zakupy się wybieram:)
31 marca 2014 18:57
jowitaliber

oni w sinbadzie ważą jak jest duża gabarytami torba ,nie lubią tych dużych ile razy jechałam tak robili ja miałam 2 mniejsze i nigdy nie płaciłam

do wielkich bardzo nie nalezy hahaha ale dosc duza zobaczymy:)
 
ja nie lubie sie z dwoma tachac laptop torebka itd 
zalezy od kierwcy tez....
31 marca 2014 19:03 / 1 osobie podoba się ten post
magdalena_k

do wielkich bardzo nie nalezy hahaha ale dosc duza zobaczymy:)
 
ja nie lubie sie z dwoma tachac laptop torebka itd 
zalezy od kierwcy tez....

Jechalam teraz z dwoma torbami,jedna to walicha ogromna,a dryga to torba spora i wcale się nie przyczepili w Sinbadzie,więc odwagi Madziu. Zawsze możesz powiedzieć ,ze wracasz z takim samym bagażem jak jechałaś do De i nikt Ci nie kazał dopłacać,to czemu teraz? :)
31 marca 2014 19:15 / 5 osobom podoba się ten post
Ja z dopłatą to też miałam małą przygodę.
Torbę miałam ciężką - to fakt - i kierowca wkładając ją do luku zaczął się jakoś podśmiechiwać i coś jakby żartować, że chyba dopłata będzie. Ale jakoś dziwnie to powiedział - nic konkretnego, tylko takie śmichy-chichy. I w końcu nie wiedziałam, czy mam dopłacać, czy nie, więc zapytałam. A on jak na mnie nie fuknie - już nie pamiętam jakimi słowami, ale bardzo grubiańsko - w każdym razie, że mam dopłacać - 5 euro. Więc mówię, że ok - ale poproszę rachunek. No to się rozindorzył jeszcze bardziej i odparł, że rachunek może mi na papierze toaletowym wystawić... Więc skoro tak, to mówię, że nie płacę - bo skoro mam zapłacić, to mam prawo oczekiwać rachunku, pokwitowania, czy jakiegoś innego dowodu zapłaty. Zaczął mi grozić, że mnie w ogóle nie weźmie, ja na to, że mam bilet i mam prawo jechać, a zapłacić za nadbagaż chcę, ale oczekuję pokwitowania (zaznaczę, że cały autobus już czekał, bo ostatnia byłam)
Odesłał mnie do biura na dworcu. Tam mi powiedziano, że pokwitowanie kierowca wystawia. Wracam więc i przekazuję wieści, a on że wracamy do biura. Wróciliśmy - pani zaczęła gdzieś dzwonić i w końcu stwierdziła, że kierowca na bilecie ma mi pokwitować, a jak wrócę to mogę w siedzibie firmy rachunku żądać. No ale nie miałam biletu wydrukowanego:) Ostatecznie jednak mi go wydrukowali i kierowca na nim pokwitował.
Wiem - upierdliwa byłam, ale chamskie odzywki kierowcy mnie do tego doprowadziły i jako, że jestem pewna, że te 5 euro za nadbagaż to by do własnej kieszeni wziął, więc się uparłam. I jak dostałam pokwitowanie, to mogłam się o rachunek ubiegać, a więc on te pieniądze też musiał firmie oddać.
31 marca 2014 19:36
magdalena_k

do wielkich bardzo nie nalezy hahaha ale dosc duza zobaczymy:)
 
ja nie lubie sie z dwoma tachac laptop torebka itd 
zalezy od kierwcy tez....

Fajna babka jesteś ładnie się uśmiechaj ,jakiś żarcik i napewno nie zapłacisz :)
31 marca 2014 19:38
jowitaliber

Fajna babka jesteś ładnie się uśmiechaj ,jakiś żarcik i napewno nie zapłacisz :)

az sie zaczerwienilam:) heehehe
31 marca 2014 19:39 / 3 osobom podoba się ten post
wichurra

Ja z dopłatą to też miałam małą przygodę.
Torbę miałam ciężką - to fakt - i kierowca wkładając ją do luku zaczął się jakoś podśmiechiwać i coś jakby żartować, że chyba dopłata będzie. Ale jakoś dziwnie to powiedział - nic konkretnego, tylko takie śmichy-chichy. I w końcu nie wiedziałam, czy mam dopłacać, czy nie, więc zapytałam. A on jak na mnie nie fuknie - już nie pamiętam jakimi słowami, ale bardzo grubiańsko - w każdym razie, że mam dopłacać - 5 euro. Więc mówię, że ok - ale poproszę rachunek. No to się rozindorzył jeszcze bardziej i odparł, że rachunek może mi na papierze toaletowym wystawić... Więc skoro tak, to mówię, że nie płacę - bo skoro mam zapłacić, to mam prawo oczekiwać rachunku, pokwitowania, czy jakiegoś innego dowodu zapłaty. Zaczął mi grozić, że mnie w ogóle nie weźmie, ja na to, że mam bilet i mam prawo jechać, a zapłacić za nadbagaż chcę, ale oczekuję pokwitowania (zaznaczę, że cały autobus już czekał, bo ostatnia byłam)
Odesłał mnie do biura na dworcu. Tam mi powiedziano, że pokwitowanie kierowca wystawia. Wracam więc i przekazuję wieści, a on że wracamy do biura. Wróciliśmy - pani zaczęła gdzieś dzwonić i w końcu stwierdziła, że kierowca na bilecie ma mi pokwitować, a jak wrócę to mogę w siedzibie firmy rachunku żądać. No ale nie miałam biletu wydrukowanego:) Ostatecznie jednak mi go wydrukowali i kierowca na nim pokwitował.
Wiem - upierdliwa byłam, ale chamskie odzywki kierowcy mnie do tego doprowadziły i jako, że jestem pewna, że te 5 euro za nadbagaż to by do własnej kieszeni wziął, więc się uparłam. I jak dostałam pokwitowanie, to mogłam się o rachunek ubiegać, a więc on te pieniądze też musiał firmie oddać.

też bym tak zrobiła 
31 marca 2014 19:47 / 1 osobie podoba się ten post
wichurra

Ja z dopłatą to też miałam małą przygodę.
Torbę miałam ciężką - to fakt - i kierowca wkładając ją do luku zaczął się jakoś podśmiechiwać i coś jakby żartować, że chyba dopłata będzie. Ale jakoś dziwnie to powiedział - nic konkretnego, tylko takie śmichy-chichy. I w końcu nie wiedziałam, czy mam dopłacać, czy nie, więc zapytałam. A on jak na mnie nie fuknie - już nie pamiętam jakimi słowami, ale bardzo grubiańsko - w każdym razie, że mam dopłacać - 5 euro. Więc mówię, że ok - ale poproszę rachunek. No to się rozindorzył jeszcze bardziej i odparł, że rachunek może mi na papierze toaletowym wystawić... Więc skoro tak, to mówię, że nie płacę - bo skoro mam zapłacić, to mam prawo oczekiwać rachunku, pokwitowania, czy jakiegoś innego dowodu zapłaty. Zaczął mi grozić, że mnie w ogóle nie weźmie, ja na to, że mam bilet i mam prawo jechać, a zapłacić za nadbagaż chcę, ale oczekuję pokwitowania (zaznaczę, że cały autobus już czekał, bo ostatnia byłam)
Odesłał mnie do biura na dworcu. Tam mi powiedziano, że pokwitowanie kierowca wystawia. Wracam więc i przekazuję wieści, a on że wracamy do biura. Wróciliśmy - pani zaczęła gdzieś dzwonić i w końcu stwierdziła, że kierowca na bilecie ma mi pokwitować, a jak wrócę to mogę w siedzibie firmy rachunku żądać. No ale nie miałam biletu wydrukowanego:) Ostatecznie jednak mi go wydrukowali i kierowca na nim pokwitował.
Wiem - upierdliwa byłam, ale chamskie odzywki kierowcy mnie do tego doprowadziły i jako, że jestem pewna, że te 5 euro za nadbagaż to by do własnej kieszeni wziął, więc się uparłam. I jak dostałam pokwitowanie, to mogłam się o rachunek ubiegać, a więc on te pieniądze też musiał firmie oddać.

Brawo !
31 marca 2014 19:52 / 1 osobie podoba się ten post
Przez dwa lata jeżdżenia Sindbadem nie miałam dopłaty za nadbagaż, ale zawsze na wszelki wypadek miałam w portfelu 40zł, tudzież 10 euro, z przeznaczeniem na ten cel. Teraz, jak wracałam do Polski, tak się złożyło, że nie miałam w ogóle gotówki. Zajeżdżamy z dziadkiem i jego córką na dworzec i jak na złość okazuje się, że pan kierowca waży ludziom bagaże. Ludzie trochę się buntują, ale on odpowiada im, że w weekendy (akurat sobota była) i święta takich ciężkich pakunków się nie wozi, jak się nie chce dopłacać. Ustawiłam się na końcu kolejki i myślę, no trudno, najwyżej jak mi zważy (co było dla mnie bardziej niż pewne, bo walizę miałam naprawdę wielką i ciężką), to pożyczę od dziadka na dopłatę... W końcu moja kolej, podchodzę do kierowcy a on nawet nie założył mi tego paska od wagi, tylko chwycił bagaż i wrzucił do luku. Stoję deczko skonsternowana i patrzę na niego a on: "Tylko się nie chwalić w autoakrze".
Dziadka córka dopytywała się, o co chodziło z tym zamieszaniem z bagażami, więc tłumaczę jej, że niby trzeba płacić czasami za nadbagaż, ale że mnie nie skasowali a ona: "Pfffff, jak w samolocie!"
Później w autokarze jednak widziałam, że wystawiali ludziom pokwitowania za te dopłaty bez żadnego ale.
31 marca 2014 19:58 / 2 osobom podoba się ten post
wichurra

Ja z dopłatą to też miałam małą przygodę.
Torbę miałam ciężką - to fakt - i kierowca wkładając ją do luku zaczął się jakoś podśmiechiwać i coś jakby żartować, że chyba dopłata będzie. Ale jakoś dziwnie to powiedział - nic konkretnego, tylko takie śmichy-chichy. I w końcu nie wiedziałam, czy mam dopłacać, czy nie, więc zapytałam. A on jak na mnie nie fuknie - już nie pamiętam jakimi słowami, ale bardzo grubiańsko - w każdym razie, że mam dopłacać - 5 euro. Więc mówię, że ok - ale poproszę rachunek. No to się rozindorzył jeszcze bardziej i odparł, że rachunek może mi na papierze toaletowym wystawić... Więc skoro tak, to mówię, że nie płacę - bo skoro mam zapłacić, to mam prawo oczekiwać rachunku, pokwitowania, czy jakiegoś innego dowodu zapłaty. Zaczął mi grozić, że mnie w ogóle nie weźmie, ja na to, że mam bilet i mam prawo jechać, a zapłacić za nadbagaż chcę, ale oczekuję pokwitowania (zaznaczę, że cały autobus już czekał, bo ostatnia byłam)
Odesłał mnie do biura na dworcu. Tam mi powiedziano, że pokwitowanie kierowca wystawia. Wracam więc i przekazuję wieści, a on że wracamy do biura. Wróciliśmy - pani zaczęła gdzieś dzwonić i w końcu stwierdziła, że kierowca na bilecie ma mi pokwitować, a jak wrócę to mogę w siedzibie firmy rachunku żądać. No ale nie miałam biletu wydrukowanego:) Ostatecznie jednak mi go wydrukowali i kierowca na nim pokwitował.
Wiem - upierdliwa byłam, ale chamskie odzywki kierowcy mnie do tego doprowadziły i jako, że jestem pewna, że te 5 euro za nadbagaż to by do własnej kieszeni wziął, więc się uparłam. I jak dostałam pokwitowanie, to mogłam się o rachunek ubiegać, a więc on te pieniądze też musiał firmie oddać.

 
Wichura, teraz wiem, że Ty to ja - ja to Ty :)  
31 marca 2014 20:01 / 2 osobom podoba się ten post
giunta

Przez dwa lata jeżdżenia Sindbadem nie miałam dopłaty za nadbagaż, ale zawsze na wszelki wypadek miałam w portfelu 40zł, tudzież 10 euro, z przeznaczeniem na ten cel. Teraz, jak wracałam do Polski, tak się złożyło, że nie miałam w ogóle gotówki. Zajeżdżamy z dziadkiem i jego córką na dworzec i jak na złość okazuje się, że pan kierowca waży ludziom bagaże. Ludzie trochę się buntują, ale on odpowiada im, że w weekendy (akurat sobota była) i święta takich ciężkich pakunków się nie wozi, jak się nie chce dopłacać. Ustawiłam się na końcu kolejki i myślę, no trudno, najwyżej jak mi zważy (co było dla mnie bardziej niż pewne, bo walizę miałam naprawdę wielką i ciężką), to pożyczę od dziadka na dopłatę... W końcu moja kolej, podchodzę do kierowcy a on nawet nie założył mi tego paska od wagi, tylko chwycił bagaż i wrzucił do luku. Stoję deczko skonsternowana i patrzę na niego a on: "Tylko się nie chwalić w autoakrze".
Dziadka córka dopytywała się, o co chodziło z tym zamieszaniem z bagażami, więc tłumaczę jej, że niby trzeba płacić czasami za nadbagaż, ale że mnie nie skasowali a ona: "Pfffff, jak w samolocie!"
Później w autokarze jednak widziałam, że wystawiali ludziom pokwitowania za te dopłaty bez żadnego ale.

tylko sie nei chwalic hehehe dobre udalo Ci sie 
31 marca 2014 20:03 / 2 osobom podoba się ten post
O właśnie - rozumiem dopłatę, ale pokwitowanie się należy.
Moja przygoda w BeckerReisen miała miejsce.
W ogóle tam kierowcy są nie bardzo.
Raz siedziałam za fotelem, na którym kierowca miał swoją torbę i wychodząc położyłam na tej torbie kurtkę - chciałam najpierw założyć bluzę, później kurtkę, więc na czas zakładania bluzy ją tam położyłam. Kierowca oburzony "co pani robi??" - się wystraszyłam, bo myślałam, że coś rzeczywiście złego zrobiłam. A jemu o tą kurtkę chodziło:)
A teraz jak jechałam to uszy mi więdły od słuchania ich dialogów pełnych k... ch... itp. A siedziałam gdzieś na środku autokaru, więc współczuję tym siedzącym bliżej.