Jak to z tymi zakupami? Dla nas i pacjenta

14 września 2012 07:55
Byłam w z małżeństwem- ona chora, on 90-lat na chodzie... I własnie dziadek robił zakupy:(. Przez 3 miesiące jadłam to samo na śniadanie i kolacje. Obiady każdego tygodnia się powtarzały, w piątki jeździł na targ rybny i tej świeżej rybki przywoził tyle, że dla mnie jednej byłoby mało... Było okropnie:(.  Moja koleżanka opiekuje się teraz dziadkiem, w którym płynie błękitna krew i tam rodzina nie oszczędza- ona dostaje 200eu na tydzień!!!! Z tego ma tankować auto i kupować wszystko co niezbędne do domu. Rodzina nie kontroluje tych wydatków, są szczęśliwi, że dziadek jest dobrze zaopiekowany:)
14 września 2012 20:07
witam ! ja własnie przyjechalam po 3 miesiącach i odpoczywam ale chcialam się" pochwalić " ze mi córcia od babci dawała 50 eu na 2 tygodnie i jeszcze gdyby mogla to by kazała mieć na 3 czasmi zastanawiałam sie czy ja wymyslam czy ona bo nikt mi nie powiedział ile powinnam dostawać ale wydawało mi się ze chyba to mało

Babcia lubiła sobie pojeść ale jak jej nagadala cora to jadła mniej przez 1-2 dni a potem zapominala :) dziś mnie to śmieszy ale gdy byłam tam to było inaczej

Aldika nie maiłam tylko Peni i Rewe był jeszcze kotek i cora liczyła ile puszek zjadł a moze ja kurcze co za czasy Na odjezdne nawet dziękuje nie powiedziala za opieke ,chyba jedznak źle było z tą kasą miłam za swoje sobie kupować a moze nawet babci Pozdrawiam i życzę powodzenia wami i sobie na dalszej drodze zawodowej w De
14 września 2012 20:19
No ja też Lisa byłam w takim miejscu, że babcia dawała 50 na 2 tyg ale później powiedziałam, że to za mało, to dawała... znów 50 ale na 10 dni :)))) a najlepiej by było, bym za swoje kupowała jedzenie dla niej i dla siebie... ja kupowałam dla siebie np.jogurty i wkładałam do lodówki, to babcia potrafiła w nocy mi je zjadać, później to się wycfaniłam i chowałam u siebie w pokoju do szafy:)))
14 września 2012 20:25
50 euro na 2 tygodnie dla 2 osób to 50zł/os/tydzień czyli +/- 7zł =1,5 euro/dzień. W tym żarcie dla kota.. Nawet w Polsce za to nie przeżyjesz, no, pardon, przeżyć przeżyjesz, ale baaaaaaardzo oszczędnie, no a chemia, papier, chusteczki, kawa napoje ??? A przecież 20 euro to kwota, którą Niemcy tutaj średnio na lunch wydają. Słyszałam, już o 4 jogurtach/dzień, ale to podopieczna skąpa była, a tu córcia co, chciała matkę zagłodzić, a Ciebie razem z nią? Albo może liczyła, że się zlitujesz i będziesz karmiła babcie za swoje ?? Booooże, co za ludzie ...
14 września 2012 20:55
a czemu nie zadzwoniłyście wtedy do Waszych firm z opisaniem sytuacji?
14 września 2012 21:23
No ja byłam zatrudniona w niemieckiej firmie, zadzwoniłam to syn mi po kryjomu przed babcią dawał 100 euro na miesiąc...
14 września 2012 21:56
Hihihihihi :) Ale jaja, po kryjomu przed matką na jedzenie dla niej :)

Właśnie najsmutniejsze jest, jak się czyta, że dzieciaki skąpią na swoich schorowanych rodziców, bo załatwią agencję i jeszcze co, niby karmić trzeba ?? Ależ po co ...

Ja nie narzekam za bardzo na dziadkową rodzinę, żyją sobie na poziomie niemieckiej niższej klasy średniej (więc dla nas komfortowo), ale też dziadek wymaga nie tylko opiekunki, ale całej fury kosztownych leków (nie wszystkich refundowanych), specjalnych kosmetyków, córka rozlicza się comiesięcznie z urzedami, kasami chorych, bankami, etc, więc siłą rzeczy na czymś oszczędzać trzeba - padło na artykuły codziennościowe, bo na tym w końcu oszczędzić się da, tym bardziej, że wszystko idzie z dziadkowej emerytury (no tak, Niemcy, u nas za emeryture urzędnika po 30 latach pracy to dziadek miałby wybór: kupić połowę z przepisanych leków, albo jeść dwa w porywach dwa i pół posiłku dziennie). A córka nie pracuje, jest perfekcyjną panią domu, więc trudno, żeby z mężowskiej pensji dopłacała za opiekę nad ojcem, ktoremu ostatecznie nic, oprócz zdrowia, nie brakuje.

Ale z tego co czytałam (tutaj i na drugim forum) to częściej od rodziny skapią sami podopieczni. W sumie sama mam dziadków w Niemczech i, jakkolwiek mnie, jako wnuczce, babcia nieba przychyla, tak dziadkowi nie pozwala jogurtu zjeść, bo to dla dzieci (mam 27 lat :D), a on nie musi, więc wierzę w 100%, że może tak być :)
15 września 2012 12:44
my z babcią wydajemy raz w tygodniu w Aldiku około 80 euro, potem 2 razy w tygodniu w miejscowym sklepiku po 20-25 euro, babcia lubi dobrze zjeść i uwielbia słodkie w każdej postaci ) a więc ciasta, ciasteczka itd. Rodzina nic nie mówi(przynajmniej narazie) bo babcia sama rozporządza swoimi pieniędzmi, ja muszę tylko zbierać wszystkie rachunki. Są to pieniądze na jedzenie i środki czystości bo na lekarstwa czy fryzjera to już inne. Chyba mam troszkę szczęscia bo na jedzenie nie mogę tu narzekać. Jak mam na coś ochotę babcia kupuje i chętnie sama próbuje - nie ma diety więc je wszystko
17 września 2012 18:12
WissenkA, no wlasnie moja frau tez lubi dobrze zjesc i po kazdym posilku ( nawet po snniadaniu ) cos slodkiego - min. kilka ciasteczek , a po obiedzie zawsze musi miec deser -pudding z sosem, lody, ciasto... . U mojej znajomej opiekunnki babce kupuje sie jedna kajzerke dziennie , i jedna polowe babka je na sniadanie a druga polowe na kolacje z jakis serkiem. A obiad to tez jak ptaszek albo serek homogenizowany :X



Aldik to nazwyacie Adli czy to jest jakis inny sklep ?
17 września 2012 18:20
moja też z tym słodkim przesadza ) i deser obowiązkowo dokładnie pudding z sosem lub ciastko lub lody ) jak nie ma podwieczorka nachtisch to jest bardzo niezadowolona

co do Aldika tak sobie nazywam Aldi
17 września 2012 19:43
Chcę też napisać co niektóre dziewczyny wyprawiają. Przywożą sobie w słoikach ugotowane w domu jedzenie. Tutaj więc robią minimalne zakupy...Miałam problem u poprzedniej rodziny, ponieważ na dzień dobry wydałam 80 euro na jedzenie oraz środki czystości...Jak się okazało moja poprzedniczka wydawała tylko do sumy 25euro...Po rozmowie było wszystko okej.Nieraz słyszałam póżniej jak rodzina żartowała z poprzedniczki.... Macie racje trzeba się szanować w każdej kwestii...
17 września 2012 19:56
Alexia eee ??? ale jak np. przyjezdza dziewczyna na 6-8 tygodni to ile tych sloikow musi ze soba zabrac , hmm ? co za cyrk .



Wissenka, moja po kolacji zjada wlasnie 3 herbatniki, 3 pierniki i 3 takie milkowe z czekolada wafelki... .Twierdzi ze nie ma cukrzycy, wiec nie musi sie ograniczac :) A niech sobie wscina .
17 września 2012 20:35
ja sobie nie wyobrażam żebym przywoziła coś z domu, ale z jednym się zgodzę niektóre dziewczyny chcą być lepsze od pozostałych, moja zmienniczka zaczęła wydawać o połowę mniej odemnie i potem rodzina pytała się mnie dlaczego ja tak dużo, na szczęście babcia - łakomczuch powiedziała, że dobrze że ja wróciłam bo wcześniej miała pustą lodówkę.... i po co to?? rodzina pomarudziła ale już przestała więc po co to jej było???

Kaya - moja właśnie wsunęła 2 drozdzówki i jak ją znam zaraz pomaszeruje do szafki - tam mamy słodycze schowane - i pewno jakiegoś batonika wyciągnie albo czekoladkę )
17 września 2012 22:04
Ooooo. To ja dostałam małe upomnienie, że wydaję 10 euro tygodniowo więcej, bo mam wydzielone 50 na zakupy :) Ale się teraz spinam i mieszczę w tej kwocie, chociaż czasami klnę w duchu, bo coś więcej by się przydało :)

Ale za to dużo piekę swoich specjałów drożdżowych, wytrawnych tudzież na słodko (niemieckie świeże drożdże o niebo lepsze od naszych, wszystko rośnie w oczach, a miękkie, a pulchne... Noż kurczę, nie mam pojęcia, od czego to zależy, ale uwielbiam na nich piec :) ) i dziele się z rodziną dziadka, jednak, przyznam się, robię to tylko dla własnej przyjemności: uwielbiam bawić się w kuchni i uwielbiam, jak ktoś to docenia (ale Wissenko, za Pavlovą się nie zabiorę, bo bezy to moja pięta achillesowa; kiedyś, zaryzykowawszy, nie tylko ubabrałam cała kuchnię masa bezową, ale jeszcze podałam gościom na wpół spalone, a w środku mokre gnioty smakiem oraz kształtem nie przypominające niczego :) )

Ale swoje żarcie wozić ?? Jasny gwint. No, to trzeba mieć zdrowo nie teges pod kopułką; nawet, jak ktoś się krępuje korzystać z opcji "pełnego wyżywienia" (czego nie jestem w stanie pojąć, skoro ma to zagwarantowane w umowie) to wszak za 5 euro można tydzień od biedy przeżyć. Licho, bo licho, ale na słoikach z domu też się chyba kwartału nie wytrzyma ... Śmiechu warte :)
18 września 2012 18:28
Wissenka, wlasnie - ja tez nie ograniczam babki w ogole, a apetyt ma jakby pracowala w lesie, szczególnie na slodycze i na owoce - kupuje bardzo duzo takich smakolykow .Obiady tez ostatnio zjada cale porcje , kolacje to samo . Jakoze tez jestem lakomczuch niesamowity to rozmumiem frau doskonale :) Ah, ja lubie tluste rzeczy tez , a ona gerade nie lubi jak cos ocieka tluszczem - mala roznica.



Helly, ja tez lubie czasem sama cos upiec :) Ba Na nas dwie to jedno ciasto na 2 dni :D wiec oplaca sie robic = A zwozenie jedzenia zz Polski to wyglupy ! az to co one w w walizce zamiast ubran czy ksiazek sloiki wiaza ???