09 lutego 2014 21:41 / 2 osobom podoba się ten post
4 grudnia – dzień siedemnasty
Zbliża się koniec naszego wyjazdu, czas więc na podsumowanie. Dzisiaj o tym, co mi się podoba w Maroko, a co nie. Kolejność przypadkowa, zacznę od minusów, co by miło zakończyć.
Minusy:
1. Brud – nawet jak jest niby czysto, to i tak jest brudno. Klejące się stoły w knajpach (całe szczęście często przynoszą papier jednorazowy do położenia pod talerze) , brudne umywalki i lustra w łazienkach, parchate koce.
2. Brak pościeli, tylko prześcieradła i koce do przykrywania się.
3. Brak papieru toaletowego we wszelkich toaletach.
4. Namolni sprzedawcy – nie można niczego dotknąć, zapytać normalnie o cenę, bo zaraz wyciągają cały towar i pokazują i wciskają.
5. Naganiacze hotelowi, którzy po przyjeździe w nowe miejsce nie dają spokoju i nie chcą się odczepić.
6. Brak ustalonych cen i konieczność targowania się.
7. Śmieci na Saharze, na polach i na plaży.
8. Hotele bez ogrzewania i w rezultacie w nocy jest zimno.
9. Nie wszędzie jest ciepła woda i trzeba przy wyborze hotelu zawsze o nią pytać. Czasami jest, ale trzeba za nią dodatkowo płacić.
10. Mięso – o ile nie jest z kurczaka to jest tłuste i często z kośćmi.
11. Nie można spokojnie chodzić ulicami, bo jest się ciągle na coś nagabywanym – na hotel, restaurację, słodycze, wycieczki, haszysz, zakupy u straganiarzy.
12. Brak oznaczonych przystanków autobusowych i rozkładów jazdy. Tylko w Marrakeszu przy Jemaa El Fna są takie przystanki. W rezultacie trudno złapać autobus miejski.
13. Nie ma właściwie wcale koszy na śmieci, więc wszędzie walają się odpady.
Plusy:
1. Harira.
2. Zestawy śniadaniowe z chleba lub bagietki, naleśnika, croissanta, dżemu, kawy i soku – dobre i tanie.
3. Słońce.
4. Fajne rzeczy do kupienia: olejki, szale, laczki, torebki, ceramika, ciuchy, lampiony itd.
5. Łatwość przemieszczania się między miastami – dużo przewoźników.
6. Przyjemność podróżowania – autobus robi co 1.5 godziny przerwę pod knajpą.
7. Tanie i dobre mandarynki.
8. Herbata miętowa ze świeżą miętą.
9. Wi-fi w większości hoteli.
10. Ludzie niezwiązani z handlem i turystyką są bardzo życzliwi.
11. Tanie i dobre chlebki.
12. Różnorodność krajobrazu – ocean, góry, pustynia.
13. Mediny – wąskie, kręte uliczki pełne handlarzy i tętniące życiem.
14. Wszędobylskie koty, chociaż niektórym może to przeszkadzać, że są nawet w knajpach.
15. W restauracjach dostaje się prawie zawsze aperitif gratis (chlebek i oliwki).
16. Sok pomarańczowy za 4 dirhamy na Jemaa El Fna – świeżo wyciskany.
17. Falafele.
18. Brak problemów z porozumiewaniem się – albo mówią po angielsku, albo każdy może w swoim języku mówić i i tak człowiek się jakoś porozumie. Wszyscy chyba mówią też po francusku.
19. Hotele z patio w środku.
20. Tarasy na dachach.
21. Można tanio spędzić tutaj wakacje. Hotele nie są drogie i jest duży ich wybór, można jeść chlebki, harirę i naleśniki i da się wtedy baaardzo tanio wyżywić.
22. Pomimo, że wszędzie tym straszą (przewodniki, Internet) nie dostaliśmy sraczki. A jedliśmy w różnych miejscach, większość z nich Sanepid by pewnie zamknął, myliśmy zęby w bieżącej wodzie i piliśmy soki, które w niektórych miejscach były mieszane z wodą – zapewne kranówą. Złamaliśmy więc wszelkie zasady bezpieczeństwa w tym względzie.
Dzisiaj tylko do 12.00 się opalaliśmy, bo później zaszło słońce. Poszliśmy więc na falafele i dalej na piaszczystą plażę. Spacerowaliśmy wzdłuż linii brzegowej, minęliśmy windsurferów, wielbłądy, konie. Niestety im dalej, tym więcej śmieci. Straszne to – torebki foliowe, butelki plastikowe i inne syfy pokrywały duże części plaży. Nie rozumiem jak można tak zaśmiecać i nie rozumiem, dlaczego nikt tego nie sprząta. Mieliśmy iść jeszcze dalej, no ale chodzić po syfie to żadna przyjemność. Dziwne też, że ta plaża jest na 61 miejscu w światowym rankingu plaż. Wróciliśmy więc do miasta, kupiliśmy winogrona, mandarynki i słodycze, wstąpiliśmy na herbatę miętową i wróciliśmy na dach naszego hotelu.
Dzisiaj ostatnia noc tutaj, jutro już z powrotem do Marrakeszu. A pojutrze odlot:(
Na kolacji byliśmy znowu na przepysznych rybach. Żałuję, że częściej tam nie chodziliśmy. Za dwie – doradę i jakąś niezidentyfikowaną zapłaciliśmy 100 dirhamów i to z surówką, bagietką i napojami. Szkoda, że wyjeżdżamy, bo i jutro byśmy na ryby poszli. Za tacę pełną ryb i owoców morza chcieli tylko 150 dirhamów, no ale w owocach morza to my nie gustujemy.
W drodze powrotnej bawiłam się z takim wielkim, wypasionym kotem. Koty tutaj są mocno wykarmione i łaszą się. Posiedzieliśmy z kotami w bramie, pobawiliśmy się robieniem zdjęć w niekorzystnych warunkach, bez statywu. Wyjątkowo klimatyczna nasza uliczka nocą jest. Dobrze oświetlona i wszystko w kolorze piaskowca. Chciałam zabrać kota do pokoju, ale Artur nie chciał :(
Wydatki:
- falafele – 20
- herbata – 10
- owoce – 29
- papierosy – 20
- ryby na kolację – 100
Razem: 204 dirhamów = 78zł = 19 euro