Nasze podróże, ulubione miejsca

11 lutego 2014 20:00 / 2 osobom podoba się ten post
6 grudnia – dzień dziewiętnasty
 
Wczoraj wieczorem przybyła do hotelu wycieczka hiszpańskich nastolatków. No i zaczął się hałas – krzyczeli do siebie przez pół hotelu, grali na gitarze, drzwiami trzaskali. Do 24.00 wytrzymałam, ale później wypadłam z pokoju, rozczochrana i wkurzona – chciałam iść poczytać regulamin hotelowy i znaleźć informację, od której zaczyna się cisza nocna. We wszystkich hotelach była to 22.00. Po drodze miał nieszczęście mnie spotkać chłopak przygrywający na gitarze, więc mu zaraz powiedziałam, że nie jest sam w tym hotelu i nawet mnie przeprosił. Dotarłam do recepcji i przyjrzałam się regulaminowi, ale albo nic o ciszy nocnej w nim nie było, albo byłam za bardzo zdenerwowana, żeby to wychwycić. Zapytałam więc recepcjonistę, czy w tym hotelu takie coś obowiązuje. Powiedział że tak i że zaraz będą w swoich pokojach. I rzeczywiście – może idealnej ciszy to nie było, ale szło w końcu zasnąć. Za to o 7 rano zafundowałam im Annę Netrebko z Sempre libera na pobudkę. Ale chyba ich to nie poruszyło, za to inny facet z niezbyt zadowoloną miną z pokoju wyszedł. Całe szczęście nic nie marudził.
 
Dzisiaj poszliśmy na śniadanie, a później na suki, ale oprócz breloczka i papierosów nic nie kupiliśmy. Fajne torebki widziałam, ale facet na początku twierdził, że za 150 są, a jak zaczęłam wybierać i się targować, to podał cenę 200. Takie coś to mi się nie podoba, więc się pożegnaliśmy. Na odchodne oczywiście zaczął obniżać cenę, ale już nie chciałam robić z nim interesów. Arturowi podobała się czapka Malcolma X, ale za droga była.
 
Teraz siedzimy jeszcze kilka minut na dachu i zaraz idziemy się pakować, na obiad i na lotnisko. Jak znam Artura, to jeszcze wyciągnie mnie na zakupy. Sprzedawcy są tutaj chyba najbardziej namolni ze wszystkich miast, w których byliśmy. Nie można nawet spokojnie przejść, a co dopiero popatrzeć, czy przystanąć. Wszędzie jest good price, marocain price, albo democratic price. Chyba nie wiedzą, że jak tak namawiają, to wywołują reakcję odwrotną i człowiek chce jak najszybciej uciekać od nich.
 
Siedzimy już w samolocie. Mama Artura właśnie napisała, że w Europie odwołane są loty z powodu orkanu. No ale samolot odlatuje, więc chyba nie jest aż tak źle. Chociaż półgodzinne opóźnienie mamy, bo nasz samolot później przyleciał.
 
Po opuszczeniu hotelu poszliśmy jeszcze na tajina i omlet, a później na bazary. Ale nie mieliśmy już za dużo pieniędzy, więc kupiłam tylko błękitną, skórzaną kosmetyczką, z ręką Fatimy i taki sam futerał na klucze. Na lotnisku zjedliśmy jeszcze pizzę za 120 dirhamów! Później jeszcze lody za 4 euro i w końcu wpuścili nas do samolotu. Aaa – musiałam bagaże przepakowywać, bo walizka ważyła 23 kilo (a może tylko 20), mogliśmy albo dopłacać, albo się przepakować. Wyrzuciliśmy tylko Artura pustą butelkę po coli. Celnik ucieszył się, że mam zdjęcie ich króla w saszetce z dokumentami, powiedział, ze to dobry król jest.
 
Artur panikuje. Nic się nie dzieje w samolocie, a on mówi, że już jest wichura i burza i samolot nie może tego wyminąć. I nie podoba mu się, że ludzie chodzą po samolocie:) Bo on „zna prawa aerodynamiki” :):)
 
Wydatki:
 
- sniadanie – 40
- obiad – 50
- breloczek – 10
- soki – 12
- kosmetyczka – 40
- bilety miejskie – 8
- pizza – 120
- lody – 4 euro
 
 
Razem: 180 dirhamów = 106zł = 54 euro
11 lutego 2014 20:16 / 2 osobom podoba się ten post
Edytowałabym ostatni post i w nim dopisała to, co teraz chcę, ale mam tam tylko opcję "cytat".

Więc to już koniec naszych przygód - jakby ktoś był ciekawy, to cała podróż ze wszystkim (bilety lotnicze, ubezpieczenie, jedzenie, noclegi, zakupy itd) wyniosła nas ok. 5300. Jako, ze 19 dni to było, to uważam, że bardzo tanio. Dużo też się przemieszczaliśmy tam na miejscu, więc dosyć dużo wyniosły bilety autobusowe. No i niemal tysiąc złotych wydaliśmy na zakupy - laczki, olejki, szale, przyprawy, kosmetyki, płyty i inne cudeńka. Jakby ktoś chciał zrobić sobie tygodniowy, czy dwutygodniowy urlop w Maroko w jednym miejscu, to już bardzo tanio można to zorganizować.

Podliczyłam sobie niektóre wydatki i tak:

- noclegi - 2.676 dirhamów = 1.016zł = 250 euro
- jedzenie i picie - 2.593 dirhamy = 986zł = 240 euro
- komunikacja - 1.224 dirhamy = 465zł = 112 euro
- wycieczki - 735zł = 176 euro
- zakupy - 2.098 dirhamów = 798zł = 190 euro
- zwiedzanie (bilety) - 295 dirhamów = 112zł = 27 euro
- bilety lotnicze - 268 euro
28 lutego 2014 21:57 / 4 osobom podoba się ten post
Walczyłam z wklejaniem prawie tydzień,uff wreszcie się udało:))
 
Na tym zdjęciu ulica przy której mieszkam. Na zdjęciu jest pusto bo to niedziela przed południem i wsyztskie sklepy pozamykane :)
 
 
 
 
Na tym zdjęciu Bazylika św. Galla,założyciela miasta Sankt Gallen,wpisanego do UNESCO.
Przy tej Bazylice jest wspaniała Biblioteka St.Gallen,nie mam niestety zdjęc bo nie wolno tam robić.
 
 
 
 
 
 
 
 
 

 
A tak wygląda ta Bazylika wewnątrz :)
 
01 marca 2014 16:50 / 1 osobie podoba się ten post
Nie jestem mistrzem fotografii,ale chciałam Wam pokazać te hałasy po oknami.
 
01 marca 2014 16:52
No takie atrakcje pod oknem i Ty jeszcze narzekasz:)
A w ogóle klimatyczna ta uliczka, przy której mieszkasz, no i masz gdzie na spacery wychodzić.
01 marca 2014 16:55
wichurra

No takie atrakcje pod oknem i Ty jeszcze narzekasz:)
A w ogóle klimatyczna ta uliczka, przy której mieszkasz, no i masz gdzie na spacery wychodzić.

Faktycznie uliczka jest śliczna i pełna zycia w dzień powszedni,na zdjęciu tego nie widać. No ale trochę za głosno,mogliby chociaż dac pospac w nocy:)
01 marca 2014 16:57 / 1 osobie podoba się ten post
ivanilia40

Faktycznie uliczka jest śliczna i pełna zycia w dzień powszedni,na zdjęciu tego nie widać. No ale trochę za głosno,mogliby chociaż dac pospac w nocy:)

Jeszcze kilka dni i będzie spokój, ale jak na razie to napięcie będzie chyba tylko wzrastało:) Oby do środy:)
27 marca 2014 14:28
27 marca 2014 14:29
Poszłam dziś na szczyty górskie.Tam jest jeszcze zima :)
27 marca 2014 14:59 / 2 osobom podoba się ten post
A ja dziś korzystam ze słońca i się opalam na tarasie full wypas,tylko jakiś barman i zimne napoje mógłby serwować...
27 marca 2014 19:20
To dopiero oferta
 
- http://lastminute.groupon.pl/index.php?id=5&offer%5Bcountry%5D=27&offer%5Bregion%5D=2&offer%5Bobject%5D=tulip_inn_oasis__agadir_&offer%5Bid%5D=11e227cf882b6c57de1642f4a00cde943c4bcc05dbd8678cf6c3a682b93bce0c&offer%5BxCode%5D=1218&offer%5Boferta%5D=ofertasv&CID=PL_AFF_5600_225_5383_1&nlp&utm_source=GPN&utm_medium=afl&utm_campaign=200694
28 marca 2014 16:43 / 1 osobie podoba się ten post
ania37

A ja dziś korzystam ze słońca i się opalam na tarasie full wypas,tylko jakiś barman i zimne napoje mógłby serwować...

hmm, Aniu musisz troche zdjąc z Siebie a barmana zaraz sie znajdzie:)
 
22 maja 2014 10:47 / 2 osobom podoba się ten post
Chce opisac Park Muzakowski - załozony 1811 roku na pograniczu Polski z Niemcami  po jednej stronie Bad Muskau (Saksonia) po drugiej Łęknica wojewodztwo lubuskie.Cały obszar parku to ok.700 hektarow z tym,że wieksza część parku jest po naszej stronie.Jest co zwiedzać i oglądać cały rok.Można w nim przebywać co ważne z psem ,oby był na smyczy.Bad Muskau o mikroklimacie  w ktorym najwiekszym walorem sa bogactwa naturalne:leczniczy torf,żrodła termalne,solanki.
 
Park utrzymany w stylu angielskim gdzie wiekowe drzewa dodaja uroku bez wzgledu na porę roku.Sa przepiekne mosty,ktore pamietaja jeszcze zalożyciela tego cudownego miejsca.Na pierwszy plan wysuwa sie renesansowy zamek a w dawnych budynkach gospodarskich urzadzono apartamenty do wynajęcia.
 
Nie opodal jest mała miejsowośc Ilowa z pieknym parkiem obsadzonym rododendronami i magnoliami,byłam tam dzien przed wyjazdem, ale niestety krzewy jeszcze nie kwitły.
 
Jesienia miłosnikow grzybobrania zapraszaja lasy tu jest ich mnostwo.
02 grudnia 2014 09:49
Ja byłam w kilku miejscach za granicą na wycieczkach, ale najlepiej chyba wspominam wizytę w Kapsztadzie. To stolica RPA: http://www.qtravel.pl/inspiracje/kapsztad-cape-town-rpa-id363. Bardzo interesujące miasto i cały kraj. Chyba jedno z bezpieczniejszych w Afryce, a na pewno bardziej cywilizowanych. Jesli ktoś jadąc tam nastawia się na widoki jak z national geographic to się zawiedzie. Ale i tak widoki są tam przepiękne. Góry, ocean, no czego można chcieć więcej? Mi się tam bardzo podobało i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś tam wrócę.
02 grudnia 2014 12:22 / 2 osobom podoba się ten post
Nie byłam w RPA (a chciałabym), ale czytałam w wielu źródłach, że bezpiecznie to tam nie jest. Nadal są duże napięcia między białymi i czarnymi, panuje duże bezrobocie wśród czarnych. Rząd próbuje coś dla nich robić, ale nieudolnie. Przesiedlani są na obrzeża dużych miast, gdzie niby łatwiej im będzie o pracę, ale tej pracy często nie dostają, a wyrwani ze swojego środowiska wchodzą na drogę przestępczą. Na prowincji nadal zdarzają się napaści na białych farmerów, mordowanie całych rodzin.