Parkinson i zaawansowana demencja

15 lutego 2013 20:59
ja nie walczę z nią. ona chodzi sobie w tych spodniach i robi praktycznie co chce. póki nie robi groźnych rzeczy ( typu gotowanie w plastikowej misce) to ja się nie wtrącam. jedyne scysje są o wychodzenie samej z domu. ona chce a nie może iść sama. i wtedy foch gwarantowany. ale i to coraz rzadziej. co do tych leków to muszę poczekać bo neurolog na urlopie, recepty zostawił i fiuuuu w siną dal.
15 lutego 2013 21:03
Roma ma racje AniuSun... przeczytaj jeszcze raz od poczatku nasze wpisy... przeanalizuje je...
i wyciagnij wnioski...
16 lutego 2013 09:03 / 1 osobie podoba się ten post
Dziewczyny, AnnaSun zrobila, co mogla. Wiecej chyba nie da rady bez wsparcia lekami, szczegolnie na noc. Nie da sie calkiem odpuscic choremu, jesli to, co czyni, zagraza bezpieczenstwu.

Tylko, Aniu - sposoby, jakimi sie bronisz przed, na przyklad, gotowaniem w plastikowej misce. Ja odgrywam teatr i jakos to idzie, wszystko staram sie w zart obrocic. Tu tez tak bylo, stracony garnek i trwale plastik do elektrycznej plyty przyspawany. Robie komedie pod tytulem "Neue Mode", ze smiechem. Tak samo, jak rano widze, ze babcia spala w koszuli nocnej nalozonej na bielizne, a na to dzienne swetry, tez neue Mode i jakos leci. Noce - albo ma klopoty ze stanem swojej skory w miejscach intymnych, albo psychika - tak czy siak - lekarz potrzebny.
16 lutego 2013 13:39 / 2 osobom podoba się ten post
Aniu, za surowo Cię wczoraj potraktowałam - przepraszam. Wiadomo, że są granice bezpieczeństwa i to trzeba też mieć na uwadze. Demencja u mojej babci postępuje z dnia na dzień, o czym regularnie informuję rodzinę. Dziś podmyła się kobiecina ściereczką do wycierania stołu, uznając ją za lapkę, mylą jej się ręczniki do naczyń z tymi z łazienki, wlała resztę mojej kawy do gotującego się ryżu, nie da sobie ściągnąć kurtki i potrafi w domu siedzieć w niej przez kilka godzin. Z działalności "artystycznej" mieliśmy chusteczki higieniczne na talerzu po zjedzonym obiedzie, ładnie ułożone i chęć polania ich herbatą, dała się przekonać, że herbata służy do picia. Najpierw talerza w ogóle nie dała sobie zabrać, twierdząc, że jest jej potrzebny. Witam w Waszym klubie, Emilio i Aniu!
16 lutego 2013 14:17 / 2 osobom podoba się ten post
ja miałam dziś trzecią wojnę światowa o portfel, który na pewno podstępnie schowałam ja - najwredniejsze ze wszystkich stworzeń, żeby ona - biedna, prześladowana przeze mnie babcia nie mogła iść na bazarek. portfel znalazł się po godzinie przetrząsania domu. w szafie miedzy ręcznikami w jej sypialni. okazało się, że nie ja- cesarzowa zła tylko ona- babuleńka bieduleńka go tam upchnęła, bo sobie o tym przypomniała. zadowolona z odzyskania swej gotówki poszła (ze mną, co trochę psuło jej przyjemność) na bazarek i uradowała kilku handlowców swymi euro. ale bardzo się przydałam do dźwigania kosza i ciągnięcia jej do domu, bo na bazarek mamy ze 3 km i ledwo nogami powłóczyła z powrotem.czasem się jednak przydaje do czegoś ta wiedźma z Polski :D myślałam, że padnie jak wróci ale gdzie tam.... hula po kuchni
16 lutego 2013 14:22 / 2 osobom podoba się ten post
Aniu!Ale masz przeboje z tą swoją podopieczną!Ale ciągle wyczuwam w Tobie dużo serca i poczucia humoru!

Tak trzymaj! Lubię Cię!
16 lutego 2013 14:22 / 1 osobie podoba się ten post
Anka, Ty to masz wesoło .... Ale nie zamienię się z Tobą, oo nie !! ;-))) Trzymam kciuki za Twoja pomysłowość i wytrwałość.

16 lutego 2013 14:29 / 1 osobie podoba się ten post
Diakonka, Mycha - ja już przywykłam chyba, bo coraz mniej nerwów mnie to kosztuje, choć dzisiaj, przyznam, że się trochę znarowiłam, bo posądzenie było jednoznaczne, dobrze, że sąsiad rozumny człowiek i nie uwierzył. ale jak potem popatrzyłam na tę sierotkę wlokącą do domu nowy kwiatek w doniczce i na tę radochę z tego kwiatka to mi nerw przeszedł. no co ona ma zrobić, jak jest chora? a wredna była nawet za zdrowych czasów (sąsiad mi opowiadał ciekawostki z życia mojej lady), więc nie ma co oczekiwać, że się przy demencji lepsza zrobi... jeszcze 5 tygodni....
16 lutego 2013 14:37
Ania?! A może z tym sąsiadem,to jakaś dawna miłość była?! I teraz on,biedulek,dawniej odtrącony,teraz się wyżywa za to zranione serce?!

Ale że - co?!Podpierdzieliła mu ten kwiatuszek??
16 lutego 2013 15:18
nie, nie. kwiatek wlokła z bazarku. zakupiła sobie. a sąsiad - nie sądzę. myślę, że to przyjaciel męża był. sąsiad jest taki facet, że raczej nie wie co to znaczy być odtrąconym ;) mimo wieku nadal jest na czym oko zawiesić :D
16 lutego 2013 15:20
To może,AS - warto by go "odstrzelić"?!

Tak,z nudów?!
16 lutego 2013 15:23 / 1 osobie podoba się ten post
:D

trochę za dużo latek ma :D i żona bardzo fajna :D
16 lutego 2013 15:24
Kwiatka chyba kupiła na bazarze, Diakonko. A Ty widzę, po wierszyku miłosnym Rilkego, coś go w prezencie urodzinowym ode mnie wczoraj dostała, romansów się dopatrujesz wśród niemieckich emerytów...Takie wredne babcie to raczej nie mają wzięcia, nawet w młodości, obawiam się ...Choć cuda się zdarzają, więc kto wie?
17 lutego 2013 20:11
moja babcia dziś grzeczna jak nigdy. obiad zjadła. nie fuczała na mnie. portfel schowała w przewidywalne miejsce, więc udało mi się szybko znaleźć. poszła spać i nawet pozwoliła sobie pomóc przy przebieraniu. na koniec życzyła mi dobrej nocy (!!!) i śpi.jakby jeszcze udało się jej uświadomić sobie, że moja dobra noc zależy przede wszystkim od niej, byłoby świetnie. jak leki o 22.00 weźmie bez focha, padnę chyba na serce ze zdziwienia. nie wiem, czy mój organizm taki szok przetrzyma :)

17 lutego 2013 20:23
mała odsapka nigdy nie jest zła, Anula. Poza tym zasługujesz na nią jak rzadko kto. Moja babcia dzisiaj wybierała się do mamy i taty, liczyła że się sprzeciwię jej bojowemu nastrojowi a tu nic. A dwie minuty potem nie było już tematu, bo zapomniała.