Parkinson i zaawansowana demencja

18 lutego 2013 17:26
dziś nadrabiamy wczorajszą odsapkę. najpierw od 4. 30 rano wzywanie co pół godziny, 40 min. wstała o 6.30 i śniadanie będzie jeść. ok. myślę: zje, umyją ją i się położy. a ona po myciu dawaj! - szafy wywalać. a jak sobie między jedną a drugą szafą do łazienki poszłam, to sie wywaliła na kolano. nic się nie przyznała, dopiero ok. 14 zauważyłam, że ciągle nogawkę podciąga. patrzę a kolano spuchło jak nie wiem co. na wspomnienie lekarza niemal mnie z domu nie wywaliła. podejrzewam, że tylko stłuczone, bo chodzi tylko stęka okropnie. poleciałam po żel przeciwbólowy i zobaczymy do jutra, jtro będzie głowna Pflegedienst to jej pokażę, ale podejrzewam że będzie niezła noc jak ją to będzie boleć.
18 lutego 2013 17:42
Aniu proponuję ci kupić kajdanki dla babci.Jak będzie szaleć lub jak będziesz chciała coś zrobić to ją przykuj do łózka :) haha

Tak na poważnie współczuję ci.Pamiętaj że już niedługo będziesz w domu :)
18 lutego 2013 18:31
Witaj AniuSun... przedzwon do sasiada... powiedz co sie stalo... opuchlizna zle wrozy... moze jednak nalezaloby sprowadzic pogotowie... sasiad bardziej doswiadczony podpowie Tobie co powinnas w takiej sytuacji zrobic... nie bierz na siebie odpowiedzialnosci.... ostroznosci nigdy za wiele...
18 lutego 2013 18:55
mówiłam sąsiadowi, nie przejął się zbytnio...
18 lutego 2013 19:16
AnnaSun, jeśli mogę Ci coś doradzić, posmaruj babci kolano Altacetem( polska nazwa, pewnie podobne działanie ma Twój żel przeciwbólowy) i zabandażować, nie za ciasno.Dobrze też działa przeciw opuchliźnie zwykły ocet, ale należy go rozcieńczyć, a kolano natłuścić. Trzymaj się. Masz wesoło.
18 lutego 2013 20:08 / 1 osobie podoba się ten post
już jest chyba trochę lepiej, bo do łóżka szła całkiem żwawo. opuchlizna też jakby trochę mniejsza. myślę, że to tylko stłuczenie. dla pewności pokażę jutro pielęgniarce
19 lutego 2013 07:18
Kupiłam sobie lawendę w dzień stoi przed domem ale na noc ją zabieram do domu,wczoraj wieczorem gdy położyłam swoją podopieczną do łóżka,po krótkiej chwili poprosiła mnie do siebie i zapytała "a kwiat zabrałaś do domu" a ja po prostu zapomniałam.Wieczorem muszę włożyć szczotkę do ust ponieważ nie wie którą stroną a najczęściej to muszę to zrobić sama, gdyż nie daje rady tej prostej czynności wykonać.No i taki to jest Parkinson.Wiem na pewno,że temperatura powyżej 20 st.C bardzo pobudza moją podopieczną staram się taką utrzymać ale to jest ciężka sprawa-ciągle podkręca to urządzenie do regulacji temp.miłego i spokojnego dnia wszystkim bo ja mam wolne moja podopieczna idzie do przedszkola dla pań jak to sama nazywa.
19 lutego 2013 17:11
ciekawa jestem kto się tu prędzej wykończy, ona czy ja? byłabym skłonna postawić pieniądze na to że jednak ja. dziś miał ( ma ) przyjechać gość z ziemniakami, umówiliśmy się na 15.00 - 16.00. gość zadzwonił o 12.30 ale oczywiście odebrała babcia ( ja nie jestem godna wygłaszać słów: tu rezydencja lady D. czym mogę służyć? ) pogadała, pogadała i mówi,że zaraz będą kartofle. z kontekstu rozmowy wynikało dla mnie, że wręcz przeciwnie, facet się spóźni, ale myślę sobie: cóż, twój niemiecki, moja droga, taki super, że może coś popierdzieliłaś. więc babcia kurtkę wdziewa i biegiem na podjazd. nieśmiało zauważyłam, że mamy dzwonek przy drzwiach i można czekać w domu, ale nie przypadło to mojej lady do gustu. nie wiem, co ona mi odpowiedziała, bo było szybko niewyraźnie i niezrozumiale. zrozumiałam jednak, że jest również bardzo niepochlebnie. wzięła się za odśnieżanie odśnieżonego już przez sąsiada podjazdu. jak widać kolano nie jest w tak złym stanie jak narzekała przez pół nocy. po 45 minutach udało nam się z sąsiadem zabrać ją do domu. kartoflarza nadal nie ma, więc ten mój niemiecki, widać, nie jest taki najgorszy. czemu potrafię dogadać się z sąsiadem, w aptece, w piekarni i wszędzie indziej a z nią jakoś nie mogę?? czyżby jedna ze stron nie wykazywała dobrej woli? ;) chwilami budzi się we mnie zwierzę... i nie jest to na pewno skowronek ani wiewióreczka ani nic z tych rzeczy....
19 lutego 2013 17:59
Ania , robisz tam kawał naprawdę dobrej roboty - niestety jakim kosztem .Licz w myślach do dziesięciu po polsku , niemiecku czy nawet od 10 wstecz i mów sobie : Ja już tu nie wrócę , a Lady jeszcze o tym nie wie .A na kartce zrób a la wyciąg z konta i dopisuj wieczorem ile przybyło , ile tak ciężko zarobiłaś - będzie Ci łatwiej .Od razu trafiłaś na ekstremalnie trudne miejsce . Teraz może być tylko lepiej .Wytrzymasz - a pomyśl jak pięknie będzie wracać , jak na skrzydłach ! Powodzenia !!
19 lutego 2013 19:49
Anula, babcia się przynajmniej namachała łopatą, dzięki czemu może będzie trochę lepiej spała w nocy. Moja z uporem maniaka zawsze po powrocie do domu otwiera drzwi na całą szerokość i postawia pod nie "zatrzymacz", twierdząc, że potrzebujemy trochę świeżego powietrza, zimno leci jak cholera lecz nie protestuję, bo z demencją lepiej za dużo nie dyskutować. Wprowadzam babcię do pokoju, ona się rozbiera, a ja zamykam drzwi. I obie strony zadowolone. Podobno Wagi (ja) są dobrymi dyplomatkami, w przeciwieństwie do Baranów (babcia), hi, hi...
19 lutego 2013 22:14
dzisiaj czytałam Twoje zmagania Aniu i chylę czoła przed Toba! Jesteś niesamowicie silna i bardzo Cię podziwiam, że dajesz radę! I trzymam za Ciebie kciuki! Jak mozah pisała wyciag z konta przed snem i od razu będzie lżej!
Zresztą podziwiam Was wszystkie za ogromną wiedzę i bardzo się cieszę, że trafiłam na to forum, bo wiele się od Was dowiedziałam i nauczyłam. O wiele więcej niż z artykułów czy internetu.
no dobra koniec podlizywania się... co za dużo to niezdrowo :)))
mając 21 lat byłam pierwszy raz w Niemczech przy opiece (zarabiałam tak na studia). Miałam też babcie dmencyjną, ale wtedy nie miałam pojęcia o takiej chorobie. hehe oj miałam ja z nią przeboje... raz darła się przez okno Hilfe w niebogłosy, a innym razem poróbowała w majtach samych na ulice lecieć... ale najlepsza była kawka z koleżankami na mieście... bosssssze jakiego ja miałam stresa.. a byłam wtedy na czarno i jakby mnie złapali to misiek do paszportu i żegnaj zachodni świecie pełen dobrobytu na kilka latek...

21 lutego 2013 20:22
jak byłam na zakupach to mi schowała ( a raczej sobie schowała ) maść na swoje bolące kolano. przyszedł wieczór, ja do smarowania a maści niet. o mało mnie szlag nie trafił na miejscu. pierwszy raz było tak że to ja furczałam i burczałam pod nosem przetrząsając wszystkie zakamarki a babcia pokornie szukała. znalazłam w kuchennej szafce. ja na pewno wyjadę stąd niespełna rozumu i mój mąż będzie miał w domu żonę-wariatkę. maść wylądowała w moim pokoju. mam stanowczo za mały pokój. moje rzeczy i mnóstwo dodatkowych, których nie chcę szukać potem po całym domu.

znowu schowała gdzieś portfel, dobrze, że bez kasy ale i tak będzie cyrk jak sobie zażyczy go mieć. na razie nie mam pomysłu gdzie mogła go wetknąć. stałe miejsca przeszukane, nie ma. mam nadzieję, że znajdzie się zanim ona znów uzna że to ja jej go schowałam. chyba też zacznę go zabierać do mojego pokoju...
21 lutego 2013 20:32
Anna popatrz jak szybko, na pierwszym Twoim wyjeździe stałaś się specjalistką od demencynjych babć. Wariatką na pewno nie będziesz, mąż da radę z Tobą wytrzymać ( fajna z Ciebie babeczka ) a ile teraz wiesz !!!! ;-))) A jak jeszcze to "prześpisz" w domowych pieleszach...... hoho
21 lutego 2013 21:15
Poobserwuj trochę babcię.Zostaw coś przy niej lub na widoku,idz gdzieś,poczekaj trochę i z ukrycia poobserwuj ją.Co robi? Gdzie chowie? Poznasz jej skrytki.

Dodam od siebie że ludzie demencyjni mają naprawdę dziwne pomysły.

22 lutego 2013 18:44 / 1 osobie podoba się ten post
Dokładam pomysł babci demencyjnej ze swego podwórka. Zimno dzisiaj, wicher wieje, babcia ubrana wyraża gotowość wyjścia na spacer. No dobrze, mówię, zrobimy małą rundkę po Wzgórzu Schillera i wracamy do domu, by nie zmarznąć. Ale babcia stwierdza, że dzwoniła do rodziców (leżą już dobre parę lat na cmentarzu) i musimy jechać pociągiem. Na dworzec mamy kilometr, średnio miło wędrować w tym wietrze. Argumenty które zwykle działają, że zrobimy to jutro lub jest za ciemno nie działają. Babcia ostro zasuwa na dworzec, a ja obok niej intensywnie myśląc, jak wyjść z pułapki. Trzeba jej zmienić trasę, to jest szansa, że zapomni dokąd się wybierała. Żadnych protestów i dyskusji. Mówię, że kupimy czekoladę dla rodziców, babcia się waha, ale w końcu idzie ze mną w inną stronę. Po wyjściu ze sklepu już nie pamięta o wyjeździe pociągiem do rodziców i zmarznięte wracamy do domu. Ufff, ogłaszam zwycięstwo!!!