Wspomnienia z okresu "słusznie minionego"

17 lutego 2013 11:11
Zanim wprowadziłam ten temat,sprawdziłam,czy już go nie ma (nie było) na forum.
Właściwie,nie wiem, do końca,czy tytuł tematu jest właściwy.
Chciałam powspominać,z tymi osobami,dla których lata 70-te,80 -te,to lata młodości,rodzenia się dzieci,problemów zwykłego życia - takie jak: "zdobywanie" żywności,oczekiwania na telefon,na mieszkanie spółdzielcze,"załatwianie" wszystkiego,kiedy spotkanie przyjaciół nie musiało być poprzedzone "umawianiem" się,poprostu - wpadało się na kawę,bez uprzedzenia,bo telefon mało kto miał.
Czy jest ktoś na forum,kogo zainteresuje ten temat?
17 lutego 2013 11:42 / 1 osobie podoba się ten post
Hmm, lubie takie tematy, warto o tym wspominac ku przestrodze tym, ktorzy mowia, "wtedy bylo lepiej".

Lata 70-te - poczatki mojej pracy, zakonczonej w 1982 roku - wraz z przejsciem na urlop macierzynski i brakiem mozliwosci powrotu do tejze pracy.

Praca - a jakze, byla ... tez po znajomosci. Pamietam te zmagania z oczami, kiedy siedzialam na krzesle i usilowalam nie zasnac, bo nie bylo nic do roboty. Pamietam, ze w nastepnej pracy, kiedy szef dzialu musial byc odsuniety (bo szukal pracy ktos od niego wazniejszy) - utworzono specjalnie nowa, tak zwana komorke i byl szefem nadal. Komorka skladala sie z szefa, mnie (mniej waznej szefowej) i jednego pracownika szeregowego. Nikt z nas nie mial wiele do roboty, dwa razy w m-cu robilismy sprawozdania dla owczesnego GUS (osobny rozdzial, nadajacy sie do humoru z zeszytow szkolnych).

Przelom lat 70 i 80 - kartki, zalatwianie kazdego, najmniejszego zakupu droga staczy kolejkowych, albo sieganie do zasobow znajomosci, albo zwykly handel wymienny. Ja moge miec, na przyklad pralke, a ty mozesz zalatwic meble - no to sie jakos policzymy i zamienimy ... Ludzie, jakiej pomyslowosci trzeba bylo uzyc !

Jak przyszla na swiat moja starsza - 82 rok, nie bylo totalnie nic. Znowu, moj tato uzywal karkolomnych kombinacji, zebym miala pralke automatyczna, zeby dostac "z darow" lepsze mleko dla dziecka - nie obrazajcie sie, tak bylo. Koscioly mialy bardzo duzo wszelkiego dobra z darow - ale to nie bylo dla wszystkich ! Trzeba bylo miec dojscia.

Mieszkania - moi rodzice czekali na mieszkanie spoldzielcze tylko 19 lat. Zeby dostac zwykle m-3 musielismy sie przemeldowac na stare mieszkanie rodzicow. Po przebrnieciu przez formalnosci - "wrocilismy" do swojego mieszkania (panstwowe - po tesciowej). O zdobywaniu mebli nie wspominam - gehenna.

Pozniej moj maz po znajomosci dostal prace przy rozwozeniu butli z gazem do klientow. Malo kto pewnie pamieta, ze byl to towar na wage zlota. W Lodzi do tej pory wiele peryferyjnych uliczek, jak i stare kamienice w centrum - nie maja gazu z sieci. A wiec ulatwilo to zalatwianie roznosci, poczawszy od wedlin od prywaciarza, ktory potrzebowal 3 - 4 butle w tygodniu, prywatna knajpka - byl dodatkowy cukier, kawa prawdziwa i inne smakolyki, skonczywszy na mozliwosci tankowania prywatnego autka (syrena 104) poza przydzialem.

Telefon - tego "luksusu" w wielkim miescie nie doswiadczylismy, sprzedawalismy mieszkanie po moich rodzicach w blokach wraz z miejscem w kolejce, w mieszkaniu po tesciowej, pomimo, iz miala I grupe inwalidztwa - nie doczekalismy. Komorki byly cholernie drogie i rozmowy z nich tez ...

To na poczatek w skrocie, jak skoncze przedstawienie pod tytulem "obiad" - teraz praca wzywa ...
17 lutego 2013 12:17 / 1 osobie podoba się ten post
A dla mnie to było życie jak bajka :)). Miałam wszystko bo mój ojciec pracował na kopalni więc miał książeczkę “G”. Nawet rodzinka z nad morza się wpraszała na zakupy kafelek itp. Moja siostra i sąsiadeczka zza ściany, wybrały się do szkoły handlowej. Wiecie ile to znajomości? W każdej klasie co najmniej 20 osób. I każda w innym sklepie miała praktyki. Można było załatwić wszystko od dywanu po mięso, które było na kartki. Przez nasz dom przewijało się wtedy tyle ludzi! Ale co tam kawy i herbaty było pod dostatkiem. Cukru też bo tak się złożyło że cała nasza rodzinka nie slodziła napojów. Ewentualnie do wypieków był potrzebny. Do dziś mam przed oczami szafę pełną cukru. Bo szkoda było nie wykupić kartek.
Nawet samochód nie był problemem bo ojciec dostał talon z kopalni. Fakt był to tylko Trabant. Jak ja się do niego przywiązałam. Jaki wielki miał bagażnik. Jak ruszałam na światłach to zawsze pierwsza startnęłam. Takie piekielna maszyna miała przyspieszenie. A huczała jak traktor :)) .
Jeszcze pamiętam talon na Encyklopedię PWN – 4 tomy. Stoi do dziś w szafce. Czasem się nawet jeszcze przydaje.
Emilio ja jestem z tych, którzy mówią “wtedy było lepiej”.
17 lutego 2013 12:44
Wow... fajny temat...biegne do pracy.... wstepnie dodam... ze to czas mojej mlodosci... i wiary... ktora jak widomo gory przenosi... wiele sentymentu mam zachowanego z tych czasow... dla mnie miniony czas nie byl beee:)))

Uwazam... ze mlodzi maja o 100% gorszy start niz ja... wowczas...

Milego klikania...
17 lutego 2013 12:47 / 1 osobie podoba się ten post
MeryKy: wtedy utarczki zycia codziennego Ciebie nie dotyczyly, Ty korzystalas z przywilejow Twojego Taty - nie pisze obrazliwie - stwierdzam fakt. Dla Ciebie bylo to "lepsze zycie", dla mnie byl to zly czas, pomimo posiadania takich, czy innych mozliwosci. Czas wypaczen, czas, kiedy trzeba bylo uczyc sie kombinowac, kiedy w pracy dominowalo "czy sie stoi, czy sie lezy" - dla mnie to wszystko bylo jedna, wielka szkola cwaniactwa, dochodzenie do wszystkiego po "trupach", czas rownie zly, jak przelom lat 80 i 90-tych.
17 lutego 2013 12:55
Nie mialam rodzicow zamoznych.... ani dobrze ustawionych... ani w slusznej partii bedacych... mimo to... czas ten wspominam z lezka w oczach... cieszylam sie z kazdej wyczekanej czy tez samodzielnie zrobionej rzeczy... optymizm mnie nie opuszczal nigdy... no moze teraz...

Przelom lat 80. i 90. byl poczatkiem barbarzynstwa na polskim narodzie... ktore niestety dokonuje sie w dalszym ciagu... zal mi straconych nadziei.... pokolenia moich dzieci...
17 lutego 2013 13:03
Tak dla ludzi ktorzy pracowali na kopalni to byl raj .bylam wtedy dorastajaca panienka i pojechalam na slask i patrzalam ze moze meza bym se z tamtad przyciagnela .......moglam zapomniec bylam wtedy za biedna ze swoja jedna kartka na zywnosc. W tych czasach rodzilam dzieci Boze ile ja sie nastalam w kolejkach z moimi krzykaczami albo jak bylam w ciazy ale to bylo niezapomniane bo wtedy byl szacunek do takich kobiet i oczywwiscie mie przepuszczano .Te lata jeszcze wspominam cieplo bo wtedy mozna bylo dostac mieszkanie z przydzialu i oczywiscie dostalam takie moze nawet troche podobne do tego z filmu Zmiennicy ale bylo oszczedzalismy na ksiazeczkach PKO i po dostaniu takiego mlodzi ludzie mogli jeszcze jako tako zyc bo teraz to tylko kredyt na30 lat masakra.
17 lutego 2013 13:06
Mysle... ze wowczas bylismy mniej zdemoralizowani praca nawet ta """czy sie stoi... czy tez lez..... 100 sie nalezy""" niz obecnym bezrobociem... nie liczeniem sie z czlowiekiem... wiekszej pogardy do czlowieka... niz obecnie... wczesniej nie zaznalam...
Nie znaczy to... ze chcialabym powrotu do tamych czasow...

Mieszkanie na szczescie nie bylo problemem.. od samego poczatku malzenstwa wynajmowalismy a po trzech latach... otrzymalismy wlasne...
17 lutego 2013 13:25
Przepraszam, ale ja do niczego nie doszłam dzięki Tacie. Już w 1978 roku poszlam do pracy. Chcialam byś samodzielna. Było nas 3 i rodzice w małym mieszkanku kopalnianym. Dostałam się pod skrzydła Temidy, ale wówczas w tym organie na podrzędnych stanowiskach byly male zarobki, a pierdzieć w stołek sie nie pierdziało. Trzeba było pracować. Aby wiecej zarobić i doczekać się mieszkania poszłam do pracy fizycznej. Pracowałam w Zakładach Sprzętu Motoryzacyjnego, zarabialam wtedy jak górnik ludzie na MM brali meble i wyposażenie a ja kupowalam za gotówkę. Niestety komuna sie skonczyła i skończyła się praca. Byla wtedy praca dla każdego jeśli tylko chciał pracować. Na suchy chleb kazdemu wystarczyło. Nie było tyle biedy. Nikt ze śmietnika nie jadł. Nie ma co przejaskrawiać tamtych lat. Wolałabym żeby córka miała taki start, niż taki jak jest teraz. Ja tyle biedy widze w mieście. Kiedy przechodze do mojej siostry koło wielkiego sklepu. Widzę jak na okrągło ludzie z tego śmietnika coś wydobywają. To jest straszne. Nie rozumie ludzi którym się to podoba?

Poza tym za komuny ciężko było dokądkolwiek wjechać, więc wszyscy siedzieli w kraju. Teraz mnóstwo ludzi wyjechało za chlebem. A co by było jakby ten kapitalizm zamknąć jak za komuny? Wszyscy byśmy na śmietnikach skończyli! Byłoby gorzej jak na Ukrainie! Trzeci Świat.

I jeszcze jedno, każdy, ale to każdy mógł mieć takie życie jak mój ojciec. Pracy na kopalni było w bród. On też po to przyjechał na Śląsk ,aby się dorobić. I myślę Emilio że Twój mąż też mógł przyjechać za lepszym życiem? Były hotele i mieszkania zakładowe.

Tak wiec punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :))
17 lutego 2013 13:27
emilio:

pamiętam,że też się w pracy nudziłam,przyjęłam się do pracy w wielkim wieżowcu,jakaś górnicza spółka,nie miałam wykształcenia w tym kierunku,zaraz po maturze.

Pamiętam również doskonale to hasło"Z darów! Dostać coś "z darów",jaka to była uciecha!Pamiątam,jak z katowickiej kurii dostałam torbę pełną kaszek,odżywek,mleka soczków dla moich chłopców,wówczas 4-5 letnich!Jaki to był skarb!

MerKy - Sklepy dla górników - pamiętam! jestem z Katowic,mieszkaliśmy obok kopalni Kleofas.ja nie miałam dostępu do karty G,ale mieszkaliśmy w bloku położonym "strategicznie" - obok spożywczego - moi chłopcy siedzieli w pokoju na parapecie( mieli wtedy4-5 lat) i obserwowali sytuację.jak pojawiał się samochód dostawczy to krzyczeli:"Dostawa!Dostawa"! I ja wtedy leciałam do sklepu,zwykle byłam pierwsza - czasem rzucili kostki maggi,czasem 10-cio dekowe paczki kawy,czasem makaron!

Fajny sport to był!
17 lutego 2013 13:31
Wolę biedę w demokracji niż zamożność w socjalizmie. Dlaczego? Bo był to ustrój pełen potwornego kłamstwa i nieodpowiedzialności. Milicjant mógł człowieka zakatować na komisariacie na śmierć i nikt mu nic nie zrobił. W dziekanacie uniwerku, gdzie ongiś pracowałam, kserograf był dostępny tylko dla UBeków, mieli też nieograniczony dostęp do teczek studentów. Ochrona danych osobowych? Wolne żarty! Po powrocie z wycieczek z Zachodu miewałam rozmowy z panami z tej samej "firmy", zblazowanymi, potwornymi gośćmi, którym się wydawało, że wszystko im wolno. Kolejki po pomarańcze, masło, mięso i awantury zdenerwowanych ludzi. Przez lata, jeszcze przed kryzysem było łatwiej, darmowe kolonie, praca dla każdego itd. Ale reszta do d... kompletnie, nawet gazet typu "Kultura" z Paryża nie można było przywozić do Polski, bo były uznane za wrogie socjalizmowi i można było za to wylądować w więzieniu. Teraz zwykły dzieciak może studiować nawet na Oxfordzie, jeśli jest ambitny i zdeterminowany, wcześniej było to możliwe wyłącznie dla potomków partyjnej wierchuszki. Socjalizm? Nie, dziękuję bardzo!
17 lutego 2013 13:35
A pamiętacie "Sprzedaż alkoholu od 13.00"?

Gdzieś,kiedyś, rzucili do sklepu szampana ruskiego - i to wcale nie było przed sylwestrem,tylko jakoś tak,bez sensu - na wiosnę.Nie wiem,czemu,ale sprzedawali tylko w ilości - "skrzynka łeb"!
I mój mąż wtedy był tam przypadkowo i kupił.
Potem,dzwoniliśmy do znajomych na tym samym osiedlu z hasłem:"Mamy skrzynkę szampana - obalamy razem?"
Sprzeciwów nie było!
17 lutego 2013 13:50
Jasne, że pamiętam :)) A ludzie w domach pedzili bimber.

Diakonka koło Kleofasu pamiętam taki jeden wysoki blok, ale to chyba był hotel robotniczy? A mój dziadek ze strony mamy pracował na Gottwaldzie (od 1974 KWK Gottwald wchodziła w skład Kleofasu), tam też w pobliżu mieliśmy ogródek. Na tej trasie do Wesołego Miasteczka. Mój dziadek pracował na tym szybie wyciągowym, który jeszcze pozostał i jest tam teraz Silesia City Center.
17 lutego 2013 14:00
No przecież wiem gdzie to jest!Te ogródki to chyba na Osiedlu Ducha? Mój tata też miał tam ogródek,jak wyrywaliśmy marchewką z ziemi,to aż świeciła!

Niedalego od tego szybu,co piszesz,był mój klub,gdzie trenowałam szermierkę - Klub Sportowy Huty Baildon!
17 lutego 2013 14:10
"I jeszcze jedno, każdy, ale to każdy mógł mieć takie życie jak mój ojciec. Pracy na kopalni było w bród. On też po to przyjechał na Śląsk ,aby się dorobić. I myślę Emilio że Twój mąż też mógł przyjechać za lepszym życiem? Były hotele i mieszkania zakładowe."

Nie mogl - nie kazdy ma takie predyspozycje fizyczne, bywa.

Romana: Tak, popieram, to byly czasy straszliwego zaklamania, uwiezienia w jedynie slusznych granicach, wszyscy umundurowani w te same buble, brr, okropnosc, cala inwencja skupiala sie na przetrwaniu i do dzis to czkawka na nastepnym pokoleniu sie odbija ...

Kika: ale to, ze placono za nic odbilo sie pozniej czkawka inflacyjna ... Okolo 50% zatrudnionych nic nie produkowala, a kase bralismy, rodziny mialy ubezpieczenie, to musialo w koncu doprowadzic do tego, co bylo pozniej.
Start teraz jest trudny, trzeba jeszcze jednego, dwoch pokolen, zeby zycie w PL nabralo normalnosci, ale z drugiej strony jest o wiele wiecej mozliwosci szukania swojego miejsca gdzie indziej, chociazby czasowo i z tego sie ciesze, bo inaczej faktycznie, tylko smietnik.

Zreszta, o ile dobrze zrozumialam zamysl tego tematu - nie chodzi o wykazanie czy bylo lepiej, czy gorzej, tylko o to JAK bylo. Wiadomo, ze byly zawody uprzywilejowane, ale poza tym byla tak zwana szara masa, ktora musiala jakos zyc ...