Wspomnienia z okresu "słusznie minionego"

17 lutego 2013 14:25
Moja mama jakiś czas pracowała w Hucie Baildon przy magnesach :))

Ogródek mojego dziadka był od ulicy i drugi od strony centrum Katowic.Nie mieliśmy marchewki tylko same kwiatki, ale były też gruszki klapsy i je jadłam. Ciekawe czy teraz świecę? A za tymi ogródkami stały takie parterowe zabudowania. Wiem ze przechodziło się ogródkową alejką. Wyglądały jak baraki z czerwonymi dachami, tam moja prababcia mieszkała. Nie pamiętam kiedy je wyburzyli?



17 lutego 2013 14:30
Dokładnie,tak,jak piszesz....
Zakładając ten wątek,miałam na myśli - wspominki,wspominki naszej młodaści,jak się nam wtedy żyło,jakie były realia,nie chodziło mi o - "ocenę" tamtego okresu!
Luzik,dziewczyny!Wspominki z młodości!

A ciuchy?! Jak se pomyślę,to wtedy chyba najbardziej modnie i na czasie sią ubierałam - chociaż tak trudno było cokolwiek w sklepach dostać.Ale wtedy - "paczka z Reichu",to było coś!


No ale,MeryKy - czy pamiętasz,że to osiedle nazywało się "Ducha"? Bo może mi się coś pokręciło?
17 lutego 2013 14:38
My mielismy dostawy ciuchow z Hameryki - siostra mojego slubnego smiala wyjsc za obywatela tegoz kraju, w dodatku korzenie tkwily w Izraelu ... Odbilo sie to na mozliwosciach pracy mojego slubnego, nie mowiac o mozliwosciach wyjechania gdziekolwiek, nawet na wczasy do Bulgarii, czy innego takiego miejsca. Amerykanska siostra wzbogacala nasza garderobe roznosciami w stylu jeansy w kolorowe paseczki, koszule non-iron (swietne jako laznia parowa), bluzki i inne z "plastikow" wsciekle kolorowych. Dostarczala tez troche uciesznych wynalazkow, typu irlandzka kawa mietowa, mojej tesciowej przyslala kiedys klej do protez, ale ze tesciowa raczej w obcej mowie nie kumata - wykorzystala to jako krem do twarzy ... Byla jak po najlepszym liftingu ...
17 lutego 2013 14:39
Miejsce,o którym mówimy MeryKy. - znajduje się gdzieś tutaj..





Uśmiałam się emillio z tego" kremu do twarzy",ale równocześnie,przypomniałam sobie inną historię,jak to po kolejnej "paczce z Reichu", zaprosiliśmy znajomych na kawę(oczywoście,też z Niemiec) i do tego podałam chrupkie ciasteczka(też z wyżej wymienionego źródła):
No wiąc siedzimy,pijemy kawę,gadka szmatka,uskarżamy sią na życie,zagryzamy "ciasteczka" -dziwnie smakują - nikt nic nie komentuje,bo,wiadomo - im nie wypada,bo goście,nam nie wypada,chociaż coraz bardziej nam te "ciasteczka" dziwne w smaku są.
Okazało się że:

No właśnie!Kto zgadnie,co się okazało z tymi "ciasteczkami"?!
Za prawidłową odpowiedź zostanie przyznana nagroda!
17 lutego 2013 14:58
karma dla kota lub psa?
17 lutego 2013 15:02
Może jakieś chrupki dla psa, chociaż wątpię. W tych czasach?

17 lutego 2013 15:07
Hi, hi - pewnikiem karma! Tina40 - wygralas !

A z czasow wspomnien _ byl w rodzinie czlowiek z duzymi dojsciami - taksowkarz. Czesto jezdzil na saksy do DE - podstawa wyzywienia - kocia karma, taka soczysta, mniam, palce lizac, do tego banany wystawiane poznym wieczorem z marketow, zalane chudym mlekiem ... Ale jak wracal - to byl gosc ...

A, jeszcze wyprawy na Wegry - bralo sie zwolnienie lekarskie, wypychalo walizy byle czym, oby tanio i na ryneczek. I ten szok - kurcze, dlaczego tu jest jakby troche inaczej ?

Jeszcze z czasow, kiedy korzystalam z rodzinnych ukladow - wyprawa za scisle wyliczona ilosc dolarow do Jugoslawii, te zapasy na caly miesiac upychane do pojazdu kosmicznego o nazwie syrena 103 - to kalkulowanie, za ile sprzedac, co kupic, zeby pozyczki oddac. Ale wtedy pilam po raz pierwszy pepsi, zimna, z ulicznej lodowki ...
17 lutego 2013 15:08
Myślę że bardziej w stronę Chorzowa bo najpierw była kopalnia Gottwald, a dopiero ogródki jak się szło od Katowic. Bo ja tam na nogach z Zabrskiej chodziłam, takie to były czasy. A w telewizji Jacek i Agatka :))



Zobacz zdjęcie z tamtych lat:

https://fbcdn-sphotos-d-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/29602_270198423101971_1645923120_n.jpg
17 lutego 2013 15:09
Haha,tez tak pomyslalam,a teraz ja cosik opowiem.
Moj wujek,tez dostal paczke z Reichu,zaprosili przyjaciol,pogadali popili i wujaszek odurzony alkoholem wlasnej produkcji zasnol w fotelu.Goscie poszli,ciotka posprzatala,otworzyla puszke z karma dla Reksia,miesko jakies tam(puszka przyszla w paczce):Reksio sie najadl,ciotka puszke z czescia owego mieska schowala do lodowki i poszla spac.Wujek obudzil sie w nocy,bo stasznie go wysuszylo,poszedl do kuchni,wyciagnal mleko i napil sie.Zauwazyl puszke i wyjadl cale zarcie Reksia.Rano ciotka poszla sobie kawe zalac i patrzy ...puszka stoi pusta na stole.Wujek wlazl do kuchni zapytal..

-Ela,a co to za pyszna mielonka?Malo slona byla,ale se posolilem i popieprzylem.......

Ciotka,tak sie smiala,ze popuscila..Do tej pory w rodzinie krazy ta opowiesc o mielonce Reksia z Reichu:):):)
17 lutego 2013 15:14
Marysiu - poznaję to miejsce ze zdjęcia - dokładnie naprzeciwko była Hala sportowa huty Baildon.
Ja mieszkałam na oś.Witosa,Załęże.


Dziewczyny - nikt nie zgadnął-
do kawusi podałam --- smażony boczuś w formie chrupek!
Niestety,nagroda w formie nowiuśkiego,nieużywanego papieru toaletowego(rolek - jeden),przechodzi do następnego konkursu!

Hogata - to prawie,jak z moim boczkiem do kawy!
17 lutego 2013 15:19
Ale niech to będzie papier z eurekami. Ok.



Diakonko a byłaś kiedyś na święcie Trybuny Robotniczej?
17 lutego 2013 15:31
Andrzejko!Ty małolato!

Zabieraj łopateczkę,grabeczki i do piaskownicy marsz!!!

Ty to chyba w wieku moich synów jesteś? Rocznik - 77?

No dobra,rozumiem,nie Twoja wina,że się tak późno urodziłaś,ale napewno nasłuchałaś się o tych czasach od rodziców?
17 lutego 2013 15:34
U mnie za komuny zawsze było pełno ludzi. Mama nie pracowała to się zbierała grupka i się rżnęło w Brydża, Skata, Remika, Tysiąca. To zależy ile sie akurat osób zebrało. Pamiętam że nieraz grałam do 3 rano a o 6 musiałam wstawać do pracy.

Kiedyś zimową pora, już ciemnawo po południu. Wróciłam z pracy głodna jak wilk. Patrze na stole stoi puszka śledzi otwarta. Zdziwiona, że nikt tego nie schował do lodówki. I dlaczego to nie zjedzone? Tyle ludzi a jedzenie na stole? Łap za widelec i 1 kawałek do buzi a to mi chlup wślizgło się jednym połknięciem do żołądka w całości. Dawaj światło świece, patrze na puszkę a to zdobyczne jakieś ślimaki. Ooo, moglibyście mnie wtedy widzieć jak mnie targało, a właściwie to nawet smaku nie poczułam :)) Dobrze, że nie trafiłam na żabie udka.
17 lutego 2013 15:38
Swięto Trybuny Robotniczej - tam po raz pierwszy jadłam krupnioki i rusztu.No i te polowania na ciężarówki z "atrakcjami": a to szampony z Polleny,a to kubańskie pomarańcze!

W szkata gramy z przyjaciółmi do dziś.
17 lutego 2013 15:42 / 1 osobie podoba się ten post
Ja jestem rocznik 71,ale pamiętam te pomarańcze tylko na święta ,kolejki za papierem toaletowym,okres kartkowy-nawet buty były na kartki,ale w sklepach było pod dostatkiem żółtego sera i octu.Acha,mleko i śmietana w szklanych butlach z aluminiowym kapslem.