W pierwszym miejscu robiono podchody: "dyzurne" 30 euro w roznych miejscach w sypialni byly podkladane, w koncu nerwy mnie dopadly i jak byli wszyscy (babcia, dziadek, corka i ziec), przynioslam z sypialni i ze smiechem oznajmilam, ze w domu sa krasnoludki i podrzucaja pieniadze. Skonczylo sie.
Teraz bylam w szoku, kiedy na samym poczatku, kiedy zupelnie bylam tu obca osoba dostalam do reki 800 euro na prowadzenie domu. Po dwoch miesiacach zrezygnowano z odbierania kwitkow kasowych. Pamietam, jak w drugim miesiacu pobytu babcia podjela z banku 500 euro, a nastepnie sprytnie rozlokowala to w mieszkaniu ... Trzy miesiace wszyscy szukalismy, corki, ziec, ja i babcia ... kamien w wode. Glupio mi bylo, ale nawet nie odczulam cienia zarzutu, ze to byc moze ja ... Kasa sie znalazla, bardzo powoli, byla w takich schowkach, ze trudno bylo to przewidziec. Teraz babcia ma okreslona, mala kwote w swoich rekach, kilka razy dziennie wspolnie szukamy, liczymy i tak na okraglo. Sa, jak widac rozne podejscia do nas, to wszystko chyba zalezy od stopnia inteligencji rodziny ...