23 czerwca 2015 12:24 / 18 osobom podoba się ten post
Dopiero teraz przeczytałam całość dyskusji, bo obecnie hasam w innych rejonach forum.
Jesli pozwolicie, pozwolę sobie na podsumowującą refleksję, dotyczącą naszych dołów i cierpień.
Nie ma możliwości,żeby owych dołów, jak to nazywacie, nigdy nie odczuwać. Ba, myślę, że bez cierpień nie ma człowieczeństwa, i myślę,że własnie poprzez cierpienie określamy się jako ludzie.
Bez "dołów" nie powstałby żaden utwór literacki, a już na pewno żaden wiersz. Nie byłoby Mickiewicza, Słowackiego, Byrona, Goethego. Nie powstałby prawie żaden wartościowy obraz, bo te najciekawsze, najpiękniejsze wyrosły z cierpienia duchowego. Czy myślicie,że gdyby van Gogh był szczęśliwym, sytym i zadowolonym z siebie sybarytą stworzył by choć jeden obraz?
Ba, cała nasza cywilizacja i postęp nauki to tak naprawdę pokłosie cierpienia i bólu. Nie powstałaby medycyna, gdyby ludzie nie cierpieli i fizycznie i psychicznie, nie wynaleziono by koła, gdyby ból pleców i nóg ( owszem fizyczny, ale również psychiczny, bo to niemal zawsze idzie w parze) nie zmusił ludzi do szukania rozwiązań?
To, że jesteśmy ludźmi, że mamy zdolnośc tworzenia wszystkiego, cywilizacji, kultury,nauki, sztuki - to wszstko jest efektem cierpienia i poszukiwania dróg, aby to cierpienie zminimalizować. Nie ma ludzkości bez "dołów".
Myslę też, że cierpienia nie wolno relatywizować, nie ma cierpień większych i mniejszych, każdy ma swoje demony, swoje "trupy w szafie", swoje bóle.
Ja dzięki swoim dołom żyję, bo to doły zmuszają mnie do myslenia, do odczuwania, bez moich dołów byłabym niepełnym człowiekiem.
Zajmuję się amatorsko sztuką ( żadne wielkie mecyje, ot taka amatorszczyzna) i w okresie, kiedy chciałam odejść, to własnie wtedy stworzyłam najpiękniejsze swoje prace. Nie powstałyby, gdyby nie cierpienie. I to uratowało mi życie. Powinnam była wtedy ten ból odczuć oraz z nim walczyć - i tak też zrobiłam.
Pozdrawiam wszystkich biorących udział w dyskusji,i tych z lewa i tych z prawa i tych z centrum - bo każdy trochę racji ma.
Po tym "mundralińskim" wywodzie idę zająć się opisaniem funkcjonowania mojego układu trawiennego,bo obiecałam dziewczynom - przyziemnie sprawy też są ważne. :)
Takie życie - zarówno sacrum jak i profanum. :))))))