Ja tak jeszcze w temacie zmienniczki .Jakiegoś specjalnego pecha do zmienniczek nie miałam - z większością dogadywałam się lepiej , z jedną - nadgorliwą gorzej . Dla mnie było ważne , żeby zastać po powrocie wszystko tak , jak zostawiłam i przygotowałam dla zmienniczki i tak , jakbym sama chciała mieć przygotowane . Zazwyczaj tak było .Ale ostatnio spotkałam się z pewną sytuacją pierwszy raz .Moja nowa zmienniczka nie może dogadac się z podopieczną (Alzheimer). Stara się , ale robi jakieś błędy bo skutek jest odwrotny do zamierzeń.W ciągu 3 tygodni z bardzo dobrego , spokojnego miejsca zrobiła się trudna Stelle Rodzina jest w porządku - mówią , że wyraźnie obie nie na tych samych falach nadają , że ,, brak chemii mędzy nimi'' , no i język niezbyt dobry- z osoba świadomą jako tako się dogaduje,ze starszą pania niezbyt. Nie krytykują jej , nie obwiniają . Wiem , ze ta choroba ciągle się pogłębia ale pierwsze sygnały że coś nie gra były już po tygodniu . Ja mam sumienie czyste - przekazałam , jak z panią postępować , czego unikać dla własnego i jej spokoju , ale moje informacje zmienniczkę niezbyt interesowały i zaczęła po swojemu reorganizowac wszystko.Chcą , żebym wróciła trochę wcześniej i spróbowała unormować sytuację a ja jestem w domu dopiero 3 tygodnie i mogę wrócić nie wcześniej niż za miesiąc - rozmawiałam ze zmienniczką , ona też chce trochę wcześniej zjechac.Szkoda , bo miejsce było super i to perspektywiczne a teraz nie wiadomo. Ja też cudotwórcą nie jestem - podopieczna może juz zostać tak pobudzona jak teraz i będzie bardzo trudno albo praca się skończy bo rodzina odda ją do Altenheim. Czyli kolejny aspekt pracy doszedł- dobre chęci to czasem za mało