Uśmiercała je mechanicznie, szybko, ale nie wiem czy bezboleśnie, brr...

Uśmiercała je mechanicznie, szybko, ale nie wiem czy bezboleśnie, brr...
U dziadka rosną dalie ale jak tylko wypuściły ładne listeczki, to zeżarły je ślimaki. Te bezdomne :lol1: No i pomyslalam sobie, że spróbuję pomóc daliom, może odbiją. Zawsze mam ze soba mydło dziegciowe, zwłaszcza teraz. Rozpuściłam trochę mydła, wlałam do "psikacza" i traktowałam przez parę dni oskubane prawie do imentu kwiatki. Już nic im nie mogło bardziej zaszkodzić, bo ślimaczki "żarte" były okrutnie. Dziegieć smaczny nie jest. Pryskając ogryzki liści i łodyżek i podlewając je chyba zmieniłam ich smak, bo ślimaki już nie podeszły a dalie odbiły i teraz mają juz pączuszki. Ale do warzyw to nie zastosowałabym tej metody :blee:
Byłaby ta przysłowiową łyżka dziegciu:-)
Dziegieć ma bardzo ciekawe właściwości, dzisiaj praktycznie zapomniany. Tym którzy nie wiedzą i nie kojarzą podpowiem, że pachnie/śmierdzi jak stare, drewniane podkłady kolejowe. Dwie dalie to tak wyżarły ślimaki, że praktycznie kikucik sterczał. I na nich obficie testowałam dziegieć. Chciałam też ratować te dalie, do których "bezdomni" jeszcze nie dotarli albo dopiero zaczeli ucztować. Nie wiem jak i kiedy ale "bezdomni" już nie przyszli a nawet ten kikucik odbił, bo chciał widocznie jeszcze żyć i teraz wszystkie są śliczne. Ot pobawiłam się trochę, może to i dobrze, bo pączki już są spore.