Na wyjeździe #3

12 września 2013 13:56 / 1 osobie podoba się ten post
czarna11

Qórwa- mać. ma ktoś pomysł jak szybko sie jezyka nauczyć? nie to żebym go tak do końca nie znała, ale do szału mnie doprowadza jak siedzi córka z matką przy obiedzie no ja z nimi oczywiście i QURWA-MAC nic nie kumam.......nie wiem też czy moje potrawy smakują mojej Babci bo dzisiaj z mięsem na obiad przyjechała córka a mnie zostały do zrobienia dodatki.... Babcia mówi ze jej smakuje ale cholera ją tam wie....a jak czesto rodzina odwiedza waszych podopiecznych? no moze im częsciej tym lepiej ale tutaj to jest ktoś dzień w dzień....

Czarna, za pierwsze zdanie - kocham Cię. Takie proste pytanie, a ja nigdy go nie zadałam. Ja jestem wyjątkowo oporna do nauki języków. Włożyłam w naukę wiele pracy - i dużo jeszcze przede mną. Zaskoczyłam samą siebie. Rozumiem wszystko i dobrze czytam. Jak już odkryjesz, jak to zrobić łatwo, szybko i przyjemnie, to podziel się tym ze mna.
12 września 2013 13:58
Andrea,Ja wiem ze Ty sie przejmiuesz.Tylko pamietaj,jestes tylko opiekunka.Nie zasmiecaj sobie glowy rodzinnymi sprawami,niech Oni sie martwia.
Ten dom,ta rodzina-to jacys dziwni ludzie.Przyjechalas do pracy,aby sie opiekowac jedna z siostr.Pokukladalas sobie wszystko tak ,zeby bylo dobrze i jest ok.Siostra "Jedza"jak o Niej piszesz- spacyfikowana,ale Ty nie mozesz zamartwiac sie ciagle "co bedzie jak Ciebie nie bedzie"?.
Ja nierozumiem tutaj ciagle czegos.Ta siostra rzadzi calym domem,Twoja podopieczna,Jej corka i zawsze stawia na swoim.Tobie sie udalo, i Toba nie rzadzi i dobrze,ale nie mozesz walczyc o dobro Wszystkich w tym domu.Jedzesz do swojej rodziny,ktora i tak rzadko widujesz.Pomysl o sobie.Twoja podopieczna i tak odejdzie kiedys z tego swiata,Ty zmienisz stelle,a tam dalej bedzie jak w jakims nawiedzonym domu.Daj se na luz i ciesz sie powrotem do domu-to juz w przyszly piatek:):):)
Nie przyzwyczajaj calej rodziny do tego,ze Ty bedziesz panowac nad siostra "Jedza",im to graj,bo problem z glowy.Przyjedzie zmienniczka i bedzie musiala dac rade i koniec.Ty sie zajmij soba,rodzina i swoimi przyjemnosciami:)
Sama widzisz,ze Siostrunia tylko lepiej sie poczula i juz zaczyna wariowac....Ehhhhhhhh,jak w jakims naprawde nawiedzonym domu.Wszyscy niby Jej zaluja(bo samotna),a Ona kreci sobie Ich wszystkich wokol palca.Jej wlasna siostra sie boi,siostrzenica nie daje rady,siostrzeniec sam potrzebuje opieki-normalnie jakies fatum.Jedza dalej szaleje i puki co ma sie calkiem dobrze,mimo krotkiej niedyspozycji.
12 września 2013 14:06 / 2 osobom podoba się ten post
Andrea ;) podobno złego diabli nie biorą haha i chyba tak jest z nią a po drugie buforem miedzy nimi nie możesz być!!!
 
 
 
12 września 2013 14:20 / 4 osobom podoba się ten post
czarna11

Qórwa- mać. ma ktoś pomysł jak szybko sie jezyka nauczyć? nie to żebym go tak do końca nie znała, ale do szału mnie doprowadza jak siedzi córka z matką przy obiedzie no ja z nimi oczywiście i QURWA-MAC nic nie kumam.......nie wiem też czy moje potrawy smakują mojej Babci bo dzisiaj z mięsem na obiad przyjechała córka a mnie zostały do zrobienia dodatki.... Babcia mówi ze jej smakuje ale cholera ją tam wie....a jak czesto rodzina odwiedza waszych podopiecznych? no moze im częsciej tym lepiej ale tutaj to jest ktoś dzień w dzień....

 
Podobno najlepiej wdać się w romans. Wtedy bezboleśnie i rewelacyjnie szybko wchodzi do głowy :))))
12 września 2013 14:27 / 2 osobom podoba się ten post
Benita

Czarna, za pierwsze zdanie - kocham Cię. Takie proste pytanie, a ja nigdy go nie zadałam. Ja jestem wyjątkowo oporna do nauki języków. Włożyłam w naukę wiele pracy - i dużo jeszcze przede mną. Zaskoczyłam samą siebie. Rozumiem wszystko i dobrze czytam. Jak już odkryjesz, jak to zrobić łatwo, szybko i przyjemnie, to podziel się tym ze mna.

Bo Ty jesteś kobita z charakterem. Niemieckiego się nauczyłaś, palenie rzuciłaś, dla mnie wzór do naśladowania:)
12 września 2013 14:29
Efka - no co Ty ???
12 września 2013 14:36 / 1 osobie podoba się ten post
Benita

Efka - no co Ty ???

No co ja?? Ja też bym tak chciała, niemiecki już umieć i palenie rzucić, ale coś mi obie rzeczy opornie idą, tzn niemiecki jednak dużo lepiej:)))
12 września 2013 14:42
witam, ja jestem jeszcze w domu... i nie wiem kiedy wyjade do Niemiec ???
Zmienilam firme, bylam na spotkaniu(dopiero minely 3 tygodnie od spotkania)bylo pare ofert, ale nie wypalilo - nie wiem czemu ???
Czas w domu - fajnie jest .....ale juz miesiac i czasem mam dosc siedzenia...a nauka niemieckiego - zostawie bez komentarza...
Pozdrawiam z slonecznej malopolski
12 września 2013 14:42
Efka, jak przestałam palić, to przybyło mi kg. Walczę, wygrywam i przegrywam. Też chciałabym być konsekwentna. Widocznie nie można mieć wszystkiego.
12 września 2013 14:50
A ja jestem już od 3 dni w Niemczech, ale dopiero teraz mam internet. Ciężko bez niego żyć, tym bardziej, że miejsce mam takie, że nie mam tutaj prawie nic do roboty . Mam nadzieję, że teraz czas szybciej poleci.
Miałam "super" przygodę z dojazdem tutaj. Trzy godziny spóźnienia, jechałam busikiem, wysiadałam jako przedostatnia. Kierowca był z lekka podirytowany, że to się tak przeciąga. Znalazł mój adres, numer się zgadzał. Dał mi pakunki, pożegnał się i pojechał. Widzę, że jakaś dziewczyna podchodzi do okna, byłam pewna, że to moja zmienniczka, pomachałam jej wesoło ręką, a ona opuściła rolety i tyle ją widziałam. Podeszłam do drzwi, patrzę, a tutaj nigdzie nie ma nazwiska mojej podopiecznej. Dzwonię do zmienniczki i mówię, że jestem, a ona na to, że nie mogę być, bo mnie .. nie ma . Ciśnienie mi się podniosło, dziura niesamowita, nie ma się kogo zapytać o nic. Przypomniało mi się, że mam w telefonie numer do kierowcy, który odbierał mnie z domku, bo później przesiadałam się do innego busa. Dzwonię do niego spanikowana, podaję rysopis mojego kierowcy, on mówi, ze go odszuka i zawróci. Za chwilę dzwoni "mój" kierowca. Mówi, abym nie panikowała, bo się wraca po mnie. A ja jak sierota, z ciężką walizką, z wypchaną torbą z laptopem i różową podusią stoję na środku chodnika... Wrócił po mnie i jeszcze mi zaczął wmawiać, ze firma musiała podać mi i jemu też zły adres. Dzwonię do zmienniczki, adres się zgadza... Kierowca zaczyna zwalać winę na nawigację. Ja mówię, ze ma mnie tylko dowieźć na miejsce, nic mnie więcej nie obchodzi. W końcu okazało się, że byłam 12 km od docelowego miejsca... Było już prawie ciemno, jak dojechałam. Rzuciłam się w ramiona zestresowanej zmienniczce ... i tutaj niespodzianka... znamy się z forum, pracujemy w tej samej firmie i nawet pisałyśmy do siebie maile . Pozdrawiam Cię Tereniu
12 września 2013 14:57
Ja miałam tym razem też podobną przygodę, z tą różnicą, że ja jechałam w to miejsce po raz drugi i jak zobaczyłam, że busik przejechał obok domu dziadka i mknie spokojnie dalej, to zareagowałam. Kierowca mówił,że nawigacja każe mu jechać dalej:))Też mało nie brakło, a wysadziłby mnie Bóg wie gdzie:)
12 września 2013 15:00
MeryKy

 
Podobno najlepiej wdać się w romans. Wtedy bezboleśnie i rewelacyjnie szybko wchodzi do głowy :))))

dobreeee toooo   :) patrz o tym nie pomyslałam heheheheheeheehh
12 września 2013 15:13
A ja mam tu conajmniej 3 kandydatów ale, że Jędza jaka jest każdy wie to nawet się do nich nie uśmiecham ;-) Opiekunka kontraktu obiecała mi zmienniczkę na 21 września. Podobno tylko jedna dziewczyna z Rumuni się zdecydowała a że One wołami dwa dni jadą to se poczekam :)
No i znowu muszę pomarudzić, bo bym pękła ;-) List do zmienniczki muszę po niemiecku napisać a łatwe to nie będzie ...
12 września 2013 15:15
U mnie to samo podopieczny zbyt schorowany, więc nie ma szansy na romansy :))))))))
 
12 września 2013 15:22
Dziewczyny, ale pomysł na naukę języka przedni.