Dziennik Zosi #1

20 października 2013 19:43 / 2 osobom podoba się ten post
 
I jeszcze przekład na polski:
 
Ja:
Hallo,Twoja matka pojechała dzisiaj w lepszym nastroju. Mam nadzieję, że dzisiaj będzie dobrze. Pozdrawiam , Zofia
 
Koni:
Droga Zofio
Rozmawiałam dzisiaj przez telefon z lekarką. Powiedziała mi, że mam była bardzo miła i współpracowała i bez wypytywania i „muren” godzin robiła z nia testy.. Wczoraj przez telefon nasza mama opowiadała mnie jak i Dorze, że było całkiem przyjemnie…..
Powodzenia u dentysty – jesteście w drodze.
Czy mama odwołała na ten tydzień fizjoterapię u terapeuty, który przychodzi do niej do domu? Byłoby szkoda, aby przyjeżdżał jak nie mamy nie ma w domu, bo wtedy też liczył by wizytę do rachunku.
Serdeczne pozdrowienia, Koni
 
Ja:
Hallo Koni,cieszę się z tego, że twoja matkama już za sobą trudny początek. Dziasiaj wróciła z kliniki do domu mniej zdenerwowana.
Fizjoterapeuta jest odwołany, gdyż słyszałam rozmowę mamy z nim (na ostatniej wizycie), jak opowiadała mu, że w przyszłym tygodniu musi jeździc doszpitala i on nie przyjedzie.
Do Allstein zawiozła nas Marta i było wszystko w porządku. Teraz pani Greta jest już w łóżku, mam nadzieję, że będzie wszystko dobrze.
A więc dobranoc też dla ciebie, Zofia
21 października 2013 18:18 / 5 osobom podoba się ten post
7.08.2013 – środa
 
Z rana padał deszcz. Greta spała mocno, więc obudziłam ją o 6.30. Wybrałam ją do wyjazdu w normalnym porannym (nerwowym) nastroju. Zajrzałam do torebki i zobaczyłam, że mnie wczoraj okłamała i nie wzięła wieczornych leków. Muszę ją bardziej pilnować z tym. Wyjęłam pudełeczko z torebki, bo po co ma to wozić ze sobą. Na szczęście ona totalnie nie ma pamięci, więc nie muszę się z nią droczyć i tłumaczyć z tego co potajemnie zrobię.
 
Ja od rana czuję się źle fizycznie – jestem zmęczona, niedospana i boli mnie głowa. Właściwie mam ochotę iść z powrotem do łóżka, tylko mi trochę szkoda cennego czasu bez mojej podopiecznej. Ogarnęłam się więc i zrobiłam podstawowe porządki, zjadłam śniadanie i zajęłam się moimi sprawami intelektualnymi. Na 15 minut jednak mnie zmorzyło. Niby deszcz przestał padać, ale pogoda jest jakaś przymulająca. Poszłam z psem na spacer, żeby w ogóle się ruszyć z domu.
 
Greta wróciła wkurzona do domu. Mamrotała, że ma dość tego jeżdżenia, że to jest bez sensu itd. Posiedziałyśmy w ogrodzie przy kawie. Starała się nie czepiać mnie, a nawet zaznaczyła, że powinnam odpocząć po wczorajszej pracy z lawendą. Była bardzo zadowolona, że ściełam lawendę przed deszczem. Sama jednak była coraz bardziej niespokojna i marudziła, że jutro nie da się zabrać do szpitala. Na dodatek rozmawiała z Marią i ta bezmyślna kobieta jeszcze bardziej ją nakręciła opowiadając jej o jutrzejszych urodzinach. Napisałam maila do Marty i Karen, że Greta wpada w dołek buntu i żeby Marta przyjechała ją uspokoić. Oczywiście niezawodna Marta przybyła szybciutko i próbowała uspokoić naszą demencjuszkę, ale ona jakby jeszcze bardziej zaczęła się wściekać. Dość długo to trwało, ale powoli przeszło jej. No coś okropnego, że ta kobieta jest tak nerwowa. Mam nadzieję, że to wszystko zostanie uwzględnione w tych badaniach.
 
Jak Marta pojechała, to powoli przygotowałam kolację. Greta troszkę się ogarnęła i niby zaakceptowała, że jutro też musi jechać do szpitala. Obejrzałyśmy jeszcze wieczorny film i pokojowo rozstałyśmy się na noc. Jednak słyszałam, że długo tłucze się na górze i rozmawia przez telefon z Martą.
22 października 2013 18:22 / 5 osobom podoba się ten post
8.08.2013 – czwartek
 
Rano wstałam, obudziłam Gretę i chciałam jej dać leki. Okazało się jednak, że ona już dzisiejszą poranną porcję przyjęła w nocy, albo wczoraj przed snem, gdyż w dozowniku było pusto. Zostawiłam ją na kilka minut samą, aby załatwiła swoją toaletę. Jak weszłam ponownie do pokoju, to zastałam ją przy wybieraniu leków z dużego pudełka, gdzie są trzymane wszystkie zapasy leków. Przygotowała sobie już garść tabletek, o wiele za duże porcje niż należy. A przecież dzisiejszą porcję to już musiała wcześniej skonsumować. Przerwałam jej to, mówiąc łagodnie, że już teraz nie powinna brać tych leków. Jednak jeden i tak już przyjęła, pozostałe jej zabrałem. Na szczęście połknęła tylko Radiolan, a to jest homeopat, czyli nic groźnego od srony farmakologicznej. Zachowała się przy tym , jak małe dziecko przyłapane na podkradaniu cukierków. Nie robiła więc z tego afery. Mnie to jednak bardzo zaniepokoiło.
 
Po jej wyjeździe do szpitala wysłałam maila do wszystkich córek i Marty:
Guten Morgen,also Frau Greta ist nach Klinik abgefahren.Ich schreibe troztem, denn heute Morgen etwas gäferliches passierte mit Ihre Medikamente. Gestern Abend die Tabletten für heute Morgen waren noch in der Schachtel. Heute Morgens als ich kamm in der Küche, ich sehe dass sie sind schon weg. Also Frau Greta müsste sie irgendwann am Nacht genohmen haben. Ich wecke sie, gebe ihr die Kaffe und kleines Stück Brot, sagte dass sie hat die Tablette für Morgens schon gehnomen hat  und warte in der Küche damit sie mit WC ferig ist. Nachdem komme ich zu Iheren Schlafzimmer und erwischte sie, dass sie der grosse Schachtel mit allen Medizine aus der Schublade rausgehnomen hat und vorbereitete sich neue Tabllete. Ich versuche mit sie darüber zu schprechen und verhinern die zu nehmen, troztdem 2 Tablette Radiolan hat sie geschlukt. Die andere habe ich verhindert. Sie sagte mir, dass ist ganz in Ordnung, dass sie schon manchmal so tut. Ich glaube es ist gäferlich, dass sie alle Medikamente bei sich in Schlafziemmer hat, denn sie kann es paar Male die nehmen, wenn sie vergisst oder kommt ihr so eine Idea zum Kopf. Also zwischen gestern Abend und heutige Abgefahren nach Wurzburg hat sie dopelte Portion Radiolan genohmen.Bitte, wir müssen Was tun, dass Frau Greta so was nicht mehr machen kann.Grüsse, Zofia
 
Jeszcze dzisiaj mam wolne przedpołudnie i koniec tego dobrego. Sprzątnęłam pokój Grety i uporządkowałam leki. Zrobiłam sobie porządne śniadanie. Następnie pojechałam do kościoła. W drodze powrotnej pojechałam do LIdla i Aldika, aby na spokojnie sobie popatrzeć, co w tych sklepach jest oraz ile kosztuje. Jak wróciłam, to mój Krzysiu skontaktował się ze mną w sprawie mojego odszkodowania za ostatnią szkodę samochodową. Warsztat nie dostał jeszcze pieniędzy za naprawę i prosił, aby to wyjaśnić. Trochę mi się z tym zeszło. Później poszłam z psem na szybki spacer i zrobiłam sobie obiad. Jest mi dobrze samej, ale niestety to już ostatnie minuty. Zaraz przywiozą Gretę i na nowa zacznie się terror. Och, jak nie mogę się doczekać końca tej maskarady. Jeszcze przed powrotem mojej „ulubienicy” rozmawiałam z Martą. Ona przekazała córkom, to co jej opowiedziałam i mają coś podjąć w sprawie tych leków, co dzisiaj odkryłam.
 
Greta wróciła w dość bojowym nastroju. Zażyczyła sobie kawy i coś zaczynała się złościć. Przypomniałam jej o urodzinach Marii, aby zmienić temat i ew. zawieść ją na te urodziny. Oczywiście chciała jechać. Poprosiła mnie, abym zrobiła bukiet z lawendy. Miałam więc następne 1,5 godziny frei. Siedziałam sobie przy kompie i na wezwanie telefoniczne miałam pojechać po nią.
 
Napisałam maila do agencji, która mnie tu zatrudniła:
Powoli zbliża się termin zakończenia mojego kontraktu na opiekę nad Gretą Arkaz. Przypominam, że ja mogę tu pracować tylko do 31.08.2013r. Proszę o przygotowanie odpowiedniej zmienniczki dla mnie, która dojedzie w odpowiednim czasie, abym mogła jej przekazać pracę (o ile rodzina nie podejmie innych działać np. Heim).
Proszę też przygotować dla mnie odpowiednie zaświadczenie z informacjami potrzebnymi mi do rejestracji w Urzędzie Pracy: okres pracy, na jakiej zasadzie, info o odprowadzaniu składek ZUS (jakie i od jakiej podstawy).
Ja przynajmniej do lutego 2014 nie mogę wyjechać do pracy w tym systemie, gdyż uczę się w Policealnej Szkole Medycznej, kierunek: opiekun medyczny.
 
Poniżej opiszę warunki tego miejsca pracy w którym jestem:
 - podopieczna mieszka sama w domu jednorodzinnym,
 - do dyspozycji opiekunki jest dolny poziom (podpiwniczenie)  - warunki bytowe -dobre,
 - jest Anschluss internetowy
- jest rower
- jest Auto z automatyczną skrzynią biegów, którym opiekunka jeździ po zakupy i czasem z podopieczną w jakieś sprawie.
- miejscowość ta jest małym osiedlem otoczonym dużymi lasami, oddalonym od innych miejscowości ok. 3km, teren pagórkowaty
- kościół w pobliskiej miejscowości Engenhahn ok.2km. Msza św. odprawia się w czwartek 9.30 i sobota -18.00.
- podopieczna po domu porusza się samodzielnie, na spacery chodzi z rollatorem.
- myje się sama, należy pomoc w ubieraniu.
- ma inkodynencję - popuszcza kał, zdarza się, że gubi to po mieszkaniu, ale stara się sama to sprzątać....
- cierpi na demencję i Parkinsona, totalnie nie ma pamięci (opiekunka musi ciągle szukać jej podręcznych rzeczy, sprawdzać czy rozłączyła telefon po skończonej rozmowie itd.
- telefon i notes z numerami tel. są jej konikiem, uprawia tzw. terror telefoniczny,
- prawdopodobnie ma depresję: jest ciągle niezadowolona, opryskliwa, złości się o najmniejsze drobnostki,
- jest typem osoby despotycznej, aroganckiej, podejrzliwej
- ma manie na punkcie lęku o wszystkie przedmioty i urządzenia w domu, które mogą się popsuć, np. nie pozwala zbyt często i dobrze odkurzać dywanów.
-  - podopieczna jest osobą bardzo obciążającą psychicznie dla opiekunki,
 - nie dosłyszy i nie rozumie czasem co się mówi - należy wolno, wyraźnie i spokojnie do niej mówić.
 - dochodzi często do wybuchu emocjonalnego podopiecznej,
- posiada małego pieska (telier bostoński), który jest dla niej najważniejszy (bardzo łagodny i miły zwierzak),
- opiekunka sama nie może wychodzić z pieskiem na spacer, ale towarzyszy podopiecznej w tej czynności,
 - opiekunka nie może karmić psa lub podrzucać czegokolwiek do jedzenia - robi to tylko podopieczna
- opiekunka musi tylko pilnować, aby piesek miał zawsze wodę do picia,
- jest wybredna co do posiłków, lubi zjeść dobrze, aczkolwiek nie je dużo. Należy uważać, aby nie marnować jedzenia, nie gotować za dużo na jeden posiłek.
 - rodzina mieszka w dużym oddaleniu, jednak interesuje się i współpracuje z opiekunką (ja kontaktowałam się z nimi poprzez maila, ponieważ podopieczna złości się jak się używa jej telefonu),
- w niedalekim sąsiedztwie mieszka pani Marta, która jest jej przyjaciółką i powierniczką. Pani ta ma duży wpływ na podopieczną i jest bardzo pomocna dla opiekunki. Oczywiście jest osobą młodszą od p.Grety i w pełni sprawną.
 - podopieczna życzy sobie, żeby towarzyszyć jej w oglądaniu TV w godz. 20 - 22.00.
 - Jest osobą bardzo wymagającą i absorbującą.
 
Ja po 3 tyg. terroru ostro zażądałam za pośrednictwem rodziny, swoich praw. Wypunktowałam następujące żądania:
 1. Podopieczna nie ma prawa mnie poniżać - co robi z wielką satysfakcją,
 2. Prawo do 2 godz. codziennego odpoczynku po obiedzie - niezależnie czy mam ochotę odpocząć w swoim pokoju (to jest jednak bierne czuwanie),czy wyjechać rowerem na spacer.
 3. jeden raz w tygodniu -niedziela po południu przerwa dłuższa od obiadu do kolacji,
 4. Wyjście (wyjazd samochodem) do kościoła w sobotę
5. Możliwość używania własnego laptopa przy podopiecznej w czasie wieczornego oglądania TV - strasznie się złościła jak zobaczyła mój komputer na górze.
 
Rodzina na to się zgodziła, wytłumaczyła to matce i staram się konsekwentnie z tych praw korzystać.
Na moją prośbę (opisałam im jak matka zachowuje się na co dzień) podopieczna przeszła w tym tygodniu 4-dniowe badanie w specjalistycznej klinice neurologicznej w systemie dziennego pobytu. Uważam, że powinna mieć ustawione leki przez specjalistów, stosownie do jej stanu, a nie preparaty wzmacniająco - uspokajające o podłożu ziołowym przepisywane przez lekarza domowego.
 
Myślę, że dość wyczerpująco opisałam sytuację, w trosce zarówno o podopieczną , jak i ewentualną zmienniczkę oraz interes firmy.Czekam na bliższe informacje od Państwa odnośnie mojego zakończenia pracy oraz wyjazdu do domu tj zmienniczka, rezerwacja miejscówki na bilet powrotny oraz zaświadczenie do Urzędu Pracy.
 Pozdrawiam, Zofia
 
W tym mailu zapomniałam, napisać, że Greta nadużywa alkoholu - codziennie pije 2,3 i więcej lampek wina, a czasami potajemnie dolewa sobie mocniejszego trunku do napoju. Jej barek jest dobrze zaopatrzony, a w piwnicy ma duże zapasy wina. Uważam, że nie jest to bez znaczenia i nie jest to też ilość alkoholu, która służy li tylko na poprawę krążenia.
 
Resztę popołudnia w miarę spokojne. Zajęcia typowe. Przy kolacji po kolei wszystkie córki dzwoniły do Grety. Ona była już trochę rozluźniona, stres związany ze szpitalem odpusścił jej i przez telefon sympatycznie rozmawiała z córkami, nawet z Koni, którą obwinia o wysłanie jej do kliniki. Ja oczywiście egzekwuję prawo do towarzyszenia mojej podopiecznej w pobliżu TV z laptopem (pokój obok, z którego mam kontakt wzrokowy z Gretą).
 
Korespondencja od Koni:
Liebe Zofia,mir geht es noch immer sehr schlecht. Ich habe so schlimme Schmerzen, dass ich auch kaum schlafen kann, dauernd ist mir übel und ich muß mich übergeben. Es ist erschreckend was Du schreibst.Ich habe meine Schwester Dora angerufen, sie bringt heute ihre Tochter zur Anna, dann wollen die beiden besprechen und heute Abend Bescheid sagen. Die 2 Rhodiolan Tabletten mehr ist nicht schlimm. Aber so kann es nicht weiter gehen! Die nächste Visite von Dr. K. -ist am Montag 12.8. Ich habe ihn gebeten, dass er auch meiner Mutter sagt, dass Sie die ganzen Medikamente Ihnen gibt und du sie richtest.Morgen muß ich nach München fahren, weil unsere Tochter auszieht, vielleicht schaffe ich es in der Früh noch kurz vorbei zu kommen. Nachher rufe ich auch mal an, aber jetzt muß ich mich hinlegen.
LG, Koni
Moja odpowiedź wysłana do wszystkich:
Och, das ist aber schade dass Du solche Beschwierden hast. Ich wunsche Dir gute Besserung. Ich kann Dich auch verstehen wenn's um Deine Mutter geht, denn ich erlebte solche Arger eingentlich jeden Tag. Marta sagte mir auch, dass ihr etwas mit dieser Probleme mit Medikamente unternimmt. Unbedikt wir müssen etwas machen. Und ich habe eine Frage, ob. dr K. wenn's kommt wird er schon den Bericht vom die Klinik wissen und vielleicht neue Medikamente vorschribt?Meine wünsche die ich geschrieben habe kann ich im kleinen Stücken erfühlen (2 Stunde Pause, Fahrad fahren, zu Kirche fahren). Nur mit ihre Nervosität und Benehmung zu mir ist hoch und runter, gut und schlecht. Aber ich weiss, dass ich Wunder nicht erwarten könnte. Gut wäre, wenn vielleicht wird sie mit hilfe Medizine etwas ruhiger wird.Grüsse für euch Alle, Zofia
22 października 2013 18:52 / 5 osobom podoba się ten post
Po jej wyjeździe do szpitala wysłałam maila do wszystkich córek i Marty:
Dzień dobry, A więc pani Greta pojechała do kliniki. Mimo tego i tak piszę do was, ponieważ dzisiaj rano zaszło coś niebezpiecznego z jej lekami. Wczoraj wieczorem tabletki na dzisiejszy ranek były jeszcze w dozowniku na swoim miejscu. Dzisiaj rano, gdy przyszłam do kuchni już ich nie było. A więc pani Greta musiała jej przyjąć  w tym przedziale czsowym. Obudziłam ją, podałam kęsek chleba i kawę i powiedziałam jej, że leki musiała już przyjąć wcześniej sama. Następnie czekałam na nią w kuchni, aż załatwi swoje sprawy w WC. Następnie poszłam do niej do sypialni i zastałam ją (przyłapałam) przy tym, jak wyjęłą wszystkie leki (wysypała na łóżko) znajdujące się w dużym pudełku, które przechowywane są w szufladzie w jej pokoju i przygotowuje sobie dodatkową porcję leków do wzięcia. Próbowałam z nią rozmawiać i zapobiec, aby nie brała tych leków, mimo tego 2 Radiolany połknęła. Pozostałych nie pozwoliłam jej połknąć. Ona powiedziała mi, że wszystko jest w porządku, że ona czasami tak robi. Ja uważam, że to jest bardzo niebezpieczne, aby ona trzymała wszystkie leki z swojej sypialni, gdyż może je przyjmować kilkakrotnie, jeśli zapomni o tym, że już wcześniej brała, albo poprostu przyjdzie jej taki pomysł do głowy. A więc między wczorajszym wieczorem, a dzisiejszym wyjazdem do Wurzburga przyjęła podwójną porcję Radiolanu. Proszę Was, musimy coś podjąć, aby pani Greta nie mogła więcej tak robić.
Pozdrowienia, Zofia    
 
Korespondencja od Koni:
Droga Zofio, Ja się nadal źle czuję. Mam okropne bóle, także prawie nie mogłam spać, ciągle mdli mnie i musiałam wymiotować. To jest straszne, co piszesz. Dzwoniłam do mojej siostry Dory, ona dzisiaj zawozi swoją córkę do Anny, więc razem omówią to i dzisiaj wieczorem dadzą odpowiedź. 2 tabletki Radiolanu, to nic złego. No ale tak dalej nie może być! Najbliższa wizyta dr.K. jest w poniedziałek 12.08. Ja go prosiłam, aby powiedział mojej mamie, że wszystkie leki powinna oddać tobie i ty będziesz je przygotowywać. Jutro muszę jechać do Monachium, ponieważ nasza córka wyprowadza się, być może zdąrzę wcześniej (rano) na krótko wpaść do was. Później zadzwonię jeszcze, ale teraz muszę się położyć.
Serdeczne pozdrowienia, Koni    
 
23 października 2013 18:28 / 2 osobom podoba się ten post
Wczraj przez nieuwagę nie dołączyłam przekładu do ostatniego maila z 08.08.2013, co teraz uzupełniam
 
Moja odpowiedź wysłana do wszystkich:
 
Przykro mi, że masz takie dolegliwości. Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia.
Rozumię cię też, jeśli chodzi o twoją matkę, gdyż takie przykrości przeżywam z nią w zasadzie każdego dnia.
Marta powiedziała mi, że z problemem leków podejmiecie jakieś działania. Koniecznie coś musimy z tym zrobić. I mam pytanie, czy dr.K, gdy przyjedzie na wizytę, będzie miał już raport z przeprowadzonych badań w klinice i przepisze może nowe leki?
Moje życzenia (żądania), o których pisałam, mogę częściowo egzekwować (2 godziny przerwy, jazdę rowerem, wyjazd do kościoła). Tylko z jej nerwami i zachowaniem w stosunku do mnie jest: góra – dół, raz lepiej - raz gorzej. Ale ja zdaję sobie sprawę (wiem), że nie mogę oczekiwać cudów. Byłoby dobrze, gdyby można ją było trochę wyciszyć lekami.
Pozdrowienia dla was wszystkich, Zofia
 
 
23 października 2013 18:52 / 4 osobom podoba się ten post
9.08.2013 – piątek  
 
Znowu fatalny dzień od samego rana. Wstałam o 7.20. Zdążyłam się ubrać, a zaraz zadzwonił dzwonek wejściowy. Okazało się, że przyjechała karetka po Gretę, aby zawiść ją do szpitala. Powiedziałam sanitariuszom, że ona już dzisiaj nie jedzie, więc odjechali. Za parę minut jednak znowu przyjechali, mówiąc że kontaktowali się ze szpitalem i że Frau Greta powinna z nimi jechać, takie mają zlecenie ze szpitala. W tym czasie moja podopieczna już się obudziła i jak zorientowała się o co chodzi, to dostała ataku nerwowego. Oczywiście zadzwoniłam do Koni, a ona do szpitala i wyjaśniła, że to jest nieporozumienie i matka dzisiaj już nie musi jechać do szpitala. Ale co z tego, z Gretą nie było tak łatwo wyjaśnić tego. Zaczęła się tak strasznie denerwować, że to nie było do opanowania. Wydzwaniała do Marty, zadzwoniła do przychodni do swojego lekarza – wykrzyczała, że ją tu chcieli porwać z domu, że ona jest tak gwałcona, że chyba dostała zawału serca itd. Nie zjadła oczywiście śniadania, ledwo udało mi się tabletki jej zaserwować i zmierzyć ciśnienie (169/103). Biegała po domu, wściekała się, przeklinała. Wreszcie po którymś telefonie do Marty położyła się na jakieś pół godziny. Ja czuwałam w kuchni, ale czułam się, jak rozjechana czołgiem…….. normalnie paranoja. Wstała przed 12.00 i coś niecoś zaczęła jeść – niby śniadanie, ale mizernie to wyglądało. W tym czasie przyjechała Marta i trochę się zajęła naszą roztrzęsioną staruszką.  
 
Do mnie bezpośrednio niby się nie awanturowała, ale niestety też mi się dostało. Tak mnie jej zachowanie rozwaliło, że po prostu popadłam w jakichś straszny dołek psychiczny. Miałam naprawdę tego wszystkiego dość, poczułam się, jak w jakimś więzieniu i perspektywa przetrwania tu jeszcze 3 tygodni jawiła mi się koszmarem. Normalnie dramat, dno ….. Ogarnęłam się jednak trochę i po wyjściu Marty zajęłam się gotowaniem. Zrobiłam dzisiaj rybę pieczoną, ziemniaki i warzywa gotowane. Było bardzo smaczne. Oczywiście Trudi trochę marudziła, ale w normie. Zorientowała się też, że ja jestem zdenerwowana i próbowała zagaić to, ale co tam, to wszystko jest absurdalne.  
 
W czasie obiadu miałam telefon z agencji, że mają zastępstwo dla mnie, tylko ta osoba może przyjechać 2 września i pytali czy ja się na to zgodzę, aby być 2 dni dłużej. Po dzisiejszej akcji, to ja absolutnie nie mam ochoty, ani dnia dłużej tu być. Porozmawiałam sobie o tej mojej Stelli i trochę dałam upust swojej frustracji. Rozmowa  skończyła się na tym, że będą próbować ustawić przyjazd zmienniczki na czas, a ja ze swej strony zgodziłam się też, że jeśli muszę, to jakoś przetrwam 2 dni dłużej.  
 
Po obiedzie oświadczyłam Grecie, że jadę na rower, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Ochocza na to nawet przystała – tak się przejęła moim smutkiem. Zresztą przyjechał ogrodnik, to będzie miała zajęcie i towarzystwo. Pojechałam sobie na moje ulubione miejsce. Posiedziałam na ławeczce prawie 1,5 godziny – czytałam, rozmyślałam, modliłam się, podziwiałam krajobraz i drzemałam. Wspaniale mi to zrobiło. To miejsce jest cudowne, naprawdę tu odpoczywam i reanimuję swoją psychikę.  
 
Wróciłam po ponad 2 godzinach. Ogrodnik jeszcze pracował, a Greta była na fali aktywności fizycznej. Zrobiłam kawę i posiedziałam w ogrodzie z książką. Jak ogrodnik odjechał to Greta wpadła znowu w dołek cierpiętnictwa, wszystko ją bolało.... och, och coś strasznego. Nie wiem ile w tym było prawdy, ile aktorstwa, bo zauważyłam, że czasami oszukuje, co do nękających ja bólów. Dzisiaj jednak te bóle fizyczne, są zapewne wynikiem porannego szału nerwowego. Przy kolacji to prawie umierała z bólów.......ale tu już widziałam przesadę i aktorstwo. Posprzątałam kuchnię i połączyłam się z Krzyśkiem. Po jakimś czasie ona grzecznie zapytała, kiedy skończę, bo ona chce telefonować……… a ja jej blokuje linię. Znowu, po raz enty wytłumaczyłam jej, że mój komputer nie ma nic wspólnego z telefonem i że spokojnie może dzwonić kiedy chce. Około 20.30 powiedziała, że idzie na spacer. Zamknęłam komputer i oczywiście powiedziałam:  ich gehe mit. Zrobiłyśmy sporą rundkę i po powrocie szybko zawinęłam się do swoich pokojów. Na dzisiaj wystarczy.  
 
Tylko jeszcze dzisiejsza korespondencja mailowa:
Od Koni:
Schön, dass Du jetzt Deine Pausen hast. Wie ist es mit dem skypen abends? geht Du das nun auch?
Meine Schwestern haben sich gestern nicht mehr bei mir gemeldet.Ich denke Du konntest die Medikamente vormittags während unsere Mutter weg war richten? Sie hatte gestern abend am Telefon zu mir gesagt, sie hätte keine Medikamente mehr, darauf habe ich ihr gesagt, dass sie diese mit Dir richten soll,-" ob Du das könntest?" ja habe ich gesagt, sehr gut, ich hätte das auch schon 3x mit Dir und ihr gemacht.Überrascht bin ich, dass sie heute morgen mich nach meinen Kopfweh erkundigt hat -sich das gemerkt hat. Leider geht es mir noch immer nicht gut-will gleich aml anrufen, ob ich heute noch einen Termin bekomme.Lieben Gruß und ein möglichst angenehmes Wochenende, Koni Od Koni: eben hat mich die Praxis Dr. K. angerufen, dass meine Mutter so verwirrt am Telefon geklungen hätte und Er um 8.30 Uhr zu ihr auf Hausbesuch kommen würde. Ich habe gesagt, weswegen die Aufregung war und dass sie jetzt noch mal schlafen will und er nicht zu kommen braucht. Er kommt dann Am Montag. Tciao  
 
Dora do Kani (dla mnie do wiadomości):
 
Liebe Koni,
ich hoffe sehr, dass es dir heute schon besser geht! Ich habe mit Anna und Christof über die Situation mit den Medikamenten gesprochen. Sie meinten, dass man Mami anbieten sollte, einen med. Hilfsdienst einmal pro Woche zu engagieren, wenn sie sich weiterhin weigert, ihre Betreuerinnen dies machen zu lassen. Dabei sollte man aber betonen, dass das nochmals extra Geld kostet und dass die Betreuerinnen eigentlich gerade auch für solche Aufgaben geschult und da sind. Wenn sie zu ihnen aber kein Vertrauen hat, müsste man das eben so regeln. Wenn sie jetzt neue Medikamente bekommt könnte man das nutzen, um ganz alte zu entsorgen und die Medikamente insgesamt aus Mais Zimmer zu nehmen und in die Obhut der Betreuerin geben. Wie man das am besten und diplomatischten regelt, war uns aber auch nicht klar. Vielleicht alles gekoppelt mit der neuen Medikamentation, bei der vielleicht auch noch mal Dr.K.betonen sollte, wie wichtig die genaue Einhaltung ist…  
 
Ja do wszystkich:
Hollo Euch Allem,
also heutige Tag war für uns (Frau Grety und mich) ganz schwirig. Durch diese morgentliche Aktion mit falsch geschickten Mediwagen Eure Mutter bakam so was, als Nervenzusamenbruch. Vormitags war katastrofisch. Sehr viel hat mir Marta geholfen durch ständige Telefonate mit F.Greta und gekommen zu uns gegen Mittag. Leider ich habe auch dovon bekommen - sie machte mich total kaputt, ich fruchtete, dass ich könnte nicht mehr. Nachmittag habe ich aber Fahrad gefahren für 2 St. und es ging mir schon besser. F.Greta aber war in ihre Leiden bis zum Abendessen, dazu klagte sie sich auf stärke Schmertzen.....
Erst gegen 20 Uhr geht mit sie besschien besser, so dass sie wolte spazieregehen. Wir haben ganz weit gelaufen und zum Gute Nacht sagt sie das ihr geht schon besser. Obwohl sagte sie dass ich soll der Tor abschiessen, damit Mofrue konnten keine Sanitaetar reinkommen. Meine Meinung nach bestimmt sie solte irgendwie mit Medikamente beruhig sein, weil bishierge Tabletten wirken ganz und gar nicht auf ihre Nervosität.
Heute hat sie auch zu Marta gesagt, dass sie machmal nimmt einige Tabletten die sie weiss, dass sie gut tun und enige will sie vermeiden. Ihr muss ganz klar gesagt werden, dass ist verboten seblst die Medikamente umzustellen.
Donnerstag habe ich die Tabletten für ganze Woche angerichtet während ihre Abwiesenheit und mit Marta so bestimmt, dass F.Greta denkt dass es Marta gemacht hat. Aber dass macht mich auch kein Spass, immer heimlich ihr Medikamente vobereiten .... gut wäre wenn sie das doch akzeptiert. Letzte Woche macht sie mir schon keine Vorwurfe über abentliche Gäspreche durch Skype, nur heute denkte sie dass sie könnte nicht Telefonieren als ich bei Skype war.
Und glaube ich, dass ist schon Alles für heute Gute Nacht, Grüsse, Zofia
23 października 2013 19:16 / 3 osobom podoba się ten post
Przekład dzisiejszej korespondencji na polski:
 
Od Koni:
Pięknie, że masz już swoje przerwy. Jak jest ze skypem wieczorami? Możesz korzystać też?
Moje siostry nie odzywały się (nie meldowały) do mnie.
Myślę, że leki mogłaś przygotować przed południem podczas nieobecności mamy.
Ona mówiła mi wczoraj wieczorem przez telefon, że nie ma już rozłożonych leków. Powiedziałam jej, że powinna leki rozłożyć z tobą – „czy potrafisz to zrobić?” Odpowiedziałam jej, że tak, że bardzo dobrze, ponieważ już 3 razy robiłaś to ze mną.
Zaskoczyło mnie to, że dzisiaj rano zapytała mnie o moje bóle głowy – zapamiętała to. Niestety ja nadal nie czuje się dobrze – zadzwonię do aml, może dostanę się jeszcze dzisiaj termin (do lekarza).
Serdeczne pozdrowienia i w miarę możliwości przyjemnego weekendu, Koni
 
Od Koni:
A właśnie miałam telefon z gabinetu dr.K. o tym, że moja mama dzwoniła do nich i brzmiało to bardzo strasznie (krytycznie) i że o 8.30 lekarz pojedzie do niej na wizytę domową. Powiedziałam im dlaczego ona była taka zdenerwowana i że teraz ona chce się przespać i nie potrzeba już, aby lekarz przyjeżdżał. A więc lekarz przyjedzie w poniedziałek.
Część.
 
Dora do Kani:
Kochana Koni,
Mam nadzieję, że dzisiaj lepiej się czujesz!.
Rozmawiałam z Anną i Christofem o tej sytuacji z lekami, Oni uważają, że należy zaproponowac mamie, aby zamówić specjalny medyczny serwis, który raz w tygodniu będzie przyjeżdżał, jeśli ona nadal nie zgadza się na to, aby opiekunka rozkładała leki. Przy czym należy jej uświadomić, że to będzie dodatkowo kosztować i w zasadzie opiekunka może to robić, bo jest do takich rzeczy przeszkolona i po to ona jest. Jeśli jednak nie ma do niej zaufania, to należy to właśnie tak załatwić.
Kiedy teraz dostanie nowe leki należy wykorzystać to i zabrać z jej pokoju wszystkie leki i oddać do dyspozycji opiekunki.
Jak to najlepiej i dyplomatycznie załatwić, to jeszcze nie jest jasne.
Może to powiązać z nowymi lekami, przy których też dr K. podkreśli jak ważne jest dokładne stosowanie…………
 
Ja do wszystkich:
Halo wam wszystkim,
A więc dzisiejszy dzień był dla nas (dla pani Grety i dla mnie) bardzo trudny.
Przez tę poranną akcję z niepotrzebnie przysłaną karetką wasza matka dostała coś w rodzaju załamania nerwowego. Przedpołudnie było katastrofalne.Bardzo dużo pomogła mi przy tym Marta poprzez ciągłe telefony i przyjście do nas około południa. Niestety mnie też się dostało – ona po prostu wykończyła mnie, boję się, że nie wytrzymam tego dłużej. Po południu wyjechałam jednak na przejażdżkę rowerową na 2 godz. i już lepiej się czuję.
Pani Greta przeżywała to (cierpiała) jeszcze do wieczora, do tego skarżyła się na mocne bóle……….
Dopiero około 20.00 poczuła się trochę lepiej, tak że chciała wyjść na spacer. Przeszłyśmy się (poleciały) dość daleko i na dobranoc powiedział, że teraz czuję się już lepiej. Chociaż powiedziała, że powinnam zamknąć bramę na klucz, aby jutro rano żaden sanitariusz do nas nie wtargnął.
Ja uważam, że na pewno ona powinna być wyciszana lekami, ponieważ dotychczasowe leki nie zupełnie nie działają na jej nerwowość. Dzisiaj też to Marty powiedziła, że ona  czasami bierze jakieś tabletki, o których wie, że dobrze jej robią, a niektórych nie chce brać (chce odrzucić). Należy jej stanowczo (jasno) powiedzieć, że jest to zabronione, samemu przestawiać przjmowanie przepisanych leków (receptę).
We czwartek podczas jej nieobecności posortowałam leki na cały tydzień i z Martą uzgodniłam tak, aby pani Greta myślała, że to ona zrobiła. Ale to bardzo mi przeszkadza (niesprawia mi przyjemności), ciągle potajemnie rozkładać leki ………. Dobrze byłoby, abyw końcu ona to zaakceptowała.
W ostatnim tygodniu nie robiła mi już wyrzutów o moje wieczorne rozmowy przez skypa, tylko dzisiaj myślał, że nie może telefonować, gdy ja rozmawiam przez skypa. No myślę, że to wszystko na dzisiaj.
Dobranoc, pozdrowienia, Zofia
24 października 2013 18:55 / 5 osobom podoba się ten post
10.08.2013 – sobota
 
O Boże, ja tu naprawdę nabawię się jakiejś depresji. Boże, proszę daj mi siłę i wytrwałość na ten pozostały czas. Jest mi tak ciężko, smutno, …. koszmar.
Od samego rana Greta była w dużych nerwach. Ta kobieta naprawdę potrzebuje leczenia psychiatrycznego. Jak nie ustawią jej odpowiednich leków, to nikt z nią nie wytrzyma. Dotychczas przynajmniej do południa trochę się uspakajała i miałam chwilami ulgę. Dzisiaj cały dzień była okropna. Do poobiedniej kawy jakoś sobie radziłam z moimi emocjami, ale później już nie dawałam rady. Całe popołudnie i wieczór zwalone.
 
Umyłam okno w garażu, które widoczne było z kuchni. Chyba z 10 lat nie było myte i wyglądało okropnie. Krzątałam się też przy innych porządkach, aby tylko czymś się zająć. Greta była nabuzowana, że lepiej było ją mijać z daleka. Latała po mieszkaniu i ciągle coś dziamała, ciągle czegoś się czepiała, więc specjalnie nie wchodziłam jej w drogę. Akurat zeszłam na dół, aby odkurzyć u siebie i usłyszałam jej krzyk. Wbiegłam szybko na górę, no i zastałam ją wywaloną na schodach. W swej wściekłości chciała sama wyjść na spacer, wzięła rollator, ale niestety nie była w stanie zejść z nim bezpiecznie ze schodów i …. bach. Przeraziłam się, bo wyglądało to bardzo niebezpieczne. Przecież ona kilka miesięcy temu miała złamane biodro. Oczywiście coś zaczęłam w emocjach ubolewać nad nią i próbowałam ją podnieść. Ona jednak ze złością odepchnęła mnie i wydarła się, żebym się zamknęła, bo sąsiedzi usłyszą. No czy ta kobieta jest normalna. Ale oczywiście pomogłam jej się podnieść. Na szczęście nic jej się nie stało. Złapała rollator i sama poszła (popędziła) na spacer, odrzucając moje wsparcie. No cóż, popatrzyłam, że idzie normalnie i zostawiłam ją. Przy okazji zobaczyłam, że ubrała odwrotnie spodnie, rozporek miała na tyle. Zostawiłam ją jednak, bo miałam dość. Zadzwoniłam do Marty i powiedziałam jej co zaszło. Oczywiście Marta dziś już wielokrotnie była bombardowana telefonami od naszej złośnicy. Powiedziała, żebym się nie zadręczała, bo nie jesteśmy w stanie wszystkiemu zapobiec, że Greta dziś jest w wyjątkowo podłej formie. Marta jest złotą kobietą. Gdyby nie ona, to chyba naprawdę bym sobie nie poradziła z moją podopieczną.
 
To jest jakaś paranoja. Tak sobie myślę, że naprawdę my Polacy jesteśmy biednym narodem, że musimy w ten sposób zarabiać na życie. Tak, ten cały DEMOkratyczny system doprowadził nas do tego, że staliśmy się w jakimś sensie niewolnikami zachodniej Europy. Oczywiście to jest nowa forma niewolnictwa – bardziej wyrafinowana, aczkolwiek równie perfidna i niszcząca godność ludzką. Żadna Niemka nie zgodziłaby się na taką pracę i takie traktowanie. A my jesteśmy już tak uwikłani ekonomicznie, że przyjmujemy te posady i pozwalamy się poniżać. Co z tego, że ta osoba jest chora. Wszystko ma swoje granice. Ja chyba już dochodzę do mojej granicy wytrzymałości. Jeśli po niedzieli nie dadzą jej odpowiednich leków i nic się nie zmieni, to zrobię rodzinie ostry raban......
 
Na dodatek dzisiaj muszę jechać na zakupy, co jest dla mnie też nie lada wyzwaniem. Greta traktuje to tak, jakbym ją okradała, jakby to wszystko było dla mnie, a ona musi mnie sponsorować. Tego też mam dość. Nie mogę swobodnie gospodarować, kucharzyć, bo ciągle zarzuca mi, że za dużo kupuję, za dużogotuję, że marnuję jedzenie....co nie jest prawdą. Ona sama wszystko wcina, jak zdrowy i młody człowiek. Zrobiłam listę produktów, które są potrzebne do domu i próbowałam jakoś ją zwerbować na zakupy. Ona jednak powiedziała, że załatwi to z Martą lub z córką po południu (ha,ha... która przyjedzie?). Marta z kolei prosiła mnie wcześniej, żebym ja pojechała do sklepu, bo popołudniu ona chce tylko jechać do drogerii, a nie do Lidla. No i błędne koło. Wkurza mnie to.
 
Na obiad zrobiłam smaczne kotlety mielone, sos, mizerie i kartofle. Greta się najadła i nawet pół słowa dobrego nie powiedziała. Miałam jechać na rowerek, ale byłam tak zmęczona i wypompowana z energii, że zostałam w swoim pokoju. Posprawdzałam sobie dokumenty i konto. Zrobiłam, przelewy Krzyśka i poserfowałam do necie. Po 2 godzinach poszłam na górę. Akurat moja dręczycielka robiła kawę. Zagadnęłam ją, a ona tylko warknęła, że nie ma ochoty na żadne rozmowy.....ufff. Wzięłam więc sobie kawę i siadłam w ogrodzie z książką. Próbowałam olać jej humorki, ale gorycz psychiczna mi się ulewa. Ona cały czas latała i ciągle przywoływała Jukę. Dzisiaj ma paranoję na szukanie swojego pieska co chwilę, a on jest oczywiście zawsze w pobliżu.
 
W końcu przed 17.00 przyjechała Marta. Wypiłyśmy kawę i panie zawinęły się po zakupy. Ja natomiast wybrałam się do kościoła na 18.00. Musiałam pojechać rowerem, bo one wzięły samochód Grety. Do kościoła jest ciężko jechać rowerem, bo to jest droga ostro w dół, a z powrotem oczywiście pod górę. Ale cóż, nie ma sprawy.
 
Boże, jestem tak udręczona psychicznie, jest mi tak ciężko i smutno, że ledwo sobie radzę. Przepraszam Cię Panie, za moje narzekania na tę Gretę, ale to zaczyna mnie przerastać. Bez Twej pomocy nie dam rady. Jezu oddaję Ci te moje obciążenia, proszę bądź ze mną.....
Jak wróciłam do domu, zastałam Gretę w jadalni, jak pałaszowała pyszną kolację – super rybkę. Widziałam jej zmieszanie i pośpiech, tak jakbym ją nakryła na czymś wstydliwym. Przecież nigdy nie robiła sobie sama kolacji, a tu proszę bardzo. Podczas mojej nieobecności wróciła z zakupów, a Marta pojechała do Lidla. A że kupiła extra jedzonko, to chciała sama zjeść, żeby się ze mną nie podzielić. Normalnie groteskowa sytuacja..... Pewnie, że przykro mi się zrobiło i wcale nie chodzi mi o te jej frykasy. Po tej scenie widać, jak jestem przez nią postrzegana...... żenada.
 
Siadłam do komputera i nie wchodziłam z nią w żadną rozmowę. Za jakiś czas przyjechała Marta ze sklepu. Po rozpakowaniu zakupów posiedziała jeszcze trochę z nami i próbowała rozweselić naszą złośnicę. Teraz też wyszło na jaw, że jednak moje kotlety bardzo jej smakowały. Musiała się pochwalić do Marty, bo ta powiedziała, że chciałaby skosztować mojego pysznego kotlecika, jeśli jej dam jednego do domu.
 
Po wyjeździe Marty posiedziałam jeszcze trochę przy kompie, ale na nic nie miałam ochoty, więc zdecydowałam się na obejrzenie filmu. No i na dzisiaj tyle dramaturgii polskiej opiekunki. Ten tydzień miał być lżejszy z powodu wyjazdów Grety do szpitala, a chyba był najtrudniejszym dla mnie czasem tutaj. Czuję się tu jak w niewoli, dosłownie. Na mojego wczorajszego maila żadna córeczka nie odpisała. To świadczy tylko o tym, że one mają w nosie problemy związane z opieką nad matką. Jest Betreuerin i one umywają rączki. Przecież opisywałam im dokładnie jaki kryzys ostatnio przechodzimy i nie doczekałam się z ich strony konkretnego wsparcia np. odwiedzin matki, które zawsze ją uspakajały na pewien czas. A ja miałam nadzieję, że bardziej będą ze mną współpracować i wspierać w praktyczny sposób. Napisanie czasami pustego słowa „tut mir leid” nic nie pomoże niestety. Widzę, że Marta ma rację na temat olewania problemu z matką przez jej rodzinę. Zapłacić pieniądze i mieć spokój, niech ktoś inny męczy się z trudną mamuśką, one mieszkają daleko. No kończę, już wystarczy tej żółci.
25 października 2013 19:56 / 5 osobom podoba się ten post
11.08.2013 - niedziela
 
Kolejna smutna niedziela w mojej przygodzie opiekuńczej w Niemczech. Od samego rana nie czułam się dobrze, pobolewała mnie głowa i byłam zmęczona. Poranek i śniadanie tak jak zwykle. Trochę się dzisiaj przeciągało wygramolenie Grety z sypialnianych pieleszy. Ubrała się z moją pomocą dopiero po 10.00. Włączyłam sobie TV, aby obejrzeć fajny program rozrywkowy, który jest emitowany w każdą niedzielę przed południem na ARD. Długo jednak nie oglądałam, bo moja pani zażyczyła sobie spaceru. Wymyśliła wyprawę do Gunduli i z nią wyjście na dłuższy spacer. Pogoda w sumie jest fajna – lekko chłodno. Gundula jest prawie 90 letnią staruszką, ale trzeźwa umysłowo i sympatyczna z usposobienia. Jak chodzi to ma lekkie zaburzenia równowagi i niezbyt łatwo jest jej spacerować. Jak mi o tym powiedziała, to wzięłam ją delikatnie pod rękę i trochę wspomagałam, z czego była bardzo zadowolona. Wróciłyśmy do domu już po 12.00.
 
Szybko złapałam się za obiad. Jednak głowa tak mocno mnie rozbolała i nadwyrężone w ostatnich dniach nerwy puściły mi, że nie mogłam powstrzymać płaczu. Włączył się do tego atak alergii, bolał mnie kręgosłup w lędźwiach, no i byłam całkowicie rozbita. Wzięłam sobie tabletkę przeciwbólową, bo nie dałabym rady funkcjonować. Powoli też opanowałam swoje emocje. Do jedzenia zrobiłam sos pieczarkowy, podsmażone ziemniaki i do uzupełnienia makaron, sznycel oraz sałatkę pomidorową. Przy jedzeniu Greta zapytała się co mi jest, bo wyglądam źle. Powiedziałam, że głowa mnie boli i nic więcej. Co mam jej tłumaczyć. Prawda jest taka, że skumulowane nerwy po całym ekstremalnie stresującym tygodniu zaatakowały mnie dzisiaj dolegliwościami somatycznymi. Psychicznie też źle się czułam i miałam wszystkiego dość. Greta widząc to, próbowała być miła i powiedziała, żebym nie pracowała dzisiaj za dużo w kuchni i położyła się. Ja jej jednak odpowiedziałam, że jadę na rower. Tak, chciałam zrobić „weg von dieser schreckicher Hause”. Poszłam do siebie i najpierw włączyłam komputer, aby sprawdzić pocztę.
 
Na odreagowanie walnęłam maila do córek i Marty.
Hallo meine Lieben,ich möchte mich heute für paar Stunden abschalten von F.Greta, am besten weg vom Zuhause, denn ich fühle mich ganz schlim, zerquetsch. Ich bekam Kopfweh, Schnupfen, bin ich phsychisch ganz nieder. Dass sind die Nachfolgen vom extreme Stress, die ich letzte Woche hier überlebte.Ich Weiss nicht......wenn der Artzt gibt keine richtige Medikamente F.Greta, ich halte weiter nicht aus. Denn zu Hause in Polen wahrscheinlich ich brauche selbst eine Terapie.Bitte ruft ihr heute F.Greta damit sie sich nicht verlassen fühltGrüsse, Zofia
 
Połączyłam się z Krzyśkiem i jemu trochę się wyżaliłam. Byłam taka słaba, że nie nadawałam się jednak na rower. Położyłam się więc i przespałam z godzinę. Potem włączyłam w internecie Mszę św. na żywo i pomodliłam się. Przecież dzisiaj jest niedziela, a ja jak ta niewolnica nie mogę sobie pozwolić na pojechanie do kościoła. Mimo, że w tym najbliższym kościele nie odprawia się w niedzielę, ale w promieniu 10km jest kilka kościołów, gdzie się odprawia. Jakbym miała normalne warunki pracy, to przecież nie byłoby problemu z wyjechaniem. Odpuściłam sobie jednak walkę o to. Jeżdżę w sobotę do kościóła do Enden i proszę Boga o miłosierdzie nade mną. Jeszcze tylko 3 weekendy i skończy się moja męczarnia. W tej chwili jestem taka zniechęcona, że nie wiem czy w przyszłości podejmę jeszcze taką pracę. Czegoś tak okropnego nie wyobrażałam sobie w najgorszych przypuszczeniach. Ale cóż, widocznie jest mi i takie doświadczenie potrzebne. Całe moje życie nie jest jest usłane różami, a przede wszystkim kolcami. Boże ofiaruję Ci te moje cierpienia i udręczenia. Ufam, że tylko w Twojej szkole ma to sens. Ufam, że Ty najlepiej wiesz co jest dobre dla mnie i że prowadzisz mnie drogą dla mnie najlepszą. Jezu ufam Tobie i zawierzam Ci siebie i wszystko, co jest moim życiem, wszystkich bliskich, wszystkich z którymi miałam jakikolwiek związek. Ratuj nas Panie, bo sami zginiemy. Amen.
 
Przesiedziałam w swoim pokoju na dole prawie do 18.00, chociaż słyszałam, że Greta miała Besuch: najpierw Maria, a potem Marta. Wyszłam na górę tylko właściwie, aby spotkać Martę. Posiedziałam trochę z nimi, czułam się już nieco lepiej, ale nadal byłam jak przemielona. Jak Marta rozmawiała z Gretą, to wyszło na jaw, że ta starucha podejrzewała mnie o kradzież części wczorajszych zakupów. Coś jej się ubzdurało, że to co wczoraj było kupione przez Martę, to zniknęło z lodówki. No naprawdę, ona już przechodzi samą siebie. Chore to wszystko, że aż rzygać mi się chce. Teraz przypominam sobie, że rano przy śniadaniu coś mamrotała, że „dziwne, gdzie to wszystko jest”. Zbagatelizowałam jej molendzenie i nie wnikałam, o co jej chodzi. Zdziwiłam się też, że w lodówce było wszystko poprzestawiane. Widocznie Marta chciała jej udowodnić, że wszystko jest według rachunku z kasy i pokazywała jej wszystkie produkty. A więc jej wariactwo jest rozwojowe i szybko postępuje.
 
Po wyjściu Marty powiedziała, że nie będziemy jadły kolacji, bo ona jadła ciasto i nie jest głodna. Pomyślałam sobie ok, ja też nie jestem specjalnie głodna i możemy nie jeść. Wzięłam laptopa i połączyłam się z Krzyśkiem. Jak tak rozmawiałam dłuższy czas w jadalni, to widziałam, że już lata po domu wkurzona i co jakiś czas coś mnie zaczepia. Grzecznie jej odpowiadałam, ale rozmowy na skypie nie przerywałam. W końcu nie wytrzymała i ze złością warknęła, kiedy będzie ta kolacja, bo ona jest głodna, wszystko ją boli, chce zjeść i położyć się już do łóżka. Byłam więc zmuszona przerwać rozmowę i odłożyć komputer. Zrobiłam kolację, której najpierw nie chciała, a potem się domagała. Jest więc wszystko w normie, czyli demencyjne wariatkowo.
 
Po kolacji jeszcze była mała akcja z podlewaniem kwiatków i już mi odpuściła, mówiąc grzecznie, że teraz, jak chcę, to mogę do woli siedzieć sobie przy komputerze, ona idzie spać. Była godz. 21.00, więc aby się nie rozmyśliła z tą dobranocką, to powiedziałam, że ja też już idę do swojego pokoju i pożegnałam się z nią jak na nocny odpoczynek.
 
Weszłam na moją skrzynkę pocztową i znalazłam odpowiedź od Marty na mojego przedpołudniowego maila:
Hallo lb. Zofia, ich habe deine mail erst jetzt gelesen. Ich dachte, du weißt, dass ich heute nachmittag kommen wollte. Na ja, Maria war ja auch da, aber ich glaube, wenn ich da bin geht es am besten. Sie hat ja schon wieder 2 mal angerufen. Müll ist morgen keiner, erst nächsten Montag wieder.
Ich hoffe, dass Dr. K. morgen kommt, aber ich denke, er hat den Bericht von der Klinik noch nicht. Vielleicht kannst Du ja ein paar Worte mit ihm sprechen.
Im Kalender steht auch, dass der Therapeut vielleicht kommt. Aber ob es sicher ist, weiß ich nicht. Ich hoffe, jetzt geht es Dir besser und deine Kopfschmerzen sind kleiner geworden. Liebe Grüsse -Marta
 
Odpowiedziałam jej więc:
Hollochen,ja ich Weiss und bin dir sehr, sehr dankbar. So was, was mich heute gelegt hat, hatte ich noch nicht, deswegen habe ich auch geschrieben. Got sei dank jetzt geht's mir besser. Wir haben gerade den Abednessen geschaft und Frau Greta will sich hinlegen. Also, ich hoffe  dass für heute ist es schon alles.Ob ich mit dem Artzt könnte sprechen, dass glaube ich nicht, denn bestimmt wäre so wie bei daine Besuch - ich kann mit dir kaum sprechen. Wäre es gut, wenn zum Beispiel Koni könnte ihn anrufen und sprechen.Also noch mal vielen Dank und Gute Nacht (mindestens von mir).Zofia
Przykro mi było tylko, że żadna z córek nie odpisała i w ogóle pozostawili mnie samą z tak rozwaloną nerwowo matką. No trudno zobaczymy, co będzie dalej. Jestem dziasiaj bardzo wyczerpana, że też padam i idę spać – 23.00.
25 października 2013 21:01 / 1 osobie podoba się ten post
Przekład na polski:
 
Ja do córek i Marty (po obiedzie).
Halo moi kochani
Ja chcę dzisiaj wyłączyć się na parę godzin od p.Grety, najlepiej wyjść z domu, ponieważ czuję się bardzo źle, rozbita. Rozbolała mnie głowa, mam katar, jestem psychicznie wykończona. To są skutki ekstremalnego stresu, który przez ostatni tydzień tu przeżyłam.
Nie wiem ……… jeśli lekarz nie przepiszę dla p. Grety jakichś odpowiednich leków,. To ja dłużej nie wytrzymam. Prawdopodobnie po powrocie do domu w Polsce, ja sama będę potrzebowała terapi.
Proszę zadzwońcie do p.Grety, aby ona nie czuła się samotnie (opuszczona).
Pozdrawiam, Zofia
 
odpowiedź od Marty na mojego przedpołudniowego maila:
Halo droga Zofio,
 
Przeczytałam twojego maila dopiero teraz. Ja myślałam, że ty wiesz o tym, że dzisiaj popołudniu przyjdę do was. No ale Maria też była u was, ale ja myślałam jak byłam u was, że jest wszystko dobrze. Ona już znowu dzwoniła do mnie 2 razy. Jutro nie ma żadnego zabierania śmieci, dopiero w przyszły poniedziałek.
Mam nadzieję, że dr. K. jutro przyjedzie na wizytę, ale sądzę, że nie będzie miał jeszcze raportu z badań w klinice. Może będziesz mogła zamienić z nim kilka słów.
W kalendarzu jest też zapisane, że może terapeuta przyjdzie. Ale czy to pewne, tego nie wiem. Mam nadzieję, że teraz czujesz się lepiej i ból głowy jest mniejszy.
Serdeczne pozdrowienia, Marta
 
Odpowiedziałam jej więc:
Hollochen,tak wiem i jestem ci bardzo, bardzo wdzięczna. Czegoś takiego, co mnie dzisiaj obaliło, to jeszcze nigdy nie miałam, dlatego też (tak) napisałam. Dzięki Bogu teraz czuję się już lepiej.
Właśnie załatwiłyśmy kolacjęi pani Greta chce się położyć. Tak więc mam nadzieję, że to już wszystko na dzisiaj.
Czy będę mogła rozmawiac z lekarzem, to wątpię, bo zapewne będzie jak przy twoich odwiedzinach – niewiele mogę rozmawiać z tobą (swobodnie). Byłoby dobrze, gdyby na przykład Koni zadzwoniła i z nim porozmawiała.
A więc jeszcze raz wielkie dzięki i dobranoc (przynajmniej ode mnie)
Zofia
26 października 2013 22:17 / 3 osobom podoba się ten post
12.08.2013 – poniedziałek
 
Rano w normie, czyli opryskliwie. Olałam to i robiłam swoje. Babka cały czas na fali demencyjnej. Cały dzień biegała i kręciła się po domu, od czasu do czasu czepiając się o coś. A to, że jakim prawem jej drogocenny dywan z łazienki zabrałam do prania bez pytania „on przecież jest warty 200 euro”, a ja go w praniu zniszczę, ona przecież ostatnie plamy wyprała …............ bla, bla. Dywan wzięłam, bo był zapaćkany plamami kałowymi. A to że dokarmiam pieska, bo on nie chce jeść swojego jedzenia z puszki, tylko garnie się do mnie.... na pewno mu podrzucam smakołyki z kuchni. Prawda jest taka, że ja psa nie dokarmiam, a ona po prostu za często mu dokłada do miski i pies nie chce jeść.
 
Dzisiaj Greta będzie miała też wizytę lekarza i terapeuty. Zaczyna już fiksować na te okoliczności. Na obiad ugotowałam zupę kalafiorową i przygrzałam makaron z sosem pieczarkowym Ona zjadła tylko troszkę, bo nie może dużo jeść przed badaniem lekarza. Wszystko jest dobre, ale później sobie zje.....bla, bla, bla. Sprzątnęłam kuchnię i poszłam na dół. Dzisiaj jest brzydka pogoda – chłodno i zanosi się na deszcz, więc nie jadę na rower.
 
No i wreszcie znalazłam jakiś znak od Koni na skrzynce pocztowej:
DU Liebe, das liest sich alles ganz furchtbar! Ich bin schockiert, überrascht und ratlos! Ich bin in der TelefonLeitung von Dr. K. und gleich mit ihm sprechen. Muß ihm auch den Bericht faxen und dann gleich weg wegen meiner TochterLG, Koni
 
Moja pani miała dzisiaj wizyty lekarza i fizjoterapeuty. Dr K. nie przyjechał jednak osobiście, tylko przysłął swoją koleżankę po fachu, której Greta nie lubi. Ja w tym czasie była na dole i słyszałam, że Greta ma gościa – kobietę. Nie wychodziłam na górę, bo myślałam, że to jest fizjoterapeutka (też zastępcza). W ten sposób przegapiłam ważną wizytę medyka u mojej podopiecznej. Greta była niezadowolona, że sam Herr Dr K. nie pofatygował się dzisiaj do niej, co też odbiła sobie zaraz na mnie.
 
Denerwowała się z powodu leków, że się kończą, że nie są rozłożone na następne dni. Robi taki raban, że aż się niedobrze robi. Boże jak ona mnie i Martę umęczy. Gdyby poddała się i pozwoliła działać nam, o ile sobie i mnie zaoszczędziłaby nerwów. Marta zadzwoniła i przekonała ją, żebym sprawdziła i zapisała ile jest jeszcze leków w zapasie i czego brakuje. Ja wiem, że na razie leków wystarczy i nie ma mowy o niedoborze. Sprawdziłam przy niej leki i wszystko było ok. co ją trochę uspokoiło. Zagrałyśmy w chińczyka i we względnym spokoju załatwiłam kolację. Następnie trochę usiadłam do kompa, a Greta manipulowała z programami TV i niestety znowu coś przełączyła w ustawieniach, że wszystko zniknęło. Próbowałam poprawić, ale bałam się przełączać, aby złościła się, że to ja popsułąm. Pokornie wzięła ode mnie pilota i jeszcze sama coś kombinowała. Coś tam włączyła, ale już nie wnikałam w to i zostawiłam ją z tym problemem.
 
Natomiast wkurzyłam się na wiadomości przesłane przez Koni na temat dalszego postępowania medycznego z matką. Normalnie żenada. Postawili diagnozę, że Greta ma początki demencji, że takie zachowania są normalne, że te leki które przyjmuje to na razie wystarczą i nie należy włączać neuroleptyków, bo mogą tylko ją osłabić i może to grozić upadkami. A więc nic z moich nadzieji na poprawę nie wyjdzie. Nie zanosi się uspokojenie mojej złośnicy poprzez zmianę recepty. Jestem wkurzona na to orzeczenie, a jednocześnie zrezygnowana, normalnie ręce opadają. Wniosek z tego, że powinnam całkowicie sobie odpuścić zatroskanie o tę sytuację, a tylko starać się jakimś sposobem doczekać końca mojego kontraktu.
 
A  oto korespondencja od Koni w tej sprawie:
Hallo,ich habe mit Dr. K. gesprochen. Er sagt es sei ganz typisch für den Beginn der Demenz, dass die Personen aggressiv werden. Dass kommt hauptsächlich aus dem Ärger und der wut sich selbst gegenüber, weil sie merken und mitbekommen, wie ihr Gedächtnis sich verändert.Von Beruhigungsmitteln hält er nichts, weil das die Sturzgefahr erheblich erhöht!Die Ärzte in der Klinik halten die Medikamentation unserer Mutter für gut und schlagen keine weiteren Medikamente vor.  Diagnose ist eine beginnende Gefäßbedingte Demenz. Ich habe die Woche noch ein persönliches Gespräch mit Der Psychologin der Klinik, wo ich auch fragen will was sie vorschlagen, weil keine Vorschläge im Ärztebrief sind.
Heute kommt Frau Neuhoff, die mit unserer Mutter dringlich und autoritär besprechen wird, dass sie nur die Medikamente nehmen darf, die für sie in der Küche gerichtet sind.Da meine Tochter Mittwochnacht für ein 1/2 Jahr nach Hongkong fliegt, haben wir noch viel zu erledigen und ich will mich auch um sie kümmern.Ich werde am Donnerstag kommen. Ich habe in Mannheim einen Arzttermin um und komme danach wohl so zwischen 13-14 Uhr. Ich kann dann auch mit unserer Mutter zum einkaufen -Drogerie-Hörgerät...falls Du Marta noch nicht warst.Vielen dank liebe Zofia, für alles. Ich dachte Du wärst nach den 4 freien Vormittagen auch gut aufgetankt
 
Moja odpowiedź
Hallo,das die Dementz ist und solche Symptome sind und warum so ist das weiss ich. Aber dass sie so immer auf solchem Neuvu Erregenheit ist, das kann man doch im Begriff kriegen.....Für mich ist dass unverstendlich, denn ich erlerbt 24 Stunde ihre Benehmung und es ist mir schade auch für F.Greta, dass sie so viel erregt ist.....No ja, aber ich bin nicht der Artzt, sehe ich nun dass es eine hoffnunglose Situation ist und die Artzte bischen oberflächlich sie behadeln......und Sturtzgefahr hat sie auch jetzt in jeder Sekunde. Samstag habe ich eine schreckiche Geschichte mit sie erlebt. Denn sie in ihrem Wut allein mit Rollater unbemerkber raus wollte und ist runder aus der Treppe gestürtzt. Dass ist Blözinn Was Dr.K sagt.
Sehe ich dass ich bis zum letztem Tag hier leiden muss.Aber was es weiter wird mit F.Greta? Jeder wird dieselben Problemme mit sie haben ....denn glaubt mir, ich habe mein Hertz auf Hand ihr gegeben.......... vielleicht sollte man mit sie anderes umgehen....Ich weiss, dass so wie so, jeder Weg wird schwirig. Hier hilft keine wechseln sogar auf super beste Betreuerin, wenn sie mit richtigen Medikamente nicht behadelt wird.Also bis spaeter, Grösse, Zofia
 
I jeszcze tylko do Marty napisałam:
Hollo Marta,
und noch nur zu Dir, ich Weiss nich, ob ich nicht zu hart geschrieben habt um diese ganze Diagnose und medizinische Behandlung. Ich habe gehofft dass es bringt was gutes für unsere Patientin und für uns Alle, ....
Jetzt bin ich enteuscht und weiss schon was Du gemeinst hast ......
Also ich muss nur mich zusammen reissen und aushalten die  lange 3 Wochen.......... schade.
Grüsse, Zofia
 
No i to na dzisiaj wystarczy, muszę przygotować się na udręczenia do końca pobytu tutaj – okropność.
26 października 2013 22:40 / 2 osobom podoba się ten post
Przekład na polski
 
Od Koni – przeczytany podczas poobiedniej przerwy:
Och moja kochona, to wszystko jest straszne i  jestem zszokowana, zaskoczona i bezradna! Jesten w telefonicznym kontakcie z dr. K. i zaraz będę z nim rozmawiać.Muszę mu też ten raport przefaksować i zaraz wyjeżdżać w związku z moją córką.
Serdeczne pozdrowienia, Koni
 
A  oto korespondencja od Koni w tej sprawie:
Hallo,rozmawiałam z dr. K. On powiedział, że to jest typowe przy początkach demencjii, że osoby takie robią się agresywne. To wynika przede wszystkim z nerwów i złości na siebie samych, ponieważ zauważają i zdają sobie sprawę, że ich pamięć jest już inna (tracą pamięć).
Nie jest on zwolennikiem środków uspokajających, ponieważ to wpłynie na wzrost niebezpieczeństwa upadków.
Lekarze z kliniki uznali, obecną receptę naszej mamy za dobrą i nie zalecają żadnych kolejnych leków. Diagnoza to początkująca demencja z ograniczeniami pojmowania. W tym tygodniu mam jeszcze rozmowę z psycholożką z kliniki i będę chciała też ją zapytać, co ona proponuje, gdyż nie ma żadnych zaleceń w raporcie (liście) lekarskim.
Dzisiaj przyjdzie pani Neuhoff, która porozmawia z mamą o tym, że ona koniecznie i bezwzględnie może przyjmować tylko leki, które są naszykowane dla niej w kuchni. Ponieważ moja córka w środę w nocy leci na pół roku do Hongkongu, mamy dużo spraw do załatwienia i muszę się o nią zatroszczyć.
Ja przyjadę we czwartek. Mam zamówioną wizytę u lekarza w Mannheim i przyjadę potem między 13-14 godziną. Będę mogła pojechać z naszą mamą na zakupy do drogerii – ws. Aparatu słuchowego………..o ile ty Marta tam jeszcze nie byłaś.
Bardzo dziękuję kochana Zosiu za wszystko. Myślałam, że po tych 4 wolnych przedpołudniach będziesz też dobrze wypoczęta (naładowana).
 
Moja odpowiedź
Hallo,że to jest demencja I że mam takie objawy i dlaczego tak jest, to ja wiem o tym. Ale, że ona jest ciągle na takim wysokim poziomie nerwowości, to przecież można jakoś opanować………
Dla mnie jest to niezrozumiałe, gdyż ja obserwuję (przeżywam jej zachowania 24 godziny i jest mi też szkoda pani Grety, że ona ciągle jest taka wściekła…………
No cóż, ja jednak nie jestem lekarzem, widze tylko, że to jest jakaś beznadziejna sytuacja i lekarze traktują ją (Gretę) trochę powierzchownie (nie przejmują się nią, olewają to)…….
A zagrożenie upadkiem jest cały czas, w każdej sekundzie. W sobotę miałam z nią straszny przypadek (historię). Ona w swojej złości chciała sama niezauważenie wyjść z balkonikiem i spadła ze schodów. To są głupoty, co mówi dr.K.
Z tego widzę, że do ostatniego dnia muszę  tutaj cierpieć.
Ale co będzie dalej z panią Gretą?  Każdy będzie miał z nia takie same problemy ……. Uwierz mi, ja dawałam jej moje serce na dłoni …………..może z nia należy inaczej postępować………
Ja wiem, że czy tak, czy tak, każdy sposób (droga) będzie trudna. Tu nie pomoże żadna zmiana, nawet na super najlepszą opiekunkę, jeśli ona nie będzie przyjmowała odpowiednich leków.
A więc na razie (do później), pozdrowienia, Zofia
 
I jeszcze tylko do Marty napisałam:
Hollo Marta,
I jeszcze tylko do Ciebie, nie wiem czy nie za ostro napisałam o tej całej diagnozie i leczeniu. Miałam nadzieję, że to przyniesie coś dobrego dla naszej pacjentki i dla nas wszystkich…………
Teraz jestem rozczarowana i wiem już, co ty miałaś na myśli……..
A więc ja muszę tylko się wziąć w garść (spiąć) i wytrzymać te 3 długie tygodnie…….
Szkoda, pozdrowienia, Zofia.
28 października 2013 22:05 / 5 osobom podoba się ten post

13.08.2013 – wtorek

 

Rano normalnie, jak co dzień. Przy ubieraniu miałam z moją panią niemiły przypadek. Zawołała mnie, abym pomogła jej w ubieraniu. No i trochę za szybko wkroczyłam do pokoju. Greta stała za drzwiami i niestety uderzyłam ją otwierając energicznie drzwi. Sorry, moja wina. Oczywiście ona zrobiła z tego małe przedstawienie w jej stylu, że ją chciałam zabić itd. Ale złapałam ją i przytuliłam, przeprosiłam i trochę się udobruchała. Jednak w ciągu dnia nie omieszkała się o tym wyżalić do wszystkich, mówiła, że czuje że ma wstrząśnienie mózgu. To jest oczywiście Theater, ale niech jej będzie, moja wina i muszę to przyjąć.

 

Otworzyłam dzisiaj komputer i znalazłam maila od Marty odnośnie mojego wczorajszego pisania:

Hallo lb. Zofia, Du hast überhaupt nicht zu hart geschrieben. Ich finde ganz toll was Du geschrieben hast. Und es ist die Wahrheit!! Morgen muß ich mit meiner Enkelin zum Zahnarzt. Nachmittag werde ich einmal zu Euch kommen. Für jetzt wünsche ich Dir eine gute Nacht und schlafe gut!

 

Tak więc Marta jest tego samego zdania, co ja i pochwala mnie, że tak napisałam do rodzinki. Niech trochę pomyślą, a nie tylko spychologia na opiekunki. To tak, jakby chorego na zapalenie płuc pozostawić z witaminą C i stwierdzić, że tak jest i być musi, a mocniejsze leki np. antybiotyk jest szkodliwy. No nic, muszę więc jakoś wytrzymać ten pozostały czas (19dni) i wyjeżdżam stąd na zawsze. Przyjedzie następna opiekunka i będzie się dalej męczyła, ale nie mam na to wpływu. Przed obiadem pojechałam po drobne zakupy. Obiad to: zupa wczorajsza, placki ziemniaczane, mizeria i rozmrożona sztuka pieczeni w sosie. Greta jednak mało zjadła, mówiąc że się źle czuje po dzisiejszym uderzeniu w głowę. Wątpię, żeby to była prawda, bo aż tak mocno nie walnęłam jej, ale znając jej egocentryzm i aktorstwo, to można podejrzewać symulację. No cóż, zobaczymy, co będzie dalej. Jak dalej po południu będzie biadoliła, to zaproponuję jej, żeby wezwać lekarza. Ciekawe co na to powie.

 

Po przerwie jednak już sobie odpuściła. Zrobiłam kawę, przy której posiedziałyśmy w jadalni. Dzisiaj jest zimno i nie można wypoczywać w ogrodzie. Potem przyjechała Marta z wnuczką i posiedziała z nami z godzinę. Trochę ułagodziła naszą gwiazdę i atmosfera była w miarę dobra. Następnie poszłyśmy na spacer, a potem poczytałam sobie trochę książkę. Greta plątała się po domu. Rozmawiała przez telefon z Martą i ciągle wyrażała się powątpiewająco, co do mojej osoby (ma ciągle jakieś podejrzenia o to, że ją oszukuje, że ją obżeram i w ogóle, wogóle …. głupoty). Marta z kolei coś jej tłumaczyła, bo słyszałam tylko, meist du... wirklich...echt. Ta kobieta jest naprawdę bardzo chora. Po tej rozmowie była bardzo grzeczna do mnie i aż miło było zjeść kolację w spokojniejszej atmosferze. Po kolacji wzięłam sobie laptop i zajęłam się swoimi sprawami. Ale żeby nie było tej sielanki za dużo, to szykowało się kolejne wariactwo. Greta przestawiła sobie wczoraj telewizor. Zapomniałam powiedzieć o tym Marcie, może by coś poradziła. Moja pani teraz znowu próbuje włączyć swoje filmy, a tu jest totalnie rozprogramowane ustawienie TV. Próbowałam jej coś znaleźć, ale zaczęło się złościć. Zostawiłam jej to wszystko przypominając, że ona samo wczoraj tak poprzestawiała Fernsehen i wróciłam do swojego kompa. Pogadałam sobie z Krzyśkiem, a ona w tym czasie manipulowała z ustawieniami TV. Nic jej się nie udało zrobić i po prawie godzinie poddała się. Mnie jednak już się nie czepiała. Zawinęłam się więc na dół do swojego pokoju..... To jednak nie wszystko. Siedzę u siebie i słyszę telefon, ona nie odbiera biegnę więc na górę. Oczywiście jest poszukiwanie telefonu. Greta złości się, że jej zabrałam telefon, a słuchawka leży przy jej łóżku. Oddzwania do Marty i słyszę, że wygaduje na mnie, że jej telefon zabrałam, że jej telewizor poprzestawiałam itd..... Olać to, nic na to nie poradzę, to jest po prostu paranoja demencyjna. Dobranoc.

 
 
 
28 października 2013 22:08 / 2 osobom podoba się ten post
Przekład maila od Marty:
Halo droga Zofio. Ty wcale nie napisałaś za mocno. Uważam, że świetnie to napisałaś.I to jest prawda!! Rano muszę jechać ze swoją wnuczką do dentysty. Po południu wpadne do was. A teraz życze ci dobrej nocy i śpij dobrze!
 
29 października 2013 20:01 / 4 osobom podoba się ten post
14.08.2013 – środa
 
Boże, w co ja się wpakowałam. Boże, błagam daj mi siłę, bo nie wyrabiam. Paranoja, koszmar z tą kobietą. Boże, błagam o pomoc, nie mam już siły. Już chyba wszystkie stany i odcienie udręczenia przeżyłam tu z tą demencjuszką. Jeszcze tak dużo czasu zostało do 1 września, całe 19 dni. Ona mnie wykończy, chyba naprawdę będę potrzebowała terapii po tym paranoicznym pobycie w pracy opiekunki osoby starszej w Niemczech. To jest tak chore, że brak mi już słów, aby to wyrazić. Jestem zupełnie wyssana z energii i pozytywnych odczuć..... chore, chore, chore……. że też musimy znosić takie poniżanie w tym fachu. Pierwszy i ostatni raz pozwalam na to. Jeśli kiedyś jeszcze zdecyduje się na taką pracę, to na pewno nie zostanę na takiej Stelli na 2 miesiące. Tu już nie chcę robić zadymy i postaram się przetrwać do końca umowy.
 
Niby z rana było wszystko w porządku, o ile można nazwać tak, te zachowania i atmosferę jaką stwarza moja podopieczna. Do obiadu jak zwykle pracowałam bei Haushalt – umyłam okno w kuchni, trochę posprzątałam, zaliczyłam spacer, no i wzięłam się za gotowanie. Zrobiłam gotowane warzywka, sznycel, ziemniaki i odpowiedni sosik. Wszystko było pyszne. Greta nie miała się czego czepnąć, więc wybuchła złością o to, że obiad jest za zimny, że należy nagrzać talerze w mikrofalówce, że powinno być wszystko gorące..... Normalnie, jakby wypieprzyła wszystko ze stołu, to mniej chyba by mi to zrobiło. Nie spodziewałam się takiego wybuchu, zatkało mnie. Tę awanturę zrobiła, jak obiad był już prawie zjedzony…... nonsens. Pozbierałam naczynia ze stołu i poszłam do kuchni zmywać, a ona cały czas ciskała się. Jeszcze zażyczyła sobie deseru. Zrobiłam taki typowy, szybki deser - wrzuciłam do miseczki parę owoców, kulkę lodów i bitą śmietankę. Zjadła, ale za chwilę jęczała, że od tego zimnego jedzenia, to zęby jej zdrętwiały. Chciała kawy, żeby rozgrzać się..... paranoja, słów mi brakuje. Starałam się przy niej nie pokazywać swoich emocji, opanować udręczenie, które znowu mi zaserwowała. Jednak wszystko gotowało się we mnie i jak ten mój wampir psychiczny wyszedł z kuchni, to popłakałam sobie. Pozmywałam kuchnię po obiedzie, zrobiłam sałatkę z resztek warzyw oraz gotowanych jajek na kolację i zawinęłam się na dół. Natomiast moja dręczycielka spokojnie sadowiła się na sofie do drzemki.
 
Wysłałam maila do Marty i córeczek z informacją, co ja tu dzisiaj mam za kipisz oraz prośbą do Marty, żeby potwierdziła babce, że leki były rozłożone też na czwartek. Ja musiałam znowu uszykować jej leki na jutro potajemnie, bo przecież ona ciska się, że ja nie mogę tego robić.
Hollo Marta, wann kommst du zu uns?Ich möchte jetzt Fahrrad fahren, um frische Luft zuholen, denn Frau Greta hat mich heute wieder niedergeschalgen (psychisch). Aber gerne möchte ich dich auch sehen. Heute Frau Greta hat eine Meuse nach "nicht warmes Essen" - ich soll die Teller aufheizen.... Sie ist für mich ein Alptraum........
Wenn sie dich fragt nach Tablette sagt ihr, dass sie waren auch für Donnerstag fertig im Schachtel. Ich habe sie heimlich gemacht, denn Koni kommt wahrscheinlich morgen nachmittag.Ausserdem ich weiss, höre und spüre dass sie verdechtigt mich, dass ich sie auffresse und Essen klaue. Ich bin nicht dümm. Glaube mir das macht mich so Was ..... zum kotzen. Ich kaufe mich schon vom Anfang an Obst, Tee und machmal Süssichkeiten vom meinem Geld, denn ich sehe, wie sie ist girich und, und....Liebe Grüsse, Zofia
 
Następnie zebrałam się szybko na przejażdżkę rowerową, aby trochę się przewietrzyć i wyrzucić skumulowane emocje. Greta spała, więc zostawiłam jej karteczkę, że wrócę o 16.00. Pojechałam sobie na moje ulubione miejsce i posiedziałam tam ponad godzinę. Trochę było mi zimno, ale z przyjemnością tu odpoczywałam.
Wróciłam dokładnie o 16.00, a ona już czekała na mnie i powiedziała, że już myślała że nie wrócę. Pewnie jakbym spóźniła 5 minut się, to miałaby nowy powód do awanturki.
 
Na poczcie znalazłam maila od Marty:
Hi Zofia, lass sie meckern!! Das Du nichts nimmst wissen wir alle. Essen kannst Du was Du willst. Das sollst Du auch! Das Teller wärmen hat się früher sehr oft selbst gemacht. Sie hat die Teller in die Mikrowelle gestellt und 30 Sekunden drin gelassen. Dann muß man aufpassen, dass sie nicht zu heiß sind.Ich komme später mal vorbei!  Liebe Grüsse
 
Trochę się zakrzątnęłam w obejściu, zrobiłam kawę i siedziałam z Gretą w delikatnym napięciu. Marta przyjechała i zastała nas akurat w ogrodzie, gdzie próbowałam zwinąć przewody do podlewania. Były bardzo poplątane, a uporządkowanie tego z tą kobietą graniczy z cudem. Dobrze, że Marta akurat przyjechała, to ugasiła naszą demencjuszkę i razem ogarnęłyśmy te urządzenie. Potem wzięła się za ustawienie Fernsehen, który od dwóch dni jest poprzestawiany i nic nie można oglądać. Chyba z godzinę kombinowała z pilotami, aby przywrócić dobre ustawienia, a Greta latała wokół nas i gadała, że to ja popsułam, że podejrzewa, że myłam podłogę z tyłu TV, gdzie są kable i pewnie coś rozłączyłam.... po prostu gadała bzdury, oczywiście na mnie. W końcu Marcie udało się przywrócić emisje TV do właściwego stanu, a ta dalej zrzędziła na mnie. Wkurzyłam się i poszłam na dół. Ogarnęło mnie rozżalenie i popłakałam sobie. Jak Marta wychodziła weszłam na górę. Marta spojrzała na mnie i zapytała mnie czy płakałam. No i nie wytrzymałam, wybuchłam, że mam dość, że nie wytrzymam tego wszystkiego ……. Greta zaskoczona tym dopiero teraz zatrzymała się w swoim amoku złośliwości. Marta natomiast dosadnie powiedziała jej, żeby mnie nie dręczyła, że ja jestem dla niej pomocą, a nie wrogiem i powinna mnie szanować.... ach bez sensu to wszystko. Naprawdę mam dość i w tej chwili chciałabym już z stąd wyjechać. Marta pojechała do domu, a ja zostałam sama z tą  staruchą. Po jakimś czsie opanowałam się i zrobiłam kolację. Potem siedziałam w jadalni z laptopem, a Greta oglądała TV. Pogadałam sobie trochę z Krzyśkiem przez skypa i popisałam niniejszy tekst. Z premedytacją nie włączałam się we wspólne oglądanie filmu. Mam to gdzieś, tym bardziej że Greta byle co włączyła. Mam nadzieję, że na dzisiaj już koniec mojego udręczenia i niedługo będę mogła iść do swojego pokoju. Jestem zmęczona i bardzo smutna. Greta dzisiaj w nocy też łaziła po domu.