Zgon podopiecznego - Wasze doświadczenia

16 listopada 2015 19:49 / 1 osobie podoba się ten post
teresadd

Matko Boska. Mycie i ubieranie.?Nigdy w życiu.Bałabym się chyba dotknąć.

Nie mówię na wyjeździe ,bo to wiadomo,że nie-nie nasza broszka,ale tak w ogóle nie?Dlaczego?Ubierałam jeszcze jak pracowałam,jeśli rodzina pacjenta poprosiła o to-nic strasznego.
16 listopada 2015 19:58 / 1 osobie podoba się ten post
hogata76

Też się cieszę że tak ładnie mnie przywitałeś:taniec2:

Hogata bardzo miło cie widziec
16 listopada 2015 20:31
Weszłam na topik o umieraniu.......i dzwoni moja znajoma i opowiada jak inna opiekunka z sąsiedztwa zostawiła umierającą babcię i poleciała na zkupy, żeby wydać pieniądze.........po przyjściu z zakupów zadzwoniła do mojej znajomej, że babcia chyba już umarła i kiedy ta poszła to ta kobieta była już zimna, miała otwarte oczy i buzię.........moja znajoma pracowała w hospicjum...........opieprzyła ją i kazała natychmiast powiadomić rodzinę, ta się tłumaczyła, że jest tu dopiero 2 tygodnie.......
16 listopada 2015 20:32 / 1 osobie podoba się ten post
anerik

Weszłam na topik o umieraniu.......i dzwoni moja znajoma i opowiada jak inna opiekunka z sąsiedztwa zostawiła umierającą babcię i poleciała na zkupy, żeby wydać pieniądze.........po przyjściu z zakupów zadzwoniła do mojej znajomej, że babcia chyba już umarła i kiedy ta poszła to ta kobieta była już zimna, miała otwarte oczy i buzię.........moja znajoma pracowała w hospicjum...........opieprzyła ją i kazała natychmiast powiadomić rodzinę, ta się tłumaczyła, że jest tu dopiero 2 tygodnie.......

bez komentarza;(
16 listopada 2015 21:38 / 2 osobom podoba się ten post
Zakręcona Mamuela

Hogata bardzo miło cie widziec:przytula:

16 listopada 2015 21:51
anerik

Weszłam na topik o umieraniu.......i dzwoni moja znajoma i opowiada jak inna opiekunka z sąsiedztwa zostawiła umierającą babcię i poleciała na zkupy, żeby wydać pieniądze.........po przyjściu z zakupów zadzwoniła do mojej znajomej, że babcia chyba już umarła i kiedy ta poszła to ta kobieta była już zimna, miała otwarte oczy i buzię.........moja znajoma pracowała w hospicjum...........opieprzyła ją i kazała natychmiast powiadomić rodzinę, ta się tłumaczyła, że jest tu dopiero 2 tygodnie.......

to horror !!!
16 listopada 2015 21:51 / 2 osobom podoba się ten post
leni

bez komentarza;(

Może bała się zostać z umierająca,obcą osobą.Ludzie potafią się w obliczu czyjejś śmierci zachowywac naprawdę niewytłumaczalnie-najczęściej strach powoduje takie irracjonalne zachowania.Nie powinna tak zrobić ,ale bardziej mnie oburza kiedy rodzina PDP celowo zostawia opiekunkę z umierającym rodzicem a sama rejteruje i pojawia sie po wszystkim.
16 listopada 2015 21:59 / 2 osobom podoba się ten post
cześć, ja miałem tego pecha, że mój PDP umarł z tym, że w szpitalu i rodzina poinformowała mnie telefonicznie. Wdzięczny jestem, że dowiedziałem się ostatni i mimo iż bardzo emocjonalnie zareagowałem (zaniemówiłem i zacząłem się trząść, a dopiero później płakać), to nie wyobrażam sobie, co bym przeżywał wiedząc o tym pierwszy i tym samym musząc wszystkich poinformować. Niestety wiem to, że umieranie jest częścią naszej pracy, choć lepiej jest pomagać jeszcze żywym. Chętnie wymienię się doświadczeniami.
16 listopada 2015 22:16
kasia63

Może bała się zostać z umierająca,obcą osobą.Ludzie potafią się w obliczu czyjejś śmierci zachowywac naprawdę niewytłumaczalnie-najczęściej strach powoduje takie irracjonalne zachowania.Nie powinna tak zrobić ,ale bardziej mnie oburza kiedy rodzina PDP celowo zostawia opiekunkę z umierającym rodzicem a sama rejteruje i pojawia sie po wszystkim.

Kasiu, ona już wcześniej dzwoniła do tej mojej znajomej, która też tak samo się nazywa......i opowiadała, że jej babcia chyba umiera , a ta jej kazała powiadomić rodzinę.....niestety ona wybrała się na zakupy i to około 3 godz. kiedy wróciła to znowu zadzwoniła i wtedy moja znajoma tam poszła i stwierdziła , że musiała dużo wcześniej umrzeć bo była całkiem zimna............Kasia powiedziała, że ona chciała kasę wydać......., ale czyją to ja się nie pytałam.
Dziewczyna około 40........ Moja koleżanka jest wstrząśnięta......była tam ...zamknęła jej oczy i buzię......nie bała się, ale nie może darować ,że nikogo tam nie było....pracowała w hospicjum jak pisałam.
16 listopada 2015 22:21 / 1 osobie podoba się ten post
marmat

cześć, ja miałem tego pecha, że mój PDP umarł z tym, że w szpitalu i rodzina poinformowała mnie telefonicznie. Wdzięczny jestem, że dowiedziałem się ostatni i mimo iż bardzo emocjonalnie zareagowałem (zaniemówiłem i zacząłem się trząść, a dopiero później płakać), to nie wyobrażam sobie, co bym przeżywał wiedząc o tym pierwszy i tym samym musząc wszystkich poinformować. Niestety wiem to, że umieranie jest częścią naszej pracy, choć lepiej jest pomagać jeszcze żywym. Chętnie wymienię się doświadczeniami.

tu chyba nie chodzi o to no o kwestie zycia i smierci,strachu,czy innych naszych emocji w takiej chwili.
Pdp odszedl i trzeba stanac na wysokosci zadania.Wykonac wszystko to co powinnismy zrobic.Rodziny z ktorymi czesto sie zzywamy licza na nas w takiej sytuacji,zaufaly nam wiec trzeba byc "twardym" do momentu przybycia krewnych czy lekarza.Potem mozna sie rozkleic
16 listopada 2015 22:22 / 3 osobom podoba się ten post
anerik

Kasiu, ona już wcześniej dzwoniła do tej mojej znajomej, która też tak samo się nazywa......i opowiadała, że jej babcia chyba umiera , a ta jej kazała powiadomić rodzinę.....niestety ona wybrała się na zakupy i to około 3 godz. kiedy wróciła to znowu zadzwoniła i wtedy moja znajoma tam poszła i stwierdziła , że musiała dużo wcześniej umrzeć bo była całkiem zimna............Kasia powiedziała, że ona chciała kasę wydać......., ale czyją to ja się nie pytałam.
Dziewczyna około 40........ Moja koleżanka jest wstrząśnięta......była tam ...zamknęła jej oczy i buzię......nie bała się, ale nie może darować ,że nikogo tam nie było....pracowała w hospicjum jak pisałam.

Trudno sie jednoznacznie odnieśc -może tak się bała ,że bedzie przy śmierci ,że uciekła,może nigdy nie była w takiej sytuacji,może jakoś chciała odwlec nieuniknione.Jak mówię, trudno oceniać.Widziałam już różne rzeczy w podobnych sytuacjach.Mnie już nic chyba nie zdziwi....
16 listopada 2015 22:28 / 2 osobom podoba się ten post
kasia63

Trudno sie jednoznacznie odnieśc -może tak się bała ,że bedzie przy śmierci ,że uciekła,może nigdy nie była w takiej sytuacji,może jakoś chciała odwlec nieuniknione.Jak mówię, trudno oceniać.Widziałam już różne rzeczy w podobnych sytuacjach.Mnie już nic chyba nie zdziwi....

Kasiu, tu nie chodzi o jej reakcję, ale o to że nie powiadomiła rodziny co się dzieje z babcią, ani firmy............mogła powiadomić i powiedzieć, że musi wyjść........... skoro zadzwoniła do koleżnki.......to i do rodziny też chyba mogła...........
16 listopada 2015 22:46 / 2 osobom podoba się ten post
anerik

Kasiu, tu nie chodzi o jej reakcję, ale o to że nie powiadomiła rodziny co się dzieje z babcią, ani firmy............mogła powiadomić i powiedzieć, że musi wyjść........... skoro zadzwoniła do koleżnki.......to i do rodziny też chyba mogła...........

Dla mnie to nie ma zadnego wytłumaczenia na takie zachowanie opiekunki. Śmierc nie następuje tak nagle,.Kilka godzin przed śmiercią sinieją paznokcie i stopy i takie objawy powinna zauważyć jeżeli się "opiekowała".A tak wogóle to powinna zawiadomić rodzinę czy sąsiadów a nie iść sobie na zakupy. 
16 listopada 2015 22:46 / 5 osobom podoba się ten post
anerik

Kasiu, tu nie chodzi o jej reakcję, ale o to że nie powiadomiła rodziny co się dzieje z babcią, ani firmy............mogła powiadomić i powiedzieć, że musi wyjść........... skoro zadzwoniła do koleżnki.......to i do rodziny też chyba mogła...........

Hmmmmmmm nikt nie wie jakby się zachował.Ludzie w kryzysowych sytuacjach często zachowuja się irracjonalnie .Możemy gdybać ,że ja to bym tak czy tak....Ale nie można tak mówić ,bo nie wiemy jakbyśmy się zachowali :( Są silni i silniejsi.Są też słabi psychicznie.
16 listopada 2015 23:09
Kochani , miałam nie pisać ale .... dziś rano odeszła moja pdp....Jak zwykle weszłam rano do sypialni i to co zobaczyłam ścięło mnie z nóg.... Pdp nie żyła. Wyszłam i po chwili jeszcze raz weszłam, wyłączyłam radio które głośno grało. Powiadomiłam tel. córkę , która przyjechała po trzech godz. zadzwoniłam do swojej firmy , przyjęłam lekarza...Ponoć zostaję jeszcze trzy dni.