Dlaczego przestałam być opiekunką?

09 marca 2014 18:55 / 1 osobie podoba się ten post
amelka55

Hellyspring, witamy na forum. Umieściłaś tutaj kilka bardzo dobrych zdjęć i dlatego Ciebie pamiętam ;-))

Ja też pamiętam. Śliczna drobna panienka z długimi włosami:)
09 marca 2014 19:11 / 1 osobie podoba się ten post
Hellyspring

Te meble, to były z poprzedniego mieszkania babci. Bowiem przez dłuższy czas babuleńka mieszkała z siostrą, której się zresztą zmarło kilka lat wstecz; obie były z nieszczęsnych przedpierwszowojennych roczników (pani, którą miałam się zajmować, 1911) z których kobiety, nie chwyciwszy męża przed 1939r nie miały juz później większych szans na małżeństwo (nie wspominając już o tym, ile z nich zostało po wojnie dozgonnymi wdowami), więc żyły z siostrą jako stare panny ponad 50 lat. A drugie mieszkanie, drzwi w drzwi, wynajął następnie wspomniany cioteczny siostrzeniec (postać równie odpychająca co mało wrazliwa i nieciekawa) dla opiekunki, kiedy z babcia było juz niedobrze. Jednak kilka miesięcy przed moim przyjazdem z babcia było juz na tyle źle, że przestała potrzebować drugiego mieszkania; wystarczył jej jeden pokój, więc w dwupokojowym mieszkaniu rezydowała opiekunka i leżąca, jak się okazało, staruszka, wymagajaca PEŁNEGO transferu (którego nigdy nie wykonywałam), załatwiająca sie tylko do przenośniej toalety (więc po grzyba podnośnik do wanny i informacje o krześle toaletowym, skoro babcia nie była w stanie sama się ruszyć?), żadnego podnośnika do łożka, o którym gadała Łapok nie było (łożko było podnoszone i miało regulowane oparcie, ale to w żaden sposób nie ułatwiało mi owego transferu), poprzednia opiekunka dała mi kilka wytycznych
- babcia je mało, my możemy jeść co chcemy, ją trzeba karmić, ale to żaden problem, bo ona prawie nie je (pacjentka wyglądała jak zasuszony wróbelek)
- lubi patrzeć na telewizor, więc możemy jej go włączyć i ma się ją z głowy
- czasami gada z duchami, ze zmarłą matka i siostrą oraz wzywa Pana Boga -nie zwracać na to uwagi
- budzi się czasem w nocy, ale to nie jest uciążliwe, bo na ogół budzi sie tylko raz i nie trzeba do niej wstawać

Po czym zapakowała reszte mebli babci i tyłek do samochodu, onbiecując, że wróci za miesiąc (miesiąc ?? Powiedziałam w PM, że do 29 grudnia MUSZĘ być w Polsce i sie zgodzili, a był łaskawie 5, więc jaki miesiąc? ) i pojechała. Pojechał tez siostrzeniec, wczesniej lustrujac moje nienachalne wymiary kaprawymi oczkami i krecąc łysiną. Zostałam sama z biedną, zupełnie zdezorientowaną starowinką i bezradna wobec jej potrzeb, jak sie wkrótce miało okazać.


cdn.

Hellyspring-wolałabyś, żeby kręcił treską?
 
09 marca 2014 19:29
Hellyspring

Poczekaj, cierpliwości :)
Nie będzie niestety typowego happy endu, jak sie pewnie domyślasz, bo babcia stała już w zasadzie jedną noga nad grobem, była dla mnie przykładem, że ludzki organizm tez ma swoją "datę wazności". Brzmi to może strasznie, ale biedna babuleńka była już, jesli już się odnieść do tej metafory, "przeterminowana", bo prostu ciało przestało działać tak, jak powinno, umysł tez był zniedołężniały, babcia zupełnie bezbronna i bezsilna; gorzej od niemowlecia, bo wszak niemowlę w przypadku zlokalizowania źródła niewygów uspokaja sie, gdy na powrót jest wszystko OK, a tymczasem moja pacjentka była już w takim stanie, że prawdopodobnie ból towarzyszył jej stale, o czym miałam sie przekonać nadchodzacej nocy.

Zarówno "opiekunka kontraktu" jak i opiekunka, którą zmieniałam uprzedzały, że babcia budzi się w nocy i zdarza jej się wołać, ale na ogół zdarza się to raz i mam "nie zwracać na to uwagi".

Ale ludzie kochane !!
Jak ja mam nie zwracac uwagi i smacznie się wylegiwać, jak za ścianą, o 1.00 w nocy, zaczyna lamentowac i wzywać Boga 101letnia, cuerpiąca kobieta ??
Bo i owszem, babcia przebudziła się tylko raz.
Ale wyła z bólu 4 godziny.
Ale "miałam nie zwracac uwagi".
Przeciez to by poruszyło nawet kamień, z wybiciem ósmej, zaraz zadzwoniłam do PM i kategorycznie zażądałam rozmowy z Łspok, a tymczasem w tle krzyczała babcia (miała przerwy na takie krótkie drzemki, ale za każdym razem po przebudzeniu znowu zaczynała płakać).
Kiedy moja pierwsza rozmówczyni z PM usłyszała, co sie u nas dzieje, powiedziała przez telefon "Boże, niech jej pani coś da, niech jej lekarz coś przepisze, przecież człowiek nie moze tak cierpieć!"

Ale co zrobić, jesli człowiek ma 101 lat i zwyczajnie się "przeterminował" ??
Tu już niestety nie pomogą żadne specyfiki :(

I mam nadzieje, że pani Łapok dobrze zapamiętała rozmowę, którą z nią tego poranka przeprowadziłam.


cdn.

To co opisujesz, to połączenie moich dwóch byłych PDP. 
 
09 marca 2014 19:31 / 1 osobie podoba się ten post
Jolek

Ja nie moge ale sie wciagnelam w cdzytanie tego lepiej niz w nie jedna ksiazke. jestem ciekawa co dalej :)

Jolek, bo to jest książka oparta na faktach.
09 marca 2014 19:45
Malgi

Dlaczego głupio?
Ja też czekam, ale wiem, że w Polsce rządzą inne prawa i podziwiam Helli, że chce jej się w domku pisać. No, ale ona już ma inną pracę, i inny rytm dnia.

Czytelnicy zmuszają autora do dalszego napisania powieści ;-))
09 marca 2014 20:24
No właśnie !! Czy mam iść sobie spać?
09 marca 2014 22:05 / 9 osobom podoba się ten post
Wspominałam już uprzednio, że zareagowałam po pierwszych trudnościach; gdy tylko wyszły kwestie niezgodne z danymi otrzymanymi od Łapoka; z czasem te niezgodności narastały, lecz, pomimo iż firma została poinformowana, nie miałam innego wyjścia jak tylko czekać na zastępstwo; ostatecznie przyjęłam ten kontrakt ( który nota bene mówił o "pacjentce częściowo sprawnej, wizytach pflegedienst raz dziennie, niepełnym transferze i podnosniku do łóżka) i musiałam pozostać tam tak długo, aż znajdą kogoś na moje miejsce; w moim przypadku trwało to tydzień, zresztą, owa wizyta charakterystycznej parki była momentem przełomowym w tej gehennie.

Narobili takiego bigosu, że głowa mała.

Wiem, że nie chccieli źle dla babci, stary mówił o konsultacjach z lekarzem, przyniósł jakieś koktajle wzmacniające, lodowato poinformowaliśmy się o szczegółach wymiany opiekunki, szczerze odpowiedziałam, że gdybym tylko mogła, to pojechałabym stamtąd od razu, na co stary, że świetnie, bo on też miałby się mnie ochotę od razu pozbyć i że jutro do babci przyjeżdża jego siostra, która zostanie z nami do mojego wyjazdu i pomoże mi sprawować nad nią opiekę.

"Pięknie" pomyslałam "Jeszcze jeden członek tego cudownego klanu, ze mną pod jednym dachwm"

A dziesiąta woda dodała, że jego siostra też jest już starsza i mam to mieć na uwadze.
No, starsza, czyli co?
"Kathy tez ma juz 88 lat"

No ja p.....
88 letnia staruszka ma mi pomagać sprawować opiekę nad bezwładna 101 latką ??
WTF ???????????????

Ale nie ta informacja najbardziej oburzyła mnie z całego wieczoru, a próby Łysokwokowskich w ulżeniu babci w cierpieniu zakończone, a jakże, lawiną skarg i błagalnych, pełnych bólu wołań. Tym razem ta karykaturalna parka naprawde przegięła.

cdn.
09 marca 2014 22:10 / 3 osobom podoba się ten post
Jezuuu.... jak czytam to co ci sie przytrafiło, to mi się wnętrzności gotują !!!!!!
10 marca 2014 07:03 / 3 osobom podoba się ten post
Helly ,plusuje Ciebie ,ale nie dlatego ,ze mi sie podoba ta "sytuacja".Plusy sa za to , ze piszesz ,ze "wyrzucasz " to z siebie.
10 marca 2014 08:12 / 8 osobom podoba się ten post
Tym razem szanowne małżeństwo zdecydowało się odpuścić uszczęśliwiania babci przymusowym transferem, doszli do wniosku, że trzeba pacjentkę przebrać w świeżą koszulę (którą zmieniałam nota bene poprzedniego dnia, ale tak, na pewno 101letnia podopieczna bedzie sie komfortowo czuła w innej koszuli nocnej, koniecznie.
Jak postanowili, tak zrobili, szarpali biedną babcię, tarzali nią po łóżku, nieumiejętnie przewracali z boku na bok przy wtórze donośnych krzyków obolałej pacjentki i wezwań niebios.
Wyobraźcie sobie, jak wyglada skurczone, bezwładne ciało chorego człowieka, rozebranego do pasa, w samym pampersie, leżące na ogromnym łóżku i wydające z siebie krzyki bólu; babcia próbowała zaciskać drobniutkie, pomarszczone piąstki, zamykała oczy i krzyczała tylko "Oh Gott, oh Gott, oh Gott; oh nein, oh nein, oh nein, es tut weh, es tut weh, es tut weh!" zupełnie, jakby na tych trzech wyrazach skończyła się jej pamięć jeśli chodzi o zasób słów.

Ja na jej miejscu z pewnością powiedziałabym stryjecznemu bratankowi coś w stylu "Odstosunkuj sie ode mnie, ty pomylony, zarozumiały, łysy gówniarzu, nie widzisz, że mnie boli?", no ale ja nie miałam tu nic do gadki, a babcia nie była w stanie wydać z siebie nic poza bolesnym zawodzeniem ...
Myslałam, że wyjdę z siebie, albo z pokoju, z mieszkania, nie wiem, gdziekolwiek, byleby na to nie patrzeć.
Co z tego, że nie chcieli dla niej źle, skoro chyba musieli widzieć, jakie cierpienie sprawiają jej ich zabiegi ? A może, podobnie jak poprzednia opiekunka, nauczyli się po prostu "nie zwracać na to uwagi" ??

Wreszcie, po półgodzinie męczarni, udało im się w końcu ubrać chorą w świeżą bieliznę nocną, ułożyć z powrotem w ludzkiej pozycji i nakryć kołdrą (profilaktycznie zmieniłam poszewkę, żeby zająć się czymkolwiek i uniemożliwić im wpadanie na kolejne genialne pomysły odnośnie opieki nad pacjentką.
Babcia przez chwilę się uspokoiła, może nie miała już siły? Bo pewnie dalej ją bolało. Na sam koniec cudownej wizyty Heinrich postanowił uszczęśliwić jeszcze babcię ciepłym termoforem; tu akurat nie miałam mu tego za złe, bo poprzednia opiekunka też wspominała o tym metodzie ogrzewania łóżka (łóżko było wielkie, a babcia maleńka, więc siłą rzeczy mogło podwiewać chłodem), przygotowałam zatem gumową butlę, którą stary od razu użył. Oschle pożegnaliśmy się wymieniając lodowate uprzejmości i upewniłam sie, o której jutro przyjdzie mi przywidać ową "pomoc" w osobie 88latki.
Powiedział, ze da mi jeszcze znać, upewnił się, czy została mi odpowiednia kwota na zakupy (chyba bardziej celem kontroli podejrzewając jakąś defraudację z mojej strony) i słodcy małżonkowie wyszli pozostawiając po sobie ów charakterystyczną woń.

Siadłam przy babci i próbowałam zająć czymś mysli; trochę czytać, trochę pisać... Ale nic z tego, zwłaszcza, że pacjentka znów zaczynała być niespokojna; przyspieszył jej się oddech, zaczynała jęczeć, jakby wydarzenia minionej godziny znów dawały o sobie znać.
Heinrich zaaplikował jej jakieś leki, które niby otrzymał po konsultacji z lekarzem (jaki lekarz wypisuje lekarstwa nie obejrzawszy nawet pacjenta ???? ), więc miałam nadzieję, że zaraz coś się polepszy; było już ciemno, ale dość wcześnie, więc raczej nie było mowy o pójściu spać, ale niestety jęki nie ustawały, przybierając na sile, babcia wyraźnie znowu cierpiała.

Co jest grane ??

cdn.
10 marca 2014 08:19 / 6 osobom podoba się ten post
zosia_samosia

Helly ,plusuje Ciebie ,ale nie dlatego ,ze mi sie podoba ta "sytuacja".Plusy sa za to , ze piszesz ,ze "wyrzucasz " to z siebie.

   Raz, że wyrzucam, a dwa, że pierwszy raz wróciłam do pisania od półtora roku; wiesz, ja jestem z zawodu i zamiłowania kulturoznawczynią i kiedys pisałam b. duzo, ale właśnie kilka takich sytuacji stresowych zablokowało mnie zupełnie na długie miesiące. A ta historia myślę, że może coś wnieść w prace opiekunek, a rzecz druga przestrzec nasze "świeżynki" przed takimi indywiduami jak Łapok.
 
  Najgorsze jest to, że kobieta ostatecznie nie poniosła żadnych konsekwencji swoich działań, a moja awersja i zdecydowany sprzeciw do współpracy z nią zdecydowanie odbiły się źle tylko na mnie. O tym będzie mowa przy drugiej części historii, dość jednak, że ostrzegam, ta kretynka dalej siedzi w warszawskim biurze i pewnie dla własnej wygody wrabia niczego nieświadome opiekunki, nie przepracowawszy nawet jednego dnia w tym ciężkim, niewdzięcznym, odpowiedzialnym, niedocenianym i, jakby nie było, nienajlepiej płatnym zawodzie.
 
  A powinna beknąć za coś takiego !
10 marca 2014 08:35 / 2 osobom podoba się ten post
Hellyspring

   Raz, że wyrzucam, a dwa, że pierwszy raz wróciłam do pisania od półtora roku; wiesz, ja jestem z zawodu i zamiłowania kulturoznawczynią i kiedys pisałam b. duzo, ale właśnie kilka takich sytuacji stresowych zablokowało mnie zupełnie na długie miesiące. A ta historia myślę, że może coś wnieść w prace opiekunek, a rzecz druga przestrzec nasze "świeżynki" przed takimi indywiduami jak Łapok.
 
  Najgorsze jest to, że kobieta ostatecznie nie poniosła żadnych konsekwencji swoich działań, a moja awersja i zdecydowany sprzeciw do współpracy z nią zdecydowanie odbiły się źle tylko na mnie. O tym będzie mowa przy drugiej części historii, dość jednak, że ostrzegam, ta kretynka dalej siedzi w warszawskim biurze i pewnie dla własnej wygody wrabia niczego nieświadome opiekunki, nie przepracowawszy nawet jednego dnia w tym ciężkim, niewdzięcznym, odpowiedzialnym, niedocenianym i, jakby nie było, nienajlepiej płatnym zawodzie.
 
  A powinna beknąć za coś takiego !

Sadzę, że takich łapoków jest o wiele więcej i musieliby swoje biura wyczyścić i na nowo obsadzić. Ja w swojej karierze pracowalam już z kilkoma koordynatorkami i tylko jedna przypadła mi do gustu, ale ona już nie pracuje. Chyba była za dobra?
Panie te opiece nie pracowały, nie mają o niczym pojecia? Na ogół to młodziutkie podfruwajki.
Najlepiej jakby w Niemczech dawali ogłoszenia "dźwigi pracujące24 godz/na dobę do wynajęcia". To przynajmniej by było zgodne z tym czego od nas oczekują?
11 marca 2014 08:09 / 9 osobom podoba się ten post
Przez kolejną godzinę jeki i skargi do Boga ze strony babci, zamiast zelżeć, przybieraly na sile... Wzięłam ja za ręke, nie wiedząc zupełnie, co mogę dla niej zrobić. Nazywałam ją "Vogelchen", bo wyglądała właśnie jak taki malutki, zasuszony wróbelek, i próbowałam rozmawiać z nią, jakoś uspokoić słowami, w nadziei, że tabletki zaraz zadziałają, ale nic z tego, babcia dalej płakała i jęczała z bólu coraz głośniej.
Boże drogi, może oni jej coś tam uszkodzili, targając ją po tym łóżku w te i nazod ?
Może coś jej złamali ??
Jezu, no przecież ona nie może tak krzyczeć bez powodu...

Kiedy chciałam poprawić babci kołdrę, zorientowałam się, co było przyczyną jej bólu i aż się we mnie zagotowało...
Podniósłszy okrycie zobaczyłam, co zrobił łysy z termoforem.
Położył go, bez ręcznika, bezpośrednio na spuchnięte nogi babci, które teraz przypominały jeden, wielki, siny, poparzelinowy bąbel.
Wsciekłość i współczucie chwyciły mnie za gardło, miałam ochotę rozszarpać tego idiotę, gówno mnie obchodzi, że chciał dobrze, jak ja się na czymś kompletnie nie znam, to tego nie robię, do diabła.
Gumowa butelka była gorąca, zdrowy człowiek może mógłby nawet rozgrzać się nią bez odpowiedniego zabezpieczenia, ale moja pacjentka miała tak wiotka i cienką skórę, że każdy dotyk musiał ją boleć, a kiedy zobaczyłam te bąble (w pierwszej chwili miałam wrażenie, że to otwarte rany), momentalnie chwyciłam za telefon i wykreciłam numer Heinricha; nie pamiętam już dokładnie, co powiedziałam, dość jednak, że, jak się domyslacie, nie było to nic miłego.

Na szczęście nie było jeszcze późno, więc ów zjawił się godzine później z opatrunkami, zasypką przeciwoparzeniową i jakąś maścią chłodzącą, wyraźnie skruszony. Rzecz jasna swoim zwyczajem poczatkowo usiłował zbagatelizować stan nóg pacjentki, ale jak było, sam widział. Tym razem nie pozwoliłam mu nawet dotknąć chorej, wzięłam od niego lekarstwa, nie powiedziałam juz kolejny raz, co o nim myślę, ale chyba wyraźnie to odczuwał, pokręcił się tylko trochę, pokręcił głową, poinformował, że przywiezie siostrę następnego dnia w okolicach południa i zmył się jak niepyszny.

A ja zostałam znowu sama z poparzoną podopieczną i czarnymi myslami w głowie.

cdn.
11 marca 2014 08:17 / 5 osobom podoba się ten post
MeryKy

Sadzę, że takich łapoków jest o wiele więcej i musieliby swoje biura wyczyścić i na nowo obsadzić. Ja w swojej karierze pracowalam już z kilkoma koordynatorkami i tylko jedna przypadła mi do gustu, ale ona już nie pracuje. Chyba była za dobra?
Panie te opiece nie pracowały, nie mają o niczym pojecia? Na ogół to młodziutkie podfruwajki.
Najlepiej jakby w Niemczech dawali ogłoszenia "dźwigi pracujące24 godz/na dobę do wynajęcia". To przynajmniej by było zgodne z tym czego od nas oczekują?

   Wiesz, z tego co wiem, większość tych koordynatorek ma właśnie za soba przeszłość opiekunki, przynajmniej kilkumiesięczne doświadczenie (zawsze coś), Łapok była jedyną, która się przyznała, ze nigdy w opiece nie pracowała. Ale to fakt, niejednokrotnie słyszałam, że stan pacjenta nie zgadzał się ze stanem opisywanym przez koordynatorkę, sama osobiście uzupełniałam na bieżąco zmiany, jakie zachodziły u mojego pierwszego pacjenta (wskutek choroby pojawiła sie inkontynencja, zaburzenia świadomości, coraz większe problemy z poruszaniem się), ale czy brały pod uwagę moje informacje przygotowując nowy kontrakt u tego podopiecznego - nie mam pojęcia.
   Dość jednak, że Łapok posunęła sie zdecydowanie za daleko - taka ilość nieścisłości i zwyczajnych bzdur (podnośnik to łózka? Tak, chyba ręczny, w osobie opiekunki!) jaką zostałam poczęstowana, naprawdę nie powinna zostać zamieciona pod dywan.
11 marca 2014 22:14
widzę Helly...