Dlaczego przestałam być opiekunką?

11 marca 2014 22:49 / 2 osobom podoba się ten post
Tylko jedno mi się ciśnie na usta"Ja pier......."Coś strasznego: Jakbym czytała jakiś horror:(
12 marca 2014 08:20 / 8 osobom podoba się ten post
Babcia w nocy spała niespokojnie, ale tabletki zdaje się musiały zadziałać, bo jęczała tylko ciuchutko; posmarowałam jej poparzone golenie kremem chłodzącym, więc miałam nadzieję, że nie cierpi za bardzo. Przebudziła się tylko raz, lecz na krótko, poza tym trwała jak gdyby w półśnie, z którego, zdawało się, że wyrwać ją może chyba jedynie Pan Bóg.
A rano... Cóż, niestety rano zastałam w okolicach 9.00 jęczącą babcię i całe łóżko w kale. Biedna pacjentka po prostu zesrała się pod siebie, nie mogąc, lub zwyczajnie nie chcąc już, w obawie przed nowym bólem, zasygnalizować potrzeby fizjologicznej,a jako że pampers się przesunął (albo Heinrichowie nie potrafili umiejętnie go założyć), wszystko "poszło bokiem". I teraz, kiedy rzecz jasna przydałby mi się jakiś Heinrich do transferu, musiałam akurat radzić sobie sama; tymczasem kiedy przypomniałam sobie wysiłki Łysokwokowskich i to, co babcia musiała przejść poprzedniego popołudnia, zupełnie nie wiedziałam, co tu teraz począć i jak się za to zabrać. A wszak około południa miał się zjawić stryjeczny siostrzeniec z siostrą, która w mojej wyobraźni wyglądała jak nieco starsza wersja wyfiokowanej Kwoki. Zmierzła, marudna i brzydko pachnąca, a przy tym słaba i stara, więc zasługująca na pełne poważanie.

Dość jednak, że przede mna stało wyzwanie umycie i przebrania babci, zmiany pościeli, następnie ponownego ubrania pacjentki, co nie wydaje się może specjalnie skomplikowanym rytuałem, ale wierzcie mi - było niezmiernie trudne, by nie powiedzieć, ponad moje siły. Bałam się po pierwsze, że skrzywdzę babcię, a po drugie, że upaćkam rzadką kupą wszystko naookoło, tymczasem żadna z nas chyba nie widzi nic przyjemnego w ścieraniu kału z mebli i podłogi ... ale priorytetem w tej chwili było możliwie bezinwazyjne przeniesienie babci na toaletę, jak wspomniałam, transfer w ta stronę był dużo łatwiejszy, niż z toalety czy wózka z powrotem na łóżko, więc jakoś musiałam dać sobie radę; z racji faktu, że babcia dostała już rano leki, była w miarę spokojna, widocznie ból zelżał, jednak i tak musiałam być możliwie najostrozniejsza, bacząc na jej kruche ciało i poparzone nogi.

Cała operacja trwała około 2h, wiedząc, ze niebawem zjawi się dziesiąta woda po kisielu (i to jeszcze z wiekową siostrą), nie próbowałam nawet przenosić pacjentki z powrotem na czyste łóżko, w obawie, że skończy się to kolejnym wypadkiem, a sądzę, że podopieczna, gdyby była w stanie to z siebie wyartykułować, też wolałaby uniknąć niepotrzebnego zetknięcia z podłogą. Tak więc włączyłam telewizor i czekałam na wizytę.

Po trzech kwadransach zadźwięczał dzwonek.

cdn.
12 marca 2014 08:30 / 1 osobie podoba się ten post
Co do koordynatorek, to moja nie ma doświadczenia w opiece.
Moja siostra miała też styczność z ofertą pracy jako taka koordynatorka i nie wymagano doświadczenia w opiece.
12 marca 2014 08:46 / 4 osobom podoba się ten post
wichurra

Co do koordynatorek, to moja nie ma doświadczenia w opiece.
Moja siostra miała też styczność z ofertą pracy jako taka koordynatorka i nie wymagano doświadczenia w opiece.

No, to smutne , bo stąd się pewnie takie Łapoki biorą; w kontaktach w sumie z 5 różnymi koordynatorkami, każda poza Łapokiem deklarowała, że jakieś dam doświadczenie ma.    
  Moim zdaniem, po przepracowaniu roku z hakiem jako opiekunka,  to powinien być wymóg na stanowisku koordynatora, bo jakby mi ktoś przed 2 laty powiedział, czego sie mogę spodziewać, to pewnie i tak by nie zrobiło to na mnie wrażenia; wydaje mi sie, że opiekunki z czasem nabywaja inna wrażliwość, zwracaja uwagę na takie szczegóły tej pracy, na które osoba spoza branży lekko machnie ręka. tymczasem na ogół to bardzo istotne szczegóły.      Ale już kłamstwo w żywe oczy dla własnej wygody i narażanie zarówno opiekunki jak i pacjenta jest przegięciem pały na całej linii. Tego sie nie da wytłumaczyć.
12 marca 2014 08:53 / 9 osobom podoba się ten post
Ciekawe tylko, czy tylko deklarowały, czy rzeczywiście miały doświadczenie jako opiekunki.
Patrząc z perspektywy firmy to dla nich najważniejsze jest, żeby koordynatorka znała niemiecki.
Inną sprawą jest, jak one ten niemiecki znają.
Moja jak pisze czasami do dziadka, to muszę mu przekładać z jej niemieckiego na normalny niemiecki, bo to jest napisane jakby przy użyciu translatora. To nie są jakieś drobne błędy gramatyczne, tylko zdania zupełnie bez sensu.
Tak samo robiłam sobie na stronie jakiejś agencji test językowy - można było go online wykonać i wyniki szły do agencji. Tylko tam były takie błędy, że czasami wszystkie możliwe odpowiedzi były błędne.... no i biedna miałam problem ze zrobieniem tego testu, bo to wyglądało tak, że musiałam się zastanawiać która odpowiedź jest najmniej błędna.
Też trzeba z drugiej strony przyznać, ze firmom trudno by chyba było znaleźć koordynatorki, które mają doświadczenie w opiece. Po pierwsze osoby mające doświadczenie w opiece, często nie znają języka wystarczająco dobrze w mowie i piśmie. A mało jest osób po germanistyce, które jadą pracować jako opiekunki. No a jak ktoś zna bardzo dobrze niemiecki nie dlatego, że jest po odpowiednich studiach, tylko dlatego, że od lat pracuje w Niemczech to nagle nie przerwie tej pracy i nie będzie pracował za marną kasę jako koordynatorka.
Tak sobie myślę, ale moje przemyślenia nie muszą pokrywać się z rzeczywistością.
Ale oczywiście zgadzam się z tym, że koordynatorki powinny trochę jako opiekunki popracować.
Może firmy powinny je wysłać na 2-3 kontrakty w ramach szkolenia.
Chociaż po miesiącu w każdym miejscu.
12 marca 2014 09:44 / 6 osobom podoba się ten post
Masz racje Wichurra, przydałoby się tym paniom trochę wiedzy praktycznej. Po "szybka" naukę powinny zaliczyć : babcię sknerowatą do bólu, leżącą bezwładnie w łóżku i babcię z upierdliwa rodzinką ;-)) I tak co jakiś czas, w ramach podnoszenia kwalifikacji zawodowych - hehehe.
A tak naprawdę to firmom zwisa kto koordynuje. One maja "wyrobić" jak najwięcej i tyle. Jak nie to przyjdzie inna. 
12 marca 2014 09:44
Hellyspring

No, to smutne , bo stąd się pewnie takie Łapoki biorą; w kontaktach w sumie z 5 różnymi koordynatorkami, każda poza Łapokiem deklarowała, że jakieś dam doświadczenie ma.    
  Moim zdaniem, po przepracowaniu roku z hakiem jako opiekunka,  to powinien być wymóg na stanowisku koordynatora, bo jakby mi ktoś przed 2 laty powiedział, czego sie mogę spodziewać, to pewnie i tak by nie zrobiło to na mnie wrażenia; wydaje mi sie, że opiekunki z czasem nabywaja inna wrażliwość, zwracaja uwagę na takie szczegóły tej pracy, na które osoba spoza branży lekko machnie ręka. tymczasem na ogół to bardzo istotne szczegóły.      Ale już kłamstwo w żywe oczy dla własnej wygody i narażanie zarówno opiekunki jak i pacjenta jest przegięciem pały na całej linii. Tego sie nie da wytłumaczyć.

DReszcze mam jak czytam Twoje przeżycia!
Co do koordynatorek , to doświadczenie w opiece, nie jest konieczne, ważniejsze wydaje mi si,e , rzetelne przekazanie opisu pacjenta.
Ja jechałam, niejako na urlop-- prowadzenie domu, gotowanie, wspólny częściowy transfer ale z pomocą pdp, blabla plus Pflegedienst 3 razy dziennie. A na miescu owszem to wszystko tylko pacjent leżący, w ostatnim stadium nowotwora kości.
Wypis ze szpitala-- aktualny-- zorganizować pobyt w hospicjum bądz opieka paliatywna w domu.
 
12 marca 2014 10:20 / 2 osobom podoba się ten post
Maly offtop z mojej strony:
Ten problem z koordynatorkami w PL jest jak rzeka, niestety :(
Jeszcze jeden aspekt: prawdomówność opiekunki o kontrakcie. Ja jestem taką osobą, że nigdy nic nie ukrywam i nawet jeśli koordynatorka uważa mnie za upierdliwą czy trudną, to dzwonię do skutku i mówię jak jest faktycznie na miejscu. I ona ma info z pierwszej ręki, co zobowiązuje ją (teoretycznie) do przekazania następnej opiekunce moich informacji. Zdaję sobie sprawę, że są opiekunki, które ukrywają fakty z różnych przyczyn (teraz nie wnikam). Ale i są koordynatorki, które notorycznie mówią półprawdy o kontrakcie lub świadomie kłamią. Ciekawa jestem czy dostają jakieś wewn wytyczne, że muszą tak robić czy po prostu chcą utrzymać klienta za wszelką cenę i kłamią o trudnych stellach. Tylko, że my opiekunki pokładamy wiarę w słowach koordynatorki na temat kontraktu (min. zaufania) a na miejscu okazuje się coś, na co się zupełnie nie zgadzałyśmy.
Uważam, że powinnyśmy mieć prawo do telefonicznej rozmowy z aktualną opiekunką w DE PRZED podjęciem decyzji o przyjęciu oferty.
I teraz krótka opowieść: jedna dziewczyna z firmy mi opowiadała, że kontrakt miał być super-hiper a na miejscu się okazało że dziadek ma GRONKOWCA o czym koordynatorka nie poinformowała mimo, że wiedziała. Jak tak można?!
12 marca 2014 11:09 / 1 osobie podoba się ten post
lena7

Maly offtop z mojej strony:
Ten problem z koordynatorkami w PL jest jak rzeka, niestety :(
Jeszcze jeden aspekt: prawdomówność opiekunki o kontrakcie. Ja jestem taką osobą, że nigdy nic nie ukrywam i nawet jeśli koordynatorka uważa mnie za upierdliwą czy trudną, to dzwonię do skutku i mówię jak jest faktycznie na miejscu. I ona ma info z pierwszej ręki, co zobowiązuje ją (teoretycznie) do przekazania następnej opiekunce moich informacji. Zdaję sobie sprawę, że są opiekunki, które ukrywają fakty z różnych przyczyn (teraz nie wnikam). Ale i są koordynatorki, które notorycznie mówią półprawdy o kontrakcie lub świadomie kłamią. Ciekawa jestem czy dostają jakieś wewn wytyczne, że muszą tak robić czy po prostu chcą utrzymać klienta za wszelką cenę i kłamią o trudnych stellach. Tylko, że my opiekunki pokładamy wiarę w słowach koordynatorki na temat kontraktu (min. zaufania) a na miejscu okazuje się coś, na co się zupełnie nie zgadzałyśmy.
Uważam, że powinnyśmy mieć prawo do telefonicznej rozmowy z aktualną opiekunką w DE PRZED podjęciem decyzji o przyjęciu oferty.
I teraz krótka opowieść: jedna dziewczyna z firmy mi opowiadała, że kontrakt miał być super-hiper a na miejscu się okazało że dziadek ma GRONKOWCA o czym koordynatorka nie poinformowała mimo, że wiedziała. Jak tak można?!

Święta słowa kłamstwo w wielu agencjach jest na porządku dziennym.Ja zawsze dzwonie do aktualnej zmienniczki,ale nawet one nie zawsze mówią prawdę.
Boją się że ciężko będzie o wymiane na ich miejsce i będa siędzieć nie wiadomo jak długo.Właśnie teraz trafiłam do takiego miejsca,przez telefon cuda wianki a w rzeczywistości nic tylko głową w ścianę walić.
12 marca 2014 11:24 / 7 osobom podoba się ten post
Tak powinno być,powinnyśmy mieć możliwość porozmawiania z opiekunką będąca na miejscu,ale......Albo firmy niekoniecznie chcą podawać nr.(zrozumiałe),albo rodziny nie chcą spotkania opiekunki z opiekunka i nie chcą żeby do rozmowy doszło(oczywiście też zrozumiałe),każda ze stron chce jak najlepiej dla siebie.Ja tylko jednej rzeczy nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem.Jeśli dojdzie do rozmowy tel.z opiekunką,to Ta często nie mówi prawdy ,bo boi się o zmianę,że nikt nie przyjedzie.Bzdura totalna,głupota i sama nie wiem co jeszcze.Boja się ,że nie dojdzie do przyjazdu opiekunki?Powinny mówić cała prawdę,żeby firmy już nie zarabiały na innej opiekunce,a same powinny zjechać z kontraktu.To tyle,często jednak jest inaczej:(To mnie denerwuje,bardzo.
Zdarza się też ,że nie ma problemu z podaniem tel.do rodziny,lub opiekunki.Ja akurat nie miałam z tym problemu. Zresztą zawsze proszę o nr. i sama dowiaduje się jak wygląda praca.Jaki jest stan pacjenta.To czy mówią do końca prawdę,jest różnie(rodzina i opiekunka jest....nie zawsze zgodne z prawda).Ja jednak jestem spokojniejsza ,jak sama się podowiaduje o tum,czy tamtym.
Jeżeli nie podano by mi nr.tel.pewnie bym zrezygnowała i szukała dalej.
12 marca 2014 12:08 / 4 osobom podoba się ten post
To ja byłam tak fajna, że sama zdobywałam numer do opiekunek - moich zmienniczek(był podany w ofercie, jaka przyszła do dziadka) i im opowiadałam, co i jak.
Biorąc też trochę w obronę firmy - na pewno są takie sytuacje, że stan podopiecznego zmienia się po jakimś czasie, a rodziny, czy opiekunki właśnie nie informują o tym firmy.
12 marca 2014 13:10 / 1 osobie podoba się ten post
wichurra

To ja byłam tak fajna, że sama zdobywałam numer do opiekunek - moich zmienniczek(był podany w ofercie, jaka przyszła do dziadka) i im opowiadałam, co i jak.
Biorąc też trochę w obronę firmy - na pewno są takie sytuacje, że stan podopiecznego zmienia się po jakimś czasie, a rodziny, czy opiekunki właśnie nie informują o tym firmy.

Tak,czesto profil pacjenta,historia choroby i jego stan jest sprzed np.5 lat:(Rodziny w ogóle się tym nie przejmują i nie widzą konieczności informowania o stanie zdrowia pacjenta.Zdarza sie również,jak w obecnej rodzinie u której jestem,że firmy mają najświeższe informacje,ale jakoś im umyka:(Dlatego najlepiej jest rozmawiać bezpośrednio z opiekunem ,lub rodziną pacjenta.To ,że zdarzają się kłamiące rodziny i opiekunki,jest inną historią:(Na to juz nie mamy wpływu.
12 marca 2014 13:15
Tylko z drugiej strony tak sobie myślę, że koordynatorka też by mogła co jakiś czas zadzwonić do rodziny i dopytać o aktualny stan zdrowia.
12 marca 2014 13:23 / 3 osobom podoba się ten post
wichurra

Tylko z drugiej strony tak sobie myślę, że koordynatorka też by mogła co jakiś czas zadzwonić do rodziny i dopytać o aktualny stan zdrowia.

Pewnie ,że by mogła,ale jeszcze musiała by chcieć:(One tam myślisz się przejmują,czy tamten sra w gacie,czy tamta jest sztywna,czy tamten dziadek jeszcze wie jak sie nazywa.Wichurra,jakby były takie koordynatorki jak Ty i Ja i Andrea i wiele innych,to ta praca nasza byłaby dużo łatwiejsza:)No, ale my byśmy takiej pracy nie dostały,zbyt empatyczne jesteśmy i tu zaczyna się problem.
12 marca 2014 13:23
kasiachodziez

Święta słowa kłamstwo w wielu agencjach jest na porządku dziennym.Ja zawsze dzwonie do aktualnej zmienniczki,ale nawet one nie zawsze mówią prawdę.
Boją się że ciężko będzie o wymiane na ich miejsce i będa siędzieć nie wiadomo jak długo.Właśnie teraz trafiłam do takiego miejsca,przez telefon cuda wianki a w rzeczywistości nic tylko głową w ścianę walić.

Nie zawsze firma poda telefon do PDP jak jesteś jeszcze przed wyjazdem.Zasłaniaą sie ochroną danych itd.