Dawno temu, aż do dziś - mrozi krew w żyłach!

29 czerwca 2020 14:38 / 5 osobom podoba się ten post
https://www.flickr.com/photos/142282393@N02/shares/9Hqk7k
 
Trochę się zmieniło,nie wiem czy na lepsze,czy na gorsze. Po tym jak w De uszkodziłam ścięgna, wróciłam do Pl, chorowałam półtora roku, po czym trzeba było wrócić do rzeczywistości i podjąć pracę. Nie miałam czasu na wybrzydzanie. Poszłam pracować do pizzerii, byłam barmanką ;) nie wytrzymałam specjalnie długo bo 14 miesięcy. Po tym jak byłam traktowana przez szefostwo, właściwie z dnia na dzień zaczęłam szukać czegoś innego. Poszłam na rozmowę, przyjęli mnie i zostawiłam pizzę na rzecz Amazona ? i tam jestem ponad rok, za miesiąc będzie moje być albo nie być, bo kończy mi się roczna umowa, a ta korpo rządzi się swoimi prawami ;) 
Jestem mężatką. Wychodziłam za Blondyna z nastawieniem,że życie zacznie się w końcu układać, niestety nie jest bajkowo i kolorowo. 
W zeszłym roku zmarł ojciec :( . Pogodziłam się z tym,choć nie było łatwo wbrew pozorom. Zostawiłam mu list w ręce w kaplicy i tak oczyscilam swoją duszę do końca względem jego osoby. 
Trudny mam teraz czas, popadam chyba w głęboką depresję... Nie radzę sobie ze sobą. 
 
 
Pozdrawiam Was wszystkie/wszystkich ciepło-choc ciepła chyba nam dość :p 
29 czerwca 2020 17:29 / 1 osobie podoba się ten post
Nianta! Toż Blondyn na zdjęciach patrzy się na Ciebie z dumą i miłością. Bo super dziewczyna z Ciebie. Tylko napiszę Ci tak w sekrecie, że mężczyźni ci kochani owszem-są panaceum na dołki i bolączki, ale sami też potrzebują tego, aby ich porozpieszczać, docenić. Czasem też wytarmosić za uszy, ale nie za mocno- delikatne ego 
29 czerwca 2020 17:37 / 2 osobom podoba się ten post
Nim,to mam wrażenie trzeba było by tak konkretnie np. o ścianę trzasnąć :D może by się obudził z letargu ;) 
 
Zdjęcia ze ślubu są sprzed prawie trzech lat, a tu luty b.r. : kiecka ta sama, tylko mniej dopasowana,bo się z deka skurczylam , włosy dłuższe, twarz jakaś pociąglejsza... Tylko "4litery" dalej ogromne ?
 
29 czerwca 2020 22:15
Cudny kolor włosów 
30 czerwca 2020 10:28
nianta

Nim,to mam wrażenie trzeba było by tak konkretnie np. o ścianę trzasnąć :D może by się obudził z letargu ;) 
 
Zdjęcia ze ślubu są sprzed prawie trzech lat, a tu luty b.r. : kiecka ta sama, tylko mniej dopasowana,bo się z deka skurczylam , włosy dłuższe, twarz jakaś pociąglejsza... Tylko "4litery" dalej ogromne ?
 

Nianta, sliczna dziewczyna z Ciebie. Nie każdy musi się od razu wycieńczać  Młoda jesteś, buźka gładziutka, to i ognisty rudy świetnie wygląda. Ja już bym nie ryzykowała z takim kolorem, aby nie wyglądać -delikatnie mówiąc- niekorzystnie .
Poczukaj miejsca letargu twojego lubego. "Uni" często letargują w garażach , czy gdzieś przy śrubkach i narzędziach. Fakt- mocne uderzenie jest wtedy potrzebne, aby oderwać mena od jego zabawek 
30 czerwca 2020 11:54
Miło cię znowu widzieć. Oby się wszystko dobrze poukładało. Tego ci życzę z całego serducha  Ten list w rękach ojca w kaplicy wzruszył mnie bardzo. Dobry sposób. 
30 czerwca 2020 15:39
Z tym listem to mi znajoma podpowiedziała, że ona też to zrobiła i jej pomogło... Najdziwniejsze,że wszystkim się śnił ... Tylko nie mi ? 
30 czerwca 2020 15:40 / 1 osobie podoba się ten post

Ognisty
mówicie? :D 
30 czerwca 2020 21:10
nianta

Z tym listem to mi znajoma podpowiedziała, że ona też to zrobiła i jej pomogło... Najdziwniejsze,że wszystkim się śnił ... Tylko nie mi ? 

Może już się trochę oczyściłaś z traumy-dlatego się Tobie nie śnił. Wszystko dojdzie do ładu- żałoba na pewno w tym nie pomaga , niezależnie jaki ten ojciec był. Może być w Tobie wiele ambiwalentnych odczuć. Ale to co złe już za Tobą ( to realne fizyczne). Tego już nie ma, nic Ci nie zagraża. Silna osoba z Ciebie- poradzisz sobie i z obecną sytuacją .
30 czerwca 2020 21:11
nianta


Ognisty
mówicie? :D 

Tak się własnie ogniście prezentuje 
02 lipca 2020 06:58 / 1 osobie podoba się ten post
Zawsze sobie mówiłam,że kiedyś jak ojciec będzie wymagał opieki,to nawet mu ręki nie podam... Dużo rzeczy przepracowałam jeśli chodzi o jego osobę, nawet powiem,że bardzo dużo... Uwierzcie, kiedy już trzeba było go przebierać, myć itd. byłam obok... Zaraz po nockach jechałam do domu wyprowadzić psa, i później do ojca... Spałam po 2 h na dobę. Nie powiem,że było to najlepsze co mnie w życiu spotkało,bo jasne że nie było, natomiast traktuję to jako doświadczenie ,gdzie nabyłam jeszcze więcej pokory i dystansu. I wbrew pozorom nie czułam władzy ,  a w głowie nie miałam myślenia "teraz to ty jesteś zależny ode mnie". Widzialam po nim że spokorniał, że zrozumiał,że tym razem to on musiał liczyć na innych i nie było fochów i że po prostu jest słaby. 
Współczułam mu... Ale byłam też zła,bo po prostu zmęczona :( 
 
Dzień przed był wręcz nieprzytomny,pytał czy przyjdę następnego dnia, odpowiedziałam ,że nie, bo mama miała mieć wolne,więc trochę dychnę. Ale nagle poczułam ten charakterystyczny zapach... Ten który czuć jak człowiek umiera... Położył się , a że koło łóżka miał tabletki na sen,to jakoś sobie skojarzyłam właśnie z nimi te jego nieprzytomność. 
Usiadłam na schodach przed domem koło mamy, zaczęłam trudny temat. Że musimy się przygotować na to,że ojciec niedługo  odejdzie...myślę że może tydzień... 
Chyba nie przyswoiła. 
Pojechałam do siebie, przespałam się. Mama po wizycie u lekarza przyszła do mnie na kawę, dosłownie pół godziny i mówiła,że musi wracać,bo też nie spała całą noc, ponieważ ojciec coś majaczył, chciał wychodzić itd... 
Pojechała, ja później do pracy. Koło 21:00 chciałam dodzwonić się do Blondyna, ale nie odbierał. Zaczęłam wyć,ale nie dlatego,że nie mogłam z nim pogadać,tylko tak "o!". Coś się działo... 
Nad ranem moja grupa miała spotkanie z menago takie jakieś pierdoły organizacyjne . Poprosiłam go o rozmowę 1 na 1. Przedstawiłam w dużym skrócie co się dzieje,i że jak któregoś dnia nie przyjdę a zgłoszę urlop,to prawdopodobnie to już się stało. 
 
Koniec zmiany. 
 
Dzwoni Blondyn ... Na bani,więc się rozlaczylam. Oddzwania. Odebrałam chyba za piątym razem. Zapytał czy już wracam,czy siedze już w autobusie i czy jest koło mnie Krzychu ( mój przyszywany brat z rodziny zastępczej,bo też tam pracuje) ... A później powiedział,że ojciec nie żyje,że zmarł wieczorem i nie chciał mi tego mówić jak byłam w pracy. 
Jesoo, jaka ja byłam wściekła, że nikt nawet mnie nie poinformował... 
Teraz to nawet rozumiem,bo i bez tej wiadomości byłam rozbita..  
Ciężko było. 
07 lipca 2020 10:17
Podziwam Was, może i ja się kiedyś podzielę swoją historią rodzinną, póki co spycham ją gdzieś głęboko i staram się o tym nie myśleć