Prowadzący tez sobie żartowali na ten temat-redaktor prowadzący program powiedział,że gdyby on o takim czymś swoja żone poinformował,to ta zapewne nie czekałaby 10 lat,tylko rozwiodła się z nim natychmiast. Tyle tylko,ze nie to jest najważniejsze.Dla mnie nie do pojęcia jest to,ze można dobrowolnie skazać się na taki los-lecieć w niewiadome,nieznane,bez możliwości powrotu-czyli skazywać się na powolne umieranie we wszechświecie.
Ale wracajac do tematu pozytywnych aspektów pracy za granica-ja ich nie widze.A moze raczej nie oceniam tego w ten sposób.
Owszem pracuje tutaj,bo w kraju nie ma dla mnie miejsca,pieniadze mam,zyje na luzie.Ale pieniadze to tylko pieniadze.Wiem,że bez nich żle i nigdy nie napiszę,że sa nieważne,bo to nie jest prawda.Podejrzewam jednak,że ich całkowity brak popchnąłby mnie na zupełnie inne tory.
Zwiedzanie,poznawanie nowych miejsc,moze i niektórym sie to trafia,wiekszość nie ma takich mozliwości latania po muzeach,kosciołach i innych zabytkach
Ale nawet gdyby-to "zaliczamy" to wszystko same,bez naszych bliskich,wiec jest to nieco zubożone.
Zamysliłam sie przez chwilę,jednak nie potrafie dostrzec pozytywów tej pracy pozwalajacych na wychwalanie jej.
Ot po prostu,praca jak praca,dobrze płatna i tyle.Kiedyś,dawno temu pracowałam we własnym kraju i cieszylam sie,ze ide do pracy.Lubiłam ja.A tej obecnej nie lubie,nie ciesze sie,otwierajac rano oczy,na myśl,ze własnie wstał nowy dzień a ja zaczne ...no właśnie...na pewno nie ulkochana pracę.
No dobra,jeden pozytyw widzę-cieplejszy klimat,szczególnie w NRW,bo juz wasze ululubione Monachium takie ciepłe nie jest.