Pozytywne aspekty pobytu w pracy

25 lipca 2014 18:08 / 11 osobom podoba się ten post
Marietta

wcale nie jest idealistyczny, wiem ze bedzie ciezko na poczatku i tez sie tego boje..ale probuje sie jakos trzymac, pewnie tak bedzie z tym odliczaniem kto wie..ale chce jechac z mysla ze jakos sobie poradze ..ze nawet jak beda złe chwile to dam rade i bede robila wszystko by bylo lepiej;)

To tak jak my wszyscy. Dajemy radę bo musimy. Bo sie zobowiązaliśmy do czegoś i chcemy zarobić.
Greenka ma rację: na żywo wygląda to zupełnie odwrotnie niż "na sucho" w domu. Przeżyjesz szok zapewne gdy zobaczysz na miejscu z czym Ci przyjdzie pracować. Nie zarzekaj się na początku, że u Ciebie będzie inaczej niż u nas. Nie będzie. Mimo różnych naszych charakterów i charakterów pdp problemy są podobne by nie rzec takie same. Tylko granice wytrzymałości mamy w innych punktach.
Powodzenia i nie daj się. 
25 lipca 2014 18:15 / 1 osobie podoba się ten post
Marietta

wcale nie jest idealistyczny, wiem ze bedzie ciezko na poczatku i tez sie tego boje..ale probuje sie jakos trzymac, pewnie tak bedzie z tym odliczaniem kto wie..ale chce jechac z mysla ze jakos sobie poradze ..ze nawet jak beda złe chwile to dam rade i bede robila wszystko by bylo lepiej;)

Wiesz co? Cztery lata temu jechałam do DE pierwszy raz...dawno to było...Niemniej...widzisz...ja mówiłam że MUSZĘ się trzymać i że MUSZĘ dać radę. "Jakoś" nie sprawdziło się na polskim gruncie więc wiedziałam ze na niemieckim tez nie przejdzie.
25 lipca 2014 18:29 / 13 osobom podoba się ten post
"...Przerażaja mnie komentarze ze ktos odlicza dni ..pewnei chodzi o teksnote za rodzina swoja w Polsce ktora sie zostawilo, kojarzy mi sie to troche z 8 h praca w Polsce jak co niektore osoby konczace prace o 15 00 juz o 14 45 sa spakowane trzymajace torebke w reku i gotowe do wyjsci, odbebnic swoje i papa , przepraszam jak kogos obraziłam to tylko moje zdanie ..."
Nie chcialam kopiowac twojego długiego postu więc zacytowałam fragment. Otóż moja droga liczymy dni nie tylko z tęsknoty za rodzina, za krajem, za ludzka mową...odliczamy dni bo po 2-3 miesiącach mamy serdecznie dość pampersów, wołan po nocy, dziwnych zachowan PDP,tego że nie możemy wyjść nawet punktualnie o 15tej z pracy, zamknąc drzwi i miec święty spokój do następnego dnia. I tu każda z nas wie po kolejnym wyjeździe gdzie konczy się jej (jego) granica psychicznej odporności. Niekiedy "wydaje się" nam ze damy rade i zostajemy dłużej ale często płacimy potem "frycowe".Ta praca, obojętnie czy w DE czy w PL - praca z chorym i starym człowiekiem nie przypomina mi zupełnie biura...Nie gniewaj się ale to porównanie nie jest trafione.
25 lipca 2014 18:56 / 2 osobom podoba się ten post
Benita

Amelko, Twoja szklanka jest zawsze tak o połowy pusta?
Ja moją napełniam do połowy i na tym się skupiam. Jeśli już życie dało mi cytrynę - to robię z niej pyszną lemoniadę. Sytuacja zmusiła mnie do wyjazdu, ale jeśli już wyjechałam, to też żyję. To moje życie - każdego dnia staram się znaleźć choćby najmniejszy koralik szczęścia lub choćby zadowolenia i nanizać go na mój sznureczek życia. To są miesiące i lata mojego życia - nie chcę ich tracić, ani "przeczekać", chcę je przeżyć najlepiej jak potrafię. 

Benita, ja nie twierdzę, że ogromnie mi przykro, że jestem tu i teraz.
Nie twierdzę także, że wegetuję, przeczekuję czy bezsensownie czas mi ucieka.
Wszędzie gdzie jestem, jest mi ze sobą dobrze.
Staram się także aby i innym w moim towarzystwie tak było.
Zauważam świat wokół siebie, ale także realnie oceniam sytuację i nie mam złudzeń co do tego, że przebywam na emigracji.
Ale to wyłącznie moje zdanie w temacie.

25 lipca 2014 19:41
Asik

Wiesz co? Cztery lata temu jechałam do DE pierwszy raz...dawno to było...Niemniej...widzisz...ja mówiłam że MUSZĘ się trzymać i że MUSZĘ dać radę. "Jakoś" nie sprawdziło się na polskim gruncie więc wiedziałam ze na niemieckim tez nie przejdzie.

jestem przerazona wyjazdem wystarczajaco a teraz to juz zastanawiam sie czy dam rade jesli tyle jest nagetywnych opinni:(   Boje sie o moj jezyk niemiecki ze pomimo ze cos tam wiem i powiem ze i tak bedzie zle, doświadczenie w opiece mam pracowalam w ZOL i nie chodzilam przy jednym podopieczym a przy kilku i to były stany już dość mocno zaawansowane chorobowo..bardzo przykre zwalszcza jak tych ludzi mało kto odwiedzał z rodziny ..
25 lipca 2014 19:44 / 2 osobom podoba się ten post
Marietta

jestem przerazona wyjazdem wystarczajaco a teraz to juz zastanawiam sie czy dam rade jesli tyle jest nagetywnych opinni:(   Boje sie o moj jezyk niemiecki ze pomimo ze cos tam wiem i powiem ze i tak bedzie zle, doświadczenie w opiece mam pracowalam w ZOL i nie chodzilam przy jednym podopieczym a przy kilku i to były stany już dość mocno zaawansowane chorobowo..bardzo przykre zwalszcza jak tych ludzi mało kto odwiedzał z rodziny ..

Kochanie ;) Negatywnych ? :) Zapraszam cie do Żabiennika :) Jest cięzko ale poczytaj jak to ze mną było i z moim niemieckim :) No...juz...nos do góry :)
25 lipca 2014 19:51 / 14 osobom podoba się ten post
Ja równiez nie widzę nic dziwnego ani stasznego w odlczaniu dni,kiedy wreszcie wracam do domu.Znaczna większosć opiekunek nie pracuje tutaj dlatego,że tak chciała,tylko dlatego,że sytuacja  w kraju,czy też rodzinie zmusiła je do tego.Nieliczne opiekunki czują się w Niemczech dobrze.A dla większość ta praca jest nielada wyzwaniem.Ja przepracowałam rok w Niemczech to niewiele,ale pora się przyzwyczaić,niestety nie mogę.Tak jak piszecie [nie wszystkie] uważam ,że czas który poświęcam dla swojej podopiecznej jest dla mnie bezpowrotnie stracony,ja nie żyję tu dla siebie tylko dla osoby, którą sie opiekuję.
Naprawdę nikt nie jest w stanie,żyć tu pełnią życia,czuć się swobodnie,realizować się w tym co lubi.Myślę,że wiele opiekunek czuje to samo co ja.
25 lipca 2014 19:51 / 1 osobie podoba się ten post
Asik

Kochanie ;) Negatywnych ? :) Zapraszam cie do Żabiennika :) Jest cięzko ale poczytaj jak to ze mną było i z moim niemieckim :) No...juz...nos do góry :)

zabieram sie juz za czytanie :)))  dziekuje za info o Żabieniku bo przegladalam forum i nie trafilam sama.
25 lipca 2014 20:21 / 6 osobom podoba się ten post
Benita

Amelko, Twoja szklanka jest zawsze tak o połowy pusta?
Ja moją napełniam do połowy i na tym się skupiam. Jeśli już życie dało mi cytrynę - to robię z niej pyszną lemoniadę. Sytuacja zmusiła mnie do wyjazdu, ale jeśli już wyjechałam, to też żyję. To moje życie - każdego dnia staram się znaleźć choćby najmniejszy koralik szczęścia lub choćby zadowolenia i nanizać go na mój sznureczek życia. To są miesiące i lata mojego życia - nie chcę ich tracić, ani "przeczekać", chcę je przeżyć najlepiej jak potrafię. 

Bardzo mądre słowa. Też staram się tak postępować. Mimo wszystko znaleźć coś dla siebie. Mieć jakiś wycinek swojego życia w cudzym domu. Choć przyjechałam i jeżdżę tu dla pieniędzy to nie uważam się za cierpiętnicę. Gdy spoglądam na stan konta po półtora roku pracy to od razu mi się humor poprawia. Takich pieniędzy w tak krótkim czasie w kraju pracując w życiu bym nie odłożyła.Poza tym paradoksalnie mam więcej czasu dla siebie niż miałam w Polsce. Wydaje mi się też, że niektóre z nas idealizują pracę i życie w Polsce. Pracowałam w biurze podróży i wierzcie mi, że w Niemczech nie zdarzyło mi się być tak poniżanym jak w tamtej pracy mimo, że moja pozycja  nazwijmy to społeczna uległa degradacji. Też odliczam dni do powrotu ale tylko dlatego, że lecę na Majorkę i po prostu nie mogę się doczekać. Robi to także moja synowa, a mój syn ślęczy nad planem zwiedzania dla nas. Nie ma zatem nic niezwykłego w tym, że ktoś odlicza dni.
25 lipca 2014 20:39 / 2 osobom podoba się ten post
Alinka, myślimy tymi samymi torami. Lubię Cię.
25 lipca 2014 20:49 / 3 osobom podoba się ten post
Marietta

jestem przerazona wyjazdem wystarczajaco a teraz to juz zastanawiam sie czy dam rade jesli tyle jest nagetywnych opinni:(   Boje sie o moj jezyk niemiecki ze pomimo ze cos tam wiem i powiem ze i tak bedzie zle, doświadczenie w opiece mam pracowalam w ZOL i nie chodzilam przy jednym podopieczym a przy kilku i to były stany już dość mocno zaawansowane chorobowo..bardzo przykre zwalszcza jak tych ludzi mało kto odwiedzał z rodziny ..

Zwróć proszę uwagę, jeśli da się pracować przez 4 lata i dłużej, to chyba aż tak źle nie jest )
Życzę Tobie abyś odnalazła się w nowej pracy tym bardziej, że masz doświadczenie.
Na pewno rodzina wie o tym, ze zaczynasz. Zrozumieją. Szybko zaczniesz "łapać" nowe zwroty i powoli z czasem sama się zdziwisz, jak dużo rozumiesz.
Powodzenia.
25 lipca 2014 21:01 / 8 osobom podoba się ten post
Luda

Ja równiez nie widzę nic dziwnego ani stasznego w odlczaniu dni,kiedy wreszcie wracam do domu.Znaczna większosć opiekunek nie pracuje tutaj dlatego,że tak chciała,tylko dlatego,że sytuacja  w kraju,czy też rodzinie zmusiła je do tego.Nieliczne opiekunki czują się w Niemczech dobrze.A dla większość ta praca jest nielada wyzwaniem.Ja przepracowałam rok w Niemczech to niewiele,ale pora się przyzwyczaić,niestety nie mogę.Tak jak piszecie [nie wszystkie] uważam ,że czas który poświęcam dla swojej podopiecznej jest dla mnie bezpowrotnie stracony,ja nie żyję tu dla siebie tylko dla osoby, którą sie opiekuję.
Naprawdę nikt nie jest w stanie,żyć tu pełnią życia,czuć się swobodnie,realizować się w tym co lubi.Myślę,że wiele opiekunek czuje to samo co ja.

Dokładnie tak. Żyjemy tu nie dla siebie, tylko dla osoby, którą się opiekujemy.
Zgadza się.
Nawet w super miejscu i bardzo dobrych warunkach, nieustannie towarzyszy mi myśl,
że nie jestem u siebie. Jak dla mnie to pewien rodzaj "uwięzienia".
25 lipca 2014 21:18 / 2 osobom podoba się ten post
Luda

Ja równiez nie widzę nic dziwnego ani stasznego w odlczaniu dni,kiedy wreszcie wracam do domu.Znaczna większosć opiekunek nie pracuje tutaj dlatego,że tak chciała,tylko dlatego,że sytuacja  w kraju,czy też rodzinie zmusiła je do tego.Nieliczne opiekunki czują się w Niemczech dobrze.A dla większość ta praca jest nielada wyzwaniem.Ja przepracowałam rok w Niemczech to niewiele,ale pora się przyzwyczaić,niestety nie mogę.Tak jak piszecie [nie wszystkie] uważam ,że czas który poświęcam dla swojej podopiecznej jest dla mnie bezpowrotnie stracony,ja nie żyję tu dla siebie tylko dla osoby, którą sie opiekuję.
Naprawdę nikt nie jest w stanie,żyć tu pełnią życia,czuć się swobodnie,realizować się w tym co lubi.Myślę,że wiele opiekunek czuje to samo co ja.

Poza tym,że mam troszeczkę dłuższy staż, to napisałabym dokładnie to, co Ty.
25 lipca 2014 21:35 / 9 osobom podoba się ten post
amelka

Dokładnie tak. Żyjemy tu nie dla siebie, tylko dla osoby, którą się opiekujemy.
Zgadza się.
Nawet w super miejscu i bardzo dobrych warunkach, nieustannie towarzyszy mi myśl,
że nie jestem u siebie. Jak dla mnie to pewien rodzaj "uwięzienia".

A ja może jestem dziwna,ale jak zamykam drzwi 'swojego'pokoju,jak klade sie z książka,włączam radio,to juz czuję sie u siebie...odcinam sie od spraw pdp...
Tego chyba można sie nauczyc,bo na poczatku bylam stale  w napieciu,nie potrafiłam wyluzowac nawet jak pdp szła spać,ja czuwalam, spalam 'na poł gwizdka' i faktycznie czułam sie obco ,zle w cudzym domu
Teraz jakos jest inaczej,potrafie wszędzie stworzyc sobie własny świat.
25 lipca 2014 21:36
Marietta

jestem przerazona wyjazdem wystarczajaco a teraz to juz zastanawiam sie czy dam rade jesli tyle jest nagetywnych opinni:(   Boje sie o moj jezyk niemiecki ze pomimo ze cos tam wiem i powiem ze i tak bedzie zle, doświadczenie w opiece mam pracowalam w ZOL i nie chodzilam przy jednym podopieczym a przy kilku i to były stany już dość mocno zaawansowane chorobowo..bardzo przykre zwalszcza jak tych ludzi mało kto odwiedzał z rodziny ..

Marietka to nie są negatywne opinie..A co do pracy  na pewno dasz radę jeśli radziłaś sobie w ZOLu dasz radę.Ale nie myśl że ktos Ci powie że na pewno wszystko bedzie dobrze bo nikt nie wie jak trafisz i jak będzie.Zyczę Ci żebyś trafiła jak najlepiej .