Na wyjeździe

17 czerwca 2013 20:06 / 3 osobom podoba się ten post
U mnie konsekwencje takiego stanu są takie,że staram się cos zmienić.Oprócz poczucia bezsensu mam wrażenie,że się uwsteczniam,nie rozwijam się.Jak mi się dostatecznie uzbiera to rzucam "problem" w cholere i próbuję czegoś innego.Dobrze jest miec plan B i poczynić przygotowania wczesniej.Przeciwności losu zawsze działały na mnie mobilizująco.Tak też bedzie i tym razem.
Ivanillia,a co było dzisiaj na śniadanko?;-)))).
17 czerwca 2013 20:18 / 1 osobie podoba się ten post
Wiesz Tina,ja wstydzę się już tego gadania o jedzeniu he,he
No więc dziś postanowilam zrobić pierogi :),a w związku z tym też pyszny rosołek :).Oni pojechali do Sttudgartu na badania,a ja w tym czsie chlapnęłam dwa talerzyki z niemieckim makaronem :).Pierogów wyszło 48 szt, ale podjadłam 4.
Tak więc kochana Tino,te cieniutkie kromeczki na śniadanie to pikuś :)
Jestem zmęczona ale najedzona he,he
17 czerwca 2013 20:22 / 4 osobom podoba się ten post
Fajnie,bo myślałam,że Hartmut znowu bezwstydnie zjada ostatnią kromkę.W razie czego lej go po łapach,niech se nie mysli;-)))).Mnie się fajnie czytało o Twoich sniadaniowych perypetiach,piszesz z humorem!
17 czerwca 2013 20:23 / 2 osobom podoba się ten post
margolcia

Joasiu rozchmurz buzie, wszystkie mamy ten dylemat, co dalej? Mozah, zgadzam sie z Toba, nadejdzie czas na podjecie zyciowej decyzji i trzeba bedzie wybrac co z tym zyciem, ale na razie dziewczyny poki zdrowie ! Joasia z tym staniem w rozkroku nie przesadzaj, jak ostatnio wzielam rozkrok, to mi sie Michalinka urodzila, a wczesniej jeszcze Kasia i Agnieszka!

Margolcia rozbawiłaś mnie!!!! ty wiesz jak to zrobić hihihihihi Ja jestem mamusią jednej gwiazdy i narazie starczy ...hihihihihi
A ja dzisiaj jestem w głębokim szoku i patrzę podejrzliwie czy czasem mi ktoś mojego Pana Doktora  nie podmienił.... Za wszystko mi dziękuje i nawet się do mnie uśmiecha ..... A dzisiaj rano złapał mnie za rękę pocałował w nią i podziękował za to,że w nocy mu pomogłam ( spadł dwa razy z łóżka i trzeba było pomóc mu się podnieść).... byłam naprawdę w głębokim szoku .... odebrało mi mowę hihihihi
Kurcze Margolcia jak wrócę do PL to dopiero będę szpagaty ćwiczyła;);)
17 czerwca 2013 20:36
Joasia

Margolcia rozbawiłaś mnie!!!! ty wiesz jak to zrobić hihihihihi Ja jestem mamusią jednej gwiazdy i narazie starczy ...hihihihihi
A ja dzisiaj jestem w głębokim szoku i patrzę podejrzliwie czy czasem mi ktoś mojego Pana Doktora  nie podmienił.... Za wszystko mi dziękuje i nawet się do mnie uśmiecha ..... A dzisiaj rano złapał mnie za rękę pocałował w nią i podziękował za to,że w nocy mu pomogłam ( spadł dwa razy z łóżka i trzeba było pomóc mu się podnieść).... byłam naprawdę w głębokim szoku .... odebrało mi mowę hihihihi
Kurcze Margolcia jak wrócę do PL to dopiero będę szpagaty ćwiczyła;);)

Joasia, znowu sie powtórze, ale ten Twój dziadek to jest niezniszczalny. Matko Boska, dwa razy z łóżka spaść w nocy? Chodzi mi o to,że poza siniakami czy poobijana głową nie zrobi sobie nic co by np hospitalizacji wymagało. Mnie sie raz dziadek przewrócił na poprzednim miejscu i byłam tym starsznie przejęta, teraz też filuję na niego jak chodzi, boję się, że się przewróci, ale wiadomo, że nie zawsze. Pewnie jak dłużej popracuję to się uodpornię na takie przypadki,
17 czerwca 2013 20:39 / 1 osobie podoba się ten post
Dziewczyny, ja nie potrzebuję porad psychologa, ale nie wstydzę się i mam odwagę powiedzieć rzeczy po imieniu. Która z was jest tu dla przyjemności? która tej kasy nie liczy? która nie tęskni do domu? Iwnilia nasza praca ma inny charakter niż praca, którą wykonują inni ludzie. Wybacz, ale nie każdy od rana do wieczora i czasami w nocy musi być na skinienie szefa, tak jak my na skinienie podopiecznego. I jeśli nawet nie przyznasz się do tego głosno, to dobrze o tym wiesz, ze my im, jak by tego nie zwał, służymy. Ale masz rację, może jakies skrzywienie zawodowe. Opiekuję się małżeństwem z 62-letnim stażem małzeńskim, oboje po 90-tce..............Ona panienka z dobrego domu, on nie grał w piłkę nożną, bo to był sport niższych klas, oboje bardzo inteligentni, rozmowy o pilityce, i historii, o kulturze.........Dziś był temat o niemieckich tytułach szlacheckich...........Powiecie, ale ma zaje..........mam, ale tylko czasami...........Czasami próbuję nie słuchać tego, co mówią, starać się nie rozumieć...............za dobry niemiecki też czasami nie pomaga. Niby cenią mnie bardzo, ale zawsze pokażą mi moje miejsce. To nie problem, jak się idzie do pracy na ileś godzin, ma wolną niedzielę i może iść dokąd się chce i nikomu nie musi się tłumaczyć.... Jak się przebywa wiele tygodni z ludźmi takiego pokroju, to daje to do myślenia... Nie skończyłam germanistyki, mam tylko maturę, niemieckiego nauczyłam się jako młoda dziewczyna, bawiąc dzieci niemieckie, wkuwając mozolnie słówka.........A odkąd tutaj jestem, to się zmieniłam........czytam książkę o Wersalu po niemiecku, przywożę sobie Fokusa i Świat wiedzy do czytania, nawet romansidła historyczne już mnie nie interesują. Powiecie, no fajnie, nie cofa się w rozwoju, idzie jednak na przód, fakt, to prawda, tylko na co mi się to w Polsce przyda?
17 czerwca 2013 20:43
Natka,ja wcześniej nie myslałam,ze mi się niemiecki na coś przyda.A czego się nauczysz tego na plecach nosić nie bedziesz-jak to mawiała moja babcia.Polska,osobista.A tym jak traktują Cię Twoi podopieczni się nie przejmuj.To świadczy o tym,że im jednak słoma z butów wystaje.
17 czerwca 2013 20:49 / 1 osobie podoba się ten post
natka

Dziewczyny, ja nie potrzebuję porad psychologa, ale nie wstydzę się i mam odwagę powiedzieć rzeczy po imieniu. Która z was jest tu dla przyjemności? która tej kasy nie liczy? która nie tęskni do domu? Iwnilia nasza praca ma inny charakter niż praca, którą wykonują inni ludzie. Wybacz, ale nie każdy od rana do wieczora i czasami w nocy musi być na skinienie szefa, tak jak my na skinienie podopiecznego. I jeśli nawet nie przyznasz się do tego głosno, to dobrze o tym wiesz, ze my im, jak by tego nie zwał, służymy. Ale masz rację, może jakies skrzywienie zawodowe. Opiekuję się małżeństwem z 62-letnim stażem małzeńskim, oboje po 90-tce..............Ona panienka z dobrego domu, on nie grał w piłkę nożną, bo to był sport niższych klas, oboje bardzo inteligentni, rozmowy o pilityce, i historii, o kulturze.........Dziś był temat o niemieckich tytułach szlacheckich...........Powiecie, ale ma zaje..........mam, ale tylko czasami...........Czasami próbuję nie słuchać tego, co mówią, starać się nie rozumieć...............za dobry niemiecki też czasami nie pomaga. Niby cenią mnie bardzo, ale zawsze pokażą mi moje miejsce. To nie problem, jak się idzie do pracy na ileś godzin, ma wolną niedzielę i może iść dokąd się chce i nikomu nie musi się tłumaczyć.... Jak się przebywa wiele tygodni z ludźmi takiego pokroju, to daje to do myślenia... Nie skończyłam germanistyki, mam tylko maturę, niemieckiego nauczyłam się jako młoda dziewczyna, bawiąc dzieci niemieckie, wkuwając mozolnie słówka.........A odkąd tutaj jestem, to się zmieniłam........czytam książkę o Wersalu po niemiecku, przywożę sobie Fokusa i Świat wiedzy do czytania, nawet romansidła historyczne już mnie nie interesują. Powiecie, no fajnie, nie cofa się w rozwoju, idzie jednak na przód, fakt, to prawda, tylko na co mi się to w Polsce przyda?

Nie mam depresji ani wypalenia zawodowego......................Zastanawiam się tylko czasami, jaki sens ma praca, która kosztuje nas tyle wyrzeczeń?
Niedawno przecież miałyśmy na forum taki długą dyskusję na temat tego programu o polskich opiekunkach w niemieckiej telewizji....I co? I nic? Przeszło, minęło.............Nikt już o tym nie wspomni, a ile z nas pracuje na śmieciowych umowach..................Nie umiemy egoistycznie pomyśleć o nas samych, o coś zawalczyć, zastanowić się po co mi to wszystko, dlaczego ja pracuję wypłakuję się w poduszkę i duszę moją frustrację w sobie..............Nie umiemy, bo to koszztowało by nas wielką odwagę powiedzieć: jestem opiekunką, pracuję 24 na dobę, a to nawet nie liczy mi się do lat pracy..............Zamiast tego mówimy mam tyle i tyle lat, lata wypracowane, dzieci na studiach albo kredyt na mieszkanie. I co wszystko dla innych..........................................a dla samej siebie wiele nie zostaje.......
17 czerwca 2013 20:50 / 1 osobie podoba się ten post
Natka,a musi Ci się ta wiedza do czegokolwiek przydawać? Nie cieszy Cię to,że jesteś ambitną ,oczytaną osobą? A romansidła wgedług Ciebie do czegoś się przydają?
Powiem Ci jaki jest mój punkt widzenia.
Przyjechałam do Niemiec z nastawieniem na pracę. Liczyłam się z podłą stellą. Na żadne cuda nigdy w życiu nie liczę.
Mogłam pracować w Polsce,bo mając dwa etaty wcale nie najgorzej zarabiałam,ale rzuciłam wszystko i jestem tu. Moim zadaniem jest podmywać chorą osobę,wdychać zapach odchodów,dżwigać itp ale przecież tego chciałam, sama taką pracę wybrałam. Moim priorytetem jest ustawić się na starość i do tego będę dązyć.
Nie rozdrabniam się na drobne, bo po co? Możesz mi wierzyć albo nie,ale ja czuję,że podmywanie chorego i mieszkanie w Niemczech to moje życie.
17 czerwca 2013 20:50 / 3 osobom podoba się ten post
Joasia

Mleczko no własnie.... Ja już od dłuższego czasu mam takie dziwne coś.... Czuję się jakbym była w rozkroku pomiędzy dwoma różnymi światami... tym moim w PL gdzie mam dom, rodzinę, przyjaciół i tym tutaj w którym pracuję i zarabiam.....A najgorsze jest to,że jak jestem tutaj w DE nie mogę z tęsknoty wytrzymać, tęsknię za Miśkiem,za dzieciakami, a nawet za poranną kawą wypitą w ogrodzie z moją mamą... czuję się tutaj jak niewolnica , która wpasowana jest w jakieś ramki czasowe.... wszystko robisz na czas,o wszystkim muszę pamiętać : wizyta u lekarza, wizyta u fryzjera, przyjazd dzieci, zamówić receptę...... nieraz nie mam czasu zastanowić się nad sobą te dni są tak do siebie podobne... żyję tutaj życiem moich podopiecznych ich chorobami, ich nastrojami a moje życie jest tak całkiem z boku..... wieczorek dopiero łapię oddech dla siebie ale cóż jestem nieraz tak zmęczona,że padam na twarz....
Jak jestem w PL mam takie uczucie jakbym w moim domu była jakimś obcym przybyszem, który nie wiadomo po co tam się zjawił.... Siedzę z boku i czuję się taka niepotrzebna mojej rodzinie.... niekiedy łzy cisą mi się do oczu bo uświadamiam sobie ,że sporo z tego życia rodzinnego straciłam....Czuję się tak jakby nie było w nim miejsca dla mnie...
Jednak po jakimś czasie gdy zaczyna ubywać kasy już zaczynam się kręcić wymyslać sto powodów dla których muszę jechać.... Hahahaha praca woła i pustoszejący portfel upomina się o zastrzyk gotówki... i wracam znowu do tęsknoty i łez.... 
Ktoś kiedyś się mnie pytal ile mam zamiar tak jeżdzić odpowiedziałam,że czas pokarze.... hmmmmm te moje wyjazdy działaja jak narkotyk .....
 

czekalam na Twoj post ha ha pozdrawiam Cie serdecznie i nie martw sie do 29.06 juz nie daleko przyjedzie Twoj osobisty terapeuta i zapomnisz o tych zlych dniach.Nie jestes odosobniona w tym trafnym okresleniu "rozkroku" pomiedzy domem a praca tak mamy wszystkie (mysle).Nawet te,ktore sa samotne bo tesknimy,chcemy byc u siebie.Ale musimy zdawac sobie sprawe po co tu przyjechalysmy: do pracy, p o    p i e n i a d z e.Sa lepsze dni sa i gorsze ale zyjmy wlasnym zyciem traktujmy czas naszej pracy tutaj jak jeden stopien do latwiejszego zycia.Wracasz do domu Joanna i widzisz efekt swojej pracy dlatego chcesz znow jechac.A ze masz takie dziwne cos.... to dobrze bo nie wpadlas w rutyne.Tyle ile nas jest tyle samo jest powodow do wyjazdu.Wazne jest nie utozsamiac sie z podopiecznymi, powtarzac sobie jestem w pracy i nie brac na siebie odpowiedzialnosci za wszystko od ich chorob jest lekarz a od przyjemnosci rodzina.Nalezy wykonac swoje obowiazki  sumniennie ale w ramach przypisanych obowiazkow.Jutro wymyslimy nowy temat radosny i przyjemny poprawimy sobie humor i za pare dni znow zaczniemy wspolnie kopac dol.Tak nam wyszlo w zyciu.
17 czerwca 2013 20:53 / 1 osobie podoba się ten post
tina 100%

Natka,ja wcześniej nie myslałam,ze mi się niemiecki na coś przyda.A czego się nauczysz tego na plecach nosić nie bedziesz-jak to mawiała moja babcia.Polska,osobista.A tym jak traktują Cię Twoi podopieczni się nie przejmuj.To świadczy o tym,że im jednak słoma z butów wystaje.

Tina, o tym, że im słoma z butów wystaje, to ja wiem od samego początku. Ten niemiecki też mam w nosie, tak jak i moich dziadków. Jak nie oni, to inni będą.......................Czasami chyba jednak warto się nad czymś zastanowić................A nad sensem własnego życia tym bardziej, w końcu jedno tylko mamy..........................................
17 czerwca 2013 20:58 / 2 osobom podoba się ten post
Kurcze,za każdym razem jak się nad tym zastanawiam wychodzi mi,że mam po dziurki w nosie.Dlatego będę probować teraz tę pracę próbować uczynić lżejszą do zniesienia,czyli zmieniam system.
17 czerwca 2013 21:00 / 1 osobie podoba się ten post
natka

Ja nie mam męża i dzieci, ale to nie znaczy, że nikogo już w Polsce nie mam. Mam ojca, który czeka na mnie i potrzebuje czasami mojego wsparcia, dzieciaki w rodzinie, które czekają na ciocię, bo ta ciocia tak bardzo potrzebuje zabawy i bliskości rodziny. zaznaczam, że prezenty są w normie ( nie wspomagam nikogo charytatywnie, wolę dać tym dzieciakom, nie należą do bogatych rodzin). Może dla was z mężami, dziećmi, wnukami brzmi to głupio, ale ja też tęsknię. Przede wszystkim za normalnością. Czasami myślę sobie, żeby może żyć biednie, ale za to jako wolny człowiek. Bo Niemcy fakt, kraj piękny, nie biedny.............ale co z pelnej lodówki w Niemczech, czasem z ładnego pokoju itd..............jak nie żyję własnym życiem. Liczę tylko kasę i dni do końca odsiadki.....Ilu jest na prawdę Niemców, którzy szanują i rozumieją naszą pracę, ilu pozwala na coś więcej niż 2 godz wychodnego dziennie, ilu wpadnie na pomysł zabrać nas do kina albo teatru, ilu rozumie naszą tęsknotę za domem.....................Tak na prawdę tylko niewielki ułamek procentowy, tak na prawdę niewiele mamy do powiedzenia i musimy robić wszystko pod ich dyktando za wynagrodzenie, które dostajemy. Tak na prawdę jesteśmy dobre, jak jesteśmy miłe i uśmiechnięte i usłużne, i nie mamy żadnych problemów................Bo wtedy trzeba by było zrozumieć nasz świat, nasze życie, a nam przecież płacą za naszą pracę. I tak na prawdę to jesteście tymi Matkami - Polkami poświęcającymi się dla własnej rodziny........................................Czasami się pytam, czy to warto......................skoro życie mi przez palce ucieka...................................skoro tracę rok po roku...........................

Ja mam wrazenie, ze przestaje zyc tutaj, a w domu jestem juz cudzoziemka. Dlatego tak wazne sa kontakty tutaj, w pracy, w de, kiedys juz pisalam, nordic walking z sasiadka, kawa z terapeutka st pana, czasem nie ma nikogo z Pl w okolicy, wtedy jeszcze trudniej jest.
17 czerwca 2013 21:00
natka

Nie mam depresji ani wypalenia zawodowego......................Zastanawiam się tylko czasami, jaki sens ma praca, która kosztuje nas tyle wyrzeczeń?
Niedawno przecież miałyśmy na forum taki długą dyskusję na temat tego programu o polskich opiekunkach w niemieckiej telewizji....I co? I nic? Przeszło, minęło.............Nikt już o tym nie wspomni, a ile z nas pracuje na śmieciowych umowach..................Nie umiemy egoistycznie pomyśleć o nas samych, o coś zawalczyć, zastanowić się po co mi to wszystko, dlaczego ja pracuję wypłakuję się w poduszkę i duszę moją frustrację w sobie..............Nie umiemy, bo to koszztowało by nas wielką odwagę powiedzieć: jestem opiekunką, pracuję 24 na dobę, a to nawet nie liczy mi się do lat pracy..............Zamiast tego mówimy mam tyle i tyle lat, lata wypracowane, dzieci na studiach albo kredyt na mieszkanie. I co wszystko dla innych..........................................a dla samej siebie wiele nie zostaje.......

Natka jestem tego samego zdania.... ile kobiet zastanawia się nad tym o czym my teraz piszemy ale jakoś nie mają odwagi głośno o tym mówić........ bo co nie wypada? lepiej płakać w poduszkę? powiedziałam tylko głośno o moich przemysleniach.....
 
17 czerwca 2013 21:05
Bardzo dobrze,że piszecie o swoich odczuciach,jestem tego samego zdania co Wy.Trzeba mieć odwagę głosno o tym mówić,zamiast robić dobrą mnię do złej gry.