Zmienniczki 2

06 listopada 2017 09:15 / 8 osobom podoba się ten post
Alaska

Ja mam wrażenie,że Ona jest niewyuczalna,i to nie jest żart.Tutaj była trzy razy ,średnio po 8 tygodni, wcześniej pracowała dwa razy po 3 miesiące i raz była dwa tygodnie i jasny gwint,po takim czasie nie umieć powiedzieć: Chodź do łazienki czy idziemy do łóżka??? Nie mówiąc o słowie nein,który z uporem maniaka powtarza tak jak się pisze,za każdym razem ją poprawiam i diupa.Ja też nie mówię dobrze,robię błędy ,mniejsze lub większe ,szprecham Kali zabić krowa ,ale rozumiem co do mnie mówią,a jak czegoś nie rozumiem ,to z kontekstu zdania łapię.Też kiedyś zaczynałam, były to podstawy, pojechałam , powitanie,parę grzecznościowych zwrotów i córka Pdp pewnie myślałam,że ja normalnie germanistka i jak zaczęła gadać z prędkością karabinu maszynowego ( bardzo szybko mówiła) to wtedy dowiedziałam się do czego służy rowek w dupie....do ściekania potu.Nie zgłosiłam ani jednego słowa z jej potoku i zastanawiałam się co ja tutaj robię.Zawzięłam się,dogadałem z Nim i to bez interneta,bo przyjechałam bez narzędzi i się uczyłam .Teraz bardziej siadłam na laurach,bo na tym ostatnim turnusie tutaj ani raz nie zajrzałam do książek, a tak na każdym się uczę.Wiadomo,że nawet bez knigi też nabywamy  wiedzy, nowych zwrotów,słów.I tyle w tym temacie.

Moja sąsiadka, Polka, która pierwszy raz podjęła pracę w de nie mówi i mało rozumie. Jest w pewnym sensie rozgrzeszona. Ale osoba, która już tyle razy była i osluchala się z jezykiem i ktora prostego i krótkiego zdania nie powie to dla mnie ignorancja albo lenistwo umysłowe.
06 listopada 2017 09:32 / 11 osobom podoba się ten post
Ja nie wiem, czy to wina braku języka.
Są po prostu takie osoby i już.

Opisywałam kobietę, która mimo perfekcyjnego niemieckiego zapieprzała jak nienormalna.
W Monachium też zmieniałam się z dziewczyną , która robiła wszystko np. w ogrodzie. Kosiła, przycinała gałęzie drzew, sadziła kwiaty. Myła okna w całym domu (3-piętrowym). Powiedziała mi, że z nudów.
06 listopada 2017 09:50 / 8 osobom podoba się ten post
Byc moze sa takie osoby co energia je rozpiera i musza ja gdzies spożytkować....nie mogą siedzieć spokojnie tylko coś ciągle muszą robić....no to zapieprzaja jak małe samochodziki....
06 listopada 2017 10:08 / 5 osobom podoba się ten post
basiaim

Ja nie wiem, czy to wina braku języka.
Są po prostu takie osoby i już.

Opisywałam kobietę, która mimo perfekcyjnego niemieckiego zapieprzała jak nienormalna.
W Monachium też zmieniałam się z dziewczyną , która robiła wszystko np. w ogrodzie. Kosiła, przycinała gałęzie drzew, sadziła kwiaty. Myła okna w całym domu (3-piętrowym). Powiedziała mi, że z nudów.

Myślę ,że trafiłaś w sedno . Rozumiem ,że są rodziny , które wymuszają różne" prace" na opiekunkach ,jedne się temu przeciwstawią , inne nie,bo nie są asertywne czy z innych powodów i ja to rozumiem,ale, żeby samemu z takimi " usługami" wyskakiwać !!?? Dla mnie niepojęte.





06 listopada 2017 10:30 / 10 osobom podoba się ten post
No takie zjawisko, to brak wiary we własne umiejętności i udowadnianie czegoś sobie i innym.
Ja nie trafiłam na jakieś ekstremum w tym względzie, albo mnie to specjalnie nie obeszło. Raz się wkurzyłam, jak kobita próbowała żonglerki lekarstwami, sama nie mając o tym pojęcia-oczywiście była święcie przekonana ,ze to potrafi i może robić, co miało swoje skutki.
Co do znajomości języka to osłuchiwanie się z nim trwa około 3 lat, bo osłuchanie się to nie przyswajanie sobie słówek, ale ogólnie rzecz biorąc już myslenie poprawnie gramatcznie w obcym języku ,co skutkuje swobodnym wypowiadaniem się.
Mam akurat powtórkę z rozrywki bo przyswajam sobie szwajcdojcza, a że jest melodyjny i zabawnie brzmi, to łatwo wpada w ucho.
Druga sprawa, to to , że muszę się tu posługiwać również prawie zapomnianym już przeze mnie angielskim, bo dziadek czasem rozmawia w tym języku, zwłaszcza w stanach pobudzenia, gdy mu się przypominają uczelniane czasy. Zresztą Berno to taka jęzkowa wieża Babel i angielski jest tu bardziej przydatny od niemieckiego.
06 listopada 2017 11:10 / 9 osobom podoba się ten post
Alaska

Myślę ,że trafiłaś w sedno . Rozumiem ,że są rodziny , które wymuszają różne" prace" na opiekunkach ,jedne się temu przeciwstawią , inne nie,bo nie są asertywne czy z innych powodów i ja to rozumiem,ale, żeby samemu z takimi " usługami" wyskakiwać !!?? Dla mnie niepojęte.





Nie do końca ogarniam skąd się taka postawa bierze, ale swoje podejrzenia mam . Często, gęsto kiepski język, czasami nerwica (chyba każdy w Polsce ma znajomą, która sprząta kompulsywnie i ściera nieistniejące pyłki), często też opiekunki nabierają się na lep niemieckiej uprzejmości. My Słowianie mamy co w sercu to na języku, a Niemcy są inni. Nie gorsi czy lepsi, inni. Ja nie spotkałam się w opiekuńczej "karierze" z ekstremalnie "pracowitymi", dwa razy spotkałam przeciwieństwo, ale na zbiorach (byłam raz) to się działo. Zawsze jakaś aktywistka ciągnęła do "pokażemy jak Polki pracują". Myślę, że to może chodzić o jakieś deficyty. W domu mam jak mam, to przynajmniej Niemiec mnie pochwali
06 listopada 2017 11:20 / 4 osobom podoba się ten post
tina 100%

No takie zjawisko, to brak wiary we własne umiejętności i udowadnianie czegoś sobie i innym.
Ja nie trafiłam na jakieś ekstremum w tym względzie, albo mnie to specjalnie nie obeszło. Raz się wkurzyłam, jak kobita próbowała żonglerki lekarstwami, sama nie mając o tym pojęcia-oczywiście była święcie przekonana ,ze to potrafi i może robić, co miało swoje skutki.
Co do znajomości języka to osłuchiwanie się z nim trwa około 3 lat, bo osłuchanie się to nie przyswajanie sobie słówek, ale ogólnie rzecz biorąc już myslenie poprawnie gramatcznie w obcym języku ,co skutkuje swobodnym wypowiadaniem się.
Mam akurat powtórkę z rozrywki bo przyswajam sobie szwajcdojcza, a że jest melodyjny i zabawnie brzmi, to łatwo wpada w ucho.
Druga sprawa, to to , że muszę się tu posługiwać również prawie zapomnianym już przeze mnie angielskim, bo dziadek czasem rozmawia w tym języku, zwłaszcza w stanach pobudzenia, gdy mu się przypominają uczelniane czasy. Zresztą Berno to taka jęzkowa wieża Babel i angielski jest tu bardziej przydatny od niemieckiego.

Mała lekcja "szwajcdojcza":

Händli ins lüftli,
des is a überfalli! 
06 listopada 2017 11:29 / 1 osobie podoba się ten post
Misiek

Mała lekcja "szwajcdojcza":

Händli ins lüftli,
des is a überfalli! :zaskoczenie1:

Grüezi Misiek 
Du bisch di Bescht :)
Ale faktycznie to jest jedna z reguł pojawiająca się w tym dialekcie
Brötli, Rübli itp.
06 listopada 2017 12:02 / 6 osobom podoba się ten post
Alaska

Ja mam wrażenie,że Ona jest niewyuczalna,i to nie jest żart.Tutaj była trzy razy ,średnio po 8 tygodni, wcześniej pracowała dwa razy po 3 miesiące i raz była dwa tygodnie i jasny gwint,po takim czasie nie umieć powiedzieć: Chodź do łazienki czy idziemy do łóżka??? Nie mówiąc o słowie nein,który z uporem maniaka powtarza tak jak się pisze,za każdym razem ją poprawiam i diupa.Ja też nie mówię dobrze,robię błędy ,mniejsze lub większe ,szprecham Kali zabić krowa ,ale rozumiem co do mnie mówią,a jak czegoś nie rozumiem ,to z kontekstu zdania łapię.Też kiedyś zaczynałam, były to podstawy, pojechałam , powitanie,parę grzecznościowych zwrotów i córka Pdp pewnie myślałam,że ja normalnie germanistka i jak zaczęła gadać z prędkością karabinu maszynowego ( bardzo szybko mówiła) to wtedy dowiedziałam się do czego służy rowek w dupie....do ściekania potu.Nie zgłosiłam ani jednego słowa z jej potoku i zastanawiałam się co ja tutaj robię.Zawzięłam się,dogadałem z Nim i to bez interneta,bo przyjechałam bez narzędzi i się uczyłam .Teraz bardziej siadłam na laurach,bo na tym ostatnim turnusie tutaj ani raz nie zajrzałam do książek, a tak na każdym się uczę.Wiadomo,że nawet bez knigi też nabywamy  wiedzy, nowych zwrotów,słów.I tyle w tym temacie.

Niczego nie robię czego sama nie chcę zrobić.A w zasadzie,to się nie wychylam.Stosuję zasadę,że niczego nadprogramowego za darmochę nie zrobię.Uczę się od tubylców.Co 12 tygodni sprzątam przed domem,ale za to mi dodatkowo płacą.Ostatnio powiedziałam zmienniczce,że okien nie myję i firan nie piorę.Ale ja jestem z gatunku tych co mówią prosto z mostu,że nie i koniec.Bo co za dużo,to niezdrowo.Jak czegoś nie zrozumiem,to próbują tak długo,aż zajarzę.A dopóki nie skumam,to patrzę,słucham...a potem mówię,że powoli i jeszcze raz.I mają do mnie cierpliwość.Nie jestem rodowitą Niemką ani germanistką.Miejscowi starają się...ja teszszsz.
06 listopada 2017 12:11 / 9 osobom podoba się ten post
aniao

Nie do końca ogarniam skąd się taka postawa bierze, ale swoje podejrzenia mam :-). Często, gęsto kiepski język, czasami nerwica (chyba każdy w Polsce ma znajomą, która sprząta kompulsywnie i ściera nieistniejące pyłki), często też opiekunki nabierają się na lep niemieckiej uprzejmości. My Słowianie mamy co w sercu to na języku, a Niemcy są inni. Nie gorsi czy lepsi, inni. Ja nie spotkałam się w opiekuńczej "karierze" z ekstremalnie "pracowitymi", dwa razy spotkałam przeciwieństwo, ale na zbiorach (byłam raz) to się działo. Zawsze jakaś aktywistka ciągnęła do "pokażemy jak Polki pracują". Myślę, że to może chodzić o jakieś deficyty. W domu mam jak mam, to przynajmniej Niemiec mnie pochwali :-)

Wiesz co Aniu,ja też już mam swoje przemyślenia dotyczące konkretnie Jej,graniczące z pewnością.Ona nie jest żadną czyścioszka,regularna fleja,po tym co odkryłam dzisiaj,głowa mała,wstyd na forum pisać. Według mnie to Ona jest kuta na cztery nogi,stwarza pozory pracowitości i bardzo chce się przypodobać. Pokazałam parę " znalesisk"  Gabryśce ,kopara jej opadła ,a teraz to qźwa żałuję,bo mnie jest wstyd ,za Polki. Kończę temat Gwiazdy Fleji.
06 listopada 2017 12:40 / 7 osobom podoba się ten post
Alaska

Wiesz co Aniu,ja też już mam swoje przemyślenia dotyczące konkretnie Jej,graniczące z pewnością.Ona nie jest żadną czyścioszka,regularna fleja,po tym co odkryłam dzisiaj,głowa mała,wstyd na forum pisać.:nerwowa1: Według mnie to Ona jest kuta na cztery nogi,stwarza pozory pracowitości i bardzo chce się przypodobać. Pokazałam parę " znalesisk"  Gabryśce ,kopara jej opadła ,a teraz to qźwa żałuję,bo mnie jest wstyd ,za Polki. Kończę temat Gwiazdy Fleji.

A to jak taka spryciula to lej gdzie popadnie- jeśli to coś da.
06 listopada 2017 13:33 / 6 osobom podoba się ten post
U mnie też w tym tygodniu zmiana głównego personelu opiekuńczego:tak.Może wyrobię się z tym wszystkim. Tutaj głównie skargi na zmienniczki. Dajmy na to, że ja ta, którą ktoś zastępuje, więc jak z czymś nie zdążę, to nie będzie gdzie napisać.Dowiedziałam się w eterze, że kroki w zaopatrzeniu są czynione, więc co się nie zrobi, to się omówi
06 listopada 2017 13:47 / 7 osobom podoba się ten post
margaritka59

U mnie też w tym tygodniu zmiana głównego personelu opiekuńczego:tak.Może wyrobię się z tym wszystkim. Tutaj głównie skargi na zmienniczki. Dajmy na to, że ja ta, którą ktoś zastępuje, więc jak z czymś nie zdążę, to nie będzie gdzie napisać:hihi:.Dowiedziałam się w eterze, że kroki w zaopatrzeniu są czynione, więc co się nie zrobi, to się omówi:smiech3:

Przynajmniej nie będziecie omawiać przy " suchym pysku" ......Jak by co będziesz pisać szyfrem. , sobie tylko znanym.
06 listopada 2017 14:34 / 6 osobom podoba się ten post
Alaska

Przynajmniej nie będziecie omawiać przy " suchym pysku" .:-).....Jak by co będziesz pisać szyfrem.:smiech3: , sobie tylko znanym.

Bo czasami temat jest tak zawiły ,że bez pół litra nie rozbierosz.
06 listopada 2017 15:01 / 11 osobom podoba się ten post
A co powiecie na taką sytuację.....zmienniczka przywozi ze sobą zdrowa żywność, różne mąki oprócz pszenicznej, orzeszki, suszone owoce i inne pierdolety.Jestem w stanie ja zrozumieć chociaż odżywia się zupełnie inaczej niż ja....ma większą świadomość co zdrowe a co nie i nie robi z siebie " śmietnika " jak to ona mówi....Ale po jaką cholerę podtyka te swoje placuszki i inne specjały Pdp, która bardzo chętnie kosztuje tych wszystkich wynalazków i pyta czy jutro też będą takie pyszności....nie twierdzę, ze jej to nie smakuje ale hausgeld jest bardzo skromny zawsze i ta chęć jedzenia zdrowo wynika też z jej skąpstwa....ja nie wożę ze sobą jedzenia i nie mam najmniejszego zamiaru....jem to co kupię za skromny budżet czyli z najniższej półki. Jadę tam w niedzielę i cieszę się, ze tylko na miesiąc.