16 czerwca 2016 18:32 / 9 osobom podoba się ten post
magdzieCzytam duzo,aby byc w pelni swiadoma ,nie to ze chce sie przygotowac ,bo nie da rady,ale choc troche zrozumiec,to moj pierwszy przypadek kiedy przy mnie odchodzi pdp,zawsze jakos dzialo sie To nie przy mnie.Wczesniej czy pozniej musialam trafic tak,fakt rozne stany chorobowe pdp juz mialam,ale czesto sa to ciezkie przypadki.Dzis corka zapytala sie mnie czy zostane,czy bede przy jej mamie ,czy moze maja ja oddac do szpitala,odpowiedzialam; zostane ,wiec swiadomie to zrobilam i jak cos to tylko bede miala pretencje do siebie ,moze ktos by inaczej postapil,ze funduje sobie zbedne emocje ,nie wiem ,dla mnie nie ma znaczenia.O jakiejs specjalnej wiezi nie ma mowy,bo ledwo poznalam swoja pdp,tzn moze nie zdazylam poznac,bo 2 tygodnie to malo,nic nie jestem nikomu winna,to idzie samo z siebie zostaje i juz.
Dzis byl lekarz,zapisal jakis sprey na powstajace plamy czerwone,i plastry przeciwbolowe.Pochwalil do corki,ze mama jej jest wspaniale pielegnowana,mile to choc tylko tyle moge zrobic.Zmuszanie na sile do picia calkowicie odpada,zwilzac,kremowac usta.Zawita tez jutro,aby zobaczyc co i jak,czekanie,czekanie ....nic wiecej nie zrobimy.Rano do pomocy przychodzi Niemka,mila kobitka ,troche mi pomaga,samej ciezko jest ,a poza tym tez musze uwazac na swoje zdrowie ,wieczorem zawita synu,mieszka na gorze wiec jak cos to tylko dzwonek i jest.Dzis w nocy spalam z przerwami,ustawilam sobie alarm na druga w nocy,poszlam zajrzalam zwilrzylam usta....
Magdzie, niejednokrotnie byłam na opiece paliatywnej, z racji zawodu wczesniej wykonywanego w Polsce, jestem przyzwyczajona do tego, że ktoś umiera. Ale czyjeś odchodzenie nie spływa po mnie , jak woda po kaczce. Zawsze towarzyszy temu refleksja nad odchodzeniem, nicością, moim wlasnym życiem. Poza tym umierająca osoba często potrzebuje wsparcia, potrzebuje kogoś, kogo stabilność będzie czuła. Towarzyszenie umierającemu człowiekowi to przeżycie trudne nawet dla doświadczonej opiekunki, bo towarzyszą temu smutne emocje, a trzeba chorego otoczyć taką bardziej psychologizną opieką. To jest trudne i wyczerpujące. Pod względem fizycznym też, no ale to oczywiste. Jeżeli czujesz, że dasz radę- zrób to- ja osobiscie wierzę, że poradziłabyś sobie doskonale, ale jezeli gdzieś po drodze wymiękniesz, nie wahaj się poszukać pomocy, odpocząć, czy zastanowic się, czy warto to dalej ciągnąć. A tymczasem trzymaj się , tak jak teraz, bo dobrze Tobie idzie :)