Codziennie po wycieczce rowerowej muszę głowę umyć, bo spocona jestem okrutnie. Na samą myśl jednak o suszarce słabo mi się robi - i tak jestem rozgrzana niemal do czerwoności. Daję im, tym włosom szansę, aby same wyschły. Mam włosy prawie do ramion - i jak "same sobie", to nieszczególnie to wygląda.
Dziś "popracowałam" sobie przy nich - pianka, okrągła szczotka - i robi to różnicę. Ładne, mocne, grube włosy mam - ale muszę popracować, aby wyglądały dobrze.
Całe zawodowe życie myłam głowę codziennie i codziennie je układałam, nawet jak dzieci były małe i przed pracą na 7 musiałam te moje maleńkie szkraby do opiekunki, do przedszkola. Teraz o 8 stawiam się "w pracy", a często nie chce mi się włosów układać. To chyba niedobrze, co ?