Jak minął dzień 9

29 lipca 2020 22:20 / 1 osobie podoba się ten post
Gusia29

Bez przedrostka, bez artikiela, bo jak zacznę tak poprawnie te wszystkie "der,die, das", to się "zniemczę " i rodzina mnie znielubi :lol1:

Haha padłam 
29 lipca 2020 22:30
mariakoc

Haha padłam :lol3:

O Man,o Man, to się narobiło 
Mam nadzieję, że się już podniosłaś?
29 lipca 2020 22:33
mariakoc

Haha padłam :lol3:

Tylko teraz nie padnij, że tego człowieka przez jedno "ny"napisałam 
29 lipca 2020 23:36 / 3 osobom podoba się ten post
Hmm,jak minął...
Trochę inaczej, niż na codzień, ale właściwie niewiele się różnił od pozostałych. Miło zaskoczyła mnie rodzina pdp. Jestem tutaj dopiero drugi raz i nie wspominałam o moich urodzinach, bo i nikt mnie o nie nie pytał. A tu od rana telefony z życzeniami. W końcu zapytałam siostrę babci, mieszkającą kilka ulic dalej, która przyszła z geszenkiem, żeby mi osobiście pogratulować. Okazało się, że to syn pedepci, jej prawny opiekun, poinformował wszystkich. Sprawdził to w moim profilu,który otrzymał przed pierwszym przyjazdem. Miło, ale trochę zamieszania to wnioslo. Babka zdezorientowana, bo dzwonią jej bliscy, a chcą rozmawiać ze mną. No tego to babcia nie lubi. Ogólnie jest zazdrosna, jeśli ja komuś, albo mnie ktoś poświęca uwagę i to nie ona jest w centrum zainteresowania. No trochę była obrażona. Kiedy ktoś  tam jej  wytłumaczył o co chodzi, to znów się obraziła, bo wszyscy wiedzieli, a Ona nie i nie może mi dzisiaj pogratulować, bo nic dla mnie nie ma 
Wzięłam ją na sposób mówiąc, że najlepszym prezentem dla mnie będzie, jak chętnie pójdzie się duszować z Caritasową Nataszą i pozwoli umyć sobie włosy . Zawsze to samo z tym prysznicem, cały teatr-jak to, dzisiaj? O tej godzinie? Ale po co, przecież przed chwilą ktoś już był i ją wykąpał. No ale zadowolona, że robi mi wyjątkowy prezent, grzecznie dała Nataszy łapkę i poszła do łazienki. Wszyscy zadowoleni, Caritasowa nawet się dzisiaj nie spociła,chociaz goronc,a ja nie musiałam babki przez kilka minut namawiać na kąpiel 
Ale włosy, to Ty mi wysuszysz, chociaż masz Geburtstag, bo Natasza za mocno suszarkę grzeje 
I tak pół dnia minęło, a po południu spokój i stały program dnia. Nawet już nie przeszkadzało jej, że moja komórka często dzwoni. 
Słuchajcie, czy ktoś z Was "wyprawiał" urodziny na szteli ?
No bo ja zostałam do tego niejako zmuszona. Chyba muszę coś wprawić Rodzina babki, każdy z osobna, przepraszał mnie bardzo, że nie mogą przyjechać dzisiaj ,ale jeśli mi to nie sprawi kłopotu, to oni chętnie w sobotę na kawę geburtstagową przyjadą . No i co miałam powiedzieć? Żeby nie przyjeżdżali? I chociaż nie bardzo mi to pasi, to gadałam wszystkim, jak ta gupia,że to żaden kłopot ,űberhaupt, jak to nett z ich strony i jak to się freue. Mogłam chociaż zaznaczyć, że nur eine Tasse Kaffe mogą się spodziewać. Ale nie powiedziałam. I teraz ze dwa placki do tej tasy kawy chyba muszę upiec? Bo to razem ze mną i babką będzie 9 osób !
Jeszcze cóś wypada zrobić, jakaś sałat, czy te kucheny wystarczą? Czy ktoś z Was może już kiedyś też sie tak freuował na gościnę rodziny pedepciów?
Radźta ludzie, bitte, bo sobota tuż-tuż 
30 lipca 2020 15:17 / 2 osobom podoba się ten post
Jeszcze nie minął, a ja już mam dość. Ta kulturalna, sympatyczna Mariane z samego rana tak mi podniosła ciśnienie że jeszcze mnie ściska w żołądku. Zaczęło się od kasy na dzisiejsze zakupy, dokładnie na mięso na klopsy. Podniosła raban, no bo przecież dała mi kilka dni temu 20 ojro. Z tego. Ialam jeszcze pięć. Chwyciłam zeszyt z rachunkami i pokazałam na co poszła kasa. I tak cmokala mówiąc, że kupuję za dużo. Nos, quzwa, podniosłam się, otworzylam szafkę i pokazałam, że kawa, którą piję jest za moje pieniądze, bo córeczka jakoś stale zapominała kupić. Zamiast chleba, po ostatnich sensacjach żołądkowych na śniadanie piję zmiksowane owoce,, a na kolację jakieś warzywa. Często pytałam się, czy nie chce spróbować. Nie. A dzisiaj, że jeżeli chce jeść coś innego, to mam zapłacić że swoich. Zawrzało we mnie. Jak umiałam, powiedziałam po niemiecku, że mam zagwarantowane tutaj wyżywienie a ja nie kupuje produktów z górnej półki czy bio!!! Śniadania nie dokończyłam, bo normalnie nie mogłam. Obiad zrobiłam, talerz był wylizany. Próbowała że mną rozmawiać, ale ja już miałaś serdecznie dość. Robię to, co do mnie należy, podaję wodę, dałam jogurt. Nie powiedziała nawet Danke. Sytuacja i atmosfera okropna, ale nic na to nie poradzę. W tym momencie nie umiem wykrzesać z siebie nawet uśmiechu. Wiem, że jak zniknę z pola widzenia poskarży się Córce i Synowi, ale mnie to wisi i powiewa. Trudno. Jeszcze dobry tydzień... 
30 lipca 2020 15:29 / 3 osobom podoba się ten post
Gusia29

Hmm,jak minął...
Trochę inaczej, niż na codzień, ale właściwie niewiele się różnił od pozostałych. Miło zaskoczyła mnie rodzina pdp. Jestem tutaj dopiero drugi raz i nie wspominałam o moich urodzinach, bo i nikt mnie o nie nie pytał. A tu od rana telefony z życzeniami. W końcu zapytałam siostrę babci, mieszkającą kilka ulic dalej, która przyszła z geszenkiem, żeby mi osobiście pogratulować. Okazało się, że to syn pedepci, jej prawny opiekun, poinformował wszystkich. Sprawdził to w moim profilu,który otrzymał przed pierwszym przyjazdem. Miło, ale trochę zamieszania to wnioslo. Babka zdezorientowana, bo dzwonią jej bliscy, a chcą rozmawiać ze mną. No tego to babcia nie lubi. Ogólnie jest zazdrosna, jeśli ja komuś, albo mnie ktoś poświęca uwagę i to nie ona jest w centrum zainteresowania. No trochę była obrażona. Kiedy ktoś  tam jej  wytłumaczył o co chodzi, to znów się obraziła, bo wszyscy wiedzieli, a Ona nie i nie może mi dzisiaj pogratulować, bo nic dla mnie nie ma :lol1:
Wzięłam ją na sposób mówiąc, że najlepszym prezentem dla mnie będzie, jak chętnie pójdzie się duszować z Caritasową Nataszą i pozwoli umyć sobie włosy . Zawsze to samo z tym prysznicem, cały teatr-jak to, dzisiaj? O tej godzinie? Ale po co, przecież przed chwilą ktoś już był i ją wykąpał. No ale zadowolona, że robi mi wyjątkowy prezent, grzecznie dała Nataszy łapkę i poszła do łazienki. Wszyscy zadowoleni, Caritasowa nawet się dzisiaj nie spociła,chociaz goronc,a ja nie musiałam babki przez kilka minut namawiać na kąpiel :-)
Ale włosy, to Ty mi wysuszysz, chociaż masz Geburtstag, bo Natasza za mocno suszarkę grzeje :lol1:
I tak pół dnia minęło, a po południu spokój i stały program dnia. Nawet już nie przeszkadzało jej, że moja komórka często dzwoni. 
Słuchajcie, czy ktoś z Was "wyprawiał" urodziny na szteli ?
No bo ja zostałam do tego niejako zmuszona. Chyba muszę coś wprawić :-(Rodzina babki, każdy z osobna, przepraszał mnie bardzo, że nie mogą przyjechać dzisiaj ,ale jeśli mi to nie sprawi kłopotu, to oni chętnie w sobotę na kawę geburtstagową przyjadą :zaskoczenie1:. No i co miałam powiedzieć? Żeby nie przyjeżdżali? I chociaż nie bardzo mi to pasi, to gadałam wszystkim, jak ta gupia,że to żaden kłopot ,űberhaupt, jak to nett z ich strony i jak to się freue. Mogłam chociaż zaznaczyć, że nur eine Tasse Kaffe mogą się spodziewać. Ale nie powiedziałam. I teraz ze dwa placki do tej tasy kawy chyba muszę upiec? Bo to razem ze mną i babką będzie 9 osób !
Jeszcze cóś wypada zrobić, jakaś sałat, czy te kucheny wystarczą? Czy ktoś z Was może już kiedyś też sie tak freuował na gościnę rodziny pedepciów?
Radźta ludzie, bitte, bo sobota tuż-tuż :nerwowa1:

Gusia, zrób gotowce z galaretką i owocami, do tego   Schlagsahne i sałatkę kartoflaną z ogórkami kiszonymi, najlepiej korniszony plus koperek
30 lipca 2020 16:17 / 4 osobom podoba się ten post
Maluda

Jeszcze nie minął, a ja już mam dość. Ta kulturalna, sympatyczna Mariane z samego rana tak mi podniosła ciśnienie że jeszcze mnie ściska w żołądku. Zaczęło się od kasy na dzisiejsze zakupy, dokładnie na mięso na klopsy. Podniosła raban, no bo przecież dała mi kilka dni temu 20 ojro. Z tego. Ialam jeszcze pięć. Chwyciłam zeszyt z rachunkami i pokazałam na co poszła kasa. I tak cmokala mówiąc, że kupuję za dużo. Nos, quzwa, podniosłam się, otworzylam szafkę i pokazałam, że kawa, którą piję jest za moje pieniądze, bo córeczka jakoś stale zapominała kupić. Zamiast chleba, po ostatnich sensacjach żołądkowych na śniadanie piję zmiksowane owoce,, a na kolację jakieś warzywa. Często pytałam się, czy nie chce spróbować. Nie. A dzisiaj, że jeżeli chce jeść coś innego, to mam zapłacić że swoich. Zawrzało we mnie. Jak umiałam, powiedziałam po niemiecku, że mam zagwarantowane tutaj wyżywienie a ja nie kupuje produktów z górnej półki czy bio!!! Śniadania nie dokończyłam, bo normalnie nie mogłam. Obiad zrobiłam, talerz był wylizany. Próbowała że mną rozmawiać, ale ja już miałaś serdecznie dość. Robię to, co do mnie należy, podaję wodę, dałam jogurt. Nie powiedziała nawet Danke. Sytuacja i atmosfera okropna, ale nic na to nie poradzę. W tym momencie nie umiem wykrzesać z siebie nawet uśmiechu. Wiem, że jak zniknę z pola widzenia poskarży się Córce i Synowi, ale mnie to wisi i powiewa. Trudno. Jeszcze dobry tydzień... 

No żesz w tę i z powrotem 
To Ci dopiero Marianka.
Przykro mi jest naprawdę, Maluda, że musisz to znosić. Jak to mówią, syty głodnego nie zrozumie, ale mogę sobie wyobrazić jak się czujesz. Zdecydowanie wolę sama robić zakupy niż być zdana na rodzinę podopiecznych. Kiedy czytam w ofercie, że zakupy robi  syn lub córka, to nie interesuje mnie już w ogóle stan seniorki czy ile płacą.  Tylko u pierwszej mojej pedepci, zakupy robiła raz w tygodniu kobieta, Rosjanka, która wcześniej była u niej ,przez 5 lat ,gosposią na etacie. Ale tam bylo kawalek do sklepu , nie bylo samochodu, a listę zakupów robiłyśmy wspólnie. Planowałam sobie menu na tydzień, chociaż tego nie lubię, ale przynajmniej nie zastanawiałam się każdego dnia co gotować. Dostawalam extra geldy, 50 euro, na coś dodatkowo,świeże pieczywo, owoce,ryby itp. Jak się kasa kończyła, dawałam babce rachunki ,sprawdzała skrupulatnie,ale nigdy nie komentowała,że za dużo . 
Maluda, głowa do góry, tydzień zleci i więcej do Marianki nie wrócisz. Nie dość, że nie daje Ci się wyspać, to jeszcze za swoje masz się żywić. Dobrze, że to w ostatnich dniach wyszło.
30 lipca 2020 22:42 / 4 osobom podoba się ten post
Długi dzień, za sprawą upałów. Pedepcia nie miała chęci na spacer i nawet jej nie namawialam. Ponad 30 st, a jutro ma być jeszcze bardziej gorąco. 
Jadłysmy mało, pilysmy dużo. Wody 
Sucho aż trzeszczy, chyba gdzieś pożar, bo właśnie syrena strażacka wyje. Babcia już o 20:20 leżała w łóżku, a ja wyszłam na taras podlać hortensje i pelargonie. Snułyśmy się tak  cały dzień po chałupie,przy opuszczonych  żaluzjach albo babka kimała w fotelu .Przypomniała mi się piosenka z czasów harcerstwa -juz wieczór, niebo oddycha,już noc niewiadoma i cicha...
A jak ma niebo oddychać, jak ciężkie, lepkie powietrze w miejscu stoi, a noc wcale nie cicha, bo właśnie samochody straży  pożarnej popindalają na sygnale, zaraz babkę mi obudzą. 
Na niebie, na południu, jedna, samotna gwiazda tak świeci, jakby wszystkie inne chciała zastąpić. Ciekawe co to za jedna,Tina pewnie by wiedziała. 
Ciężko będzie zasnąć w tę duszoną noc. Jak chętnie przenioslabym się teraz do swojego miasta, posiedziała nad jeziorem albo na działce mojego brata. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak siedziałam, w letnią, gorącą noc wpatrując się w ciemność. Niby mogłabym teraz siedzieć tutaj na tarasie, ale ani to moje niebo, ani moje powietrze więc zamiast cieszyć się chwilą, tęskniłabym tylko do swoich.
 
31 lipca 2020 22:11 / 2 osobom podoba się ten post
U mnie dzień jak co dzień tylko okropny upał,ale ja lubię ciepło i dobrze to znoszę, jedynie że pot się leje z człowieka,jutro u nas na być 31 stopni,trochę za gorąco ale jak będzie wiaterek to w cieniu albo w chałupie można wytrzymać.Mnie jeszcze zostało paręnaście dni do zjazdu do domciu ?,już teraz pójdzie z górki,widzę że tu w tej naszej pracy to każdego dotyka tęskno za domem i najbliższymi,ja też już tęsknie do dzieci ,wnuków męża i znajomych. A dziś idę zaraz spać bo coś w nocy nie mogłam spać i jestem już śpiąca.
31 lipca 2020 23:52 / 3 osobom podoba się ten post
Wcięło dzisiaj gdzieś wszystkich,tak tu cicho i pusto. Chyba upał odbiera siły. U mnie dzisiaj dowaliło, 38 st a teraz jeszcze 28. Pedepcia po obiedzie od razu padła i po 2,5 godz po prostu ją obudziłam, bo dalej by spała. A przecież kimała po śniadaniu 2 godz z przerwami, kiedy to przypomnialam jej o piciu wody. W czym jak w czym, ale upał w apetycie babce nie przeszkadza . Je dwa razy więcej ode mnie .
Goronc jak nie wiem co, a ja kucheny musiałam upiec . Domyślacie się, jak mi się chciało . Jedno na gotowym ,kruchym spodzie ,tarta z kremem z mascarpone i z borówkami, a dwa inne niestety z piekarnika. Nie wymyślałam,wzięłam się za swoje pewniaki ,które  zawsze się udają. Kruche ciasto z malinami i "lekką budyniową pianką "(w przepisie tak się nazywa ),i czekoladowe, bez mąki, tylko mielone migdały, masło, jajka i czekolada. Dużo  czekolady. A, i jeszcze cukru trochę. Jak dobrze, że pedepcia ma Kitchen Aida, stary ale jary. Nawet kruche w nim robiłam. I wiecie co ? Tak jak mnie przerażało to pieczenie w ten upał,  tak później sprawiło ogromną przyjemność. Naprawdę. A to za sprawą babci. Jak Ona się cieszyła ,że  ma taką fajną maszynę kuchenną, co to stoi nie używana, a dzisiaj pokazała co potrafi . Jaki ma fajny piekarnik, co to sam piecze . Asystowała mi dzielnie, chociaż delikatnie ja z tej kuchni chciałam wysiudać .  A jakie ma ładne patery do ciast, co to nawet nie wiedziała że ma, myślała że kupiłam i pytała ile geldów musi mi oddać. Jaka ona była dzisiaj podekscytowana, wspólnie robiłyśmy przegląd wohnzimmerschranka, żeby sprawdzić jakie mamy kieliszki do Prossecco, talerzyki itp...Jutro ona wsztstko ściereczką przetrze ,już to widzę. Przyjemnie jest coś robić, kiedy nie słyszy się komentarzy  że to za dużo ,że niepotrzebnie, kiedy ma się wolną rękę, można robić wg własnego uznania, kiedy wszystko jest akceptowane,kiedy widzi się, ile frajdy z tych przygotowań ma taka demencyjna babcia, co to co chwilę pyta o to samo, kto będzie i o której. I chociaż upociłam się  dzisiaj okropnie, to cieszę się ze względu na nią najbardziej. Bo niby Ci goście przyjadą do mnie, ale to przecież jej najbliżsi-syn z rodziną i dwie siostry. Chyba tylko raz w roku, w dniu Jej urodzin ,widzi wszystkich jednocześnie. Nie ukrywam, że  mnie też jest miło, ze w taki upał chce im się jechać, tym bardziej w sobotę. A najbardziej sie cieszę, bo przyjedzie moja niemiecka przyjaciółka z Bonn. Zapytalam oczywiście wszystkich ,czy nie mają nic dagegen, ze względu na koronę, zgodzili się i ucieszyli ze względu na mnie. Z moją Waltraud ,moją prawie rówieśnicą ,  znamy się od 16 czy 17 lat. Ona najlepiej zna moje początki w DE,moje wzloty, gorsze chwile, moje osiągnięcia. Dużo jej zawdzięczam, to ona chyba była moją pierwszą i najlepszą nauczycielką niemieckiego, bo to z nią najwięcej przegadałam o wszystkim i o niczym,  miała cierpliwość ze mną plotkować już wtedy, kiedy ja do rozmowy częściej rąk używałam niż języka
Zadzwoniła do mnie w środę rano, z życzeniami i chęcią przyjazdu po południu. Jak zaproponowałem sobotę, od razu się zgodziła, chociaż to weekend,upał i w jedną stronę ma coś ok 2 godzin jazdy. Jak nie lubić takiej Niemki?
01 sierpnia 2020 20:17 / 2 osobom podoba się ten post
Bo żesz jaki upał na tej Bawarii, rypnęło Piekieł kiedy nieźle. Pdp, serc owiec nie za dobrze znosi takie upały 
01 sierpnia 2020 21:24 / 1 osobie podoba się ten post
 Dobry wieczór Ludzie. Wcięło, bo się szwendaczka włączyła.  Trzeba było jeszcze parę miejsc przed wyjazdem do domu zobaczyc. Dziś była 3 godzinna runda parostatkiem po Jeziorze Czterech Kantonów , ale w stronę Rigi. Odprężające bardzo, a i pogoda sprzyjała zdjęciom, bo było raz burzowo, a raz słonecznie i pośród ciemnych chmur było widać jasno oświetlone szczyty. Przerzucam zdjęcia i filmy z karty SD. Jeden filmik już na jutuba załadowałam. Jeden z przystanków na trasie statku:

Bele jak, ale na szybko . No i opitolone zdjęcie 



 
 
01 sierpnia 2020 21:50 / 1 osobie podoba się ten post
tina 100%

 Dobry wieczór Ludzie. Wcięło, bo się szwendaczka włączyła.  Trzeba było jeszcze parę miejsc przed wyjazdem do domu zobaczyc. Dziś była 3 godzinna runda parostatkiem po Jeziorze Czterech Kantonów , ale w stronę Rigi. Odprężające bardzo, a i pogoda sprzyjała zdjęciom, bo było raz burzowo, a raz słonecznie i pośród ciemnych chmur było widać jasno oświetlone szczyty. Przerzucam zdjęcia i filmy z karty SD. Jeden filmik już na jutuba załadowałam. Jeden z przystanków na trasie statku:

Bele jak, ale na szybko . No i opitolone zdjęcie 



 
 

Aż nucilam pod nosem oglądając filmik-parostatkiem piękny rejs, statkiem na parę, piękny rejs...
Super Ausflug 
01 sierpnia 2020 22:40 / 1 osobie podoba się ten post
To był naprawdę długi dzień. I gorący bardzo. Przed południem miałam wiele do czynienia, bo normalny rytm dnia, a dodatkowo przygotowania na przyjęcie gości. Jeszcze wizyta z babcią u fryzjera, więc przynajmniej spacer zaliczyła. Wizyta bardzo udana, byli przyjemnie, ucieszyłam się, że moja przyjaciółka przypadła rodzinie babki i jej samej do gustu i na abarot 
Kucheny wychwalone, jeszcze po kawałku na wynos zabrane, bo chcieli a nie dali rady więcej zjeść. 
Moja Waltraud została dłużej, więc się nagadałyśmy. 
Wszyscy się zabrali i pojechali, tylko pedepcia nie mogła zrozumieć, czemu ona musiała zostać, chociaż też bardzo chce do swojego domu, bo mama się pewnie denerwuje 
Żal mi jej w takich momentach, jest jak małe dziecko. I też jak małe dziecko wystarczy utulić żeby się uspokoiło, tak i jej wystarczyło pogłaskanie po dłoni, spokojna rozmowa i poszła grzecznie do łóżka. Wczorajsze zamieszanie z zabawą w konditorin, dzisiaj dużo ludzi a potem nagłe zostajemy same, to dla niej za dużo. Myślę że jutro jeszcze czeka mnie tłumaczenie gdzie są wszyscy, gdzie jesteśmy my,gdzie hej mama i w poniedziałek wszystko wróci do normy. 
Teraz czeka nas jeszcze wizyta brata babki ,który mieszka 2,5 godziny drogi stąd, więc dzisiaj jego nie było. Ale wkrótce są jego urodziny, więc przyjeżdża tutaj i zaprasza całą rodzinę  na jedzenie, jak to oni mówią. Bo dobre jedzenie, w dobrej restauracj,to jest to, co Niemcy bardzo lubią. Ale Polacy też, bo ja Polka przecież, a smacznie "na mieście "zjeść, też lubię 
A wracając do dzisiejszego dnia, to przygotowalam stół w formie bufetu. Poszłam do siebie, żeby wziąć prysznic i się przebrać, schodzę na dół, a babcia krąży wokół stołu i rozstawia talerzyki, filiżanki itp,tak jak powinno być, czyli każdemu nakrycie ,bo "u nas "nie może rak być, żeby nie było tak, jak się należy 
No to robotę dodatkową mi zafundowala, bo musiałam wszystko przedstawiać  żeby było jak należy, a tym samym oszczędzić pedepci stresu. 
Fotki placków zamieszczę w co dzisiaj gotujesz (nic nie gotowałam, mini parówki żeśmy zjadły). Na kruche z malinami przepisa musiałam wszystkim zdradzić 
A teraz siedzę sobie w ciszy i odpoczywam... 
01 sierpnia 2020 22:47 / 1 osobie podoba się ten post
Wiele literówek się wkradlo powyżej, ale ani po okulary nie chciało mi się wstać, ani po to,żeby światło zapalić
Nie ma się co oszukiwać, zmęczyły mnie te dwa dni . I jeszcze ten upał. Podobnie jak wczoraj, temperatura teraz nie chce spaść poniżej 26 st