Jak minął dzień 9

02 sierpnia 2020 07:39 / 2 osobom podoba się ten post
Gusia29

Aż nucilam pod nosem oglądając filmik-parostatkiem piękny rejs, statkiem na parę, piękny rejs...:-)
Super Ausflug :-)

Super maszyna  Wiekowy, ale trąbił jak opętany - ten statek 
02 sierpnia 2020 07:41 / 2 osobom podoba się ten post
Gusia29

Wiele literówek się wkradlo powyżej, ale ani po okulary nie chciało mi się wstać, ani po to,żeby światło zapalić:oczko:
Nie ma się co oszukiwać, zmęczyły mnie te dwa dni . I jeszcze ten upał. Podobnie jak wczoraj, temperatura teraz nie chce spaść poniżej 26 st

Teraz to mi zabiłaś ćwieka i zazdraszczam, gdyż , ponieważ mi swiatło gaśnie w smartku,jak się blokada ekranu załącza.
Nie przyszło mi do głowy, że mozna tel. zsynchronizowac z wyłącznikiem w scianie 
02 sierpnia 2020 10:30
tina 100%

Teraz to mi zabiłaś ćwieka i zazdraszczam, gdyż , ponieważ mi swiatło gaśnie w smartku,jak się blokada ekranu załącza.
Nie przyszło mi do głowy, że mozna tel. zsynchronizowac z wyłącznikiem w scianie :lol1::aniolki:

Qrcze, też o tym nie pomyślałam 
Teraz już wiem, że można to zrobić, ale co z tego, jak nie wiem jak 
02 sierpnia 2020 11:06 / 3 osobom podoba się ten post
Z moją pdp układa mi się poprawnie, chociaż chemii między nami nie będzie. Cóż bywa i tak. Dobrze że to tylko miesiąc. Jakaś taka napięta atmosfera tutaj panuje, niby wszystko cacy ale... No właśnie to ale
02 sierpnia 2020 21:46 / 1 osobie podoba się ten post
pulpecja86

Z moją pdp układa mi się poprawnie, chociaż chemii między nami nie będzie. Cóż bywa i tak. Dobrze że to tylko miesiąc. Jakaś taka napięta atmosfera tutaj panuje, niby wszystko cacy ale... No właśnie to ale

Jesteś tam pierwszą opiekunką?
02 sierpnia 2020 23:00 / 3 osobom podoba się ten post
Kolejny dzień za nami. Na pauzie, tak  jak zaplanowałam poszłam na szybką przechadzkę. Szybką czasowo, bo została mi tylko godzina zanim się wyguzdrałam i szybką, jeśli chodzi o tempo. Później wiadomo, prawie tak,jak  u nas wszystkich-babcie czy dziadki wstają i kawa z czymś tam. U nas dzisiaj ciasto, co od wczoraj zostało. I tak jak myślałam, zaczęły się długie godziny aż do czasu kiedy babcia poszła spać, czyli ok 20:30. Niby każda z tych godzin miała po 60 minut, tak jak zawsze, a ciągnęły się bardzo. Po wczorajszym nalocie gości, co pedepcia bardzo lubi, to była dzisiaj zdezorientowana. Nie mogła pojąć, czemu wszyscy do swoich domów pojechali, a ona musiała tutaj zostać? Też chce do swojego domu i do mamy . I jak tu wytłumaczyć, że jest u siebie? Poszłyśmy na krótki spacer, pokazywałam jej szyldy z nazwami znanych jej ulic, domy, w których mieszkają jej znajomi ,numer na jej domu jak wróciłyśmy . Chwilę była zadowolona, że jest u siebie, a za chwilę to samo. To nie ma z tobą nic wspólnego, ja chętnie z tobą jestem, wiem,że to mój dom, bo są tutaj moje rzeczy, ale ...ja tego wszystkiego nie rozumiem i ..chcę jechać do swojego domu, bo mamy dawno nie widziałam i nie odbiera telefonu, może coś się jej stało?-tak mi klaruje. 
A ja nie rozumiem tej wrednej choroby ,co ona robi z człowiekiem. Pedepcia jest  naprawdę sympatyczną, pogodną osobą, z którą mozna się nawet pośmiać, pogadać o czymś mało  ważnym, nie wymagającymi myślenia, można  poplotkować albo posłuchać, jak całkiem sensownie opowiada o tym,co robiła w przeszłości. Miała fajne, ciekawe życie, dużo podróżowala, szczegółowo opowiada i przejażdżce rykszą w Paryżu ok 20 lat temu, czy o urlopie Stanach. 
A 10 minut po posiłku nie pamięta co jadła, kilka minut po czyjejś wizycie nie pamięta, że ktoś był, po wyjściu do kawiarni i powrocie do domu, nie pamięta, że tam była. I to jest ok. To znaczy nie jest ok ,ale tak ma większość  osób z demencją. A z takim rodzajem tęsknoty za domem, za mamą, za wybieraniem zakodowanego w głowie numeru telefonu do rodziców ,spotykam się pierwszy raz. Smutne to i żal mi jej, bo jest jak bezbronne dziecko. Obiecałam jej, że jutro po śniadaniu pójdziemy na przystanek zobaczyć o której odjeżdżają autobusy. Wiem,że przez chwilę będzie wiedziała gdzie jest, rozpozna otoczenie, zobaczy że jest w swoim miasteczku, a po powrocie do domu dalej będzie nieszczęśliwa .
I tak jest prawie  codziennie. Czasem zostawiam ją samej sobie, wyciszam telefon w pokoju do którego dzwoni, i zabieram się do siebie. Ale przeważnie zostaję z nią, "wchodzę "w jej świat, jestem blisko. Zauważam, że czuje się bezpiecznie, kiedy ma mnie gdzieś w pobliżu, słyszy jak się krzątam, wie, że jak wstanie z fotela i zajrzy do sąsiedniego pomieszczenia, to mnie zobaczy. Ja w tym czasie cóż mogę robić, psuję trochę sztelę 
Dzisiaj bawiłam się nieużywanymi srebrnymi sztućcami, co to takie trochę czarne,trochę żółte, a najmniej srebrne się zrobiły. Fajna zabawa,zanurzasz brudne, wyjmujesz całe srebrne i lśniące. Babcia też miała radochę i chwaliła, że mam takie ładne rzeczy i że ona też  ma podobne ,ale u siebie w domu
Dziewczyny i chłopaku ,jak Wy sobie radzicie z demencyjnymi (dementywnymi ?jak jest poprawnie,nigdy nie wiem?),podopiecznymi ?
03 sierpnia 2020 08:48 / 4 osobom podoba się ten post
Gusia29

Jesteś tam pierwszą opiekunką?

Nie, była przede mną opiekunka. Ale nie widziałyśmy się. :/ a szkoda po kartki nie zostawiła jak prosiłam. A jedynie stwierdzenie żeby o wszystko pdp się pytać
03 sierpnia 2020 09:31 / 2 osobom podoba się ten post
pulpecja86

Nie, była przede mną opiekunka. Ale nie widziałyśmy się. :/ a szkoda po kartki nie zostawiła jak prosiłam. A jedynie stwierdzenie żeby o wszystko pdp się pytać

Poszła po najmniejszej linii oporu, a teraz Ty na macanta musisz. Babcię wyczuć. Tyle, że to może potrwać.
03 sierpnia 2020 09:43 / 2 osobom podoba się ten post
Gusia29

Kolejny dzień za nami. Na pauzie, tak  jak zaplanowałam poszłam na szybką przechadzkę. Szybką czasowo, bo została mi tylko godzina zanim się wyguzdrałam i szybką, jeśli chodzi o tempo. Później wiadomo, prawie tak,jak  u nas wszystkich-babcie czy dziadki wstają i kawa z czymś tam. U nas dzisiaj ciasto, co od wczoraj zostało. I tak jak myślałam, zaczęły się długie godziny aż do czasu kiedy babcia poszła spać, czyli ok 20:30. Niby każda z tych godzin miała po 60 minut, tak jak zawsze, a ciągnęły się bardzo. Po wczorajszym nalocie gości, co pedepcia bardzo lubi, to była dzisiaj zdezorientowana. Nie mogła pojąć, czemu wszyscy do swoich domów pojechali, a ona musiała tutaj zostać? Też chce do swojego domu i do mamy :-(. I jak tu wytłumaczyć, że jest u siebie? Poszłyśmy na krótki spacer, pokazywałam jej szyldy z nazwami znanych jej ulic, domy, w których mieszkają jej znajomi ,numer na jej domu jak wróciłyśmy . Chwilę była zadowolona, że jest u siebie, a za chwilę to samo. To nie ma z tobą nic wspólnego, ja chętnie z tobą jestem, wiem,że to mój dom, bo są tutaj moje rzeczy, ale ...ja tego wszystkiego nie rozumiem i ..chcę jechać do swojego domu, bo mamy dawno nie widziałam i nie odbiera telefonu, może coś się jej stało?-tak mi klaruje. 
A ja nie rozumiem tej wrednej choroby ,co ona robi z człowiekiem. Pedepcia jest  naprawdę sympatyczną, pogodną osobą, z którą mozna się nawet pośmiać, pogadać o czymś mało  ważnym, nie wymagającymi myślenia, można  poplotkować albo posłuchać, jak całkiem sensownie opowiada o tym,co robiła w przeszłości. Miała fajne, ciekawe życie, dużo podróżowala, szczegółowo opowiada i przejażdżce rykszą w Paryżu ok 20 lat temu, czy o urlopie Stanach. 
A 10 minut po posiłku nie pamięta co jadła, kilka minut po czyjejś wizycie nie pamięta, że ktoś był, po wyjściu do kawiarni i powrocie do domu, nie pamięta, że tam była. I to jest ok. To znaczy nie jest ok ,ale tak ma większość  osób z demencją. A z takim rodzajem tęsknoty za domem, za mamą, za wybieraniem zakodowanego w głowie numeru telefonu do rodziców ,spotykam się pierwszy raz. Smutne to i żal mi jej, bo jest jak bezbronne dziecko. Obiecałam jej, że jutro po śniadaniu pójdziemy na przystanek zobaczyć o której odjeżdżają autobusy. Wiem,że przez chwilę będzie wiedziała gdzie jest, rozpozna otoczenie, zobaczy że jest w swoim miasteczku, a po powrocie do domu dalej będzie nieszczęśliwa :-(.
I tak jest prawie  codziennie. Czasem zostawiam ją samej sobie, wyciszam telefon w pokoju do którego dzwoni, i zabieram się do siebie. Ale przeważnie zostaję z nią, "wchodzę "w jej świat, jestem blisko. Zauważam, że czuje się bezpiecznie, kiedy ma mnie gdzieś w pobliżu, słyszy jak się krzątam, wie, że jak wstanie z fotela i zajrzy do sąsiedniego pomieszczenia, to mnie zobaczy. Ja w tym czasie cóż mogę robić, psuję trochę sztelę :lol1:
Dzisiaj bawiłam się nieużywanymi srebrnymi sztućcami, co to takie trochę czarne,trochę żółte, a najmniej srebrne się zrobiły. Fajna zabawa,zanurzasz brudne, wyjmujesz całe srebrne i lśniące:-). Babcia też miała radochę i chwaliła, że mam takie ładne rzeczy i że ona też  ma podobne ,ale u siebie w domu:-(
Dziewczyny i chłopaku ,jak Wy sobie radzicie z demencyjnymi (dementywnymi ?jak jest poprawnie,nigdy nie wiem?),podopiecznymi ?

W Duren miałam taką pedepcię. Kochana była i mądra życiowo. Jak u twojej, świeża pamięc już nie funkcjonowała , ale na bieżąco potrafiła bardzo logicznie dyskutować i pojęcia abstrakcyjnie nie sprawiały jej problemu.
W pamięci długotrwałej dementycy kodują to, co było w przeszłości, dopóki świeża pamięc nie zacznie się psuć.
Stąd te opowiadania , ale i niepokój, gdy ciągle na nowo odkrywają środowisko w którym się znajdują i nie rozumieją dlaczego tak się dzieje. Tu akurat sprowadzanie na ziemię nie przynosi dobrych rezultatów , bo trzeba wyjaśniac cały ciąg przyczynowo skutkowy, a zanim skonczysz, to pdp zapomni o czym była mowa. 
W takich wypadkach się wchodzi w świat takiej osoby. Innej metody nie ma. Szumnie to się nazywa walidacja gerontologiczna. Ja nazywam to wchodzeniem do Narnii, bo też i nie wiadomo jakie emocje i myśli klębią się w głowie chorego człowieka w momentach niepokoju, który popołudniami często się nasila.
Można odwrócić uwagę pedepci- chociażby przez taką zabawę ze sztućcami, czy inną. Choc miałoby się sztelę popsuć.
Ja nie wyobrażam sobie postępowania wg ustalonych jakichś ram przy takim chorym człowieku. Zresztą  rozmawiając z pdp nawiązujemy kontakt i potem jest znacznie łatwiej taką osobę prowadzić. Bo mijają,bądż osłabiają się lęki i niepokoje. Chory zaczyna się do nas przyzwyczajać, ufać. Ma poczucie bezpieczeństwa. A opiekunka więcej luzów dla siebie, bo osłabia się natarczywe wołanie, bądź poszukiwanie jej.
03 sierpnia 2020 10:00 / 1 osobie podoba się ten post
tina 100%

Poszła po najmniejszej linii oporu, a teraz Ty na macanta musisz. Babcię wyczuć. Tyle, że to może potrwać.

No właśnie. Babcia ma sprawną głowę, ale widzę że irytuje się jak pytam o różne rzeczy. Ale byle do końca miesiąca i see you later
03 sierpnia 2020 10:12 / 2 osobom podoba się ten post
tina 100%

W Duren miałam taką pedepcię. Kochana była i mądra życiowo. Jak u twojej, świeża pamięc już nie funkcjonowała , ale na bieżąco potrafiła bardzo logicznie dyskutować i pojęcia abstrakcyjnie nie sprawiały jej problemu.
W pamięci długotrwałej dementycy kodują to, co było w przeszłości, dopóki świeża pamięc nie zacznie się psuć.
Stąd te opowiadania , ale i niepokój, gdy ciągle na nowo odkrywają środowisko w którym się znajdują i nie rozumieją dlaczego tak się dzieje. Tu akurat sprowadzanie na ziemię nie przynosi dobrych rezultatów , bo trzeba wyjaśniac cały ciąg przyczynowo skutkowy, a zanim skonczysz, to pdp zapomni o czym była mowa. 
W takich wypadkach się wchodzi w świat takiej osoby. Innej metody nie ma. Szumnie to się nazywa walidacja gerontologiczna. Ja nazywam to wchodzeniem do Narnii, bo też i nie wiadomo jakie emocje i myśli klębią się w głowie chorego człowieka w momentach niepokoju, który popołudniami często się nasila.
Można odwrócić uwagę pedepci- chociażby przez taką zabawę ze sztućcami, czy inną. Choc miałoby się sztelę popsuć.
Ja nie wyobrażam sobie postępowania wg ustalonych jakichś ram przy takim chorym człowieku. Zresztą  rozmawiając z pdp nawiązujemy kontakt i potem jest znacznie łatwiej taką osobę prowadzić. Bo mijają,bądż osłabiają się lęki i niepokoje. Chory zaczyna się do nas przyzwyczajać, ufać. Ma poczucie bezpieczeństwa. A opiekunka więcej luzów dla siebie, bo osłabia się natarczywe wołanie, bądź poszukiwanie jej.

Dzięki Tina, uspokoiłaś mnie,bo postępuję dokladnie tak, jak piszesz, wchodzę do jej bajki, nie prostuję niczego, nie przekonuję że jest inaczej. Nie mam długiego doświadczenia, często intuicja podpowiada mi jak mam z pdp rozmawiać, no i obserwacja jej reakcji na moje zachowanie. Przede wszystkim nie okazywanie zniecierpliwienia, spokój i łagodny ton głosu w rozmowie. To tutaj skutkuje. Chciałam się upewnić od tych z Was, którzy macie lata pracy za sobą, czy postępuję właściwie. Ostatnia opiekunka, która była tutaj miesiąc (obie-ona i babcia cieszyły się że ten czas mają już za sobą), mająca dluuugie lata opieki za sobą, starała się mnie przekonać, że należy chorą wyprowadzać z błędu i stanowczo sprowadzać na ziemię. Cóż, każdy ma inne metody pracy. Umęczyła się ona sama, więcej nigdy nie chciałaby tutaj wrócić, umęczyła też babkę. A ja mam spokój, dużo czasu wolnego, wolną rękę we wszystkim i chociaż czasami cierpliwość wystawiona na wielką próbę, to nie zdarzyło się, żebym wieczorem czuła się zmęczona po całym dniu z seniorką. Kiedy czuję, że tego potrzebuje, to jestem blisko niej, kiedy widzę że ma dobry dzień, to ja też oprócz przygotowania i wspólnego zjedzenia posiłków, krótkiego spaceru, resztę dnia mam dla siebie. 
 
03 sierpnia 2020 14:26 / 2 osobom podoba się ten post
Gusia29

Dzięki Tina, uspokoiłaś mnie,bo postępuję dokladnie tak, jak piszesz, wchodzę do jej bajki, nie prostuję niczego, nie przekonuję że jest inaczej. Nie mam długiego doświadczenia, często intuicja podpowiada mi jak mam z pdp rozmawiać, no i obserwacja jej reakcji na moje zachowanie. Przede wszystkim nie okazywanie zniecierpliwienia, spokój i łagodny ton głosu w rozmowie. To tutaj skutkuje. Chciałam się upewnić od tych z Was, którzy macie lata pracy za sobą, czy postępuję właściwie. Ostatnia opiekunka, która była tutaj miesiąc (obie-ona i babcia cieszyły się że ten czas mają już za sobą), mająca dluuugie lata opieki za sobą, starała się mnie przekonać, że należy chorą wyprowadzać z błędu i stanowczo sprowadzać na ziemię. Cóż, każdy ma inne metody pracy. Umęczyła się ona sama, więcej nigdy nie chciałaby tutaj wrócić, umęczyła też babkę. A ja mam spokój, dużo czasu wolnego, wolną rękę we wszystkim i chociaż czasami cierpliwość wystawiona na wielką próbę, to nie zdarzyło się, żebym wieczorem czuła się zmęczona po całym dniu z seniorką. Kiedy czuję, że tego potrzebuje, to jestem blisko niej, kiedy widzę że ma dobry dzień, to ja też oprócz przygotowania i wspólnego zjedzenia posiłków, krótkiego spaceru, resztę dnia mam dla siebie. 
 

Pisałyśmy tu niejednokrotnie, że jakiekolwiek przeciwstawianie się osobie chorej na otępienie- daje odwrotny skutek do zamierzonego. 
Nikt poprawnie rozumujący z osobą dementywną się nie kłóci czy nie wywiera presji. Jest jeszcze coś takiego jak egotyzm starczy-w tym wypadku pdp może miec pamięc sprawną- tu się degradacja zaczyna od emocji. Zasada postępowania jest bardzo podobna.
Druga sprawa to taka, że może kobieta o której piszesz nie rozumiała tego, co pedepcia do niej mówi? Widziałam kobiety pracujące już i 6 lat w DE, a ze znajomością języka było kiepsko. Rezultat podobny.
To, że firma ustala zasady, na które zresztą sama potem się wypina, nie zwalnia od myślenia. Jeżeli ktoś się  w ten sposób zaangażować nie chce, to siłą rzeczy przytłoczą go zaległości, które powstaną ( chociażby niespokojny pdp).
W Duren zmieniała mnie dziewczyna . Młodziutka, ale z głową na karku. Nie miała wykształcenia medycznego- obserwowała babcię. Szybko nauczyła się dojcze szprache i radziła sobie świetnie. Dodatkowo była bardzo pozytywną osobą.
03 sierpnia 2020 18:45 / 4 osobom podoba się ten post
Przespałem się po obiedzie, dziadek słabszy, ale cóż.. 93 we wrześniu. Apetyt ma,, dużo piję, a wieczorem zawsze szklaneczkę piwa alkoholowego.Nie zabronię mu przecież, czasami i o sznapsa się upomni. Problemów jelitowych nie ma, więc się cieszę. Zawsze jadł i je świeże. A tak poza tym jestem tu do końca września, planowo. Potem ma wrócić  Pani, która była już tu kiedyś. 
03 sierpnia 2020 21:17 / 1 osobie podoba się ten post
pulpecja86

No właśnie. Babcia ma sprawną głowę, ale widzę że irytuje się jak pytam o różne rzeczy. Ale byle do końca miesiąca i see you later

Ale to co, wracasz do niej później?
03 sierpnia 2020 22:14 / 2 osobom podoba się ten post
Poniedziałek za nami,zaraz kolejny tydzień minie 
Dzień minął przyjemnie i spokojnie, bo i temperatura przyjemniejsza, tylko 28st!,ale wiaterek byl 
U mnie do pauzy to szybko i spokojnie zawsze, pedepcia ma rano więcej energii, a jak się jej prąd wyłącza, to idzie na swój fotel, jej happy place, jak go nazywa, i albo przysypia, albo sama się sobą zajmuje. Po południu było jeszcze za gorąco na spacer, więc czymś innym odwróciłam jej uwagę  od tęsknoty za domem, w którym mama pewnie na nią czeka. Babcia ma super bibliotekę, nauczycielką niemieckiego w końcu była, dużo czytała  i teraz też dużo "czyta ". Kiedy przyjechałam tutaj pierwszy raz, czytała pewną książkę, teraz czyta ją  nadal, jest mniej więcej w tym samym miejscu, co 4 miesiące temu. Autorka to chyba jej ulubiona postać, bo wszechstronnie utalentowana. Mowa o Lilli Palmer. Czyta jej autobiografię. Zagadnęłam więc o nią,kto zacz i w czym była taka dobra i babcia zaczęła opowiadać. Myliły jej się fakty, myliła życie tej aktorki i pisarki z jej filmowymi rolami czy bohaterkami książek. Przyznaję,że tej urodzonej w Poznaniu, chyba 1914 czy coś koło tego, Lilli nie znałam i nie czytałam. No to pobiegłam na górę po  swojego I'Pada, wyszukałam panią Palmer i miałyśmy godzinkę literacką. Trochę przy okazji w dolmeczera się pobawiłam tłumacząc z polskiego na niemiecki, ale widząc, że coś babci nie pasi i nudzić się zaczyna, to niemieckie strony wyszukałam, czytałam, babcia słuchała z wypiekami na twarzy, przerywając od czasu do czasu, żeby coś skomentować. Powiem Wam, że nabrałam chęci, żeby tę autobiografię przeczytać. Później luźno pogadałyśmy o wszystkim i o niczym ,a że zrobiło się trochę  chlodniej, to zaproponowałem spacer. Babcia chyba w głowie przetwarzala jeszcze czytanki o Lilli, bo dziarsko przystała na wyjście, chociaż miało to opóźnić kolację. No to ja poszłam o krok dalej i już przemierzając naszą stałą trasę zaproponowalam, że pokonamy ją może   bez przystanku na ławeczce. W końcu mamy rolator i w każdej chwili będzie mogła na nim przysiąść. Babcia dzielnie, że musi spróbować, bo "meine Beine hőren mir nicht zu" i że musi "űben "
Ludzie, najpierw się zdziwiłam, a dopiero za chwilę ucieszyłam. Dała radę, bez przysiadania na rolatorku. Co prawda od razu po powrocie zajęła swój fotel i wypiła pełną szklankę  wody, ale wychwaliłam ją, że taka so mutig i sama z siebie była dumna 
No i zaczęły się pytania codzienne, o mamę i jej dom i że musi do niej zadzwonić, to mówię próbuj, może ktoś odbierze, a ja w tym czasie kolację zrobię a później obejrzymy wiadomości. No to zadowolona, po kolacji jeszcze raz zadzwoniła, mam być jej "Zeuge dass sie es versuchte " a teraz już Tagesschau i trzeba się szykować do łóżka, bo jutro raniutko "wstajemy i  jedziemy do mamy "
Lubię tę moją Karinchien i cieszę się, bo chyba dobrze jej ze mną