Gdzie ci mężczyźni?

18 stycznia 2013 19:54 / 3 osobom podoba się ten post
Czasem los pisze różne scenariusze i właśnie druga miłość to sens naszego życia . Jesteśmy razem od 31 lat i to nie jest moja pierwsza miłość . Ta pierwsza była niczym płomień pochodni - i tak jak płomień mnie spalała . A nie byłam zadurzoną nastolatką lecz dorosłą kobietą zaś ten związek stał na zdrowym gruncie .Kiedy się wszystko skończyło miałam wrażenie że dla mnie nic już nie zostało że nie mam czym oddychać - uciekałam przed wspomnieniami , zerwałam z całym otoczeniem .Trzeba było lat żeby przestało boleć . A potem przyszła ta druga miłość .Jak każda przyniosła uczucie, ale przede wszystkim zaufanie , wspólne budowanie życia . Nigdy nie była pochodnią - raczej równo płonącym ogniem w kominku ,dającym ciepło-czasem iskry namiętności .Ale w tym związku czuję się wolna , mam własne obszary i on ma własne i są też takie nasze , wspólne .Jest dziecko będące naszym największym skarbem i dumą .Czasem tylko myślę sobie -jak dobrze że nie spełniły się moje modlitwy o utrzymanie tamtego związku , ktoś ,,na górze'' wiedział lepiej .
18 stycznia 2013 19:59
Fado, większość z nas wiąże się z kimś z miłości, a potem okazuje się, że to jednak nie jest to, o co nam chodziło. Ostatnio antropolog amerykańska Helen Fisher bodajże, przebadała 100.000 par i doszła do wniosku, że zasadniczo powinni pobierać się ludzie podobni do siebie. Ja się z tym zgodzę - gdy mamy inne podejście do pieniędzy, wychowania dzieci, rozwiązywania problemów, seksu i paru innych spraw, to rodzą się konflikty i nie zawsze udaje się je dobrze rozwiązać. Im więcej różnic, tym trudniej. A jakie jest Wasze zdanie?
Co do Roberta, to może przygotowuje dłuższe wystąpienie?
18 stycznia 2013 20:51
A ja jak niepodleglosci bede bronic teorii, ze przeciwienstwa sie przyciagaja.
18 stycznia 2013 21:35 / 1 osobie podoba się ten post
dorota73-pięknie to ujęłaś..."jak jest miłość to wszystko inne traci znaczenie i te skarpetki i i ta nie zamknięta deska w toalecie"...no właśnie ideałów nie ma i nie odnosi się to tylko do naszych kochanych mężczyzn...my, kobietki jesteśmy o wiele więcej spontaniczne, więc wiele więcej nas ruszy , a zatem wiele więcej wykrzyczymy...przyczepimy się do większości szczegółów, których stoicki zazwyczaj z natury mężczyzna nawet nie zauważy...a my.kobietki poczytamy za "olewanie"...przez takie niby drobiazgi można sobie spaprać najpiękniejszy związek miłosny, nadmiernym perfekcjonizmem i ciągłym podnoszeniem komuś poprzeczki i brakiem umiejętności cieszeniasię drobnostkami.
Jestem ponad 38 lat w związku małżeńskim...cały czas z tym samym kochanym mężem więc wiem co to są zdrowe kompromisy i miłość która... zacytuję Wam pewien fragment z Biblii:
"Miłość wyraża się cierpliwością i dobrocią, nigdy nie jest zazdrosna, chełpliwa ani zarozumiała.
Nie jest dumna, arogancka ani samolubna.
Miłość nie obstaje uparcie przy swoim.
Nie jest drażliwa ani skłonna do grzechu.
Nie żywi urazy i nie pamięta cudzych błędów.
Nie sprawia jej radości niesprawiedliwość, lecz prawe postępowanie.
Jeśli kogoś kochamy, pozostajemy mu oddani bez względu na ponoszone ofiary.
Wierzymy mu,spodziewamy się po nim tego co najlepsze i zawsze stajemy w jego obronie...
18 stycznia 2013 21:40 / 2 osobom podoba się ten post
Moja historia jest podobna do historii mozah. Mój obecny mąż nie jest pierwszym facetem w moim życiu. Też nie raz dziękowałam Bogu, że w porę przejrzałam na oczy i zostawiłam mojego pierwszego chłopaka. Na szczęście nie bardzo cierpiałam, ale uświadomiłam też sobie, skoro tak, to nie był na pewno ten , z którym chciałabym spędzić resztę życia. Mój ślubny był kiedyś tylko moim kolegą, no i po jakimś czasie znajomości przekonałam go, że może nie warto tak się przy tym upierać. Jako mój chłopak będzie jeszcze bardziej interesujący. Tak już chodzimy ze sobą 20 lat. Nie zgadzam się jednak, że ludzie o zupełnie różnych poglądach na życie, zainteresowaniach itd. będą żyć w udanym związku. O czym póżniej będą rozmawiać, kiedy każde z nich żyć będzie w innym świecie, bo zupełnie co innego ich interesuje. A pieniądze? Co w sytuacji kiedy tylko on lub ona lubi zarabiać, a drugie wydawać? A jaki jest dramat, kiedy różnią się temperamentem i w łóżku tragedia. To tylko mały fragmencik bycia we dwoje, można by wyliczyć więcej. Czy ktoś oglądał francuski film pt. Miłość? Przypomniał mi się, bo zdaje się popierać moją teorię. Film jest piękny i poruszający. Zadaje pytanie o granice miłości i oddania. Zmusza do zastanowienia, czy zdolni bylibyśmy z miłości do drugiej osoby odebrać jej życie widząc jak bardzo cierpi. Czy eutanazja nie jest jednak wybawieniem dla ciężko chorych ludzi? Sama do tej pory nie mogę sobie z tym tematem poradzić. Trudno jest powiedzieć jakbyśmy sami postąpili. Och, ciężki kaliber. Jak macie ochotę, to napiszcie parę zdań, co o tym myślicie.
18 stycznia 2013 21:47
widziałam film o którym piszesz, pokazuje związek ludzi myślących i czujących podobnie, dlatego stary mąż jest w stanie, choć z trudem, udźwignąć ciężar opieki nad coraz bardziej zniedołężniałą żoną.I w końcu ją zabić, bo wie jak bardzo i ona by tego chciała, by się dalej nie męczyć. Prosiła go zresztą o to wcześniej, gdy jeszcze mogła mówić. Dla ludzi wierzących eutanazja jest niedopuszczalna, ja prawdopodobnie zabiłabym kochaną osobę widząc jak bardzo cierpi i nie można jej już pomóc. Moja teściowa ma 80 lat i cały czas płacze z powodu niezgrania ze swoim mężem i choć potrafią wiele razem robić, nie jest to związek szczęśliwy. Uważam, że nawet lepiej żyć samotnie na starość, niż tarmosić się do końca ze swoim niedobranym partnerem.
18 stycznia 2013 21:56
Moi teściowie kłócili się całe życie. Nie dobrali się. Na wiele spraw mieli inne spojrzenie. Minął rok od śmierci mojego teścia, a teściowa wciąż nie może się pogodzić z tym ,że odszedł. Chodzi regularnie na cmentarz i nosi mu świeże kwiaty. Jak napisała wcześniej koleżanka: Jak mamy faceta przy sobie jest najczęściej żle, a jak go brakuje to jeszcze gorzej.
18 stycznia 2013 23:25 / 1 osobie podoba się ten post
Tak jak mowisz, zgadzam sie z Toba w 100%.

19 stycznia 2013 11:53 / 1 osobie podoba się ten post
Nigdzie się nie podziewałem. Jestem w Pl. to i rzadziej na forum bywam, bo mam tu inne rozrywki. Ze swojej strony dodam jeszcze, że nie wierzę w coś takiego jak "recepta na udany związek". Związki są jakie są i można zawsze je skończyć, albo w nich tkwić. Nie rozumiem tylko ludzi, którzy na swój związek narzekają i nadal w nim pozostają z obawy przed samotnością.
19 stycznia 2013 12:02 / 1 osobie podoba się ten post
No bo nie ma takiej recepty. Tkwienie w toksycznym zwiazku - jedna wielka bzdura i tak to sie nie uda, zawsze bedzie cos w duszy skwierczec. Powiem Wam tak: jestem trzecia zona mojego meza - od 36 lat ...
19 stycznia 2013 13:37
Emilia Twój mąż miał 3 żony przed Tobą? Odważna z Ciebie kobieta!
20 stycznia 2013 08:27
Wlaśnie doszłam do wniosku, że Babajaga to ON.....Janusz w całości popieram życie ....na kocią łapę...i cieszę się, że moja córka zdążyła się rozwieść przed sakramentem TAK...
20 stycznia 2013 11:36 / 1 osobie podoba się ten post
Dzien dobry wszystkim :)

Mozah jakbys czytala w moich myslach, jestem pelna podziwu dla ludzi, ktorzy potrafia i chca widziec zawsze dwie strony. Mam gleboka nadzieje, ze i mi sie to udaje.

Romana - u mnie ten sam problem z piciem, niestety u nas zupki nie sprawdzily sie, poprostu moja dama nie lubi zup, a szkoda wielka bo ja uwilebiam zupki, cieple i pachnace. Ja kupilam kubek z dziubkiem, w ktorym mieszam wode z sokiem i co chwilke podsuwam Babci pod nos,a ona bierze jeden malutki lyczek ... zagaduje ja pierdolami i wciskam, jak juz tego nie chce pic to siegam po fresubin ( to taki napoj kaloryczny o roznych smakach), i podaje jej codziennie starte jablko lub mandarynki. Lepszy rydz niz nic...

Fiona u mnie nadal jest corka, a i tak ciagle kolo Babci i na kontrolowanym .... sciskam Cie mocno dla otuchy.

Sylwunia kochana trzymaj sie sloneczko :))

Fado i Aniu - to jest kolejna rzecz, ktora ostatnio znalazlam, przeczytalam i zaczelam sie nad nia zastanawiac....

... " Małżeństwo jest dynamicznym procesem odkrywania.

Małżeństwo jest podróżowaniem - nie przybyciem.

W małżeństwie znalezienie właściwej osoby jest tak samo ważne,
jak bycie właściwą osobą.

Małżeństwo - to znaczy kochać, kochać, kochać - wciąż na nowo.

Małżeństwo to zadanie życia.

Małżeństwo jest sztuką ...i tak jak każdy twórczy proces wymaga
aktywnego myślenia i wysiłku. Musimy uczyć się dzielić obowiązki.
Powinniśmy uczyć się rozmawiać szczerze, rozumieć postępowanie,
gesty tak dobrze jak słowa. Wspaniałomyślność w dawaniu i wdzięczność
w otrzymywaniu są umiejętnościami, które są osiągalne dla każdego
człowieka. Ale musimy rozwijać te umiejętności, jeśli chcemy,
aby obraz małżeństwa, które malujemy, przypominał arcydzieło,
które Bóg zaplanował."

Marion Stroud

i przyznaje szczerze, ze nadal mysle i mysle ... niedlugo mysliwym zostane :)

20 stycznia 2013 13:16
Postanowiliśmy się pobrać po dwóch (!) tygodniach znajomości (dziś myśle o tym z przerażeniem). W tym roku będzie trzydzieści lat. Mąż wygląda na szczęśliwego, ja też nie żałuję. I nie wyobrażam go sobie sobie z nikim innym. (ha, ha, ha).

Zaś co do porozrzucanych skarpetek i nie opuszczonej deski w toalecie, to powiesiłam sobie na ścianie taką sentencję: "Tylko nudne kobiety mają nieskazitelny porządek w domu". Pomaga!

Anka, piękny jest ten Hymn o Miłości, który przytoczyłaś. Można go wykorzystać do takiego ćwiczenia: w miejsce słowa "Miłość" wstawić swoje imię i przed lustrem powtarzać sobie, np.: Basia cierpliwa jest, łaskawa jest, Basia nie zazdrości... itd. Też pomaga!
20 stycznia 2013 14:29
Mial dwie zony, ja jestem trzecia i dozgonna ... Odwazna - nie, raczej widzialam to, czego inne nie widzialy ... Pobralismy sie po roku bycia razem. I nie "z przymusu" !