dużo lepiej było. 2 wstawania ( w sumie jedno bo przy pierwszym wołaniu nie spałam jeszcze) po 11 i ok 2 w nocy, ale ja spałam całą noc z uchem za drzwiami, bo moje jestestwo podświadomie czekało na jej wołanie. jeśli tak by było to już jest do wytrzymania. to nie są nawet krople( nie wiem czemu tak to nazywają) to jest bardziej jak syrop, napisali, że dawać 1-2 łyżeczki pół godziny przed snem. lekarka kazała dawać o 9.00. trochę to komplikuje sprawę, bo moja babcia to wybiera się spać już ok 8.00 a o 10 ma tabletki. zazwyczaj i tak potrzebuje do łazienki w tym czasie, więc dałam jej syrop razem z tabletkami o 10. coś tam jeszcze po 11 marudziła odrobinę, ale niezbyt długo. dziś lata za to od 6.30, ale lepsze to niż to nocne wstawanie. może jednak dam radę tu wysiedzieć? choćby do pierwszej wypłaty...