Stałe miejsce pracy, czy ciągła zmiana?

14 lutego 2013 11:57
Ha ,jak tak dalej pójdzie to będą od nas oczekiwać abyśmy wymieniały instalację elektryczną:)Wtedy dopiero będziemy się dziwić.
14 lutego 2013 12:02
Witajcie kolezanki....

Prosze napiszcie...dzis ide na rozmowe w sprawie pracy...Mam ustalic warunki...

Napiszcie o co pytac pracodawcow ??? Pierwszy raz sama bede ustalac warunki...

Pozdrawiam ...
14 lutego 2013 13:35 / 1 osobie podoba się ten post
nie popadajmy w skrajności jak,ktoś chce sprzątać jego wola następna opiekunka nie musi przyjąć zwyczajów poprzedniczki.Niech każda robi swoje.Ja zaczynałam pracę w Szwajcarii jako opiekunka ale opiekowałam się dziećmi i wylądowałam a arabskiej rodzinie.Poznałam odrobinę ich kuchnie zwyczaje zahaczyłam o 4 ramadany i po szoku w dniu przyjazdu było mi tam bardzo dobrze.Zrezygnowałam ponieważ mogłam mieć wolne tylko w wakacje a więc nie za często w domu,ale za to zwiedziłam kawał świata od Afryki do Ameryki Płd.Utrzymujemy kontakt a dzieci bywają u nas i są sensacja bo mieszkam w małym mieście.Tak,że zawsze coś za coś.
14 lutego 2013 16:50
termit - początki mialaś z pewnościa oryginalne :) Moze pokusisz sie kiedys w dziale ciekawoski jakies fajne rzeczy opisac -cos w rodzaju "pracowałam u Arabów",na pewno masz z tamtych czasow ciekawe spostrzezenia.
14 lutego 2013 18:42
Ja w innej sprawie,nie chodzi mi o załatwienie pracy.
14 lutego 2013 21:33
Witam Was kochane i kochani...ja lubię ciepłe gniazdka, i chciałabym nawet 20 lat do jednego miejsca ,pod warunkiem,że jest to moje kochane miejsce,jeśli nie, to zmieniam ,nie męczę się nigdzie,jesli mi nie pasuje.Dla mnie jest komfortem psychicznym,jeśli nie muszę stresować się przed kolejnym wyjazdem...uściski dla wszystkich"-)
15 lutego 2013 09:54 / 1 osobie podoba się ten post
A ja jednak ,nie lubie zmian,jak mam dobra sztele,to wracam.Kazda zmiana jest dla mnie wielkim stresm,nowy pacjent,nowe miejsce,nowa rodzina.Wszystkiego trzeba sie uczyc od nowa,poznawac zachowania podopiecznego,metoda prob i bedow uczyc sie zachowan podopiecznego.Nie ,stanowczo tego nie lubie.Wyjazdy z domu,sa juz dla mnie wielkim stresem,a ciagle zmiany,chyba by mie dodatkowo wykanczaly.Ale ,kazdy wybiera,to co dla niego najlepsze.
15 lutego 2013 10:31
Też zdecydowanie wole stałe miejsce - jadę jak do siebie i zupełnie bezstresowo.Nowe miejsce to coby nie mówić zawsze mniejszy lub większy stres -po obu stronach.
18 lutego 2013 22:16 / 1 osobie podoba się ten post
Też jestem zwolenniczką stałego miejsca. Moja ostatnia babcia była kochana i z rodziną współpracowało mi się świetnie. Byłam tam 2,5 roku. Ostanie miesiące życia babci Róży były ciężkie, dała popalić wszystkim zwłaszcza mnie (nieprzespane noce, krzyki, ataki lękowe przed śmiercią).. zmarła 5 dni po moim wyjeździe, tak jakby chciałą mi zaoszczędzić smutku... rodzina była wspaniała, traktowałą mnie jak członka rodziny. Na dzień dobry powiedzieli, że ja jestem do babci i prowadzenia jej domu, nic innego mnie nie interesuje (cała rodzina mieszkała w jednym domu). Po śmierci babci szukałam pracy i oni zaprosili mnie do siebie na 2 miesiące. Gotowałam im, pomagąłam w ogrodzie i dorabiałam sobie sprzątaniem u innych rodzin. Zapłącili mi normalnie jak za opieke, czego naprawdę nie oczekiwałam. Cały czas mi mówią, że maja dług wdzięczności, za to co dla nich i dla babci Róży zrobiłam.

Wróciłam do tego samego miasteczka do nowej Frau. Jest ok, ale takiego miejsca i takiej babci Róży już chyba nie znajdę.

A do tego miejsca mam sentyment... lubie to miasto, mam tu przyjaciół i znajomych. Wiem do czego wracam i wiem, że jak będę potrzebowała pomcy to mam się do kogo zwrócić. Nie mam zbyt silnego charakteru i czasami przejmuję sie pierdołami, a poczucie, że mam stałe miejsce i wiem czego sie spodziewać oszczędza mi stresów.

Choć z drugiej strony myślę, że zmiana raz na jakiś czas też jest fajna. Poznaje się nowych ludzi, nowe ciekawe miejsca.
04 maja 2013 22:10 / 2 osobom podoba się ten post
Ja mam podobnie. Jak jest dobrze, to lepiej żeby było dobrze i nudno, niż trafić w jakieś miejsce gdzie jest urwanie głowy.
04 maja 2013 22:14
No ja tak ,mam kurcze jak mi jest ok,bo sobie poukladalam wszystko,to na sama mysl,ze znowu wszystkiego trzeba sie uczyc,dochodzic Swojego itd,to az mi ciary po plerach leca,ehhhhh.
04 maja 2013 22:23
Mam tak samo ... jak już dojde co i jak, naużeram się z rodzinką,poukładam sobie wszystko to jakoś tak nie mam ochoty tego zostawiać i jechać w kolejne miejsce i zaczynać wszystko od początku....
04 maja 2013 22:29
Ostatnie moje miejsce było ciężkie, dużo pracy, dużo nowych obowiązków...Dużo stresów i nerwów...Ale czas mijał szybko...Pisałam kiedyś o tym...Teraz mam fajną wesołą podopieczną, minimum pracy i przez to dłuży mi się chociaż dopiero zaczęłam tutaj prace... nudy....Jestem tutaj po raz drugi...
04 maja 2013 22:31 / 3 osobom podoba się ten post
Dziewczyny, piszecie tylko (tak to odbieram), ze swojego punktu widzenia. Ja tez raczej jestem za dlugim pobytem w jednym miejscu. Ale dodam, ze oprocz strachu przed nowym miejscem - co jest zawsze - rowniez na mysli podopiecznych. Starzy ludzie przyzwyczajaja sie do osob, ktore sa w nimi. Nawet, jesli na poczatku jest cos nie tak, to jednak jak opiekunka wyjezdza - maja stress, boja sie nowej osoby. Byl tu przypadek AnnyM - na poczatku wojna, a pozniej lzy. Ja wiem, ze roznie bywa, ale szczegolnie osoby z demencja zle reaguja na zmiany. Po tych 9 miesiacach spedzonych w Süßen wiem, ze jest to duzy problem. Bywa, ze miedzy podopiecznym i opiekunka nie wytworzy sie ta szczegolna wiez, ale, moim zdaniem, czesto jest odwrotnie. Moja Lisa odczula bardzo mocno zmiane. Wiem, ze jakos to tam sie toczy, ale kontaktowalam sie z rodzina Lisy i jest to zwyczajnie przebywanie "obok" a nie bycie razem. W innym miejscu, gdzie bylam tez z demencyjna pacjntka (agresywna), tez jakos ukladalo sie to przez ponad 4 miesiace. Nastepne opiekunki nie wyrabialy, nie radzily sobie. Uwazam, ze wlasnie dlatego, ze jednak istnieje mozliwosc nawiazania dobrego kontaktu z podopiecznym, ze pozniej ten stary czlowiek odczuwa cos w rodzaju zawodu - "dlaczego ona/on musi odejsc? Przeciez bylo dobrze..."
Bardzo mi jest zal babci Lisy - gdyby nie te moje prywatne problemy - pewnie bylabym z nia caly czas, z krotkimi wyjazdami do PL.
Z drugiej strony - te problemy zmusily mnie do wziecia spraw w swoje rece - niestety, rodziny Lisy nie mogla mnie zatrudnic na Gewerbe. A ta forma pracy jest bardziej korzystna finansowo - przynajmniej dla mnie i daje spore mozliwosci wyboru gdzie, kiedy i za ile chce pojechac.
Czyli - ja wyszlam na tym wszystkim dobrze, rodzina babci Lisy nie za bardzo szczesliwa, ale wdzieczna za 9 miesiecy, ktore, jak napisali mi w referencjach - byly dla Lisy piekne.
04 maja 2013 22:37
Podopieczna,o ktorej juz pisywalam,tak sie do mnie przywiazala,ze jak przyjezdzala zmienniczka(zawsze inna),wydzwaniala do mnie do Polski i pytala ,czy wroce?Nie jadla,miala jeszcze wieksza depresje i tak bidula sie meczyla.Ja tez mocno sie do Niej przywiazalam.Umarla,do tej pory Ja wspominam,mnie jako opiekunce bylo z Nia bardzo dobrze,ale Jej chyba tez:)Mile.