judoraWitajcie :) Od wtorku jestem na wyjeździe w Ortenburgu. Podopieczną mam bardzo dziwaczną ale postanowiłam wziąć to na klatę i wytrzymać 3 miesiące. Jak mi się to uda to już żaden Niemiec ani Niemka nie będzie mi straszny :) Wczoraj zarysowałam jej lexusa i była trochę zła ale jak Jej powiedziałam, że w Polsce na kursie prawa jazdy nie uczą jak parkować duże auto w garażu dla malucha to się nawet uśmiała. I jak będę czuła, że się w garaż nie wpasuję to mam zostawić auto na zewnątrz ;) Pozdrawiam Was Wszystkich serdecznie :)
Przedwczoraj pisałam jak wyżej a wczoraj wieczorem stwierdziłam , że jednak nie dam rady. Ta kobieta funduje mi 10-11 godzin aktywnej pracy bo uważa, że jazda samochodem, spacer w lesie i siedzenie z Nią i Jej przyjaciółeczką podczas picia kawy nie liczy się do godzin pracy. Poza tym ma przekonanie, że muszę tańczyć jak Ona gra, bo mi płaci. A jak mi skoczyło ciśnienie i później okazało się, że mam jeszcze niedoczynność tarczycy to powiedziała, że nie powinnam wyjeżdżać do pracy. Nosz jasna dupa. Pracuję już ponad dwa lata w DEi miałam niezbyt łatwe miejsca ale nie musiałam brać tabletek na nadciśnienie i czułam się świetnie mimo że eutyrox(tarczyca) łykam codziennie od 6 lat. Temat do poskarżyjek ale jakoś tak wyszło. Zadzwoniłam do firmy i nie wiem jak to dalej się potoczy, bo jest problem z opiekunkami, które mają prawo jazdy i chętnie prowadzą auto w DE. A przy tej babie trzeba być kierowcą, ogrodnikiem i znawcą kuchni dla alergików i wiedzieć, które zioła do której potrawy itp. Poza tym trzeba mieć pamięć komputera, bo Ona uważa, że jak powie raz to trzeba zapamiętać a te Polki to takie zapominalskie. Pierwsza opiekunka z firmy wytrzymała jakoś 7 tygodni, druga 6 , dwie co były na czarno szybciutko zwiały. Ufff wygadałam się . Dzięki. Czekam więc na cud, chcę jak najszybciej do domu lub inego podopiecznego, byle jak najdalej stąd...