Dla tych co maja doła 2

22 czerwca 2015 09:51 / 15 osobom podoba się ten post
Dla wszystkich tych co mają doły!!!! Kilka tygodni temu poznałam pewnego człowieka. To Niemiec, który od 11 lat leży całkowicie sparaliżowany, skazany na pomoc innych. Doznał strasznego wypadku na nartach w Austrii. Rusza tylko oczami i ustami. To dość młody człowiek, bo gdzieś między 50 a 60 lat. Myślicie, że wasze doły dorównują jego ? Czy Wy czasem nie grzeszycie, przejmując się i dołując jakimiś pierdołami? Tak, pierdołami, bo tak na prawdę w zyciu ważne są tylko chwile i zdrowie. Nie ma takiego doła, nie ma takiego problemu, który nie rozwiązałby się pozytywnie, prędzej czy później. Pod warunkiem, że jest się zdrowym. Cała reszta nie ma tak na prawdę znaczenia. Raz na wozie, raz pod wozem, jak to w zyciu bywa. Cieszmy się więc tym zyciem, patrzmy optymistycznie w przyszłość, bo doły , stresy i takie tam inne to nic innego jak kolejne gwoździki do trumny. Ogarnąć się migiem proszę i walczyć, a jak potrzeba to atakować.
Wspomniany przeze mnie człowiek nic już nie może, a kto wie ile jeszcze tak poleży. Możecie sobie wyobrazić jego cierpienie, jego dół?
Co musi się wydarzyć, żeby człowiek zrozumiał co jest tak na prawdę w zyciu ważne?
Dbajcie o siebie,pozbywając się w pierwszej kolejności złych myśli, które niszczą.
 
22 czerwca 2015 10:20 / 1 osobie podoba się ten post
doda1961

Dla wszystkich tych co mają doły!!!! Kilka tygodni temu poznałam pewnego człowieka. To Niemiec, który od 11 lat leży całkowicie sparaliżowany, skazany na pomoc innych. Doznał strasznego wypadku na nartach w Austrii. Rusza tylko oczami i ustami. To dość młody człowiek, bo gdzieś między 50 a 60 lat. Myślicie, że wasze doły dorównują jego ? Czy Wy czasem nie grzeszycie, przejmując się i dołując jakimiś pierdołami? Tak, pierdołami, bo tak na prawdę w zyciu ważne są tylko chwile i zdrowie. Nie ma takiego doła, nie ma takiego problemu, który nie rozwiązałby się pozytywnie, prędzej czy później. Pod warunkiem, że jest się zdrowym. Cała reszta nie ma tak na prawdę znaczenia. Raz na wozie, raz pod wozem, jak to w zyciu bywa. Cieszmy się więc tym zyciem, patrzmy optymistycznie w przyszłość, bo doły , stresy i takie tam inne to nic innego jak kolejne gwoździki do trumny. Ogarnąć się migiem proszę i walczyć, a jak potrzeba to atakować.
Wspomniany przeze mnie człowiek nic już nie może, a kto wie ile jeszcze tak poleży. Możecie sobie wyobrazić jego cierpienie, jego dół?
Co musi się wydarzyć, żeby człowiek zrozumiał co jest tak na prawdę w zyciu ważne?
Dbajcie o siebie,pozbywając się w pierwszej kolejności złych myśli, które niszczą.
 

Zdrowo to ujęłaś, wszystko zależy od nas samych, bywają i czarne i te białe myśli, wybor jest jeden i nikt za nas go nie dokona, wszystkie negatywne myśli robią ogromny bałagan w naszej głowie,  a kto dobrze się czuje w takim "syfie" , wystarczy jeden dzień,  może jedno popołudnie,  trochę chęci,  odkurzacz i odświerzacz powietrza a później promienie słońca,  ktore zawitały do nas już nawet od wczoraj, pierwszego dnia lata i nie bedziemy musieli nikogo prosić o pomoc, sami zakopiemy ten doł, który tak naprawdę powstał przypadkowo, wystarczy jeden malutki kroczek skierowany do przodu, jedna malutka chwila, jedna malutka pozytywna myśl i jeden malutki uśmiech,  tak to się zaczyna :)
22 czerwca 2015 10:33 / 11 osobom podoba się ten post
doda1961

Dla wszystkich tych co mają doły!!!! Kilka tygodni temu poznałam pewnego człowieka. To Niemiec, który od 11 lat leży całkowicie sparaliżowany, skazany na pomoc innych. Doznał strasznego wypadku na nartach w Austrii. Rusza tylko oczami i ustami. To dość młody człowiek, bo gdzieś między 50 a 60 lat. Myślicie, że wasze doły dorównują jego ? Czy Wy czasem nie grzeszycie, przejmując się i dołując jakimiś pierdołami? Tak, pierdołami, bo tak na prawdę w zyciu ważne są tylko chwile i zdrowie. Nie ma takiego doła, nie ma takiego problemu, który nie rozwiązałby się pozytywnie, prędzej czy później. Pod warunkiem, że jest się zdrowym. Cała reszta nie ma tak na prawdę znaczenia. Raz na wozie, raz pod wozem, jak to w zyciu bywa. Cieszmy się więc tym zyciem, patrzmy optymistycznie w przyszłość, bo doły , stresy i takie tam inne to nic innego jak kolejne gwoździki do trumny. Ogarnąć się migiem proszę i walczyć, a jak potrzeba to atakować.
Wspomniany przeze mnie człowiek nic już nie może, a kto wie ile jeszcze tak poleży. Możecie sobie wyobrazić jego cierpienie, jego dół?
Co musi się wydarzyć, żeby człowiek zrozumiał co jest tak na prawdę w zyciu ważne?
Dbajcie o siebie,pozbywając się w pierwszej kolejności złych myśli, które niszczą.
 

Doda, nie da się ukryć że problem człowieka o którym napisałaś jest nie do ogarnięcia, i jest to fakt niezaprzeczalny. Komuś dotknietemu takim cierpieniem można tylko współczuć i dodawać mu otuchy do godnego znoszenia tego z czym przyszło mu się zmierzyć.
Ale proszę nie zapędzaj się tak w tym pytaniu o grzeszenie. Każdy ma inną odporność psychiczną i fizyczną; nie można wszystkich wsadzić do jednego worka. Ja pisząc o moim dołku wiem że nie jest on może najgłębszy na świecie; ale dla mnie jest niszczący i nie jestem w stanie przejść do pokonywania kolejnych przeszkód nie rozwiazując jednego; a taka pokręcona wieża Babel to nic innego jak bezwolne staczanie się w dół i cofanie się o drogę już do przodu raz przebytą. 
Jeden z tęsknoty wyje, inny martwi się zdrowiem tych którzy zostali w domu, inny swoim własnym bo pracować trzeba a na stać na nogach nie daje rady, a to przecież nie są wszystkie problemy jakie mogą spotkać człowieka; a kiedy to się zacznie dublować i nawarstwiać to uwierz mi że słowa takie jak Twoje powyżej nie działają stymulująco ani pocieszajaco.
Złe myśli, kochana, mają to do siebie że przychodzą wtedy gdy są najmniej spodziewane i nigdy nie są chciane; przychodzą same, zagnieżdżają się w jakimś zakamarku i tkwią tam tak wczepione jak szponami, a potem same się uaktywniają i nie sposób ich wyrzucić. Muszą odejść same a to wymaga czasu i często ingerencji z zewnątrz - pocieszenia, dodania otuchy przez kogoś, nabrania pewności siebie i stu innych rzeczy...
Można cieszyć się życiem i czerpac z niego radość, a równocześnie chwiać się w podmuchach przeciwności losu.
22 czerwca 2015 10:36 / 2 osobom podoba się ten post
Dzisiaj dowiedziałam się,że zmarł mąż mojej siostrzenicy,miał 32 lata,glejak mózgu.A ja rano myślałam,że jestem taka samotna,że boli mnie głowa...Naprawdę,zdrowie jest najważniejsze,wtedy i nasze nastawienie jest lepsze i dołki mniej głebokie.
22 czerwca 2015 11:03 / 10 osobom podoba się ten post
Tak Lili, jest w tym również sporo racji co piszesz. Wszak każdy ma inny próg wytrzymałosci psychicznej, inne priorytety i inny sposób na zycie. W ciągu moich 54 lat, przezywałam różne stany emocjonalne, doły, wyżyny i takie tam inne.Czasem miałam pod górkę, choć jednak większość była z górki. Miałam ogromne kłopoty, z których osoba słaba psychicznie nie wygrzebałaby się. Dałam radę i dziś jestem szczęśliwą, spełnioną kobietą mimo, że nie mam męża, partnera, kochanka i sama ze wszystkim musze się dzwigać. Z pewnością ten stan pozostanie do końca, albowiem nie wyobrażam sobie teraz związku z męzczyzną, tych wszystkich podchodów, zawirowań, dąsów, tęsknoty , pretensji i cholera wie czego jeszcze. Miłe chwile na dochodne tak, nic poza tym. Jestem zdrowa, niezależna, radosna i uśmiechnięta. Czerpię z zycia same radości, odganiając smutki precz. Można się tego nauczyć, czego wszystkim serdecznie życzę :) Cóż nam przyniosą złe myśli, dół, poczucie niesprawiedliwości? N iestety nic dobrego, a przecież zasługujemy na wszystko co najlepsze. Każda istota na to zasługuje. Warto więc niszczyć się złymi myslami? Moim zdaniem nie warto!
22 czerwca 2015 11:38 / 4 osobom podoba się ten post
Ciężko i smutno się czyta takie posty, słowa otuchy, współczucia, przemyślenia, źal wszystko się kumuluje, ale przed nami jest jeszcze długa droga, ktora trzeba przebyć, a jak to już zależy od nas samych, wszystko musimy przeżyć, takim życiem zostaliśmy poczęci w bólu w cierpieniu, ale nie musi i nie powinnismy my sami na to pozwolić żeby w tym trwać, wiem jakie to trudne i wie to każdy z nas, ale do przezwyciężenia. Na tą chwilę uciekam stąd, bo właśnie zawitało słoneczko, a o czymś to świadczy. A o czym ? To juz kazdy z nas powinien sam wiedzieć co dla kogo jest lepsze.
22 czerwca 2015 12:01 / 4 osobom podoba się ten post
Lili

Oj jakby się czasem człowiek pożalić chciał... Gdyby jeszcze wiedział że to pomoże...
Mam doła od prawie dwóch miesięcy; usiłuję poskładać życiowe puzzle i za nic nie wychodzi. Albo kawałka brakuje, albo plącze się jakiś obcy, jakby z innego kompletu. A ja w tym wszystkim jak na huśtawce - raz wysoko z rozwianym włosem w chmurach, że tylko skrzydła dodać; a zaraz potem nurek w dół na łeb na szyję. Próbowałam ten stres zajadać ale nie mogę bo wszystko jest bez smaku, zapijać też się nie da bo w domu nieletnie jeszcze dzieci patrzą, a w De w pracy jestem - no nie ma gdzie i kiedy... Sporty na wypocenie kłopotów nie wchodzą u mnie w rachubę bo wszelki większy wysiłek jest mi zakazany. No i weź się człowieku jakoś ogarnij, no!
Dobrą łopatę poproszę, najlepiej dużych rozmiarów........

Lili , pożal się , poskarż , popłacz nawet.... bo czasem trzeba . A jak już otrzesz łzy , odetchniesz głęboko ,  to przeczytaj to Znalezione obrazy dla zapytania padłeś powstań  i to : 
22 czerwca 2015 12:43 / 5 osobom podoba się ten post
Lili,zacytuję tylko końcowy fragment twojego wpisu:
" Muszą odejść same a to wymaga czasu i często ingerencji z zewnątrz - pocieszenia, dodania otuchy przez kogoś, nabrania pewności siebie i stu innych rzeczy..."

Tak nie wolno myśleć.Żadna ingerencja z zewnątrz nie jest decydująca.Wszystko złe,wszystkie stresy,doły czy jak tam to nazywać budujemy w naszej własnej głowie i nikt inny,tylko my sami mamy największą siłę,wolę,chec,mozliwości-wszystko-żeby zawalczyć,żeby pokonać,żeby patrzeć przed siebie z nadzieją,a nie do tyłu ze smutkiem,rozpamietując minione.
Wszystko co zdarzyło się złego,jest już przeszłością,której i tak nie zmienisz.Myślenie o tym jest destrukcją,wpędza w depresję.
To jest trudne,ale wykonalne-trzeba tylko zmienić sposób myślenia.Trzeba pamiętać,że to ty decydujesz co,jak i o czym myślisz.Jesteś szefem swoich własnych myśli.
Ja to umiem.
Wierz mi,wiem o czym piszę,bo moje majowe przeżycia mogły mnie załamać,nawet przez moment poddałam się,popadłam w depresję,ale potrafiłam powiedzieć sobie dość,to nic nie da,może mnie tylko zniszczyć.
Gadanie,że ja tak nie potrafię nie przemawia do mnie.Nie kupuję tego.Chcieć to móc i odwrotnie.
Zawalcz o siebie,nie czekaj.
22 czerwca 2015 12:46 / 8 osobom podoba się ten post
doda1961

Dla wszystkich tych co mają doły!!!! Kilka tygodni temu poznałam pewnego człowieka. To Niemiec, który od 11 lat leży całkowicie sparaliżowany, skazany na pomoc innych. Doznał strasznego wypadku na nartach w Austrii. Rusza tylko oczami i ustami. To dość młody człowiek, bo gdzieś między 50 a 60 lat. Myślicie, że wasze doły dorównują jego ? Czy Wy czasem nie grzeszycie, przejmując się i dołując jakimiś pierdołami? Tak, pierdołami, bo tak na prawdę w zyciu ważne są tylko chwile i zdrowie. Nie ma takiego doła, nie ma takiego problemu, który nie rozwiązałby się pozytywnie, prędzej czy później. Pod warunkiem, że jest się zdrowym. Cała reszta nie ma tak na prawdę znaczenia. Raz na wozie, raz pod wozem, jak to w zyciu bywa. Cieszmy się więc tym zyciem, patrzmy optymistycznie w przyszłość, bo doły , stresy i takie tam inne to nic innego jak kolejne gwoździki do trumny. Ogarnąć się migiem proszę i walczyć, a jak potrzeba to atakować.
Wspomniany przeze mnie człowiek nic już nie może, a kto wie ile jeszcze tak poleży. Możecie sobie wyobrazić jego cierpienie, jego dół?
Co musi się wydarzyć, żeby człowiek zrozumiał co jest tak na prawdę w zyciu ważne?
Dbajcie o siebie,pozbywając się w pierwszej kolejności złych myśli, które niszczą.
 

Ja to wiem od 36 lat. Wtedy zmarła moja Mama po 7 - latach bolesnego chorowania. To Ona przekazała mi taką naukę. To o czym piszesz powiedziała mi w jednym zdaniu, gdy rozmawiałyśmy po raz ostatni. Pamietam o tym kazdego dnia. Tak, mam doły i większe lub mniejsze zakręty i zawirowania, ale zawsze pamiętam słowa i przykład mojej Mamy. Kocham każdą chwilę swojego życia. Nawet, jak boli.
22 czerwca 2015 13:05 / 5 osobom podoba się ten post
doda1961

Tak Lili, jest w tym również sporo racji co piszesz. Wszak każdy ma inny próg wytrzymałosci psychicznej, inne priorytety i inny sposób na zycie. W ciągu moich 54 lat, przezywałam różne stany emocjonalne, doły, wyżyny i takie tam inne.Czasem miałam pod górkę, choć jednak większość była z górki. Miałam ogromne kłopoty, z których osoba słaba psychicznie nie wygrzebałaby się. Dałam radę i dziś jestem szczęśliwą, spełnioną kobietą mimo, że nie mam męża, partnera, kochanka i sama ze wszystkim musze się dzwigać. Z pewnością ten stan pozostanie do końca, albowiem nie wyobrażam sobie teraz związku z męzczyzną, tych wszystkich podchodów, zawirowań, dąsów, tęsknoty , pretensji i cholera wie czego jeszcze. Miłe chwile na dochodne tak, nic poza tym. Jestem zdrowa, niezależna, radosna i uśmiechnięta. Czerpię z zycia same radości, odganiając smutki precz. Można się tego nauczyć, czego wszystkim serdecznie życzę :) Cóż nam przyniosą złe myśli, dół, poczucie niesprawiedliwości? N iestety nic dobrego, a przecież zasługujemy na wszystko co najlepsze. Każda istota na to zasługuje. Warto więc niszczyć się złymi myslami? Moim zdaniem nie warto!

Doda, nie odbierz moich następnych słów jako kpiny czy czegoś w tym stylu...
Zazdroszczę Ci. No cholera, naprawdę. Jakim sposobem nauczyłaś się wyganiać z głowy czarne myśli, niepożądane i niechciane? Przez ostatnie tygodnie dzień w dzień dzieje się coś, co sprawia że każdą moją radość przyćmiewa gradowa chmura niepokoju a czasem nawet paniki. Ileż było w tym czasie moich starań by nie myśleć, zająć głowę czymś innym, robić coś co wymaga skupienia - to tylko ja wiem. Przemawianie sobie do rozsądku też nie zawsze pomagało, nawet ciepłe słowa życzliwych osób miały moc spełnienia tylko przez jakiś czas... a potem w jakimś momencie znów bombardowanie od środka... Nie mam czasem siły sama do siebie; dobrze chociaż że posiadłam umiejętność oddzielania spraw służbowych od prywatnych, nakładania czasem bardziej uśmiechniętego ubranka na twarz niż to w rzeczywistości jest.
Nie zamierzam chodzić na żadne publiczne spowiedzi, jak ja nazywam działania wszelakiej maści terapeutów, psychoanalityków i im podobnych. Wyznaję zasadę że jeśli ja sama znająca swoje problemy od podszewki i siebie samą również - nie poradzę sobie to nikt inny mi nie pomoże w pewnych sprawach. I podziwiam każdego kto potrafi nie dopuszczać do siebie złych czy ciężkich myśli.
22 czerwca 2015 13:07 / 8 osobom podoba się ten post
Jak zakładałam ten topik to mialam doła,a co tam dół, to była kosmiczna wyrwa jak mi sie wydawało.Zaden psycholog nie potrafił mi pomoć dopoki sama nie nauczłam sie uzywać "przegrody".Na wyjeżdzie odgradzam sie od wszystkiego.Od problemów pdp i od jej rodziny.Problemy domowe zostawiam na "głowie" mojego męża,bo cóż poradzę na odległość.Mąż mi nie przekazuje telefonicznie,że cos tam nie tak, musi sobie radzić sam i podejmowaz decyzje,ktore ja akceptuje po powrocie - bo cóz innego moge wtedy zrobić. Trwa to juz od jakiego czasu jestem wyluzowana na wyjeżdzie.Wiem tez,że nie zawsze da sie tak ustalić,bo dzieci,bo jakies inne sprawy w których musimy uczesniczyć.Jedyny dól - którego nie ogarniam to dół emocjonalny. Nad tęskonotą i nie opanowaną chęcią powrotu do domu ( jak mnie najdzie ) nie moge zapanować.Popłacze w poduszke i mi przejdzie - do nastepnego razu.
22 czerwca 2015 13:26 / 4 osobom podoba się ten post
Dla nas wszystkich , może wspólnie zakopiemy tego dołasa, ale trzeba się na niego otworzyć zaczynając od kliknięcia tu, ładnie proszę :)
22 czerwca 2015 13:30 / 1 osobie podoba się ten post
mleczko1

Jak zakładałam ten topik to mialam doła,a co tam dół, to była kosmiczna wyrwa jak mi sie wydawało.Zaden psycholog nie potrafił mi pomoć dopoki sama nie nauczłam sie uzywać "przegrody".Na wyjeżdzie odgradzam sie od wszystkiego.Od problemów pdp i od jej rodziny.Problemy domowe zostawiam na "głowie" mojego męża,bo cóż poradzę na odległość.Mąż mi nie przekazuje telefonicznie,że cos tam nie tak, musi sobie radzić sam i podejmowaz decyzje,ktore ja akceptuje po powrocie - bo cóz innego moge wtedy zrobić. Trwa to juz od jakiego czasu jestem wyluzowana na wyjeżdzie.Wiem tez,że nie zawsze da sie tak ustalić,bo dzieci,bo jakies inne sprawy w których musimy uczesniczyć.Jedyny dól - którego nie ogarniam to dół emocjonalny. Nad tęskonotą i nie opanowaną chęcią powrotu do domu ( jak mnie najdzie ) nie moge zapanować.Popłacze w poduszke i mi przejdzie - do nastepnego razu.

dobrze powiedizalas mam to samo Jedyny dól - którego nie ogarniam to dół emocjonalny. Nad tęskonotą i nie opanowaną chęcią powrotu do domu ( jak mnie najdzie ) nie moge zapanować.Popłacze w poduszke i mi przejdzie - do nastepnego razu.to jest okropne
22 czerwca 2015 13:47 / 5 osobom podoba się ten post
Lili

Doda, nie odbierz moich następnych słów jako kpiny czy czegoś w tym stylu...
Zazdroszczę Ci. No cholera, naprawdę. Jakim sposobem nauczyłaś się wyganiać z głowy czarne myśli, niepożądane i niechciane? Przez ostatnie tygodnie dzień w dzień dzieje się coś, co sprawia że każdą moją radość przyćmiewa gradowa chmura niepokoju a czasem nawet paniki. Ileż było w tym czasie moich starań by nie myśleć, zająć głowę czymś innym, robić coś co wymaga skupienia - to tylko ja wiem. Przemawianie sobie do rozsądku też nie zawsze pomagało, nawet ciepłe słowa życzliwych osób miały moc spełnienia tylko przez jakiś czas... a potem w jakimś momencie znów bombardowanie od środka... Nie mam czasem siły sama do siebie; dobrze chociaż że posiadłam umiejętność oddzielania spraw służbowych od prywatnych, nakładania czasem bardziej uśmiechniętego ubranka na twarz niż to w rzeczywistości jest.
Nie zamierzam chodzić na żadne publiczne spowiedzi, jak ja nazywam działania wszelakiej maści terapeutów, psychoanalityków i im podobnych. Wyznaję zasadę że jeśli ja sama znająca swoje problemy od podszewki i siebie samą również - nie poradzę sobie to nikt inny mi nie pomoże w pewnych sprawach. I podziwiam każdego kto potrafi nie dopuszczać do siebie złych czy ciężkich myśli.

Lili, jesteś wspaniałą, atrakcyjną i wrazliwą kobietą. Znam Cię przecież z widzenia choćby z fejsa, a i z postów Twoich jawi się bardzo pozytywny obraz Twojej osoby. Ja Ci powiem odkąd zrobiłam się gruboskórna i nieprzemakalna. Od chwili, kiedy dostałam tak po doooopie i od byłego męża i od jego rodziny i od kolejnych mężczyzn z którymi probowałam stworzyć związek, a okazywało się, że to wszystko jedna wielka ściema i kończyło się wielkim sponiewieraniem emocjonalnym. W końcu powiedziałam dość, widocznie nie jest mi pisane :) Nawet nie masz pojęcia jak mi się dobrze z tym zyje. Teraz już nikt mnie nie jest w stanie skrzywdzić. Nikt! CZego i Tobie serdecznie zyczę.  Pamiętaj Lili, że parcie na cokolwiek w zyciu, na ogół kończy sie porażką. Bierz to co przynosi zycie i zawsze pamiętaj przede wszystkim o sobie. Przede wszystkim! Jak Ty będziesz szczęsliwa to i Twoi bliscy będa szczęśliwi. Pamiętaj o tym.
22 czerwca 2015 14:25 / 5 osobom podoba się ten post
Impala

Lili,zacytuję tylko końcowy fragment twojego wpisu:
" Muszą odejść same a to wymaga czasu i często ingerencji z zewnątrz - pocieszenia, dodania otuchy przez kogoś, nabrania pewności siebie i stu innych rzeczy..."

Tak nie wolno myśleć.Żadna ingerencja z zewnątrz nie jest decydująca.Wszystko złe,wszystkie stresy,doły czy jak tam to nazywać budujemy w naszej własnej głowie i nikt inny,tylko my sami mamy największą siłę,wolę,chec,mozliwości-wszystko-żeby zawalczyć,żeby pokonać,żeby patrzeć przed siebie z nadzieją,a nie do tyłu ze smutkiem,rozpamietując minione.
Wszystko co zdarzyło się złego,jest już przeszłością,której i tak nie zmienisz.Myślenie o tym jest destrukcją,wpędza w depresję.
To jest trudne,ale wykonalne-trzeba tylko zmienić sposób myślenia.Trzeba pamiętać,że to ty decydujesz co,jak i o czym myślisz.Jesteś szefem swoich własnych myśli.
Ja to umiem.
Wierz mi,wiem o czym piszę,bo moje majowe przeżycia mogły mnie załamać,nawet przez moment poddałam się,popadłam w depresję,ale potrafiłam powiedzieć sobie dość,to nic nie da,może mnie tylko zniszczyć.
Gadanie,że ja tak nie potrafię nie przemawia do mnie.Nie kupuję tego.Chcieć to móc i odwrotnie.
Zawalcz o siebie,nie czekaj.

Wiem że wałkuję dziś ten temat, ale to jakoś samo poszło i leci rozpędem.
Impala - za przeproszeniem - nie masz pojęcia co mówisz i o czym mówisz. Nie podałam przyczyn mojego doła i nie podam, bo nie czuję takiej potrzeby. Są osoby które znają problem od początku i ta ilość osób wiedzących w zupełności mi wystarcza; ale Twoje rozumowanie w moim przypadku nie ma pokrycia.
Mojego stresa nie wyhodowałam we własnej głowie sama. Problem wyjrzał na świat bez mojego udziału i nie miałam wpływu na to. Nie jest związany z - jak to ładnie chciałaś określić - tym co minione, tylko z przyszłością.
Nie mam powodu żeby patrzeć ze smutkiem do tyłu i rozpamiętywać, bo nie mam czego. Moje myślenie nie dotyczy chęci zmiany tego co było, tylko ustaleniem tego co ma być.
Niestety, nie zawsze można samemu zdecydować o wszystkim, czasem są okoliczności że trzeba wziąć pod uwagę inne osoby. Nie popadam w depresję, to jest dół spowodowany częściowo przez jakiś tam brak wiary w siebie - choć znam swoją wartość to czasami przychodzą chwile zwątpienia czy podołam; a także przezniepewność czy wybór okaże się właściwy. Tą niewiadomą nosimy ze sobą przez całe życie.
W moim przypadku ingerencja z zewnątrz to m.in. przewałkowanie tego co się dzieje i znalezienie wspólnie lepszego rozwiazania z osobą która wraz ze mną dzieli problem.
Nie muszę o siebie walczyć, jeśli o coś walczę, to o lepsze życie dla moich bliskich.Czas walki o siebie mam już dawno za sobą.
I nic mnie nie przekona że chcieć to móc. Nie zawsze ma to pokrycie w życiu.
Edit:
Doda - miłe słowa, dziękuję Ci za nie. To też należy do tej potrzebnej mi ingerencji z zewnątrz ;) Nie mogę na razie wydusić z siebie co mnie męczy, bo zwyczajnie jeszcze się z tym nie oswoiłam. Ale mogę określić to tak: gdybym nie miała wsparcia w moim A. a także w tych kilku osobach które mnie jakoś dopingują, to bym do głowy dostała. Mam to szczęście że trafiłam na człowieka z którym mogłabym za rękę przejśc po rozżarzonych gwoździach. I jeśli o to chodzi to mam nadzieję że tak zostanie w dalszym ciągu. Ale moje życie podzieliło się na pół, toczy się w dwóch różnych krajach i to dosłownie. A to mi wiele utrudnia.
Nie zawsze w życiu można podjąć decyzję i zrealizować ją od razu jednym cięciem, a szkoda...