22 czerwca 2015 14:25 / 5 osobom podoba się ten post
ImpalaLili,zacytuję tylko końcowy fragment twojego wpisu:
" Muszą odejść same a to wymaga czasu i często ingerencji z zewnątrz - pocieszenia, dodania otuchy przez kogoś, nabrania pewności siebie i stu innych rzeczy..."
Tak nie wolno myśleć.Żadna ingerencja z zewnątrz nie jest decydująca.Wszystko złe,wszystkie stresy,doły czy jak tam to nazywać budujemy w naszej własnej głowie i nikt inny,tylko my sami mamy największą siłę,wolę,chec,mozliwości-wszystko-żeby zawalczyć,żeby pokonać,żeby patrzeć przed siebie z nadzieją,a nie do tyłu ze smutkiem,rozpamietując minione.
Wszystko co zdarzyło się złego,jest już przeszłością,której i tak nie zmienisz.Myślenie o tym jest destrukcją,wpędza w depresję.
To jest trudne,ale wykonalne-trzeba tylko zmienić sposób myślenia.Trzeba pamiętać,że to ty decydujesz co,jak i o czym myślisz.Jesteś szefem swoich własnych myśli.
Ja to umiem.
Wierz mi,wiem o czym piszę,bo moje majowe przeżycia mogły mnie załamać,nawet przez moment poddałam się,popadłam w depresję,ale potrafiłam powiedzieć sobie dość,to nic nie da,może mnie tylko zniszczyć.
Gadanie,że ja tak nie potrafię nie przemawia do mnie.Nie kupuję tego.Chcieć to móc i odwrotnie.
Zawalcz o siebie,nie czekaj.
Wiem że wałkuję dziś ten temat, ale to jakoś samo poszło i leci rozpędem.
Impala - za przeproszeniem - nie masz pojęcia co mówisz i o czym mówisz. Nie podałam przyczyn mojego doła i nie podam, bo nie czuję takiej potrzeby. Są osoby które znają problem od początku i ta ilość osób wiedzących w zupełności mi wystarcza; ale Twoje rozumowanie w moim przypadku nie ma pokrycia.
Mojego stresa nie wyhodowałam we własnej głowie sama. Problem wyjrzał na świat bez mojego udziału i nie miałam wpływu na to. Nie jest związany z - jak to ładnie chciałaś określić - tym co minione, tylko z przyszłością.
Nie mam powodu żeby patrzeć ze smutkiem do tyłu i rozpamiętywać, bo nie mam czego. Moje myślenie nie dotyczy chęci zmiany tego co było, tylko ustaleniem tego co ma być.
Niestety, nie zawsze można samemu zdecydować o wszystkim, czasem są okoliczności że trzeba wziąć pod uwagę inne osoby. Nie popadam w depresję, to jest dół spowodowany częściowo przez jakiś tam brak wiary w siebie - choć znam swoją wartość to czasami przychodzą chwile zwątpienia czy podołam; a także przezniepewność czy wybór okaże się właściwy. Tą niewiadomą nosimy ze sobą przez całe życie.
W moim przypadku ingerencja z zewnątrz to m.in. przewałkowanie tego co się dzieje i znalezienie wspólnie lepszego rozwiazania z osobą która wraz ze mną dzieli problem.
Nie muszę o siebie walczyć, jeśli o coś walczę, to o lepsze życie dla moich bliskich.Czas walki o siebie mam już dawno za sobą.
I nic mnie nie przekona że chcieć to móc. Nie zawsze ma to pokrycie w życiu.
Edit:
Doda - miłe słowa, dziękuję Ci za nie. To też należy do tej potrzebnej mi ingerencji z zewnątrz ;) Nie mogę na razie wydusić z siebie co mnie męczy, bo zwyczajnie jeszcze się z tym nie oswoiłam. Ale mogę określić to tak: gdybym nie miała wsparcia w moim A. a także w tych kilku osobach które mnie jakoś dopingują, to bym do głowy dostała. Mam to szczęście że trafiłam na człowieka z którym mogłabym za rękę przejśc po rozżarzonych gwoździach. I jeśli o to chodzi to mam nadzieję że tak zostanie w dalszym ciągu. Ale moje życie podzieliło się na pół, toczy się w dwóch różnych krajach i to dosłownie. A to mi wiele utrudnia.
Nie zawsze w życiu można podjąć decyzję i zrealizować ją od razu jednym cięciem, a szkoda...