Ja też doświadczyłam śmierć podopiecznej i to było straszne. Nikomu tego nie życzę .Byłam z tą babcią półtora roku była naprawdę kochana. Wstałam rano i poszłam do babci przywitałam się no i wzięłam się za mycie (odbywało się w łóżku) babcia umyta czysty pampersik uczesana uśmiechnięta,kiedy skończyłam poszłam po śniadanie dla niej do kuchni. Nagle w kuchni słyszę że babcia nie może zaczerpnąć powietrza lecę do niej piana z buzi leci wykonałam telefon. Przyjechała karetka notarz było ich dużo reanimowali babcię pół godziny to chyba trwało. Potem lekarze zaczeli wychodzić z pokoju i pytali się mnie czy ja potrzebuję pomocy dopiero dotarło do mnie że babcia nie żyje. Potem była jeszcze policja pani prokurator i w końcu panowie z zakładu pogrzebowego.Ubrali babcie i w worku wynieśli ją. Przyjechała rodzina i wtedy dowiedziałam się że babcia jest 3 osobą która zmarła w tym mieszkaniu. Rodzina b.chciała abym była na pogrzebie odbył on się po tygodniu od śmierci. Miałam zapłacone za te dni bo rodzina powiedziała mi że należy mi się teraz urlop. Także zwiedzałam miasto bałam się trochę spać w tym mieszkaniu ale jakoś przeżyłam. Pogrzeb bardzo był ładny ksiądz wspominał babci całe życie. A ja jak wariatka nie mogłam się opanować tak wyłam. Potem był obiad w restauracji i pożegnanie z rodziną bo rano jechałam do domku. A po roku od śmierci babci przeżyłam śmierć taty. Umarł na moich rękach pojechałam z nim na grzyby i wróciłam bez niego. Nie chciałabym więcej przeżyć i widziedz śmierć człowieka to jest straszne.