Zgon podopiecznego - Wasze doświadczenia

15 lutego 2014 20:01
Ja też doświadczyłam śmierć podopiecznej i to było straszne. Nikomu tego nie życzę .Byłam z tą babcią półtora roku była naprawdę kochana. Wstałam rano i poszłam do babci przywitałam się no i wzięłam się za mycie (odbywało się w łóżku) babcia umyta czysty pampersik uczesana uśmiechnięta,kiedy skończyłam poszłam po śniadanie dla niej do kuchni. Nagle w kuchni słyszę że babcia nie może zaczerpnąć powietrza lecę do niej piana z buzi leci wykonałam telefon. Przyjechała karetka notarz było ich dużo reanimowali babcię pół godziny to chyba trwało. Potem lekarze zaczeli wychodzić z pokoju i pytali się mnie czy ja potrzebuję pomocy dopiero dotarło do mnie że babcia nie żyje. Potem była jeszcze policja pani prokurator i w końcu panowie z zakładu pogrzebowego.Ubrali babcie i w worku wynieśli ją. Przyjechała rodzina i wtedy dowiedziałam się że babcia jest 3 osobą która zmarła w tym mieszkaniu. Rodzina b.chciała abym była na pogrzebie odbył on się po tygodniu od śmierci. Miałam zapłacone za te dni bo rodzina powiedziała mi że należy mi się teraz urlop. Także zwiedzałam miasto bałam się trochę spać w tym mieszkaniu ale jakoś przeżyłam. Pogrzeb bardzo był ładny ksiądz wspominał babci całe życie. A ja jak wariatka nie mogłam się opanować tak wyłam. Potem był obiad w restauracji i pożegnanie z rodziną bo rano jechałam do domku. A po roku od śmierci babci przeżyłam śmierć taty. Umarł na moich rękach pojechałam z nim na grzyby i wróciłam bez niego. Nie chciałabym więcej przeżyć i widziedz śmierć człowieka to jest straszne.
15 lutego 2014 21:23 / 1 osobie podoba się ten post
miha

Ja też doświadczyłam śmierć podopiecznej i to było straszne. Nikomu tego nie życzę .Byłam z tą babcią półtora roku była naprawdę kochana. Wstałam rano i poszłam do babci przywitałam się no i wzięłam się za mycie (odbywało się w łóżku) babcia umyta czysty pampersik uczesana uśmiechnięta,kiedy skończyłam poszłam po śniadanie dla niej do kuchni. Nagle w kuchni słyszę że babcia nie może zaczerpnąć powietrza lecę do niej piana z buzi leci wykonałam telefon. Przyjechała karetka notarz było ich dużo reanimowali babcię pół godziny to chyba trwało. Potem lekarze zaczeli wychodzić z pokoju i pytali się mnie czy ja potrzebuję pomocy dopiero dotarło do mnie że babcia nie żyje. Potem była jeszcze policja pani prokurator i w końcu panowie z zakładu pogrzebowego.Ubrali babcie i w worku wynieśli ją. Przyjechała rodzina i wtedy dowiedziałam się że babcia jest 3 osobą która zmarła w tym mieszkaniu. Rodzina b.chciała abym była na pogrzebie odbył on się po tygodniu od śmierci. Miałam zapłacone za te dni bo rodzina powiedziała mi że należy mi się teraz urlop. Także zwiedzałam miasto bałam się trochę spać w tym mieszkaniu ale jakoś przeżyłam. Pogrzeb bardzo był ładny ksiądz wspominał babci całe życie. A ja jak wariatka nie mogłam się opanować tak wyłam. Potem był obiad w restauracji i pożegnanie z rodziną bo rano jechałam do domku. A po roku od śmierci babci przeżyłam śmierć taty. Umarł na moich rękach pojechałam z nim na grzyby i wróciłam bez niego. Nie chciałabym więcej przeżyć i widziedz śmierć człowieka to jest straszne.

współczuje ci faktycznie przykre przezycie szczególnie twojego taty,Przy mnie zmarly dwie osoby ale jakos nie przezywalam tego tak bardzo poniewaz mialam tą świadomość ze to nie jest moja rodzina taka nasza praca nigdy nie wiemy na ile jedziemy i musimy byc tej świadomości ze w każdej chwili może to nas spotkać,nigdy nie wiadomo kto ile pozyje.
17 lutego 2014 13:34
Tato mój był też moim podopiecznym... Zajmowałam się nim na moich powrotach do domu od dwóch lat... Na wyjazdach ciągle się bałam, że umrze a matka będzie w tym czasie z nim sama... Los chciał (raz mnie wysłuchał) i byłam przy śmierci mojego ojca (03.02.2014) - podjęłam daremną próbę reanimacji, a później umyłam nim zabrali go pracownicy Zakładu pogrzebowego. Dziwne są nasze losy ... i prace, które przychodzi nam wykonać... ))))
17 lutego 2014 13:38
Nowadanusiu współczuję bardzo...
17 lutego 2014 13:38 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Tato mój był też moim podopiecznym... Zajmowałam się nim na moich powrotach do domu od dwóch lat... Na wyjazdach ciągle się bałam, że umrze a matka będzie w tym czasie z nim sama... Los chciał (raz mnie wysłuchał) i byłam przy śmierci mojego ojca (03.02.2014) - podjęłam daremną próbę reanimacji, a później umyłam nim zabrali go pracownicy Zakładu pogrzebowego. Dziwne są nasze losy ... i prace, które przychodzi nam wykonać... ))))

Danusiu wspieram Ciebie duchowo! Czasami ma się to szczęście móc pożegnać najbliższych, mnie tez los wysłuchał 3 lata temu, mogłam towarzyszyć Tacie w ostatnich dniach--godzinach. Wczoraj miałaś urodziny prawda? Pogody ducha, siły, nadziei. Dorotee
17 lutego 2014 13:40
Danusiu,wyrazy współczucia.Ale dobrzeze mogłaś być przy śmierci.To da Ci taki wewnętrzny spokój.Trzymaj się!
17 lutego 2014 13:41
A ja byłam kilkanaście tygodni temu u dziadka, który zagłodził się na śmierć, co zajęło mu trochę ponad tydzień. Najpierw odmówił jedzenia, potem też nie pił. Miał ponad 100 lat i był już zmęczony życiem, a syn uszanował jego decyzję. Dostał w ostatnich dniach plastry z morfiną, bo miał bóle w całym ciele i odszedł spokojnie nad ranem.
17 lutego 2014 13:44
Nowa danusia. Bardzo współczuję straty rodzica. Teraz On będzie opiekował sie Tobą.
17 lutego 2014 13:46
nowadanuta

Tato mój był też moim podopiecznym... Zajmowałam się nim na moich powrotach do domu od dwóch lat... Na wyjazdach ciągle się bałam, że umrze a matka będzie w tym czasie z nim sama... Los chciał (raz mnie wysłuchał) i byłam przy śmierci mojego ojca (03.02.2014) - podjęłam daremną próbę reanimacji, a później umyłam nim zabrali go pracownicy Zakładu pogrzebowego. Dziwne są nasze losy ... i prace, które przychodzi nam wykonać... ))))

Dardzo wspołczuje:(
17 lutego 2014 14:03
Dziękuję dziewczyny - mój ojciec też chciał umrzeć i zdążył przed plastrami z morfiną (zmarł na zawał) i wszystkimi innymi znieczulaczami... Odczułam ulgę, że sobie i nam oszczędził bolesnej agonii bo chorował na raka...)))
17 lutego 2014 14:09 / 2 osobom podoba się ten post
nowadanuta

Tato mój był też moim podopiecznym... Zajmowałam się nim na moich powrotach do domu od dwóch lat... Na wyjazdach ciągle się bałam, że umrze a matka będzie w tym czasie z nim sama... Los chciał (raz mnie wysłuchał) i byłam przy śmierci mojego ojca (03.02.2014) - podjęłam daremną próbę reanimacji, a później umyłam nim zabrali go pracownicy Zakładu pogrzebowego. Dziwne są nasze losy ... i prace, które przychodzi nam wykonać... ))))

Współczuje z calego serca. Wiem co czujesz, sama 3 lata temu to przechodzilam. Tez modlilam sie zeby zdazyc. Zdazylaś, bylas, to bardzo wazne dla nas i naszych najblizszych.
17 lutego 2014 14:28
Współczuję Ci Nowadanusiu.
17 lutego 2014 15:02 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Tato mój był też moim podopiecznym... Zajmowałam się nim na moich powrotach do domu od dwóch lat... Na wyjazdach ciągle się bałam, że umrze a matka będzie w tym czasie z nim sama... Los chciał (raz mnie wysłuchał) i byłam przy śmierci mojego ojca (03.02.2014) - podjęłam daremną próbę reanimacji, a później umyłam nim zabrali go pracownicy Zakładu pogrzebowego. Dziwne są nasze losy ... i prace, które przychodzi nam wykonać... ))))

;(:(:(:(:(:( Współczuję:(
 
Byłaś z Tatą razem,byłaś przy Nim:)Ja tak nie miałam,mineło dużo czasu,ale czasem jest mi smutno jak widzę przed oczami spojrzenie mojego taty ,jak pielęgniarze póżnym wieczorem zabierali Go do szpitala:(Wczesny rankiem ,następnego dnia odszedł:( Była całkiem sam:(
17 lutego 2014 15:26 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Dziękuję dziewczyny - mój ojciec też chciał umrzeć i zdążył przed plastrami z morfiną (zmarł na zawał) i wszystkimi innymi znieczulaczami... Odczułam ulgę, że sobie i nam oszczędził bolesnej agonii bo chorował na raka...)))

Danusiu,
wyrazy współczucia.
Dobrze że byłas przy Nim w ostatniej godzinie i dobrze ze Bóg oszczędził Mu cierpień.
Znajdź w tym pociechę.
 
17 lutego 2014 15:26 / 1 osobie podoba się ten post
nowadanuta

Tato mój był też moim podopiecznym... Zajmowałam się nim na moich powrotach do domu od dwóch lat... Na wyjazdach ciągle się bałam, że umrze a matka będzie w tym czasie z nim sama... Los chciał (raz mnie wysłuchał) i byłam przy śmierci mojego ojca (03.02.2014) - podjęłam daremną próbę reanimacji, a później umyłam nim zabrali go pracownicy Zakładu pogrzebowego. Dziwne są nasze losy ... i prace, które przychodzi nam wykonać... ))))

Współczuję Ci, ja nie miałam tyle szczęścia. Moja mam zmarła jak ja w DE byłam. Musiałam się wszystkim stąd zająć.