tak zrob, poniewaz dla opiekunki jest to ogromne obciazenie psychiczne, tak tylko byc, tzn rekami opiekunki zaglodzic czlowieka!?!?! to jest strasznie trudno opisac,
tak zrob, poniewaz dla opiekunki jest to ogromne obciazenie psychiczne, tak tylko byc, tzn rekami opiekunki zaglodzic czlowieka!?!?! to jest strasznie trudno opisac,
Ja powiedziałabym,że w Polsce też dzieci zostawiają swoich staruszków-rodziców w szpitalach na umarcie,albo w hospicjach.Często czekają tylko na wiadomość o zgonie.
Barbarella, Ty twarda sztuka jesteś, wierzę w Ciebie.
Dobrzy ludzie, porady Waszej potrzebuję jako Miś o Małym Rozumku. Jestem od 4 dni u dziadzia lat 101, który nic prawie nie je oprócz paru kesów tosta na dzień, co regularnie melduję jego synowi. Oczywiście efekt jest taki, ze człowiek robi się coraz słabszy, a życ nie chce dalej z powodu braku ochoty. Nie ma poważnych chorób, mózg jak żyleta, cierpi tylko na bóle w całym ciele i problemy ze skórą. Ani syn, ani lekarz nie chcą go oddać do szpitala i tam karmić na siłę. Pozwalają mu spokojnie umrzeć na jego własne życzenie w domu. Słowem mam eutanazję czystej wody, czy tylko mi się tak wydaje?
Ja powiedziałabym,że w Polsce też dzieci zostawiają swoich staruszków-rodziców w szpitalach na umarcie,albo w hospicjach.Często czekają tylko na wiadomość o zgonie.
Jest to dla mnie szokująco nowe i powiem szczerze - niepojęte, gdyż przez lata wychowałam się w nastawieniu, że człowiek nie powinien sam odbierać sobie życia, gdyż jest ono nam dane nie przez nas samych, lecz Istotę Najwyższą. A cierpienie ma wartość jako udział w cierpieniach odkupieńczych Chrystusa. To wersja dla katolików, bo dla ludzi obojętnych religijnie nie ma ono tego rodzaju znaczenia. Chyba chodzi też o to, że nie chcę być współwinna odejścia tego człowieka, mam gdzieś w głowie imperatyw ratowania życia za wszelką cenę. Wiem, temat-rzeka, nie najlepszy na mikołajkowy wieczór...
Oj tak tak,prawda ,zwłaszcza nasila sie to w okresie wakacji i swiąt .Kiedyś przywieźli nam babunię-na onkologii nie przyjmuje sie z tzw.ulicy tylko na wyznaczony termin.Córeczka nie mogła zrozumiec -jak to nie przyjmiemy mamusi na oddział?Przeciez ona ma wczasy do Maroko wykupione....zabrała mamę i pewno pojechała do innego szpitala w mieście... Zdarzały sie tez przypadki ,że rodzina/najczesciej niestety "kochający" mąż/ z daleka tylko zaglądała na sale -leży czy już puste łóżko.....
Hospicjum to jest co innego. Miałam wujka chorego na raka płuc i czekał na miejsce w hospicjum nie dlatego że nikt nie chciał się nim zająć, ale dlatego że zapewnienie mu opieki w domu stawało się niemożliwe. Dlatego, że nie umiał oddychać i musiał być pod aparaturą. Umarł wcześniej zanim znalazło się miejsce.
Jest to dla mnie szokująco nowe i powiem szczerze - niepojęte, gdyż przez lata wychowałam się w nastawieniu, że człowiek nie powinien sam odbierać sobie życia, gdyż jest ono nam dane nie przez nas samych, lecz Istotę Najwyższą. A cierpienie ma wartość jako udział w cierpieniach odkupieńczych Chrystusa. To wersja dla katolików, bo dla ludzi obojętnych religijnie nie ma ono tego rodzaju znaczenia. Chyba chodzi też o to, że nie chcę być współwinna odejścia tego człowieka, mam gdzieś w głowie imperatyw ratowania życia za wszelką cenę. Wiem, temat-rzeka, nie najlepszy na mikołajkowy wieczór...
Jest to dla mnie szokująco nowe i powiem szczerze - niepojęte, gdyż przez lata wychowałam się w nastawieniu, że człowiek nie powinien sam odbierać sobie życia, gdyż jest ono nam dane nie przez nas samych, lecz Istotę Najwyższą. A cierpienie ma wartość jako udział w cierpieniach odkupieńczych Chrystusa. To wersja dla katolików, bo dla ludzi obojętnych religijnie nie ma ono tego rodzaju znaczenia. Chyba chodzi też o to, że nie chcę być współwinna odejścia tego człowieka, mam gdzieś w głowie imperatyw ratowania życia za wszelką cenę. Wiem, temat-rzeka, nie najlepszy na mikołajkowy wieczór...
Barbarella, Ty twarda sztuka jesteś, wierzę w Ciebie.
Dobrzy ludzie, porady Waszej potrzebuję jako Miś o Małym Rozumku. Jestem od 4 dni u dziadzia lat 101, który nic prawie nie je oprócz paru kesów tosta na dzień, co regularnie melduję jego synowi. Oczywiście efekt jest taki, ze człowiek robi się coraz słabszy, a życ nie chce dalej z powodu braku ochoty. Nie ma poważnych chorób, mózg jak żyleta, cierpi tylko na bóle w całym ciele i problemy ze skórą. Ani syn, ani lekarz nie chcą go oddać do szpitala i tam karmić na siłę. Pozwalają mu spokojnie umrzeć na jego własne życzenie w domu. Słowem mam eutanazję czystej wody, czy tylko mi się tak wydaje?
Jest to dla mnie szokująco nowe i powiem szczerze - niepojęte, gdyż przez lata wychowałam się w nastawieniu, że człowiek nie powinien sam odbierać sobie życia, gdyż jest ono nam dane nie przez nas samych, lecz Istotę Najwyższą. A cierpienie ma wartość jako udział w cierpieniach odkupieńczych Chrystusa. To wersja dla katolików, bo dla ludzi obojętnych religijnie nie ma ono tego rodzaju znaczenia. Chyba chodzi też o to, że nie chcę być współwinna odejścia tego człowieka, mam gdzieś w głowie imperatyw ratowania życia za wszelką cenę. Wiem, temat-rzeka, nie najlepszy na mikołajkowy wieczór...
Oj tak tak,prawda ,zwłaszcza nasila sie to w okresie wakacji i swiąt .Kiedyś przywieźli nam babunię-na onkologii nie przyjmuje sie z tzw.ulicy tylko na wyznaczony termin.Córeczka nie mogła zrozumiec -jak to nie przyjmiemy mamusi na oddział?Przeciez ona ma wczasy do Maroko wykupione....zabrała mamę i pewno pojechała do innego szpitala w mieście... Zdarzały sie tez przypadki ,że rodzina/najczesciej niestety "kochający" mąż/ z daleka tylko zaglądała na sale -leży czy już puste łóżko.....
Dosyć długo pracowałam w hospicjum.... naoglądałam sie masę różnych sytuacji.... samotnie umierających , których rodzina zostawiła bo tak lepiej..... umierających w otoczeniu rodziny ,która sama nie potrafiła pomóc zapanować nad bólem i cierpieniem.....
Mój podoopieczny , który nie radził sobie z chorobą i bólem sam zadecydował o zaprzestaniu dializ i nie przyjmowaniu leków..... nie chciał obarczac dzieci podjęciem decyzji..... Dzieci uszanowały jego decyzję i przez tydzień jego agoni wraz ze mną siedziały przy jego łóżku.... gdy przyszedł czas i zgasła jego świeczka tylko powiedziały ,że im ciężko było ale musieli pogodzić się z jego decyzją...