Nie wiem jak inni,ale ja zazdroszczę ,bardzo.
Zofija,moze byś wpadła do mojej kuchni kiedyś.
Za twoje pierogi nocleg ,zwiedzanie i inne rozrywki jakie tylko chcesz:-)
Nie wiem jak inni,ale ja zazdroszczę ,bardzo.
Zofija,moze byś wpadła do mojej kuchni kiedyś.
Za twoje pierogi nocleg ,zwiedzanie i inne rozrywki jakie tylko chcesz:-)
A czy przepis już wklejony? dawajcie go, to jeszcze zrobie w domu.Moj maż do tej pory ze słodkosci to tylko jadał schabowego a teraz nalesniki zjada z apetytem.Coż to wyjazd,żony moze spowodowac - nawet zmianę smakow.:)
Mleczko, parę postów wcześniej napisałam, jak to robię
"Co kuchnia ma to kuchnia da " - podoba mi się :)
Poczytałam topik i qrcze zazdrosze Wam,że takie frykasy gotujecie pdp.Toż to jak w restauracji "Sowa i przyjaciele" ja zawsze gotuje cos prostego,żeby pdp mogł zjeść żeby było pozywne i proste.Moze jeszcze trafie do takiego domu gdzie pdp jest na tyle sprawny ze je nozem i widelcem.Zawsze albo prawie zawsze muszę pomagać.
Ja dzisiaj robię zeberka w sosie tylko z solą,pieprzem,zielem angielskim i oczywiscie liściem laurowym znanym kiedys pod nazwa popularną lisc bobkowy.
Sos pachnie sosem z zeberka smakuja jak żeberka.Do tego kasza gryczana i ogorki małosolne,ktorch musze się najeść do syta bo jak wyjade to już nie zjem tego naszego specjału.
Gulasz z szynki wieprzowe , buraczki na ciepło, pyry.
Do kawki reszta wczorajszej mojej babki marmurkowej, a ze trochę mało zostało,
to jeszcze rozmroziłam takie małe , śmieszne
wietrzniczki z bitą śmietaną z Edeki i posypałam pudrem,dobre są nawet.
Ja już po obiedzie, ale poczułam zapach żeberek, kaszy i ogóreczka, mniam. Na urlopie robilam małosolne, nawet swojski smalec do świeżego chleba, ale te żeberka, oj, jak mi szkoda.
Nie da się zabrać ze sobą tych zapachów, domowego obiadu jedzonego z mężem, oj popłakalam się
Scarlet ale mi smaka na słodkie narobiłaś:)Cos musze sobie kupić bo tylko miętowki mam a to nie to samo:)Loda albo wafelki czekoladowe:)Tu sie słodkiego nie jada:(
No ale gdzie (adres),, może mi się kiedyś odnajdziemy:):):)
Basia mogłas sobie ogoreczki zrobic,gdzies w topiku w domu umiescilam zdjecie jak przemycić ogorki małosolne za granice nie stukając słoikami.Mało miejsca zajmują,nie są cieżkie a mozna zasolic dzien przed wyjadem.No towarzystwa to nam zaden Opa ani Oma nie zastąpi, bo co swoj chłop to swoj:)))))
Wiem o czym piszesz, ogórki w butelkach po mleku, robię tak od 6 lat, odkąd najstarsza córka zaczeła studiować i mieszkać na stancji. W tym roku też zrobiłam i nie zabralam ze sobą. Ogórki przeżyję, ale obiad z mężem, tego Ci zazdroszczę:)))
Nic nie pisalaś a ja wpadłam na ten pomysł przypadkiem.Ale zrobilam jeszcze lepszy włozyłam zawiazke ogorka do flaszki tez po mleku i rosł w środku jak był duzy to umyłam toto włozyłam to co trzeba i stał dumnie na stole.Najbardziej to mali-mlodzi sie dziwili jak to zrobiłam.Bawie się i wymyslam jakies opowiastki do takich sytuacji.Musze sie teraz dzieciakami zajmować.Lubie to prze kilka godzin robić, ale na dłużej to nie da rady:)