Wieczorne rozmowy opiekunek i nie tylko

18 września 2014 21:33
ja dalej zawsze jak zastanawiam się nad tym / jak mnie najdzie / stawiam sobie inne pytanie- owszem , człowiek ma na pewno podawane silne leki przeciwbólowe , jak stan juz jest agonalny - tylko nikt nie wie jak wielki ból odczuwa umierający ? czy dawka leków bezpieczna - taka aby go nie zabiła - podawana przez lekarzy jest wystarczająca ? a jak nie to skazujemy umierającego na cierpienie .
18 września 2014 21:36 / 1 osobie podoba się ten post
Aniak

Wracam do wczoraj zaanonsowanego tematu . Moja poprzednia PDP – w życiu zawodowym lekarz internista / miała dokładnie spisany testament życia . Wyszczególniła w jakim przypadku nie wyraża zgody na podłączenie jej do aparatury podtrzymującej życie i napisane było także w tym testamencie / wiem co było bo mi go pokazała i poprosiła abym przeczytała / , że w przypadku wejścia w stan agonalny żąda podania zastrzyku „snu „ zapytałam co to jest : to kroplówka z morfiny , której dawka zwiększa się albo co godzinę albo co pół godziny . Pacjent nie czuje absolutnie bólu i zasypia snem wiecznym . Dzieje się to w pewnym krótkim przedziale czasowym . Ale do rzeczy : wykonawcą tego testamentu ustanowiła córkę , która podpisując go zobowiązała się do jego wykonania Córka była bardzo mocno związana z mamą i naprawdę dażyła ja ogromną miłościa . To było widać . Niestety w czasie mojej pracy PDP wylądowała na Intesiv Station , przyplątała się SEPSA po banalnym zabiegu wycięcia na plecach dużego tłuzczaka ,Po 24 godzinach podawania silnych antybiotyków – lekarze powiedzieli córce , że praktycznie teraz albo nigdy , muszą podłączyć PDP do aparatury , bo przestaje samodzielnie oddychać . Byłam przekonana , że córka zastosuje się do woli mamy . Nie : córka powiedziała , że nie pokaże tego dokumentu bo zawsze jest nadzieja , że coś się w organizmie przełamie i antybiotyki zaczną działać . Lekarze podłączyli PDP , po następnych 24 godzinach stan był agonalny który trwał następne 4 dni . PDP zmarła czy w cierpirniu czy nie ? Tego nikt nie wie i się nie dowie . Nie pytałam już córki dlaczego tak czy inaczej postąpiła ale we mnie został dylemat : czy warto coś takiego pisać jeżeli kochająca nas osoba może nie uszanować naszej woli bo oczywiście podchodząc do tego emocjonalnie – mówi , że ostatnia umiera nadzieja ?

Cytuje Twoj wpis bo ciągle go czytam.Nie myslałam nigdy o sporządzeniu takiego dokumentu,nie chce na barki osoby ktorą kocham skladać takiego brzemienia.
Bo przecież,ktoś z rodziny i to najblizszej powinien podjac taka decyzję.Ja osobiście nie zrobilabym tego.Bo przecież do końca życia bym miala watpliwosci czy postąpiłam słusznie.No właśnie ta nadzieja.
18 września 2014 21:39 / 4 osobom podoba się ten post
Aniak

Wracam do wczoraj zaanonsowanego tematu . Moja poprzednia PDP – w życiu zawodowym lekarz internista / miała dokładnie spisany testament życia . Wyszczególniła w jakim przypadku nie wyraża zgody na podłączenie jej do aparatury podtrzymującej życie i napisane było także w tym testamencie / wiem co było bo mi go pokazała i poprosiła abym przeczytała / , że w przypadku wejścia w stan agonalny żąda podania zastrzyku „snu „ zapytałam co to jest : to kroplówka z morfiny , której dawka zwiększa się albo co godzinę albo co pół godziny . Pacjent nie czuje absolutnie bólu i zasypia snem wiecznym . Dzieje się to w pewnym krótkim przedziale czasowym . Ale do rzeczy : wykonawcą tego testamentu ustanowiła córkę , która podpisując go zobowiązała się do jego wykonania Córka była bardzo mocno związana z mamą i naprawdę dażyła ja ogromną miłościa . To było widać . Niestety w czasie mojej pracy PDP wylądowała na Intesiv Station , przyplątała się SEPSA po banalnym zabiegu wycięcia na plecach dużego tłuzczaka ,Po 24 godzinach podawania silnych antybiotyków – lekarze powiedzieli córce , że praktycznie teraz albo nigdy , muszą podłączyć PDP do aparatury , bo przestaje samodzielnie oddychać . Byłam przekonana , że córka zastosuje się do woli mamy . Nie : córka powiedziała , że nie pokaże tego dokumentu bo zawsze jest nadzieja , że coś się w organizmie przełamie i antybiotyki zaczną działać . Lekarze podłączyli PDP , po następnych 24 godzinach stan był agonalny który trwał następne 4 dni . PDP zmarła czy w cierpirniu czy nie ? Tego nikt nie wie i się nie dowie . Nie pytałam już córki dlaczego tak czy inaczej postąpiła ale we mnie został dylemat : czy warto coś takiego pisać jeżeli kochająca nas osoba może nie uszanować naszej woli bo oczywiście podchodząc do tego emocjonalnie – mówi , że ostatnia umiera nadzieja ?

Aniu-tego czy uszanuje czy nie to przecież sie nie dowiesz.W PL nie ma takiej tradycji podpisywania DNR ,ale wyrywkowo zdarzają się tacy pacjenci.Najczęściej sami o tym mówią,a potem lekarze i tak w pierwszej kolejności przeprowadzaja reanimacje bo u nas nie ma przepisów prawnych w sprawie DNR.No i lekarzowi nie wolno się do takiego życzenia pacjenta stosować -grozi za to kara.
U nas jest inna troche mentalność ludzi w obliczu śmierci bliskiej osoby-o ile to możliwe i wykonalne zwykle staramy sie ostatnia wole umierajacego uszanowac i spełnić ,jednak eutanazji na życzenie też to nie dotyczy.Polacy ogólnie maja złe skojarzenia z eutanazją.
Z kolei w Holandii starsi ludzie podobno nosza na reku opaski z napisem-"prosze nie poddawać mnie eutanazji"Kiedys w necie czytalam o tym.
Innym problem tego zagadnienia jest niebezpieczeństwo jakie byc może przyniosły by przepisy dopuszczające eutanazje-nie ma 100% pewnosci czy nie byłyby naginane w druga stronę....Temat trudny i u nas nieprędko wejdzie w ogóle pod dyskusję a co dopiero znajdzie zastosowanie.
Czasem ogląda sie lub czyta o ciężko chorych i cierpiących ludziach i oglądajac większosc mysli wlaśnie-"jakbym był w takim stanie to chciałbym eutanazji"...ale nie jesteśmy i tak naprawde nie wiemy co sobie mysli i czuje taka bliska osoba tego chorego i on sam....I oby nas to nigdy nie dotkneło.
Mamy zreszta przykładyw naszej  pracy-pacjentów,dla których nie ma nadzieji na wyzdrowienie,często jest juz wyłacznie czekanie na koniec,czestow nieswiadomości ,czesto w cierpieniu-czesto myslimy"niech sie juz nie męczy",ale czy mamy pewnośc ze on nie czuje,nie mysli ,chce tego ,nie chce-takiej pewności nie ma nikt .....
Inaczej jeszcze powiem-jestem zdeklarowanym przeciwnikiem samobójstwa ,ale kiedy  popełnia je człowiek chory na nieuleczlna chorobeę,myśle sobie ,"gdybym miała tak cierpieć ,chyba zrobiłabym to samo"-umieranie w cierpieniu i bólu ,to wg mojego myślenia jedyny powód do własnoręcznie wykonanej eutanazji.  
18 września 2014 21:40 / 2 osobom podoba się ten post
mozah aM

Ja lubie spokój - ale taki mój. Może bardziej nawet samotność , niz spokój.Zresztą - samotnosc to dobra sprawa , jesli ma sie ją czym wypełnić . Myślami , rozwazaniami , marzeniami ...tylko czy to wtedy jest samotnosc ?
A tak schodzac na ziemię - od jutra , przez 3 dni imprezuję na spotkaniu ,, koniarzy ''. To ogólnopolskie zawody . Sędziuję tam cross . Cieszę się , bo wreszcie spotkam tylu znajomych  .Ostatnie 2 lata niestety nie brałam udziału - praca w CH .

O,własnie mialam zapytać,bo juz kiedys pisałas o tych zawodach. To na miejscu,czy jedziesz gdzieś dalej.Konie - to piekna pasja.
18 września 2014 21:42 / 1 osobie podoba się ten post
Moim zdaniem lekarze są od tego zeby nie umierac w cierpieniu i bolu
Obecnie medycyna pozwala na bezbolesne odejście
18 września 2014 21:45 / 1 osobie podoba się ten post
To w pobliżu - te zawody odbywają sie rokrocznie od 20 lat , w dużej , państwowej stadninie. Kiedys mój syn startował - nawet z sukcesami . A ja mam wiele radości , mogąc w tym wszystkim uczestniczyć.Kurs sedziowski zaliczyłam kilka lat temu.
18 września 2014 21:47
zacytuje Kasię : Inaczej jeszcze powiem-jestem zdeklarowanym przeciwnikiem samobójstwa ,ale kiedy popełnia je człowiek chory na nieuleczlna chorobeę,myśle sobie ,"gdybym miała tak cierpieć ,chyba zrobiłabym to samo"-umieranie w cierpieniu i bólu ,to wg mojego myślenia jedyny powód do własnoręcznie wykonanej eutanazji - w takiej kwestii mam identyczne podgłady ale Kasiu - to zasze mnie męczy , jak człowiek jest nieprzytomny i nie może samodzielnie wykonac eutanazji - co zrobić ? pomóc mu odejść ?
18 września 2014 21:50 / 3 osobom podoba się ten post
Ja bym nie pomogła.Siódme: nie zabijaj.
Jestem niewierzaca,ale do dziesieciu przykazan staram sie stosować,bo są mądre.
18 września 2014 21:55 / 3 osobom podoba się ten post
Aniak

zacytuje Kasię : Inaczej jeszcze powiem-jestem zdeklarowanym przeciwnikiem samobójstwa ,ale kiedy popełnia je człowiek chory na nieuleczlna chorobeę,myśle sobie ,"gdybym miała tak cierpieć ,chyba zrobiłabym to samo"-umieranie w cierpieniu i bólu ,to wg mojego myślenia jedyny powód do własnoręcznie wykonanej eutanazji - w takiej kwestii mam identyczne podgłady ale Kasiu - to zasze mnie męczy , jak człowiek jest nieprzytomny i nie może samodzielnie wykonac eutanazji - co zrobić ? pomóc mu odejść ?

Byłam 3 m-ce z moja ukochaną siostrą,to były trzy ostatnie miesiace jej zycia.Bardzo cierpiala, ale umrzec nie chciała.Co rano mowiła mi,że juz sie lepiej czuje i chyba wraca do zdrowia.A ja wiedziałam,że to koniec i nie moglam jej zabrac nadzieji.To nie takie proste.
18 września 2014 21:58 / 1 osobie podoba się ten post
greenandy

Moim zdaniem lekarze są od tego zeby nie umierac w cierpieniu i bolu
Obecnie medycyna pozwala na bezbolesne odejście

To się tylko tak mówi pięknie....Po pierwsze lekarze boją sie zwiększac dawki srodków p/bólowych,zeby nie być posadzonym o eutanazje własnie.Po drugie zajęcia o bolu na studiach medycznych to może jeden semestr.Po trzecie NFZ oszczędnie je rozdysponowuje i z każdej fiolki czy tabletki tłumaczyć się muszą ordynator,oddziałowa,lekarz prowadzący i dyrektor szpitala jesli zuzycie jest ponad wyznaczone limity...Wiem coś o tym.Bywa ,że tłumaczyc trzeba się u prokuratora....Po czwarte,duża częśc lekarzy jest niestey zwyczajnie niedouczona i nie zna najnowoczesniejszych medykamentów lub zna,czytała ,słyszala ,ale stosuje stareą sprawdzona morfinę,mało skuteczną w wielu przypadkach/np.przy przerzutach do kości/Abstahuja c od mojej łaczki czyli nowotworow ,jest caął masa schorzeń np.neurologicznych powodujących niewyobrażaklne bóle całego ciała,skóry,włosów nawet-sa w każdym  prawie wojewodzkim miescie poradnie paliatywne  albo poradnie do walki z bolem ,ale dostac się tam....
Reasumując -co z tego że medycyna pozwala rozstać się ze swiatem bezbolesnie jak nie ma możliwości zastosowac jej zdobyczy i w naszym kraju jeszcze długo nie bedzie.Chyba ,ze chory ma to "szczęscie" trafić na dobrego, prawdziwego ,odważnego lekarza przez duże L.
Nie mówię ,że to jest norma wszedzie ,ale niestety tak wygląda rzeczywistośc  w wielu, wielu polskich szpitalach...
18 września 2014 21:59 / 1 osobie podoba się ten post
greenandy

Ja bym nie pomogła.Siódme: nie zabijaj.
Jestem niewierzaca,ale do dziesieciu przykazan staram sie stosować,bo są mądre.

a ja nie wiem - uczciwie przyznaję . zastanawiam się nad tym , bo moja mama 84 lata , 4 lata temu miała usuniety kawałek jelita /, nowotwór / oststnio jak mi brat zameldował , wyniki kontrolne nie są dobre , cos się dzieje i może to być reemisja nowotworu . A w mojej głowie siedzą twardo słowa mojej mamy przez operacją sprzed 4 lat - ....  nie wiem co będzie po , ale córcia , nie pozwól abym umierała w cierpieniu .
18 września 2014 22:02
Wiec nie pozwól,sa leki przeciwbólowe.To ze nie chce umierac w cierpieniu nie jest jednoznaczne z tym ze pragnie eutanazji!
18 września 2014 22:03 / 1 osobie podoba się ten post
OK , Andrea , ale gdyby to dotyczyło najbliższej ci osoby ????? ja mam tutaj własnie dylemat - z jednej strony ulzyć w cierpieniu a z drugiej strony , zawsze jest nadzieja .Wiem , że jednoznacznej ospowiedzi i rady nie ma , to chyba jedno z najtrudniejszych pytań , które trzeba samamu sobie zadać i samemu odpowiedzieć .
18 września 2014 22:06 / 2 osobom podoba się ten post
Aniak

a ja nie wiem - uczciwie przyznaję . zastanawiam się nad tym , bo moja mama 84 lata , 4 lata temu miała usuniety kawałek jelita /, nowotwór / oststnio jak mi brat zameldował , wyniki kontrolne nie są dobre , cos się dzieje i może to być reemisja nowotworu . A w mojej głowie siedzą twardo słowa mojej mamy przez operacją sprzed 4 lat - ....  nie wiem co będzie po , ale córcia , nie pozwól abym umierała w cierpieniu .

Moja mama miała wylew, po którym nigdy nie odzyskała świadomości. Widziałam ją tylko kilka razy leżącą w szpitalnym łożku, bo wówczas również pracowałam na wyjeździe. Miałam wtedy wrażenie, że Ona już odeszła, stan był na tyle poważny, że lekarze nie dawali nawet cienia nadziei. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ktoś mnie wówczas spytał o zdanie. Każdego dnia prosiłam Boga, aby skrócił jej cierpienia, jeśli nie planuje jej wyzdrowienia....
18 września 2014 22:07
U starszych osob nowotwor czesto nie rozwija sie tak gwaltownie,jak u młodych
Moj dziadek ma nowotwor a dobrze funkcjonuje