18 września 2014 21:39 / 4 osobom podoba się ten post
AniakWracam do wczoraj zaanonsowanego tematu . Moja poprzednia PDP – w życiu zawodowym lekarz internista / miała dokładnie spisany testament życia . Wyszczególniła w jakim przypadku nie wyraża zgody na podłączenie jej do aparatury podtrzymującej życie i napisane było także w tym testamencie / wiem co było bo mi go pokazała i poprosiła abym przeczytała / , że w przypadku wejścia w stan agonalny żąda podania zastrzyku „snu „ zapytałam co to jest : to kroplówka z morfiny , której dawka zwiększa się albo co godzinę albo co pół godziny . Pacjent nie czuje absolutnie bólu i zasypia snem wiecznym . Dzieje się to w pewnym krótkim przedziale czasowym . Ale do rzeczy : wykonawcą tego testamentu ustanowiła córkę , która podpisując go zobowiązała się do jego wykonania Córka była bardzo mocno związana z mamą i naprawdę dażyła ja ogromną miłościa . To było widać . Niestety w czasie mojej pracy PDP wylądowała na Intesiv Station , przyplątała się SEPSA po banalnym zabiegu wycięcia na plecach dużego tłuzczaka ,Po 24 godzinach podawania silnych antybiotyków – lekarze powiedzieli córce , że praktycznie teraz albo nigdy , muszą podłączyć PDP do aparatury , bo przestaje samodzielnie oddychać . Byłam przekonana , że córka zastosuje się do woli mamy . Nie : córka powiedziała , że nie pokaże tego dokumentu bo zawsze jest nadzieja , że coś się w organizmie przełamie i antybiotyki zaczną działać . Lekarze podłączyli PDP , po następnych 24 godzinach stan był agonalny który trwał następne 4 dni . PDP zmarła czy w cierpirniu czy nie ? Tego nikt nie wie i się nie dowie . Nie pytałam już córki dlaczego tak czy inaczej postąpiła ale we mnie został dylemat : czy warto coś takiego pisać jeżeli kochająca nas osoba może nie uszanować naszej woli bo oczywiście podchodząc do tego emocjonalnie – mówi , że ostatnia umiera nadzieja ?
Aniu-tego czy uszanuje czy nie to przecież sie nie dowiesz.W PL nie ma takiej tradycji podpisywania DNR ,ale wyrywkowo zdarzają się tacy pacjenci.Najczęściej sami o tym mówią,a potem lekarze i tak w pierwszej kolejności przeprowadzaja reanimacje bo u nas nie ma przepisów prawnych w sprawie DNR.No i lekarzowi nie wolno się do takiego życzenia pacjenta stosować -grozi za to kara.
U nas jest inna troche mentalność ludzi w obliczu śmierci bliskiej osoby-o ile to możliwe i wykonalne zwykle staramy sie ostatnia wole umierajacego uszanowac i spełnić ,jednak eutanazji na życzenie też to nie dotyczy.Polacy ogólnie maja złe skojarzenia z eutanazją.
Z kolei w Holandii starsi ludzie podobno nosza na reku opaski z napisem-"prosze nie poddawać mnie eutanazji"Kiedys w necie czytalam o tym.
Innym problem tego zagadnienia jest niebezpieczeństwo jakie byc może przyniosły by przepisy dopuszczające eutanazje-nie ma 100% pewnosci czy nie byłyby naginane w druga stronę....Temat trudny i u nas nieprędko wejdzie w ogóle pod dyskusję a co dopiero znajdzie zastosowanie.
Czasem ogląda sie lub czyta o ciężko chorych i cierpiących ludziach i oglądajac większosc mysli wlaśnie-"jakbym był w takim stanie to chciałbym eutanazji"...ale nie jesteśmy i tak naprawde nie wiemy co sobie mysli i czuje taka bliska osoba tego chorego i on sam....I oby nas to nigdy nie dotkneło.
Mamy zreszta przykładyw naszej pracy-pacjentów,dla których nie ma nadzieji na wyzdrowienie,często jest juz wyłacznie czekanie na koniec,czestow nieswiadomości ,czesto w cierpieniu-czesto myslimy"niech sie juz nie męczy",ale czy mamy pewnośc ze on nie czuje,nie mysli ,chce tego ,nie chce-takiej pewności nie ma nikt .....
Inaczej jeszcze powiem-jestem zdeklarowanym przeciwnikiem samobójstwa ,ale kiedy popełnia je człowiek chory na nieuleczlna chorobeę,myśle sobie ,"gdybym miała tak cierpieć ,chyba zrobiłabym to samo"-umieranie w cierpieniu i bólu ,to wg mojego myślenia jedyny powód do własnoręcznie wykonanej eutanazji.