Wieczorne rozmowy opiekunek i nie tylko

18 września 2014 22:11 / 2 osobom podoba się ten post
Aniak

zacytuje Kasię : Inaczej jeszcze powiem-jestem zdeklarowanym przeciwnikiem samobójstwa ,ale kiedy popełnia je człowiek chory na nieuleczlna chorobeę,myśle sobie ,"gdybym miała tak cierpieć ,chyba zrobiłabym to samo"-umieranie w cierpieniu i bólu ,to wg mojego myślenia jedyny powód do własnoręcznie wykonanej eutanazji - w takiej kwestii mam identyczne podgłady ale Kasiu - to zasze mnie męczy , jak człowiek jest nieprzytomny i nie może samodzielnie wykonac eutanazji - co zrobić ? pomóc mu odejść ?

Każdy ,wierzacy czy nie ma swoje sumienie i to na te własne sumienie bierze taka decyzję .Musi tez pamietać o jednej rzeczy,jesli ja podejmie i dokona na umierającej osobie eutanazji-z tym bagażem będzie żyć do końca swoich dni.....I do ostatniego oddechu będzie się zastanawiać czy na pewno postapił właściwie.Jesli Cie to męczy,to wyobraź sobie sytuacje ,że umiera Ci dziecko w strasznych boleściach-jaka decyzję podejmiesz?Pomóc odejśc?Bo żadna matka nie chce by jej dziecko cierpiało.I podejmujesz i robisz to-dalej żyjesz i codziennie myslisz o  tym co zrobiłaś.Jka żyć po ,z codzienną myśla w glowie "zabilam moje dziecko"Sumienie i watpliwości nie dadza spokoju,będą zżerac powoli od środka ......Podalam celowo przykład dziecka bo najdrastyczniejszy mi się zdawał.
To sa Ania strasznie ciężkie dylematy.I nie ma na nie prostych odpowiedzi  a często nie ma ich w ogóle.....
18 września 2014 22:16 / 1 osobie podoba się ten post
emi

Moja mama miała wylew, po którym nigdy nie odzyskała świadomości. Widziałam ją tylko kilka razy leżącą w szpitalnym łożku, bo wówczas również pracowałam na wyjeździe. Miałam wtedy wrażenie, że Ona już odeszła, stan był na tyle poważny, że lekarze nie dawali nawet cienia nadziei. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ktoś mnie wówczas spytał o zdanie. Każdego dnia prosiłam Boga, aby skrócił jej cierpienia, jeśli nie planuje jej wyzdrowienia....

Emi - to własnie jest też nadzieja , że Bóg ulzy w cierpieniu  ale czy na pewno ? a jak ma inne plany ? . Dla katolika sprawa jest w tym momencie oczywista - nie wolno nic robić bo jakaś tam jest wola boża i bedzie jak ma być . Ale w takich chwilach jak patrzymy na cierpienie najbliższej nam osoby , trudno zgadzać się z wola bożą jak cierpienie się ciągnie w nieskończoność nawet głeboko wierzącej osobie .
18 września 2014 22:22
kasia63

Każdy ,wierzacy czy nie ma swoje sumienie i to na te własne sumienie bierze taka decyzję .Musi tez pamietać o jednej rzeczy,jesli ja podejmie i dokona na umierającej osobie eutanazji-z tym bagażem będzie żyć do końca swoich dni.....I do ostatniego oddechu będzie się zastanawiać czy na pewno postapił właściwie.Jesli Cie to męczy,to wyobraź sobie sytuacje ,że umiera Ci dziecko w strasznych boleściach-jaka decyzję podejmiesz?Pomóc odejśc?Bo żadna matka nie chce by jej dziecko cierpiało.I podejmujesz i robisz to-dalej żyjesz i codziennie myslisz o  tym co zrobiłaś.Jka żyć po ,z codzienną myśla w glowie "zabilam moje dziecko"Sumienie i watpliwości nie dadza spokoju,będą zżerac powoli od środka ......Podalam celowo przykład dziecka bo najdrastyczniejszy mi się zdawał.
To sa Ania strasznie ciężkie dylematy.I nie ma na nie prostych odpowiedzi  a często nie ma ich w ogóle.....

Kasia , mnie ten problem raz na jakiś czas robi metkik w głowie i najchetniej zamitłabym go pod dywan  , mam nadzieję , że nie stanę oko w oko z tym problemem jak bedzie bardzo źle z moją mamą bo Bóg ulzy jej jakby co w cierpieniu . Poruszyłam ten temat - bo jak publicznie zadaję takie pytania i dostaję przeróżne odpowiedzi to odczywam też jakby ulgę , ze nie tylko ja mam dylematy .
18 września 2014 22:24 / 2 osobom podoba się ten post
Jest jeszcze kwestia głebokiej wiary w zycie posmiertne.
Jezeli są to osoby które wlasnie w cos takiego wierza jest im latwiej podjąc taka decyzje.
nastepna sprawa to uczucie-jesli jest to nam bardzo bliska osoba,bardzo przez nas kochana, w takim momencie kazdy mysli, ze zrobilbym dla tego kogos wszystko by tylko nie cierpial wiec.......
Nie wiem co bym zrobila,to bardzo poważna i głęboka myśl,takiej decyzji nie podejmuje sie w 5 minut.
W takim momencie najlatwiej jest podjąc taką decyzje tym ludziom którzy wierza, ze wszyscy spotkamy sie tam na Górze.
Trudny i bardzo indywidualny dla kazdego temat.W takich kwestiach chyba nie można radzic komuś.Taką decyzje musi kazdy podjąc sam, i na pewno nie byloby to zabojstwo jak napisala jedna z kolezanek.Nie w takim przypadku.
18 września 2014 22:26
Wyrzuty sumienia moga byc i wtedy gdy nie pomoże sie komus odejsc.Bo sa mysli 'on/ona przeze mnie cierpiała tak dlugo..'wiec nie ma dobrej decyzji.kazda jest zła,i w tym caly problem.
18 września 2014 22:29
Aniak

Kasia , mnie ten problem raz na jakiś czas robi metkik w głowie i najchetniej zamitłabym go pod dywan  , mam nadzieję , że nie stanę oko w oko z tym problemem jak bedzie bardzo źle z moją mamą bo Bóg ulzy jej jakby co w cierpieniu . Poruszyłam ten temat - bo jak publicznie zadaję takie pytania i dostaję przeróżne odpowiedzi to odczywam też jakby ulgę , ze nie tylko ja mam dylematy .

Ania- człowiek generalnie składa się wyłącznie z dylematów-różnią się tylko kalibrem ciężkości.I z nadzieji.
 
 
18 września 2014 22:29
Aldona - DZieki - jakoś nigdy nie brałam w tym moim chaotycznym i emocjonalnym mysleniu o tej kwesti : przeczież tylko ciało umiera . Dusza zyje .Tylko czy ja bede mogła zyć z tą swiadomościa , że duszy pomogłam uwolnić się od cięrpiacego ciała ? O matko jedyna.
18 września 2014 22:32 / 1 osobie podoba się ten post
Aniak

Aldona - DZieki - jakoś nigdy nie brałam w tym moim chaotycznym i emocjonalnym mysleniu o tej kwesti : przeczież tylko ciało umiera . Dusza zyje .Tylko czy ja bede mogła zyć z tą swiadomościa , że duszy pomogłam uwolnić się od cięrpiacego ciała ? O matko jedyna.

Wiesz co Ania,jesli te Twoje rozważnia są na powaznie i jesteś wierzaca to moze dobrze Ci zrobi rozmowa z madrym księdzem?Moze Cie jakoś naprowadzi ,uspokoi.Nasza Zofija by sie przydala chyba:)To jej łaczka ,Moja nie,ale tak pomyslalam ,że może taka rozmowa uspokiła by Ci dusze -mimo tego ze to tylko rozważania teoretyczne.
18 września 2014 22:35
Ale ksiądz powie: siódme,nie zabijaj. Nie wiem,czy to rozwiąże jej problem...
Powie tez,ze cierpienie trzeba przyjąc,bo zsyla je Bóg...
18 września 2014 22:40
Ja jak najbardziej powanie pisze tutaj co mi chodzi po głowie Ruszanie takiego tematu tylko tak sobie aby poklikac - to nieetyczne . Jestem katolikiem , wierzącym , rozmawiającym z księżmi ale Kasiu - wszysko jest jasne i proste , do momentu kiedy nie dotyczy najbliższej nam osoby . Wierz mi , mozna wtedy nawet w Boga przestać wierzyć . Jak miałam 19 lat nagle znarł mój tato - mój najlepszy przyjaciel i mentor . Duzo czasu mineło abym znów uwierzyła .
18 września 2014 22:42 / 5 osobom podoba się ten post
Napisałam długiego posta, ale go skasowałam. Był zbyt osobisty.

Jestem osobą, która została obdarzona zaufaniem przez osobę najbliższą. Przezyłam to bardzo i chociaż prawie cała rodzina się wtedy ode mnie odwróciła, choć znała wolę osoby umierającej, to do dziś śpię spokojnie, bo wiem, że postąpiłam słusznie. Nie miałam chwili zawahania, bo to nie była moja decyzja, ja tylko ją uszanowałam. Swiadomość, że postąpiłam inaczej, do dzisiaj chyba by mnie zabiła. Od tamtego czasu minęło już 14 lat, a wypełniłam ostatnią wolę mojej Mamy. Nie do końca chodziło o testament życia, ale też temat był gorący i bardzo zbliżony. Mama umierała w wielkich cierpieniach, ale że była osobą bardzo wierzącą, nigdy nie poprosiłaby o ich skrócenie. Wierzyła, że są dane jej w jakimś celu. W ten sposób chociaż nie musiałam borykać się z tą najgorszą decyzją. Ale patrzenie na to wszystko też jest nieludzkie. Może nawet gorsze od pomocy. Nie wiem...
18 września 2014 22:48 / 1 osobie podoba się ten post
Sorry dziewczyny , musze wycofać się z tej dyskusji . Otworzyła mi się w mózgu puszka Pandory . Musze ją w samotności zmknąć jak najszybciel. Dzieki . Jak zamknę puszkę , to znów coś skrobnę .
18 września 2014 23:10 / 1 osobie podoba się ten post
Aniak

Sorry dziewczyny , musze wycofać się z tej dyskusji . Otworzyła mi się w mózgu puszka Pandory . Musze ją w samotności zmknąć jak najszybciel. Dzieki . Jak zamknę puszkę , to znów coś skrobnę .

Wycofać?A kto otworzył tę puszkę Pandory jak nie Ty sama.......Ale ok,zamykaj ,zamykaj i wracaj prędko z inną puszką:)Coś mi się widzi ,że masz ich zapasik.
 
Grenadelka-osoba wierząca powie tak samo jak ksiądz,że Bóg tak chciał,niewierząca zostawi to swojemu sumieniu,bez ogladania się na coś w co nie wierzy.
 
Ja jestem niewierząca i gdybym stanęła wobec bliskiej osoby przed taką decyzja podjęlabym ją sama i sama za nią odpowiadała-obym nie musiała nigdy,bo żadna  decyzja  wtedy nie jest dobra,ani na tak, ani na nie.......I każda jakimś ciężarem sumienie obciąży......
 
 
18 września 2014 23:11 / 3 osobom podoba się ten post
Temat bardzo cięzki pewnie echem sie  odbije na drugim forum.Ale podziwiam za koncentracje i trzymanie sie tematu no i sprawność fizyczną.Przeskakiwać z wesołości w smutek.I tak obrazowo pisać.Nie ma to jak mieć charakter i zasady:(
18 września 2014 23:11 / 3 osobom podoba się ten post
Ciezko bardzo to czytac,w tej chwili tez zastanawiam sie nad moja pdp,od dzis otrzymuje co 4 godziny morfine,jeszcze w poludnie poprosila o picie ze ma pragnienie a o 21 juz nawet nie mogla przyjac tabletek nasennych odmowilam ich podania jej na sile gdyz podajac jej te 2 tabletki moglaby sie zakrztusic i zalac pluca,do jej corki mowie jak chesz to zrob to sama i tez tego nie zrobila,wieczorem corka pdp pyta hana ty masz erfarhung powiedz ile mami pozyje ja mowie nie wiem moze dzis a moze i 2 tygodnie Bog jeden wie to,ma jeszcze podlaczony port z dozywianiem ,maja nadzieje
bardzo cierpi ,poprosilam corke by zachowala naprawde juz teraz cisze i spokoj,niech pozwola odejsc tej osobie ,
tu latwo bylo mi to powiedziec ale w glebi serca jestem rozdarta ciezko mi i juz jestem zmeczona,myslalam ze spokojnie popracuje do grudnia ,a tu poraz 3 musze byc w takiej sytuacji