Nasze wpadki za granicą

10 stycznia 2013 14:35 / 1 osobie podoba się ten post
przypalilam najlepszy obrus dziadka i niestety wyladowal w koszu na smieci -tez nikt sie nie kapnol :)

dziadek umowil sie na wizyte do urologa zapisany byl na srode o czym doskonale wiedzialam ale mu sie pomylilo i stwierdzil ze na wtorek oczywiscie nie wyprowadzilam go z bledu i bylam z nim 2 razy u lekarza a nie 1 raz i juz czas szybciej zlecial :)

Dziadek strasznie byl punktualny i wciaz opowiadal ze nigdy sie nie spoznil i jak to tak mozna umowic sie na 15 a przyjsc 15.05 oj katastrofa , sniadanie szykowal dziadek i bylo punktualnie o 8.30 b budzik nastawial sobie na 7.30 slysze ze budzik tarabani i tarabani a dziadek sobie w najlepsze spi :) jego mina byla bezcenna jak o 8.30 mu oznajmilam ze spozni sie ze śniadaniem
10 stycznia 2013 15:35
Ja raz odebralam jeszcze zaspana, telefon od syna babci ze w srode o 10 przyjdzie pielegniarka na pobranie krwi i zeby babcia byla nadczo. W srode poinformowalam babcie,ze sniadanie dostanie dopiero po pobraniu krwi i czekalam na pielegniarke. O godz 10.15 stwierdzilam,ze pewnie jakies korki i pielegniarka zaraz bedzie, i tak przetrzymalam babcie do 11.00. W koncu pielegniarka nie przyszla, ustalilysmy z babcia ze pewnie cos jej wypadlo i ze nie czekamy dalej, jednak po zastanowieniu sie babcia stwierdzila ze juz nie ma sensu jesc sniadania jak za godzine bedzie obiad. Okazalo sie ze pomylilam srode z piatkiem wiec w piatek babcia miala powtorke z diety : )
10 stycznia 2013 20:49
Ja uprałam na 30 C babci sweter z nr 44 zrobi l się 34 i sfilcoawł się jak kapelusz. Moja wina bo na metce pisało pranie tylko ręczne, a był to babki sweter wyjśćiowy. Do końca mojego wyjazdu ukrywałam to ,ale w końcu trzeba było powiedzieć całą prawdę.Idę do babki boję się jak diabli.Na pewno jak babka zobaczy swój ulubiony wyjsciowy sweter w rozmiarze 34 to mi potrąci z wypłaty.Wszystko skończyło się dobrze babka się roześmiała i mówi nie martw się ja dziadka spodnie wyprałam i z długich zrobiły się 3/4. i obydwie się z tego uśmiałyśmy..
13 stycznia 2013 19:45 / 2 osobom podoba się ten post
Mój pierwszy przyjazd do Berlina, pojechałam ze znajomymi do netto na zakupy, widziałam jak mąż kolezanki poszedł po kosz, ten duzy metalowy spod zadaszonej budki(wszystko było dla mnie nowe,nieznane,jezyk też),weszlismy do sklepu,zrobilismy zakupy, ja po wypakowaniu sprawunków do samochodu, złapałam kosz i jade pod ta budkę, w pewnym momencie klepie mnie ktos delikatnie w ramie, odwracam sie, widze dziadziu taki,w wyciagnietej rece trzyma marke,cos tam do mnie mówi, ja myslę sobie pewnie poznał, ze ja z Polski daje pieniądze, więc wzięłam wzruszona taka, a on chwyta za koszyk i ciagnie w swoją stronę, ja mówie(po Polsku), że nie ja go sama zaprowadzę, bo przeciez koszyk taki ciezki, a dziadzio mikry, a ten dalej szarpie mi ten kosz i wyrywa, az podszedł znajomy i mówi mi daj mu ten koszyk, przeciez on dał Ci markę za niego! Matko jedyna a ja myślałam naiwna,że on tak z dobrego serca! Nie wiedziałam wtedy,że kosze sa na kasę!!!
13 stycznia 2013 20:48
Ja nie wiedziałam ,że sie plastikowych butelek nie wywala do kosza.Zgniotłam butelke i do kubełka -jak to zobaczyła córka dziadka to niemal zawału dostała:)Na drugi dzien pojechalysmy do sklepu i pokazała mi co sie z nimi robi:):):)

inna historyjka ,dot.nieznajomosci jezyka - jechałam do D i jedna z pań po jakims czasie od przekroczenia granicy pyta czemu sie co druga wieś AUSFAHRT nazywa:)dobrze ,że nasz kierowca był opanowany bobysmy na drzewie wylądowali tak ryknął smiechem.

Sama do dzis często mylę śmietane i zęby:):):):)

13 stycznia 2013 21:29
haha kasia dobre sobie....Szkoła i buty tez podobnie brzmią jak te zęby i śmietana.
13 stycznia 2013 21:34
Niezle... Margolciu masz mile mojemu sercu... poczucie humoru...
14 stycznia 2013 15:34 / 3 osobom podoba się ten post
Miałam małą przygodę podczas mego ostatniego pobytu u babci. Moje pierwsze wyjście z nią to była wizyta u dentysty. Drogi nie znam, ale babcia, która ledwie widzi, mówi mi, że ona mnie tam zaprowadzi. No dobra, myślę sobie jakoś to będzie. Włącza babcia rolator, jedziemy na drugim biegu, a tu światła. Na wszelki wypadek już wcześniej mówię głośno, że mamy czerwone, a babcia mi na to spokojnie, - Przecież widzę. Doszłyśmy do przychodni, a tam dwa wysokie schodki do pokonania.Mówię babci, niech zaczeka, wciągnę do środka jej Wagen i zaparkuję w kącie. Łapię wózik, robię obrót, by go zgrabnie w małym korytarzyku zaparkować i już prawie po sprawie gdy kątem oka widzę, że moja babcia sama gramoli się w górę przez próg. Długo nie myśląc, puszczam wózik bez hamulca, jakoś sam się ustawi. Babcie szybko chwytam pod rękę i słyszę tylko jak nasz mercedes zjeżdża po schodkach w dół do piwniczki. Babcia tylko jęknęła, jakby sama się tam stoczyła.Wydała z siebie tylko: - Och, Mensch! Wybiegła pielęgniarka, zobaczyć, co się stało.Posadziłam wreszcie babcię na krześle w poczekalni, a sama wróciłam, by poskładać mercedesa. Nawet lakier mu się nie zdarł! Rozłożyłam go na nowo, zainstalowałam koszyk i westchnęłam w duchu:- Solidna niemiecka robota. Wózek cały i moja wypłata też ocalała.
14 stycznia 2013 19:13 / 1 osobie podoba się ten post
Ende i Ente mowie prosze nie siadac na koncu lawki - pochylnia sie robila i sru na ziemi lezysz - a dziadzio co na jakiej kaczce nie mam siadac no i sru na ziemie :)
14 stycznia 2013 22:30
A ja od lat nie mogę uwolnić się od pomyłek między Ente i Tante i zawsze w opowiadaniach gdzie występuje Ente ( kaczka), z niewinna miną opowiadam ,że ...ta Tante ( ciotka)...;-)...nie dawno znowu pokazywałam znajomemu zdjecie na NK, na którym udało mi się uchwycić w samą wigilię stado kaczek ,które wylądowały na parkingu samochodowym i szturmem natarły na mnie,gdy zbliżałam się do auta...szkoda,ze nie widzieliście wielkich oczu mojego słuchacza,gdy opowiadałam mu ,że o mało co nie stałam się posiadaczką pełnego bagażnika...ciotek- byłam pewna ,że mówię o kaczkach...

ale ponieważ nie pierwszy raz wprowadziłam w zdumienie mojego rozmówcę wołając" ooo!!! Tante.."-wskazując na kaczkę,szybko zorientowałam się w pomyłce i razem się pośmieliśmy.
14 stycznia 2013 23:22
Smieszka z Ciebie...
14 stycznia 2013 23:50 / 1 osobie podoba się ten post
Bhosting
...to są właśnie moje "ciotki" zapakowane do bagażnika....a miały być oczywiście kaczki
16 stycznia 2013 14:04
Ja wczoraj zaliczyłam piękną wpadke. Poszłam po zakupy bez pieniedzy i portfela.Zorientowalam się dopiero przy samej kasie.Nigdy mi sie cos takiego nie zdarzyło.Dzisiaj mi sie chce z tego śmiac ale wczoraj się wstydu najadłam.
16 stycznia 2013 17:20 / 2 osobom podoba się ten post
no to teraz moja ;)
mojej babci "wyłącza się" chodzenie. drepcze wtedy ledwo co a czasem całkiem ją zablokuje. to robi się jej wieczorem a rano ustępuje w okolicy śniadania. zazwyczaj Pflegedienst jakoś ją tam rano dociągały do łazienki, a ja też ją po nocach prowadzałam w żółwim tempie do czasu aż przyszła nowa Pflegedienst, podniosła ją z łóżka i mówi do niej: duuże kroki, raz,dwa trzy, cztery, duuże kroki itd. patrzę a babcia jakby się lekko odcina i drepcze sobie całkiem nieźle. no to ja wieczorem to samo - działa, rano przychodzi następna Pflegedienst a babcia zablokowana jak nie wiem co. nie radziła sobie dziewczyna, pyta o roller czy coś, ja jej mówię: nie trzeba. biorę babcię za ręce i mówie: grosse dritte, grosse dritte, itd. babcia ruszyła , do łazienki doczłapała a opiekunka patrzy na mnie ze zdziwieniem. dopiero w łazience załapałam,co ja gadam, że kroki to Schritte. ale na "duże trzecie" babcia też się odblokowała
16 stycznia 2013 18:01 / 1 osobie podoba się ten post
AnnaSun: dawno sie tak nie usmialam !!! Ale widac, ze sobie coraz lepiej radzisz !