Na wyjeździe

02 października 2012 10:21
Andrea, po miesiącu do domu jedziesz? A co z naszym powrotem 30 listopada? Moze zostaniesz jeszcze miesiąc gdzie niebądź na obczyźnie?
02 października 2012 10:46
witajcie dziewczyny czy któraś jest w poblizu bruchsal ok 30 km od karlsrue jade tam w sobotę bo przyjechała jakas alkocholiczka i cały czas pije wczoraj dostałam wieczorem propozycję a byłoby mi tam raźniej jakby która tam była pozdrawiam
02 października 2012 11:00
Kasia63, nigdy nie zmienie zdania . Nie popieram takze dozywotniego wiezienia , gdyz kazdy ma druga szanse. Jestem jednak za zaostrzeniem kar za znecanie sie nad zwierzetami!



Wissenka, ale ja chce tylko Jego albo zadnego innego. Jest zle !!!!!!



Andrea, miesiac wytrzymasz lekko. Dziadek cie polubi i bedzie mu obojetne prawo jazdy i przypalone jedzenie.
02 października 2012 11:16
Andrea bez prawa jazdy Porshe jeździsz? A co tam, przecież drogówka i tak Cię nie dogoni.
02 października 2012 11:22 / 1 osobie podoba się ten post
A mi moja droga koleżanko, życie nakazało opiekować się własną matką, która po operacji tętniaka mózgu z pełnej wigoru kobiety stała się jak 3-letnie dziecko.... Szacunek do niej i jej choroby był naturalny i wynikał z miłości, której nie ma w przypadku podopiecznych (mówię tu o sobie). Jeżdziłam do pracy nie dlatego, że to uwielbiam i takie jest moje powołanie ale tylko i wyłącznie dla kasy!, tolerowałam nieprzyjemne zachowania- TYLKO DLA KASY! ale nawet dla kasy, nie będę tu o babce pisać-babunia- skoro była zwykłą heksą!
02 października 2012 11:57
Absolutnie się z Tobą zgadzam. Jestem przykładem, że takie rozwiązanie wychodzi wszystkim na dobre... nie wytrzymałam i zmieniłam miejsce pracy i osobę... miałam trochę wyrzutów sumienia, ale tłumaczyłam sobie, że tak jest lepiej nie tylko dla mnie, ale dla babci też.
02 października 2012 13:01
Alutka - racja, jak do mojej Frau mowie po imieniu . a jak opowiadam o niej to mowie jej imie ( jak ktos ja zna oczywiscie), frau albo babka. Nigdy "babcia" czy babunia - o dzisas :D Syn babki sie pytal czy ona dla mnie jest jak Oma , a ja mu szczerze ze NIE. Mi ze w pewnym sesie ja lubie ale nie przesadzajmy , bo byloby to zwykle chamstwo.



Andrea, Ty jestes sprytna wiec na pewno znajdziesz lepsze stelle wiec nie musisz sie stresowac.
02 października 2012 13:07
Ja o podopiecznym mówię "dziadek", bo przez pól roku był naprawdę świetnym pacjentem i dał sie poznać, jako cudowny wrażliwy człowiek, ale choroba galopuje, stał sie po prostu, wskutek choroby, męczącym, upierdliwym dziadygą, ot co!



Dzięki za słowa wsparcia ! I wierzcie m: gdybym nie poznałam swojego podopiecznego z naprawdę dobrej strony, to już dawno by mnie tu nie było.
02 października 2012 13:25
Helyspring bardzo mi się podoba ta Twoja wrazliwość. Widać że masz ludzkie odruchy w stosunku do podopiecznych. Ja się ostatnio nasłuchałam o młodej opiekunce która tylko przyjechała na wakacje i po pieniądze. Oprócz zrobienia posiłków nic ją nie obchodził dom jak i sam podopieczny. Trzymaj się, życze Ci powodzenia.
02 października 2012 13:48
Dziękuję, ale prawde mówiąc mnie też już kończy sie cierpliwość, trzymajcie kciuki, żeby mi wystarczyło empatii i jeszcze tej resztki wrażliwości na kolejne trzy tygodnie :)



Zresztą, to czysty egoizm: ja się bardzo cieszę, kiedy podopiecznemu dobrze idzie, bo i sama się mniej stresuję :)

Tak czy owak, nie wydaje mi się, żeby ktoś pozbawiony owej empatii, przynajmniej minimalnej, był w stanie wykonywać taką prace, jaką my wykonujemy. Nie wyobrażam sobie, że do pewnych spraw, okoliczności czy zachowań można podejść po prostu "na zimno" z dalszej perspektywy.
02 października 2012 14:25
Wiesz Janinko, uważam, że w wielu przypadkach, postepowanie tej młodej opiekunki jest dobrą metodą! Ja urobiłam sobie łapy po łokcie sprzątając w chałupie 30- letnie brudy, zawsze byłam miła, uśmiechnieta (no wkońcu za to dostawałam kasę!), a w zamian miałam złośliwości babsztyla, który miał chore serce, nie demencję!. I gdyby mnie bóg pokarał koniecznością wyjazdu do opieki, ograniczyłabym swoją inwencje do minimum. Wiem, że każdy przypadek jest inny, ale mnie ten "mój "przypadek, tak dał popalić, że zmieniłam nastawienie o 180 stopni do tych wszystkich babć i dziadków!. Czasmi wychodziłam z domu w te piepszone pola, bo nic tam innego nie było, i wrzeszczałam by uspokoić nerwy, bo w przeciwnym wypadku skończyłoby się skopaniem tyłka uroczej babuni. Jak widzisz, nie na każdej stelli jest sielankowo:):).

A tobie Helli radzę, jak dziadek rozrabiać zacznie: rąbnij pięścią w stół!:):). On i tak pamiętał nie będzie:):)
02 października 2012 18:56
Ja tez jestem wrazliwa i to bardzo zwlaszcza jesli chodzi o zwierzatka i male dzieci zyjace w biedzie i nedzy :/
02 października 2012 21:54
Czemu nikt nie pisze powieści dalej? Temat wyczerpany?
02 października 2012 22:13
czekamy aż ty coś skrobniesz:)
02 października 2012 22:42
Dobry wieczór kolejny dzień dobiegł końca... już odliczam jak głupia dni do wyjazdu... dobranoc Wszystkim :* Spokojnej, przespanej nocki :)))