Witam wszystkich w Nowym Roku ! Sylwestra spędziłam sama -starsza pani już od 19 grzecznie w łóżeczku-a ja zostałam ze swoimi myślami i refleksjami .Nie był to zły rok dla mnie - ale coraz częściej myślę o tym co mi przez te lata pracy za granicą ,,uciekło'' - te Wigilie które się nie powtórzą ,te ferie na które mój syn przyjeżdżał do domu a ja byłam daleko , te sytuacje które spadały na barki mojego męża i z którymi poradził sobie ale mnie wcale nie było łatwiej bo mam niestety zwyczaj ,,wymyślania czarnych scenariuszy '' i dręczenia się nimi.. Nawet moje dwie stare kotki które zachorowały i których już nie zobaczyłam. To prawda , że ma się coś za coś- w moim przypadku celem były studia syna . Ja zarobiłam pieniądze na czesne - on nie tylko skończył w terminie ale jeszcze zdał bardzo dobrze LEP i dostał rezydenturę w renomowanym szpitalu . I to był największy sukces - nie tylko mój ale całej rodziny bo każde z nas miało w niego swój wkład .Ile razy mi smutno ,pocieszam się tą myślą . Bo nieważne co za te zarobione euro kupię , czy może wreszcie gdzieś wyjadę ,coś zobaczę .Rzeczy się zniszczą , każda wycieczka skończy prędzej czy później ale moje dziecko ma zawód o którym marzyło i pracę która go pasjonuje .I nie piszę dlatego żeby się chwalić lecz żeby się tą radością podzielić. Kiedy podejmowaliśmy decyzję o płatnej medycynie dla syna wielu znajomych pukało się w czoło na co się porywamy .Ja poszłam na wcześniejszą emeryturę żeby móc wyjechać i zarobić .Może któraś z Was stoi przed podobnym dylematem i się waha czy da radę . Powiem krótko - warto .