Moja babcia z dziadkiem zawsze mieli po 60 do 100 kogutkow. Jezdzilam co roku na wakacje do dziadkow, pedzilismy gesi na staw, ech piekne czasy.....Ale pamietam jak kiedys moj wujek wyrzucil do zagrody z kogutami owoce z wina, popadaly, ja myslalam, ze nie zyja, one tak lezaly i co jakis czas, ktorys zarzucil skrzydlem, po dwoch, trzech godzinach jak sie poderwaly, wszystkie pedem do korytek z woda, kac ciezka sprawa....
Ja znam podobną historię.
Koleżanki mąż też wyrzucił takie resztki z alkoholu pod płot i pojechał do pracy.
Teściowa wstała a tu stadko gąsek leży nieżywe, myślała je jakaś zaraza załatwiła.
Kobieta była pracowita, to pomyślała, że choć pierze uratuje i poskubała szybko wszyskie ptaki.
Możecie sobie wyobraźić jaką sensacją potem było we wsi gołe wesołe stadko.